• sny

Yuuri, zmęczony podróżą powrotną, zrzucił sweter i w samych dżinsach oraz koszulce padł na swoje łóżko. Uśmiechnął się lekko, czując znajomy zapach świeżej pościeli i zamknął oczy.  W tamtym momencie miał ochotę na duuużą dawkę snu. Bardzo dużą. Była godzina dwudziesta trzecia i po wielogodzinnym locie, a potem podróży pociągiem jego wytrzymałość powiedziała "DOŚĆ". 

— Yuuri, kochanie, jesteś głodny? — usłyszał. Uchylił jedną powiekę. Jego mama pochylała się nad nim z czułym uśmiechem. Odwzajemnił gest, a kobieta pogładziła go po czole. — Chociaż chyba lepiej, żebyś się wyspał. Jutro rano się wykąpiesz i zjesz coś porządnego. Dobranoc. 

Yuuri wymamrotał coś w odpowiedzi, a pani Katsuki zdjęła mu okulary i odłożyła je na szafkę nocną. Kiedy przykryła syna kołdrą, ten złapał jej rękę i uścisnął delikatnie, po czym pocałował wierzch dłoni. Matka Yuuriego uśmiechnęła się ciepło i opuściła cichutko pokój. 

Od chwili narodzenia się chłopca wiedziała, że jest inny. Jednak to nie miało żadnego znaczenia. Z każdym dniem kochała go coraz mocniej. Gdyby ktoś spytał ją, co kocha w swoim synu, najpierw powiedziałaby "Wszystko", a potem zaczęła wymieniać najróżniejsze rzeczy, takie drobiazgi jak pomoc w kuchni, noszenie jej rzeczy, ciepłe i łagodne uśmiechy, jakimi obdarzał każdego, jego taniec, sposób, w jaki uśmiecha się, kiedy wyczuwa, że ktoś chce go zrobić w konia. I ten tajemniczy błysk w oku, który kiedyś pojawiał się, gdy chłopak w dniu swoich urodzin patrzył w stronę zachodu.

Kobieta zeszła cicho na dół i westchnęła cicho, patrząc na walizki syna. Kazała mu je zostawić na dole, by nie padł na schodach. Otworzyła jedną i zaczęła wyciągać rzeczy do prania. Yuuri zawsze chował brudne ubrania do jednej części walizki, co było bardzo wygodne. 

Mari, siostra chłopaka, oparła się o framugę drzwi i pokręciła głową.

— Zrobię to — odezwała się. Jej matka uniosła głowę i spojrzała podejrzliwie na córkę.

— Nigdy nie garnęłaś się do pomocy, jeśli chodziło o Yuuriego — stwierdziła.

— On jest dorosły, mamo. Mnie nie niańczyłaś, więc jego także nie powinnaś. A rozpieszczałaś go, ile wlezie. Chciałam go uczyć samodzielności. Chociaż ma jej dużo, nie jest przecież zbyt pewny siebie.

Hiroko pokręciła głową na słowa córki. Mari miała wiele racji. Matka kochała oboje dzieci tak samo, jednak dziewczynkę, jako swoją pierworodną, chciała usamodzielnić. A jeśli chodzi o Yuuriego... chłopiec miał wokół siebie aurę, przez którą ludzie chcieli go chronić przed wszystkim. Chcieli osłaniać jego bezgraniczne dobro przed złem tego świata.

***

Tymczasem Yuuri w swoim pokoju był pogrążony w głębokim śnie. Jego wytrzymałość — zarówno ludzka, jak i anielska — na razie należała do przeszłości. Chłopak potrzebował solidnej regeneracji po pobycie w Moskwie. Zużywał ogromne ilości energii, aby przeciwstawiać się Viktorowi.

A nawet we śnie nie miał odpoczynku od niego i tego, co się działo w ciągu kilku ostatnich dni.

— To nie jest trudne, jeśli się to wytrenuje — mówił Viktor, popijając kawę z kubka. — Naprawdę. Każdy tak zrobi.

