75.
Jase's POV:
Najtrudniejsza jest walka z własnymi uczuciami. Jestem w kropce, nie mam zielonego pojęcia co robić. Nie ma co ukrywać, sam jestem sobie winien, że znajduję się w takiej, a nie innej sytuacji. Miałem szansę, której nie wykorzystałem. Przez głupi strach. Jednak skoro mi na niej zależy, to zależy mi również na jej szczęściu. Nie chcę niszczyć jej życia.
Podjeżdżam pod Walmart i wchodzę do środka. Muszę zrobić większe zakupy, bo od kilku dni moja lodówka świeci pustkami. Zaczynam od owoców i warzyw, a potem przechodzę na inne działy. Z pełnym już wózkiem idę po jakieś słodycze. Skręcam i dostrzegam blondynkę. Moje serce zaczyna szybciej bić. Stoję przez chwilę, po prostu na nią patrząc. W końcu decyduję się do niej podejść. Obejmuję ją z tyłu, a ona odkręca się zaskoczona. Jednak w chwili, gdy nasze spojrzenia się spotykają na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Przytula mnie, a ja marzę aby ten moment trwał o wiele, wiele dłużej.
- Nawet nie zauważyłam jak podchodzisz - odzywa się.
- Standardowo. Co tak się wpatrujesz w te ciastka?
- Nie mogę się zdecydować. - zaczynam się śmiać. No tak, jeśli chodzi o słodycze to zawsze ma problem z wyborem, a ostatecznie bierze większość.
- Sama jesteś?
- Nie, Sophie powinna gdzieś tu się kręcić.
- Aa, ok. A jak w szkole?
- W porządku. Dostałam piąteczkę z tego testu co Ci mówiłam ostatnio.
- A tak przeżywałaś...
- No wiem. Ale całe szczęście dobrze mi poszło. A co u Ciebie?
- Dobrze. Masz czas wieczorem? - pytam, mając nadzieję że się zgodzi.
- To zależy. Jutro przyjeżdża Gigi, więc muszę ogarnąć dla niej pokój.
- Mogę Ci pomóc, a przy okazji pogadamy.
- Ok, Chris i tak jest zajęty nauką.
- A ja Cię wszędzie szukam! - przerywa nam Sophie. - Cześć Jase! - wita mnie zadowolona.
- To ja nie przeszkadzam. Do zobaczenia później. Pa Sophie. - mówię szybko i odchodzę, aby zapłacić za zakupy. Gdy już wychodzę ze sklepu, zauważam jak dziewczyny podchodzą roześmiane do kasy. Zerkam na Alę ostatni raz i wychodzę. Przekładam zakupy do auta, odprowadzam wózek i kieruję się w stronę domu.
Około 17 umówiłem się z kumplem. (media) On także jest modelem. Znamy się już dobre parę lat. Razem zaczynaliśmy. Wie o mnie wszystko. Mam jeszcze godzinę, więc wchodzę do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Strumienie chłodnej wody spływają po moim ciele, działając na mnie orzeźwiająco. Po chwili wycieram całe ciało i zakładam bokserki. Wchodzę do sypialni, gdzie leżą już przygotowane wcześniej ciuchy, czyli jeansowe szorty z przetarciami i zwykły biały t-shirt. Wkładam je na siebie, a do kieszeni wkładam portfel wraz z dokumentami i telefon.
Wsiadam do samochodu i ruszam w kierunku umówionego miejsca. Matt mieszka praktycznie na drugim końcu miasta, także zejdzie się zanim dojadę. Włączam muzykę. Oczywiście kojarzy mi się ona z moją księżniczką. Większość piosenek, których słucham jest od niej.
Kilka minut po 17 jestem na miejscu. Dzwonię domofonem, a po chwili widzę mojego przyjaciela.
- Cześć stary. Wchodź - wita mnie.
- Siema.
Wchodzimy do salonu i siadamy. Dobrze wie, o czym chcę z nim pogadać. Sam rozpoczyna temat, gdyż ja nie wiem od czego mam zacząć i po prostu milczę wpatrując się w ekran telewizora. Podjąłem decyzję. Tylko nie wiem czy będzie ona słuszna.
- Zdecydowałeś?
- Tak.
- To znaczy?
- Wyjeżdżam.
- Na jak długo?
- Tyle ile będzie trzeba.
- Popełniasz błąd...
