88.

Po godzinie zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Byłam już cała mokra. Ale mimo wszystko szczęśliwa. Tego mi było trzeba. Cała godzina w ruchu. Czysta przyjemność.

- I jak Ci się podoba?

- Mega! Tylko słabo mi to idzie.

- Nie prawda. Musimy tylko popracować trochę nad płynnością. Odpocznij i za chwilę zatańczysz sama, a ja będę się przyglądał i mówił Ci na bieżąco co jest nie tak. 

- Będzie to trochę krępujące.

- Daj spokój. Mnie się wstydzisz? - zaśmiał się. 

- A Ty mnie nie?

- Ani trochę. - odpowiedział zadowolony.

- W takim razie ty pierwszy.

- Nie ma problemu. To ja już mogę zaczynać.

Usiadłam na podłodze na przeciwko chłopaka, a za moimi plecami znajdowało się lustro. Wraz z początkiem utworu zaczął się poruszać. Patrzył prosto w moje oczy, a na jego twarzy błądził lekki uśmiech. W pewnym momencie poczułam się... dziwnie? Sama nie wiem, jak to określić. 

Gdy utwór się skończył, role się odwróciły. Teraz moja kolej. Matt włączył ponownie muzykę, a po chwili zaczęłam się poruszać. Na początku się wstydziłam, jednak chcąc wypaść jak najlepiej nie powinnam. Przymknęłam oczy, aby na niego nie patrzeć i wykonywałam po kolei wszystkie kroki. W połowie piosenki do mnie dołączył, poczułam jego dłonie na moich biodrach. Tańczyliśmy w rytm melodii, idealnie się ze sobą zgrywając. Odważyłam się otworzyć oczy. Nasze spojrzenia w lustrze się skrzyżowały. Chłopak bacznie mnie obserwował. Uśmiechnęłam się lekko. Na szyi czułam jego oddech...

***

Skończyliśmy około 12:30. Byłam na prawdę zmęczona. Matt powiedział, że dobrze mi idzie. Zamknęliśmy salę i poszliśmy do łazienek. Musiałam wziąć prysznic, bo za nic w świecie nie wróciłabym w takim stanie do domu. Odświeżenie zajęło mi 5 minut, a następnie założyłam koszulkę oraz szorty. Gdy wyszłam blondyn już na mnie czekał. 

Odwiózł mnie do domu. Całą drogę namawiał mnie, abym dołączyła do ich grupy. Nie jestem zbytnio przekonana co do tego pomysłu. Dziwnie się czułam będąc z nim tak blisko. Owszem, praktycznie cały czas było wesoło, ale zdarzyły się również te niezręczne momenty. Muszę to przemyśleć. 

Weszłam prosto do swojej sypialni. Muszę za chwilę jechać po prezent dla Johna. Jakiś czas temu mówił mi o pewnej bransolecie. Podjechałam do butiku Davida Yurmana. Spędziłam w nim prawie godzinę. Jednak udało mi się w końcu wybrać odpowiednią.

Zadowolona z zakupu wróciłam do domu. Muszę zapakować w tym tygodniu prezenty dla moich przyjaciół. Ten dla Jase'a będzie na niego czekał. Nie mam mu nawet jak go wysłać, bo nie podał mi adresu, pod którym aktualnie przebywa. Trudno.

Postanowiłam wziąć się w końcu za odrabianie pracy domowej oraz naukę. Mam w tym tygodniu jeszcze 3 testy, a w piątek wyjeżdżam do Polski. Zaczęłam od matematyki, bo mam masę zadań do zrobienia. Włączyłam muzykę (media). Przy niej wszystko lepiej mi wychodzi. A już na pewno liczenie. Około 19 miałam już dość. John miał się dzisiaj do mnie odezwać, a tu cisza. Wysłałam do niego sms. Po kilku minutach uzyskałam odpowiedź.

Ja: Miałeś się dzisiaj odezwać. Coś się stało?

John: Miałem dzisiaj niespodziewanego gościa i nie wyglądam najlepiej.

Ja: Co to znaczy? Zaraz u Ciebie będę!

John: Jak przyjedziesz to wejdź do domu.

