38.
Właśnie lądujemy w Krakowie. Patrzę na Johna, jest taki podekscytowany. Moi rodzice myślą, że przylecę sama. Ale się zdziwią. Wysiadamy z samolotu i idziemy do ogromnego budynku. Gdy jesteśmy w środku kierujemy się w stronę wyjścia. Rozglądam się, aż mój wzrok ląduje na moich rodzicach. Łapię chłopaka za rękę i prowadzę w kierunku mamy i taty. Oni też już nas zauważyli. Są tak samo szczęśliwi jak ja.
- Hej mamo! - puszczam blondyna i walizkę, po czym rzucam się mamie na szyję.
- Cześć skarbie - całuje mnie w skroń.
- Cześć tato! - podchodzę i przytulam mojego ojca.
- Cześć córciu, nie mówiłaś, że przylecisz ze swoim chłopakiem. - cieszy się mój tata.
- Przepraszam, nie przedstawiłam Cię. - zwracam się do blondyna. - Mamo, tato to jest John. Ale my nie jesteśmy razem, to mój przyjaciel. John to moja mama Agata, a to mój tata Marcin.
- Miło mi państwa poznać. Mam nadzieję, że nie sprawię państwu kłopotu swoją niespodziewaną wizytą.
- Ależ skąd. Bardzo się cieszymy, że córka zaprosiła swojego przyjaciela. Mamy nadzieję, że Ci się u nas spodoba i to nie będzie Twoja ostatnia wizyta. - odpowiedział mój tatuś. Widzę, że John przypadł mu do gustu. Nie to co mój były chłopak. Jego od początku nienawidził. Jednak mimo to zawsze był dla niego uprzejmy.
Poszliśmy do samochodu. Przyjechali samochodem mojej mamy. Zawsze marzyła o dużym, białym mercedesie. Natomiast mój tata woli sportowe samochody. Tata włożył nasze walizki do bagażnika. Wsiedliśmy do środka. Jechaliśmy przez moje rodzinne miasto. John wpatrzony był w szybę.
- I jak Ci się podoba moje rodzinne miasto?
- Bardzo. Cieszę się, że mogę tu z Tobą być. - złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego. Widziałam jak tata zadowolony zerka na nas w lusterku.
Dojechaliśmy na obrzeża Krakowa do naszego domu. Zabraliśmy swoje rzeczy z samochodu i weszliśmy do środka.
- Pójdę przygotować pokój dla Johna. Myślę, że ten obok Twojej sypialni będzie odpowiedni córciu? - zapytała moja mama.
- Tak, tak mamo. A my pójdziemy na razie do mnie. - pociągnęłam chłopaka na górę do mojego pokoju. Wszedł i pierwsze co przykuło jego wzrok to moje zdjęcia z dzieciństwa. Oglądał z ogromnym zainteresowaniem. Na niektórych byli też rodzice i moi bracia.
- Byłam niegrzecznym dzieckiem.
- Ty? Nie wierzę.
- Na prawdę. Wszędzie mnie było pełno.
- Słodka byłaś.
- A teraz już nie jestem? - zaśmiałam się.
- Jesteś. - odpowiedział speszony. - Chyba Twoi rodzice mnie polubili trochę, co?
- Tak, nawet bardzo. Jestem trochę zaskoczona, że tak przypadłeś do gustu mojemu tacie. On zawsze sceptycznie podchodzi do moich kolegów itd. A dzisiaj uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Cieszę się. Myśleli, że jestem Twoim chłopakiem. - spojrzałam na Johna, widziałam w jego oczach dziwny błysk - w sumie nie miałbym nic przeciwko, żeby tak było. - zbliżył się do mnie, na dość niebezpieczną odległość. Patrzył mi prosto w oczy.
- Pójdę zobaczyć czy mama przygotowała już pokój. - odsunęłam się od niego i podeszłam do drzwi.
- Dobrze - patrzył na mnie smutnym wzrokiem, a mi było cholernie przykro. Nie chcę go ranić.
Weszłam do pokoju obok, moja mama właśnie przykrywała łóżko.
- Może Ci pomogę w czymś mamuś?