- Robię to dla jej dobra. Nie chcę jej zniszczyć życia.
- Pierdolisz. - kwituje krótko moje słowa.
- Dobrze, uspokój się. Po prostu widzę jak Ci na niej zależy. Dla jej dobra chcesz zniszczyć siebie samego.
- Dam sobie radę.
- Kiedy jej o tym powiesz?
- Wstępnie umówiłem się z nią dzisiaj. - ukryłem twarz w dłoniach.
- Zastanów się jeszcze.
- Nie mam nad czym. Muszę do niej zadzwonić.
- A co z domem?
- Nie wiem. Mam do Ciebie prośbę.
- Słucham?
- Niby jest alarm itd, ale mógłbyś tam zajrzeć od czasu do czasu? Zostawię Ci klucze i kod do alarmu.
- Jasne.
- Dzięki. Która godzina?
- Po 18.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer Ali. Pewnie już niedługo będę miał tę rozmowę za sobą. Boję się jej reakcji. Niczego się nie spodziewa. Będę musiał ją okłamać. Przecież nie powiem jej prawdziwego powodu mojego wyjazdu. Nie przyznam się, że po prostu uciekam... Odbiera po kilku sygnałach.
- Halo?
- I jak? Masz chwilę księżniczko?
- Jasne, właśnie sprzątam. Ale możesz wpaść.
- Będę około 19, bo jadę z drugiego końca miasta. Do zobaczenia.
- Ok, pa!
***
Pożegnałem się z Mattem i wsiadłem do samochodu. Jestem z nim umówiony na jutro, aby dać mu klucze itd. Muszę wyjechać jak najszybciej. Nie mam siły udawać, że jest dla mnie tylko przyjaciółką. Po co ja jej powiedziałem, że jestem gejem? Jestem tchórzem... Pieprzonym tchórzem. Miałem szansę, a wszystko zniszczyłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Jadę trasą i staram się uspokoić. Nie mogę jechać do niej w takim stanie. Cholera!
Po 19 jestem na miejscu. Wchodzę do ich domu. Na dole zastaję chłopaków. Wiedzą co planuję, znają moje uczucia do ich siostry. Witam się z nimi i już mam zamiar iść na górę, jednak Michał mnie zatrzymuje.
- Usiądź na chwilę. - patrzy na mnie nie pewnie. Siadam naprzeciwko i milczę. - Nie zmienisz zdania?
- Wiecie, że nie dam rady...
- I co Ci da ten wyjazd? To nie pomoże. - wtrącił Mateusz.
- Jej pomoże.
- Jesteś jedną z najważniejszych dla niej osób.
- Ale nie jestem tym, kim chciałbym być.
- Jakie to wszystko jest pojebane.
- Będę do Was dzwonił. Muszę wiedzieć, czy wszystko u niej w porządku. Gdyby coś się działo to zawsze do mnie dzwońcie.
Patrzyli nie mnie, jednak żaden już się nie odezwał. Po chwili usłyszeliśmy krzyk dziewczyny. Nasze twarze zwróciły się w jej kierunku.
- Jase! Cholera jasna!
- Co zrobiłem? - zapytałem głupio.
- Nie odbierasz, miałeś być około 19 i wejść do mnie. A skoro tego nie zrobiłeś to się zdenerwowałam!
- Przepraszam, zagadałem się. - dopiero teraz się zorientowałem, że nie wziąłem telefonu z auta.
- Eh... Daj mi spokój.- ucięła i pobiegła do siebie.
Wstałem i ruszyłem za nią na górę. Drzwi jej sypialni były uchylone. Wszedłem od razu do środka. Leżała ze wzrokiem wbitym w sufit. Jednak zerknęła na mnie. Uśmiechnąłem się lekko.
- No nie gniewaj się na mnie. - powiedziałem.
- Pomyśl jak się poczułam. Bałam się, że coś Ci się stało!
- Przepraszam, telefon został w samochodzie.
-Eh... Dobrze.
- Chodź tu do mnie nerwusie. - zaśmiałem się i rozłożyłem ramiona. Od razu się we mnie wtuliła. Na zawsze zapamiętam to uczucie. Objąłem ją mocniej. W środku czułem tylko ból. Taks strasznie będzie mi jej brakować. Żałuję, że tak się to potoczyło. Z zamyślenia wyrwało mnie jej pytanie.
- O czym chciałeś porozmawiać...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top