2: 27.

Spojrzałam na Chrisa. Wiem, że widział co napisałam. Po moich policzkach spływały łzy. Nie potrafiłam tego opanować... 

- Chodźmy już. - zabrał nasze rzeczy i złapał mnie za rękę. 

Czułam się bezradna. Nie wiedziałam co mam zrobić. Na prawdę zabolały mnie jego słowa. Gdyby ktoś powiedział mi kilka miesięcy temu, że to się tak skończy to bym go wyśmiała. Uważałam, że Jase jest idealny. Nie widziałam w nim żadnych wad. 

Byliśmy już przy wyjściu, gdy poczułam szarpnięcie. Odkręciłam się do tyłu, żeby zobaczyć o co chodzi. W przeciągu chwili wywiązała się bójka. Ja odciągałam Chrisa, a Matt Jase'a. 

- Chris, proszę Cię! Przestań! - wrzasnęłam. 

Matt spojrzał na mnie ze współczuciem. Widział jak wyglądam. Byłam cała zapłakana. Złapał swojego przyjaciela, a ja zaszłam drogę blondynowi. Patrzyłam mu prosto w oczy i widziałam zanikający już gniew. Chwyciłam go za rękę i rzucając do Matt'a ostatnie spojrzenie odeszliśmy. Chyba chciałam mu w ten sposób podziękować. Wsiedliśmy do samochodu i czekałam aż Chris się uspokoi. Na szczęście nie miał żadnych śladów, jedynie starte kostki u prawej dłoni. 

- Przepraszam. - zaczęłam, trzymając go za rękę. 

- To nie Twoja wina. To on się na mnie rzucił, ale chyba tego pożałuje jak spojrzy rano w lustro. Nikt nie ma prawa Cię obrazić. Gdyby to dotyczyło czegoś innego, pewnie byłbym nieco spokojniejszy? Sam nie wiem jak to określić. Ale teraz byłem tak wściekły, że gdybyście tego nie przerwali, to nie wiem co bym mu zrobił.

- Wiem. I chyba nie widziałam w życiu nic gorszego, nic co by mnie tak zabolało.

- Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć. Zapomnij, o tym.

- Chyba się nie da.

- Ala... - spojrzał mi prosto w oczy. - Zrobiłbym dla Ciebie wszystko.

- Dlaczego to wszystko jest takie trudne?

- Gdyby nie moja głupota, to wszystko nie miałoby miejsca. 

- Czasu nie cofniemy... Może zamieńmy się miejscami i jedźmy do mnie?

- Nie, dam radę. Już mi lepiej. 

Po 15 minutach byliśmy już pod moim domem. Weszliśmy do środka. Moi bracia wraz z Sophie siedzieli w salonie. Michał wyszedł do nas i najwyraźniej nie takiego widoku się spodziewał...

- Co się stało? - zapytał, patrząc raz na mnie, a raz na blondyna. Po chwili pojawili się Mateusz i Sophie. 

- Chyba nie mam dzisiaj na to siły... - zaczęłam. 

- Ala, jesteś cała zapłakana, a Chris ma poszarpane ciuchy. 

- To może ja zacznę... - wtrącił blondyn. - Byliśmy na plaży. No i pech chciał, że był tam także Jase.

- No tak, mogłem od razu na to wpaść. - zdenerwował się Michał.

- No więc zaczął pisać do Ali i ją obrażać... Chcieliśmy po prostu stamtąd iść, ale rzucił się na mnie tuż przy wyjściu.

- Wiedziałem, że to się źle skończy.

- Na szczęście Matt i Ala nas rozdzielili, bo nie wiem co bym mu zrobił, po tym co napisał. 

- Jednym słowem - zerwaliśmy. - ucięłam. - Chodźmy już do mnie musisz przemyć tą rękę i się wykąpać. - zwróciłam do Chrisa.

- Nie daruję mu tego. - zaczął Mateusz. 

- A ja Ci pomogę. - dodał Michał. 

- Dajcie spokój. Chcę mieć to już za sobą.

Weszliśmy z blondynem na górę. Sięgnęłam wodę utlenioną i przemyłam otarcia. Następnie przygotowałam ręcznik, aby mógł się wykąpać. Gdy był już w łazience, weszłam do garderoby. Sięgnęłam czarny worek na śmieci i wrzuciłam do niego wszystkie rzeczy Jase'a. Misiek niestety się nie mieścił. Następnie wzięłam krzesło i sięgnęłam pudełko, które stało na samej górze mojej szafy. Wyjęłam z niego t-shirt Chrisa i jakieś dresowe spodnie. Pewnie będzie zaskoczony, gdy je zobaczy. Zapukałam do łazienki i oznajmiłam, że kładę je na szafce nocnej, oraz że na chwilę idę na dół. Zabrałam ze sobą worek i miśka. Wyszłam przed dom i wyrzuciłam wszystko do kontenera na śmieci. Gdy wróciłam, siedział na moim łóżku. Ubrany był w swoje rzeczy.

- Nie wyrzuciłaś tego?

- Nie, wyprałam i schowałam w garderobie. - uśmiechnął się.

- A gdzie teraz byłaś? 

- Wyrzucić śmieci. - uniósł jedną brew, jakby nie do końca mi wierzył.

- Co? To było teraz takie ważne? 

- Tak, to były rzeczy związane z Jase'em. Nie chcę tego wszystkiego, wiedząc co o mnie myśli.

- Rozumiem. Nie myśl już o tym. Może coś obejrzymy?

- Nie, jakoś dzisiaj nie mam na to ochoty. Pójdę wziąć szybki prysznic, zaczekasz? Wyglądam koszmarnie.

- Jasne, że zaczekam. Ale uważam, że Ty zawsze jesteś piękna. 

- Oj tak, zwłaszcza teraz. Zaraz wracam.

Zabrałam ze sobą bieliznę i piżamę, a następnie weszłam do łazienki. Po kilku minutach wyszłam odświeżona. Umyłam jeszcze zęby. Nałożyłam na twarz krem i wróciłam do sypialni. Chris leżał i obserwował każdy mój ruch. Położyłam się obok niego na boku i podparłam głowę ręką. Zrobił to samo.

- Zostało Ci już tylko kilka dni wolnego. 

- Tak, a dokładniej cztery

- Mam pomysł. - spojrzałam na niego z zainteresowaniem. - Może jutro dokończymy mój dom, a w piątek wyjedziemy? 

- Zaskoczyłeś mnie... Gdzie chciałbyś jechać? 

- Sam nie wiem, chodzi po prostu o to, żebyś mogła odpocząć. Po tych wszystkich wydarzeniach przydałoby się kilka dni wytchnienia.

- Może masz rację. 

- Mamy tylko trzy dni, więc może Layton? To tylko dwie godziny od Miami.

- Nigdy tam nie byłam.

- Ja ostatnio ponad 10 lat temu.

- No dobrze, a więc jutro się pakuje. Może chodźmy już spać? Niech ten dzień się skończy.

- Ok. W takim razie dobranoc.

- Dobranoc Chris. 

Zgasiłam lampkę i położyłam się na boku. Światło latarni delikatnie oświetlało twarz blondyna. Miał zamknięte oczy, a w mojej głowie pojawiło się mnóstwo wspomnień. Kiedyś byliśmy szczęśliwi razem, teraz oboje się pogubiliśmy. Pamiętam, jak wpadłam na niego na korytarzu. Ciągle mi się później śnił. Wszystkie moje myśli krążyły wokół jego osoby. Niestety tak wiele od tamtej pory się zmieniło.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk nowej wiadomości...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top