2: 34.

Na lotnisko zawiózł nas Michał. Oczywiście przed wyjściem rodzice musieli nas pożegnać. Mama przytulała nas szczęśliwa i życzyła miłego wyjazdu. Natomiast tata cmoknął mnie w policzek, a Chrisa lekko objął i poprosił, aby dbał o jego "małą córeczkę". Na moją twarz od razu wkradł się uśmiech, gdy usłyszałam jego słowa. Cały tata. Blondyn od razu go zapewnił, że przy nim nigdy nic mi się nie stanie. Machali do nas, gdy wsiadaliśmy do samochodu mojego brata. 

Samolot jak zawsze miał opóźnienie, mieliśmy do tego dwie przesiadki, ale w końcu udało nam się dotrzeć do upragnionego miejsca. Chris zarezerwował nam jeden z domków na wodzie. Było jeszcze piękniej, niż to sobie wyobrażałam. Weszliśmy do środka. Pierwsze co zobaczyłam, to ogromnie łoże. Przy oknie ustawiony był stolik, a obok niego dwa fotele. Przy ścianie znajdowała się ogromna szafa i komoda, a za jednymi jej drzwiczkami umieszczona była lodówka z zimnymi napojami. Z prawej strony znajdowało się przejście, prowadzące do łazienki. W jej centrum stała ogromna, okrągła wanna. 

Każdy z domków posiadał także taras, na którym zdecydowanie można było się zrelaksować. Dwa duże leżaki oraz stolik i fotele. Ale najbardziej moją uwagę przykuły schodki, po których można było zejść do oceanu. Wszystko prezentowało się wręcz bajkowo. Chris rozglądał się z takim samym zachwytem jak ja.

Szczęśliwa podeszłam go przytulić. 

- Dziękuję. Tu jest przepięknie. 

- Nie masz za co mi dziękować. Ja też jestem zachwycony, tym miejscem.

- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się. 

- A ja Ciebie. - odpowiedział i złożył na moich ustach pocałunek. 

***

Po podróży musieliśmy się odświeżyć, a później chociaż chwilę odpocząć. Dlatego założyliśmy nasze stroje kąpielowe i wyszliśmy na taras. Słońce cudownie grzało moją skórę. Podziwiałam przepiękne widoki, które nas otaczały. Spełniło się moje marzenie. 

Dopiero wieczorem zdecydowaliśmy się iść na kolację, a zaraz po niej na spacer. W między czasie blondyn musiał coś załatwić w recepcji. Szliśmy brzegiem, a fale rozbijały się o nasze stopy. Mijało nas mnóstwo par. Malediwy to zdecydowanie miejsce dla zakochanych. 

Wtuliłam się w mojego chłopaka. Spojrzał na mnie i zaproponował, żebyśmy usiedli. Od razu przystałam na jego propozycję. Spędziliśmy tak około 30 minut, rozmawiając i podziwiając otaczającą nas przyrodę.

Wróciliśmy późnym wieczorem i  położyliśmy się spać. Po podróży na prawdę nie miałam już tego dnia siły. Zasnęłam wraz z moim chłopakiem. Z uśmiechem na twarzy.

Chris's POV:

Obudziłem się dosyć wcześnie, jednak nie miałem ochoty jeszcze wstawać. Sięgnąłem telefon i odblokowałem ekran. Miałem jedną nową wiadomość. Zaśmiałem się lekko, odczytując ją. 

John: Czekam na info. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, stary.

Chris: Mam taką nadzieję. 

Spojrzałem na dziewczynę leżącą tuż obok mnie. Wygląda na prawdę uroczo, gdy śpi. Teraz znowu jest MOJA. Nie wiem ile tak się na nią gapiłem, ale w końcu postanowiłem ją obudzić. Delikatnie zacząłem całować jej szyję, schodząc coraz niżej. Zdezorientowana, delikatnie uchyliła powieki. Na jej twarzy błądził lekki uśmiech. Wpiłem się w jej usta. Od razu odwzajemniła pocałunek. Jej dłoń znalazła się w moich włosach, a druga na ramieniu. 

Pragnęła mnie tak samo, jak ja jej. 

Postanowiłem zdjąć jej koszulkę. Już po kilku sekundach leżała pode mną jedynie w koronkowych stringach, które jeszcze bardziej pobudziły moją wyobraźnię. 

- Jesteś taka piękna. - szepnąłem tuż przy jej uchu, zahaczając o nie ustami.

Następnie przyssałem się do jej piersi, a drugą delikatnie ugniatałem dłonią. Wiedziałem, że to uwielbia. Trochę ją znam, i wiem co sprawia jej największą przyjemność...

Po kilkunastu minutach byłem już w niej. I muszę przyznać, że uwielbiam to. Wtedy wiem, że jest moja, że mnie kocha, a ja ją. I jestem cały jej. Nic więcej się nie liczy. 

Tylko my...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top