- Nie, właśnie kończę. Mogę Cię o coś zapytać? Jeśli nie będziesz chciała to nie odpowiadaj.
- Pytaj, odpowiem. Nie mam żadnych tajemnic przed Tobą.
- Jesteś pewna, że to tylko przyjaciel?
- Tak mamo, a dlaczego pytasz?
- Widziałam jak na Ciebie patrzył kochanie. I uwierz, przyjaciel tak nie patrzy. Tata również to zauważył.
- Wiesz mamo, John kiedyś chciał ze mną być. Ale ja mam chłopaka...
- Nie będę się wtrącać, ale zastanów się nad swoim wyborem. Pamiętasz tego chłopaka, z którym byłaś tu w Polsce?
- Jego ciężko zapomnieć, po tym co mi zrobił.
- No tak, ale zmierzam do czegoś innego. On nigdy nie patrzył na Ciebie z miłością. Pamiętaj skarbie. Oczy mówią wszystko, one nigdy nie kłamią. Poza tym Tobie John chyba także nie jest obojętny.
- Dzięki mamuś. - przytuliłam ją. Ona zawsze ma rację. Cieszę się, że mam z nią taki dobry kontakt i mogę o wszystkim porozmawiać. - Pójdę już po niego.
Wróciłam do swojego pokoju. Chłopak siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Przyglądałam mu się dopóki na mnie nie spojrzał.
- Pokój już gotowy.
- Ok, już idę. Musiałem odpisać mamie, zawsze się o mnie martwi.
- Rozumiem. Chodźmy, pokażę Ci wszystko. - przeszliśmy do pokoju obok. - Tu możesz powiesić i włożyć swoje ubrania itd. - Wskazałam ruchem ręki na szafę i komodę. - Tutaj masz drzwi do swojej łazienki. W komodzie znajdziesz czyste ręczniki i przybory higieniczne. Gdybyś czegoś potrzebował jestem za ścianą, także śmiało możesz przyjść. Chcesz dzisiaj gdzieś wyjść czy wolisz zostać i odpocząć?
- Odświeżę się po podróży i do Ciebie przyjdę. Wtedy razem pomyślimy co robić, ok?
- Masz rację. To ja lecę się wykąpać.
Weszłam do swojego pokoju. Jak dobrze czasem wrócić do domu. Sięgam z walizki czystą bieliznę i idę do mojej łazienki. Patrzę na wannę i się uśmiecham, gdy dostrzegam lawendowy płyn do kąpieli. Kochana mama. Zawsze o wszystkim pomyśli. Gdy wanna jest już pełna siadam w ciepłej wodzie. Czuję jak wszystkie moje mięśnie się rozluźniają. Tego mi było trzeba.
Wychodzę dopiero, gdy woda zaczyna robić się chłodna. Czyli siedziałam około 45 minut. Nieźle. Zakładam bieliznę i wracam do sypialni. Patrzę zaskoczona na Johna, który siedzi na moim łóżku. On też jest w szoku, widząc mnie w koronkowej, pudrowej bieliźnie. Czuję jak moje policzki stają się czerwone. - cofnęłam się do łazienki po ręcznik, którym okryłam ciało i ponownie weszłam do pokoju.
- Przepraszam, miałem przyjść gdy będę gotowy. - powiedział niepewnie.
- Masz rację. Nie pomyślałam o tym. - Widziałam, że jest mu głupio. Jednak w jego oczach dostrzegłam pożądanie. Blondyn wstał z łóżka i stanął przede mną patrząc mi w oczy. Jego twarz była tuż przy mojej.
- Przyjdę za chwilę, jak będziesz gotowa. Ale wolałbym zostać tutaj. - Powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. Nie odpowiedziałam, wmurowało mnie w podłogę. Nie potrafiłam się ruszyć ani odezwać. Dotknął dłonią mojego policzka. - Jesteś taka piękna. - Szepnął mi prosto w usta, a po chwili delikatnie je pocałował, czekając na moją reakcję. A ja wiedziałam, że robię źle. Ale nie potrafiłam odejść, nie potrafiłam przestać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top