2: 35
Chris's POV:
Minął nam już tydzień na Malediwach. Ala twierdzi, że z każdym dniem coraz bardziej zakochuje się w tym miejscu. Ja również, jest tu przepięknie. Ale przede wszystkim jestem tutaj z nią i to miejsce będzie mi zawsze przypominać o nas. Po prostu jest nasze. Chyba jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy jak teraz. Mam nadzieję, że nic mi tego nie popsuje.
Właśnie wychodzimy z domku, ponieważ za 20 minut jesteśmy umówieni z pracownikiem hotelu. Nazywa się Rob. Chcę dzisiaj wypożyczyć jacht, a mężczyzna ma mi to umożliwić. Przyznam szczerze, że dzisiejszy wieczór jest dla mnie wyjątkowo ważny i wiele w moim życiu jest właśnie od niego uzależnione.
Wrzucam do torby najważniejsze rzeczy, a blondynka patrzy na mnie z uwagą. Gdy już wszystko mam, wychodzimy i zamykamy drzwi. Łapię ją za rękę i zadowolony całuję ją w usta, co sprawia, że dziewczyna się uśmiecha.
- Co tym razem wymyśliłeś? - znowu zaczyna swoje dopytywanie.
- Niespodzianka.
- No proszę Cię.
- Za chwilę się dowiesz. Dosłownie za kilkanaście minut.
- Ale Ty jesteś...
- Oj tak, okropny ze mnie chłopak. Chcę sprawić Ci przyjemność, taki jestem wredny. - odpowiedziałem z ironią.
- Wiesz, że nigdy nie mogę się doczekać i jestem ciekawa.
- Wiem. Ja też Cię kocham. - zacząłem się śmiać.
Dotarliśmy na miejsce już po chwili. Mężczyzna przywitał nas i wszystko mi wytłumaczył. Gdy Ala dowiedziała się, że wynająłem jacht była przeszczęśliwa. Rzuciła mi się na szyję i cmoknęła mnie w policzek. Objąłem ją.
***
Wypłynęliśmy, aby znaleźć się nieco dalej od brzegu. Chciałem, abyśmy mieli trochę prywatności. Zbliżał się wieczór. Słońce właśnie zachodziło, a my leżeliśmy i mogliśmy obserwować ten cudowny widok. Przeprosiłem na chwilę dziewczynę i zszedłem, aby podać kolację. Wszystko było już przygotowane. Wyjąłem wszystko na tacę i wróciłem do dziewczyny. Usiadła zadowolona i spojrzała na mnie.
- Zaczekaj jeszcze chwilkę. - powiedziałem i wróciłem po kwiaty oraz małe drewniane pudełeczko. Wziąłem głęboki oddech i schowałem je do kieszeni. Podszedłem do Ali i wręczyłem jej kwiaty.
- Dziękuję. Są piękne. - pocałowała mnie. - Ten kolor już zawsze będzie przypominał mi o Tobie.
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Ciebie też.
- Może zjemy?
- Jasne, już trochę jestem głodna.
- To dobrze, bo ja również. - uśmiechnąłem się. Wcale nie byłem głodny. Tylko zdenerwowany. Nie wiem jak cokolwiek przełknę. Ze stresu zacisnęło mi gardło. Jednak byłem zmuszony, aby dziewczyna nic nie zauważyła.
Gdy skończyliśmy, odłożyłem naczynia i usiadłem koło blondynki. Słońce już dawno zaszło, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Ala wpatrywała się w nie, a ja zastanawiałem się czy to odpowiedni moment. Przyglądałem się jej, a ona w końcu odwróciła się w moją stronę.
- Coś nie tak? - zapytała.
- Wszystko w porządku.
- To dlaczego tak mi się przyglądasz? - uśmiechnęła się.
- Jestem szczęśliwy, że Cię mam. Że jesteśmy razem.
- Ja też. Widać jesteśmy sobie przeznaczeni, skoro po tym wszystkim los znowu połączył nasze drogi.
To chyba odpowiedni moment...
- Tak myślę. - uklęknąłem przed nią, a ona spojrzała na mnie zszokowana. - Ala... Kocham Cię i nie wyobrażam sobie już mojego życia bez Ciebie - zacząłem i wyjąłem małe pudełeczko. - Wyjdziesz za mnie?
Dostrzegłem jak nerwowo drgnęła jej broda. W oczach wezbrały się łzy, po to by za chwilę spłynąć swobodnie po jej policzkach. To wszystko trwało raptem kilka sekund, ale były one dla mnie wyjątkowo stresujące. Od nich zależało wszystko.
- Oczywiście, że tak skarbie. - schyliła się i ujęła moją twarz w dłonie. Poczułem jej usta na swoich. Mogę śmiało rzec, że to był na tamten moment najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Założyłem na jej palec pierścionek, a ona przyglądała mu się z radością wymalowaną na twarzy.
- Tak cholernie Cię kocham - objąłem ją.
- Bałeś się, że możesz usłyszeć inną odpowiedź?
- Trochę się obawiałem. Nie wiedziałem, czy będziesz na to gotowa. W końcu dość szybko się to wszystko dzieje.
- Być może, ale skoro oboje wiemy czego chcemy, to po co czekać?
W odpowiedzi jedynie ją pocałowałem. Uniosłem ją lekko za pośladki, aby oplotła mnie nogami w pasie. Od razu to zrobiła. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top