35.
- Pomóc? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Jeśli możesz. - podałam mu olejek. Wylał sobie odrobinę na dłoń i zaczął delikatnie rozcierać na moich plecach. Przyjemne uczucie.
- Skończyłem. Proszę. - Oddał mi moją własność i chciałam schować ją do torebki. -Ej, a ja? Chcesz, żeby mi później zeszła skóra? - położył się zadowolony na ręczniku. Gdy skończyłam podziękował mi zadowolony. Słońce cudownie grzało moją skórę. Uwielbiam się opalać.
***
- Ala, budzimy się. - otworzyłam oczy, kurcze musiałam przysnąć.
- Przepraszam, na długo odpłynęłam?
- Nie, kilkanaście minut. Ale spanie na słońcu nie jest najlepszym pomysłem. Przyniosłem nam zimną colę. - John podał mi zimny napój. Tego mi było trzeba. - Dostałaś sms jakieś 5 minut temu.
- Już patrzę. - spojrzałam na telefon, rzeczywiście. - To Sophie, napisała że jednak nie da dzisiaj rady.
- Jej strata. Chodź do wody. Nudzi mi się tak leżeć.
- Nie chce mi się. - pokazałam mu język.
- Trudno. - wstał i wziął mnie na ręce. Ruszył w stronę wody.
- Nie zrobisz mi tego! - zaczęłam krzyczeć i się szarpać. - John, proszę! Nie wrzucaj mnie! Bo się na Ciebie obrażę!
- Nie obrazisz. - powoli wchodził do wody. Wszyscy ludzie się na nas patrzyli, a ja darłam się jak poparzona. Chłopak schylił się, tak jakby chciał mnie właśnie wyrzucić. Zacisnęłam oczy, gotowa na nieprzyjemne spotkanie z wodą. Jednak tak się nie stało. Za to usłyszałam głośny śmiech.
- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny! - zaczęłam bić go po plecach. - Przestań, bo jednak Cie wrzucę. - mówił przez śmiech. Wtuliłam się w niego, zastanawiając się, że dawno nie widziałam go tak radosnego. Wyszedł z wody, cały czas niosąc mnie na rękach. Po chwili siedzieliśmy już na ręcznikach.
- Powiem Ci szczerze, że jestem głodny. Jedziemy coś zjeść? Która jest w ogóle godzina?
- Dochodzi 18. Też jestem głodna. - okazało się, że mam 2 nowe wiadomości. Jedna od Jase'a, a druga od Chrisa.
- To się ubieraj i jedziemy na pizzę. Może być?
- Super, przypomnij mi że miałam odpisać na sms, jak będziemy w samochodzie.
- Ok.
Założyłam swoje ciuchy i zebrałam resztę rzeczy otrzepując je z piasku. John również był już gotowy. Gdy doszliśmy do samochodu wrzucił wszystko do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do pizzerii.
Weszliśmy do lokalu i zajęliśmy stolik dla dwóch osób koło okna. John wstał po kartę. Zauważyłam jak jedna z kelnerek mierzy go od góry do dołu. Na oko jest w naszym wieku. Ma długie, czarne włosy i oliwkową karnację. Nawet niebrzydka. Chłopak siada z powrotem do stołu podając mi menu.
- Masz powodzenie kolego. - uśmiechnęłam się do niego
- O czym mówisz?
- Nie mów, że nie zauważyłeś jak ta kelnerka na Ciebie patrzy.
- Mówisz o tej czarnej? - skinęłam głową. - Nie jest w moim typie. Jaką chcesz pizzę?
- Właśnie sama nie wiem, a Ty?
- Może ta z rukolą?
- Mmm.. Masz rację. - John machnął ręką, aby przywołać kelnerkę. Podeszła oczywiście ta brunetka. Działała mi już na nerwy. Wpatrywała się w mojego przyjaciela jak w obrazek.
- Czy już się państwo zdecydowali? - powiedziała, w ogóle na mnie nie patrząc.
- To co skarbie? Duża z rukolą, pomidorkami i kurczakiem? - zapytał mnie blondyn, a mi zachciało się śmiać gdy zobaczyłam minę dziewczyny przyjmującej zamówienie.
- Tak kochanie. - odpowiedziałam słodko.
- Czy życzą sobie państwo coś do picia?
- Co być chciała Ala?
- To co zawsze kochanie.
- W takim razie poprosimy dwa razy colę.
- Dobrze, za chwilkę podam napoje. - odeszła kręcąc przesadnie biodrami. Spojrzałam na Johna, miał zniesmaczoną minę.
- A co masz taką minę kochanie? - zapytałam, dając nacisk na ostatnie słowo.
- Musiałem jakoś wybrnąć. Zjadała mnie wzrokiem. Nie lubię takich upierdliwych dziewczyn. A właśnie! Miałem Ci przypomnieć o sms.
- No tak, zapomniałam o tym na śmierć. Wyjęłam z kieszeni telefon.
Chris: Jak tam kochanie z Sophie i Johnem?
Jase: Przepraszam, że wyszedłem wczoraj bez pożegnania. Następnym razem się poprawię księżniczko.
Odpisałam im na szybko. Chrisowi, że Sophie jednak nie mogła i jestem tylko z Johnem,a do Jase'a że się nie gniewam.
- Co robisz w wakacje?
- Nie mam żadnych planów. Będę umilać Ci życie. - zaśmiał się.
- Mieliśmy jechać gdzieś całą paczką, ale nie ma chłopaków.
- Jeśli się uda to możemy w sierpniu gdzieś wszyscy wyjechać.
- W porządku, mi pasuje. Myślałam, żeby lecieć w tym miesiącu na dwa tygodnie do Polski, spotkałabym się z rodziną.
- Szkoda, w takim razie zostają mi tylko bliźniaki. Reszta gdzieś wyjeżdża. Michał i Mateusz też lecą?
- Nie, oni pojadą na cały wrzesień. A ja mam we wrześniu szkołę, więc pomyślałam, że teraz to zrobię.
***
Po zjedzeniu pizzy John odwiózł mnie do domu. Weszłam do pustego domu, nie miałam ochoty już nic robić. Przygotowałam sobie kąpiel, a po jakiejś godzinie położyłam się do łóżka. Słuchałam muzyki, aż zasnęłam. Jutro poniedziałek, jednak nie będę już chodzić do szkoły. Około 11 będzie u mnie Chris. Spędzimy razem 4 dni, zanim wyjedzie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top