2: 24
Ostatni miesiąc zleciał mi na prawdę szybko. Nie działo się nic ciekawego. John codziennie mnie odwiedza i wspólnie się uczymy. Jedynie w weekendy sobie odpuściliśmy. Myślę, że za tydzień lub dwa wrócę już do szkoły. Mój przyjaciel zaproponował, że będzie po mnie przyjeżdżał dopóki nie będę miała samochodu i przede wszystkim dopóki nie będę w stanie sama jeździć. Jestem mu za to na prawdę wdzięczna. Już się nie mogę doczekać, żeby zacząć normalnie funkcjonować.
Dom Chrisa jest już prawie skończony. Zostały nam do dokupienia dodatki. Zaproponowałam mu, abyśmy pojechali dzisiaj. Jednak powiedział mi, że będzie zajęty. Umówiliśmy się jutro około godziny 11. Najpierw pojedziemy na zakupy, a następnie do niego. Muszę przyznać, że dom wygląda idealnie. Nic bym w nim nie zmieniła.
Dzisiaj wstałam po 10. Od razu poszłam się wykąpać. Następnie weszłam do garderoby, aby się ubrać. Założyłam biały t-shirt i czarny dres adidasa. Zeszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Zrobiłam na szybko bananowe pancakesy z jogurtem i cynamonem, a do tego małą kawę. Gdy skończyłam, wstawiłam naczynia do zmywarki i wróciłam do swojej sypialni, aby się trochę pouczyć. Dzisiaj John ma przyjechać około 16. Mam jeszcze sporo czasu, więc najpierw posiedzę nad fizyką, a później wyjdę do ogrodu z Brunem.
***
Po 13 naukę przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknęłam na wyświetlacz.
Chris: Wyjdź przed dom. :)
Zaskoczona sms, odłożyłam książki i zeszłam na dół. Ubrałam na szybko białe vansy i wyszłam przed dom. Stanęłam zdziwiona, a po chwili brama zaczęła się otwierać. Na posesje wjechały dwa auta. Oniemiałam. Były to dwa samochody marki BMW. Różniły się jedynie kolorem. Jeden był biały, a drugi w kolorze ciemnego brązu. Z pierwszego wysiadł Michał, a z drugiego blondyn. Podeszłam do nich, aby się przywitać.
- Jak Ci się podobają? - zapytał Michał.
- Są piękne.
- Brązowy jest dla mnie. - zaczął Chris. Spojrzałam na niego. - A biały dla Ciebie.
- Na prawdę? - zapytałam zdziwiona. Zerknęłam na mojego brata, który stał z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Na prawdę. - odpowiedział Michał.
- Dziękuję Wam. Jest piękny. - przytuliłam ich.
- Nie chcesz się przejechać? - zapytał Chris.
- Oczywiście, że chcę!
- To wy jedźcie, ja muszę wyskoczyć jeszcze do miasta. - wtrącił mój brat.
Chris wyciągnął w moim kierunku klucz.
- Może lepiej jak Ty usiądziesz za kierownicą. - zaproponowałam.
- Ok, ale później pojedziemy na jakiś plac i Ty spróbujesz.
- Super! Chodźmy.
Wsiedliśmy do mojego nowego auta. Szczerze mówiąc, to w pierwszym momencie myślałam, że białe należy do mojego brata. Zrobili mi niesamowitą niespodziankę. W środku również był idealny. Biała, skórzana tapicerka świetnie się prezentowała. Usiadłam zadowolona i wyjechaliśmy z posesji. W międzyczasie napisałam wiadomość do Johna, czy moglibyśmy przełożyć naszą dzisiejszą naukę.
- Znowu będziemy mieli takie same samochody. - zaczęłam.
- Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza.
- Jasne, że nie. A co z Twoim mustangiem?
- Nie wiem. Jak na razie stoi w garażu. Może go zostawię.
- Zrobisz jak uważasz. Ja zawsze go uwielbiałam. Ale te również mi się strasznie podobają. Udało Wam się trafić w mój gust perfekcyjnie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - uśmiechnął się.
- Ty je wybierałeś, prawda? - spojrzałam na niego. Jego mina mówiła wszystko. - Wiedziałam. Michał w życiu by nie pomyślał o BMW. - w odpowiedzi tylko się uśmiechnął.
Wjechaliśmy na duży parking. Chris zatrzymał auto. Zgasił silnik i spojrzał na mnie. Ujął moją dłoń i patrzył mi prosto w oczy.
- Przede wszystkim będziesz bezpieczna. Nie przeżyłbym, gdyby coś Ci się stało. Nawet nie wiesz, co przeżywałem każdego dnia odwiedzając Cię w szpitalu. To było straszne. Ten widok. Byłem u Ciebie codziennie.. - ostatnie słowa wypowiedział już ledwo słyszalnie, a wzrok utkwił w naszych splecionych dłoniach.
- Wiem. - podniosłam drugą dłoń i dotknęłam jego twarzy, aby na mnie spojrzał.
- Na prawdę słyszałaś co do Ciebie mówiłem? - zapytał niepewnie.
- Tak. - wypowiedziałam to słowo przypominając sobie to wszystko. Może teraz wolałby, abym tego jednak nie słyszała.
- Nie kłamałem. - zaczął. - Każde słowo było prawdą. I jest nadal. Nic się nie zmieniło. - po jego policzku spłynęła pojedyncza łza... Delikatnie ją otarłam.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za wszystko. Za to, że jesteś.
- Wiesz, że będę już zawsze.
Uśmiechnęłam się lekko. Wyobrażam sobie jak musi się czuć w takiej sytuacji i szczerze mu współczuję. Cieszę się, że jesteśmy w stanie, po tym wszystkim tak się wobec siebie zachowywać. Że potrafimy normalnie rozmawiać i spędzać czas. Cały mój żal do niego, już dawno odszedł w niepamięć. Jeszcze niecałe dwa miesiące szkoły, później wakacje i zaczynamy wspólne studia. Podjęłam już decyzję co do balu. Musieliśmy wypełnić deklaracje, i jeśli ktoś wyraża chęć uczestniczenia w nim - zapłacić. Ja postanowiłam, że nie pójdę. Jase był zaskoczony moją decyzją, ale ja na prawdę nie mam na to ochoty. Jak się okazało, John również nie idzie.
- To co, zamieniamy się miejscami? - wyrwał mnie z zamyślenia Chris.
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
Usiadłam na miejscu kierowcy. Z tej perspektywy podoba mi się jeszcze bardziej. Po chwili ruszyłam z miejsca. Na szczęście parking był pusty. Od razu wyczułam to auto, prowadziło mi się je idealnie. Zdecydowałam się wyjechać na ulicę. Brakowało mi tego. Zawsze uwielbiałam jeździć. Po ponad 30 minutach podjechałam na plażę. Zaparkowałam, a blondyn spojrzał na mnie pytająco.
- Przejdziemy się? - zapytałam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top