60.

Weszliśmy do salonu za moim przyjacielem. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać Happy Birthday, a Chris stał zszokowany. Obejrzał się na mnie i złapał mnie za rękę. Gdy skończyliśmy każdy ruszył w jego kierunku, aby złożyć mu życzenia i dać prezent. Chciałam przejść gdzieś dalej, aby inni mieli łatwiej się dostać do blondyna, jednak mnie zatrzymał. Jase jako pierwszy podszedł do chłopaka. Następnie poszedł włączyć muzykę. W połowie kolejki dostrzegłam Gigi z jakąś dziewczyną. Przyglądały mi się z uśmiechem na twarzy. Trochę głupio się czułam, ale odwzajemniłam go. 

Gdy nadeszła ich kolej Chris na prawdę się zdziwił. Nie spodziewał się, że je zaprosimy. Ale przecież to jego przyjaciółka. Jak mogłabym tego nie zrobić. Poza tym uważam, że powinnam ją poznać. Złożyła mu życzenia i podeszła do mnie. 

- Cześć Ala, cieszę się że w końcu mogę Cię poznać. - przytuliła mnie.

- Ja również. 

Dziewczyna przedstawiła mnie swojej partnerce. Były bardzo pozytywnie do mnie nastawione. I muszę powiedzieć, że na prawdę widać iż są razem. Nie, nie obściskują się na każdym kroku, ale zdradzają je drobne gesty. Chris uspokoił je, że mogą czuć się swobodnie w naszym towarzystwie. Gdy chłopak był dalej oblegany, podszedł do mnie Aaron. Wymieniliśmy po koleżeńsku kilka zdań i tyle. Dawno go nie widziałam. W sumie od tego nieszczęsnego balu. Przerwał nam Jase. Razem z przyjacielem poszliśmy do kuchni, aby przynieść tort. Jest ogromny. Chyba trochę przesadziłam z rozmiarem. Zamówiłam Chrisa ulubiony - z kremem waniliowym oraz kawałkami bezy i brzoskwinią. Ja też go uwielbiam. Był trzypiętrowy w szarym kolorze, przełamanym bielą. Na prawdę ładny. Podeszliśmy do naszego solenizanta*, aby zdmuchnął świeczki. Blondyn uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Pomyśl życzenie! - krzyknęłam zadowolona. 

- Ok. Mam tylko jedno. - odpowiedział. Pomyślał je i zdmuchnął świeczki.

Rozległy się ogromne brawa i oficjalnie rozpoczęliśmy imprezę. Podeszłam do niego, aby z nim zatańczyć. Przytulił mnie mocno. Widać było, że sprawiliśmy mu radość tą niespodzianką. Dlatego ja również byłam szczęśliwa. 

- Dziękuję kochanie. 

- To nie tylko  moja zasługa. Wszyscy nad tym pracowaliśmy.

Chłopak złączył nasze usta w pocałunku, który od razu odwzajemniłam. Cały czas praktycznie tańczyliśmy razem. Impreza trwała w najlepsze. A ja po prostu cieszyłam się chwilą. Około północy wyszliśmy do ogrodu odpalić fajerwerki. Otworzyliśmy też szampana, aby opić zdrowie blondyna. Później wszyscy wrócili do środka, aby dalej się bawić. A my zostaliśmy sami. 

- Może się przejdziemy? - zaproponował Chris.

- Ok. - zgodziłam się. 

Wyszliśmy furtką i ruszyliśmy w kierunku plaży. Chłopak cały czas mnie obejmował. Po kilku minutach chodziliśmy już boso po piasku. Noc była bardzo ciepła. Usiedliśmy razem, z dala od wszystkich. Wokół nas nie było nawet jednej żywej duszy. 

- Jeszcze raz dziękuję. Udała Wam się niespodzianka. 

- Nie ma za co. - cmoknęłam go w policzek. - Wiesz, w przyszłym tygodniu przyjeżdżają moi rodzice. Chcą Cię poznać.

- Mam się bać? - roześmiał się. - Chętnie poznam przyszłych teściów. 

- Na prawdę? - Zaskoczył mnie trochę. Obawiałam się, że może nie będzie chciał.

- No oczywiście kochanie. Czemu to Cię tak dziwi?

- Sama nie wiem, ale się cieszę.

A propos rodziców Chrisa, rozmawialiśmy o tym tylko raz. Wychowywała go mama, tata zginął w wypadku. Jednak kobieta dostała pracę w Nowym Jorku i tam obecnie mieszka. Ułożyła sobie życie z innym mężczyzną, a blondyn nie może się z tym pogodzić. Nie potrafi jej tego wybaczyć. Dlatego został tutaj. Co miesiąc przesyła mu pieniądze, a rozmawiają ze sobą sporadycznie. Chciałabym, aby ich stosunki się poprawiły. Postaram się nad tym popracować. W końcu to jego matka. 

- Na ile przylatują?

- Około miesiąca. 

- To dobrze. Musimy omówić jeszcze jeden temat, wiesz o tym skarbie? - poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku. Wiem, o czym. Boję się jego decyzji.

- Wiem. - odpowiedziałam odwracając wzrok. Czułam jak w moich oczach wzbierają się łzy. Twardo patrzyłam na morze.

- Co o tym myślisz?

- Chris, wiesz o tym, że nie będę decydować za Ciebie. To Twoje życie i Twoja szansa. Jedyne czego chcę, to Twojego szczęścia. - myślę, że to najlepsza odpowiedź na jego pytanie. 

- Dziękuję, że tak do tego podchodzisz kochanie. W sumie to chyba już podjąłem decyzję...

*********

  Wyjaśnienie, gdyby ktoś miał wątpliwości :)

*solenizant - osoba obchodząca danego dnia swoje imieniny albo urodziny.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top