Nic już nie odpisałam, tylko przebrałam się i wyskoczyłam z domu jak poparzona. Wsiadłam do samochodu, rzucając torebkę na siedzenie pasażera. Wyjechałam z posesji i ruszyłam w kierunku domu mojego przyjaciela. Na miejsce dotarłam w niecałe 10 minut. Weszłam do środka. Zapukałam do drzwi jego pokoju.

- Proszę. - nacisnęłam na klamkę.

- O matko, co Ci się stało? - zapytałam blondyna. Miał rozciętą wargę.

- Twój były chłopak, a mój były przyjaciel postanowił mnie odwiedzić.

- Ale dlaczego Ci to zrobił? - podeszłam do niego bliżej. - Dawno był?

- Godzinę temu. 

- Ale powiedz mi dlaczego? - dopytałam zdenerwowana. 

- Sam nie wiem za bardzo. Uważa, że ja przyczyniłem się do tego, że podjęłaś taką decyzję i nie chcesz już z nim rozmawiać. Stwierdził, że ja się przy Tobie kręcę już od dawna i mącę Ci w głowie.

- Mam swój rozum i wiem co mam robić. Takim zachowaniem tylko mnie utwierdził, że mam rację.

- Nie wiem, nie rozmawiajmy już o nim. Dodam tylko, że nie pozostałem mu dłużny.

- Przemyłeś to czymś? - zapytałam wskazując na jego usta.

- Wodą.

- Eh... Trzeba to czymś zdezynfekować. Gdzie masz apteczkę?

- W łazience. 

- W takim razie idziemy. 

- Ale na prawdę nie trzeba. Już jest ok.

- Jasne. - pociągnęłam go za rękę do łazienki. 

Chłopak podał mi apteczkę i usiadł na brzegu wanny. Wyjęłam potrzebne mi rzeczy. Przyłożyłam wacik do jego ust. Gdy tylko zetknął się z raną chłopak odsunął głowę. Wiem, że to nie jest przyjemne uczucie, ale muszę to zrobić. Ponownie wykonałam tę czynność przytrzymując go lekko za głowę. Czułam na sobie jego - palący wręcz - wzrok. Po chwili skończyłam, a John odetchnął z ulgą.

- Nie przesadzaj, nie było aż tak źle.

- Gdybyś nie miała w dłoni tego świństwa, to byłoby cudownie. - otworzyłam szerzej oczy.

Zdziwiły mnie trochę jego słowa. Tym bardziej, że wie w jakiej jestem sytuacji. Odłożyłam apteczkę na miejsce. I odkręciłam się w jego stronę.

- Rana nie jest głęboka, powinna szybko zejść. Bardzo boli?

- Nie, jedynie nieciekawie wygląda. 

- No to dobrze. Przepraszam, to moja wina..

- Daj spokój, dobrze wiemy jaki jest Chris. Jego wina, bo Cię zdradził. 

- Eh... Przytłacza mnie to wszystko. Dobrze, że w piątek wyjeżdżam. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie. 

- Rozumiem Cię. Może coś zjemy? Podjedziemy po jedzenie i pójdziemy na plażę. Co Ty na to?

- W sumie. Czemu nie.

- Daj mi minutę, muszę się przebrać. 

Zeszłam na dół do salonu, gdzie zastałam jego mamę. Musiała wrócić niedawno. Siedziała na sofie, a w tle grała cicha muzyka. Usiadłam na fotelu, a ona spojrzała na mnie.

- Dzień dobry. - przywitałam się.

- Cześć Ala, co u Ciebie słychać? Tak dawno Cię nie widziałam.

- W porządku. W piątek lecę do Polski na święta.

- Oo, to super. A jak w szkole?

- Dobrze, staram się mieć jak najlepsze oceny.

- John mówił, że również chcesz iść na studia prawnicze?

- Tak, to prawda. 

- To może dalej będziecie się razem uczyć. - zaśmiała się. 

- Myślę, że tak będzie. Tym bardziej, że oboje chcemy zostać w Miami. 

- Zauważyłam ostatnio, że jest szczęśliwszy. Myślę, że to Twoja zasługa. 

- Nie sądzę. Nic nie zrobiłam.

- Spędzacie więcej czasu razem, to wystarcza.

Odkręciłyśmy się, gdy usłyszałyśmy chrząknięcie za naszymi plecami...

***
Piszcie co myślicie i jak Wam się podoba ❤ Dziękuję po raz kolejny! Za komentarze i ☆ 💖 niesamowicie mnie to motywuje 💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top