2: 29.

  - Czy to co powiedziałaś... - zaczął niepewnie. - To prawda?  

- A jak myślisz?

- No nie wiem. Wydaje mi się, że tak. Pocałowałaś mnie...

- Masz rację Chris. Jednak potrzebuję chyba na to wszystko trochę czasu. 

- Rozumiem. W każdym razie cieszę się, że Ci na mnie zależy.

- A czy kiedykolwiek było inaczej? - uśmiechnęłam się lekko. - Może odpuścimy sobie ten wyjazd? Nie mam na to siły.

- Oczywiście. Jeszcze przyjdzie na to czas.

- Jutro zajmiemy się Twoim domem, a później ma odwiedzić mnie John. Chciałabym przed jego przyjściem wybrać się do galerii i kupić mu jakiś prezent. Bardzo mi pomógł ostatnio.

- Pojedziemy i poszukamy czegoś razem. Masz już jakiś pomysł?

- Właśnie nie. 

- Kiedyś mu się podobały breloki LV. Może to będzie odpowiedni prezent?  Albo okulary przeciwsłoneczne.

- W takim razie jutro zobaczymy. 

- Dobrze, a teraz chodźmy spać. Późno już. 

- Ok, dobranoc Chris. 

- Dobranoc. 

Ustawiłam jeszcze budzik na godzinę 8. Coś czuję, że się za bardzo nie wyśpimy. Już po 1. Zgasiłam lampkę nocną i ułożyłam się wygodnie w łóżku...

***

Wstałam wyjątkowo niewyspana. Zresztą blondyn również. Chyba z godzinę przekręcałam się z boku na bok, zanim zasnęłam. Poszłam wykąpać się jako pierwsza, a następnie zeszłam zrobić coś do jedzenia. Miałam ochotę na naleśniki. Wyjęłam z lodówki wszystkie składniki i rozrobiłam ciasto. Postawiłam na kuchni patelnię i zaczęłam smażyć. Przygotowałam 4 porcje. Moi bracia także je uwielbiają. Do środka wkroiłam truskawki i polałam jogurtem greckim. Przez cały czas towarzyszył mi Bruno. Teraz jedynie on będzie mi przypominał o moim byłym chłopaku.

Zawołałam wszystkich na śniadanie. Jako pierwszy zszedł Chris. Usiadł obok mnie i delikatnie się uśmiechnął. Odwzajemniłam to. Miałam wrażenie, że nie wie jak ma się teraz zachowywać. Muszę z nim o tym porozmawiać, jak tylko będzie możliwość i czas.

Dołączyli do nas moi bracia. Ucieszyli się, widząc co przygotowałam.  Zjedliśmy wspólnie, a później zaproponowali, że oni sprzątną. Podziękowałam im i poszłam do pokoju po torebkę. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie Chrisa. 

Dojechaliśmy do jego domu i zabraliśmy się do pracy. Nie mieliśmy już zbyt wiele do zrobienia, dlatego potrwało to raptem około dwóch godzin. Blondyn już chciał wychodzić, abyśmy pojechali po prezent dla Johna, ale postanowiłam go zatrzymać i w końcu z nim porozmawiać. Widziałam jak niezręcznie się czuje. 

- Może porozmawiamy? 

- To znaczy? O czym? - zapytał niepewnie. 

- Myślę, że musimy coś wyjaśnić. Widzę jak się od wczoraj zachowujesz. 

- Po prostu mam lekki mętlik w głowie. Po Twoich wczorajszych słowach chyba zbyt wiele sobie wyobraziłem. - usiadłam bliżej niego, a nasze spojrzenia się spotkały. - Wiesz co do Ciebie czuję. - dodał ledwo słyszalnie.

- Wiem, ale możesz się domyślić, że moje uczucia są podobne. W sumie nigdy się one nie zmieniły. Mimo tego wszystkiego, co miało miejsce. 

- Eh... - westchnął. - Przepraszam Cię za to.. Co mam zrobić, żebyś mi ponownie zaufała?

- Uważasz, że Ci nie ufam?

- Nie wiem. Przysięgam Ci, że nigdy więcej nie popełnię takiego błędu. Nigdy więcej Cię nie zranię. Nie wyobrażasz co przeżywałem każdego dnia, odkąd Cię straciłem. A w dniu tego wypadku...- uciął.

- Ufam Ci. Po prostu jeszcze momentami pojawia się ta obawa, czy to się nie powtórzy. Ja pamiętam dokładnie dzień tego wypadku Chris. Pamiętam co spowodowało moje roztargnienie tego dnia. Zamyśliłam się. Sophie powiedziała, że zaświeciło się zielone. No i ruszyłam bezmyślnie, skupiona na czymś zupełnie innym. 

- Powiesz mi na czym?

- Zobaczyłam kogoś. Nie domyślasz się jeszcze? - spojrzał na mnie zszokowany.

- To przeze mnie... - zaczął.

- Przestań. Nie przez Ciebie. Zobaczyłam Cię... Wyglądałeś na prawdę... Źle. A ja czułam się temu winna. 

- No cóż... W ogóle nie dbałem o siebie. Wszystko nie miało już dla mnie sensu.

- Wiedziałam, że to przeze mnie jesteś w takim stanie. Miałam okropne wyrzuty sumienia. Czułam się strasznie. 

- Straciłem wtedy wszystko. Ty zawsze byłaś i będziesz dla mnie całym światem. 

- Tak wiele już razem przeszliśmy. Tak wiele przeszkód pojawiało się na naszej drodze...Ale wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Widocznie los tak chciał. Więc może gdyby nie ten wypadek, to do tej pory byśmy nie rozmawiali. 

  -Oj Ala, ale co teraz będzie z nami? 




Niespodzianka ❤ Jednak postanowiłam dodać rozdział dzisiaj. Niestety nieuchronnie zbliżamy się do końca. Dziękuję,  że jesteście ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top