Yuuri z wysiłkiem powstrzymał się od przewrócenia oczami. Viktor bez wahania i potknięć zwodził ludzi. Kto normalny skoczyłby flipa tak wysoko? Tylko oni dwaj. Albo osoby, które ciężko trenują przede wszystkim ten skok. A Nikiforov fałszywie udaje skromnego. W rzeczywistości pochwały, które sypały się od połowy łyżwiarzy, którzy byli tam z nimi, napełniały go satysfakcją. Yuuri widział kilka razy, jak Viktor posyła mu krótkie spojrzenie pełne triumfu. 

Kochany, podziwiany, utalentowany, idealny. Prawie. 

Yuuri odgonił wszelkie smętne myśli i skierował wzrok na Jurija. Siedział zwinięty w kłębek na krześle i otulony swoją wielką bluzą. Pił kakao z dużego termosu, dzieląc się nim z Otabkiem, który siedział tuż obok niego. Obaj nie odzywali się do nikogo, chyba że trzeba było dogryźć jakiejś osobie. Wtedy delikatne, ale pełne jadu rosyjskie usta otwierały się i rzucały jakimś tekstem. Najczęściej skierowanym w JJa Leroya albo narcystycznego Viktora, który jedynie prychał i próbował poklepać "jego promiennego Juraśkę" po głowie. Kazach mierzył wszystkich ponurym, oceniającym spojrzeniem. Kilka razy rzucił okiem na Yuuriego, który spokojnie się do niego uśmiechał.

— Dobra, czas się powoli zbierać — odezwała się Mila, wstając z krzesła. — Niedługo zamykają. 

— Nie panikuj — rzucił beztrosko Viktor. — Może się zlitują.

— Niektórzy już muszą lecieć.

Viktor ze swoim idealnym uśmiechem machał ręką towarzystwu. Łyżwiarze, którzy byli jego bliższymi znajomymi, wyszli. Zostali w czterech. Viktor, Yuuri, Jurij, Otabek.

— Yuuri — zagadnął Viktor, przesiadając się bliżej Japończyka. — Pijesz tylko herbatę?

— Tak, a o co chodzi?

— Chcesz trochę mojej kawy?

Obu mężczyzn doszło podejrzane prychnięcie. Jurij prawie zakrztusił się swoim napojem, a Otabek klepał go po plecach. Yuuri uniósł brew, patrząc na Viktora.

— Nie mam myśli samobójczych.

— Co?

— Nie wiem, ile tam naplułeś swojego jadu, ale nie chcę twojej kawy, dziękuję. Wolę żyć.

Z gardła Jurija wyrwało się parsknięcie. Viktor zrobił obrażoną minę.

— Jesteś taki okropny — burknął. — Ranisz mnie, Yuuri. — Oparł głowę o ramię Japończyka.

— To jest możliwe? — zapytał kpiąco Yuuri. W odpowiedzi oberwał w udo. — Hej! Wyleję na ciebie moją herbatę. 

— Jakaś specjalna ta herbata?

— Tak, zielona na wodzie święconej.

Viktor parsknął.

— A ja jestem miły i nie dolewam smoły piekielnej do swojej kawy, bo lubię się dzielić z innymi.

Zajęci rozmową nie zwrócili uwagi na to, że Jurij i Otabek głośno ruszyli do wyjścia. Nastolatkowie chyba mieli serdecznie dość ich wymiany zdań. I dziwnych aluzji.

— To przekichane. — Yuuri poklepał Viktora po ramieniu ze współczującym uśmiechem.

— No. — Rosjanin wziął kubek z zieloną herbatą i upił łyka. — Weź no, to nawet nie jest posłodzone. Ble.

Wyciągnął rękę po cukierniczkę, ale Yuuri pacnął go w dłoń.

— Nie słodzi się zielonej, Viktor — poinformował go. Odebrał mu herbatę i sam się jej napił, napawając się nieco gorzkawym i mocnym smakiem. Uniósł brew, widząc dziwne spojrzenie Nikiforova.

— Pośredni pocałunek — mruknął Viktor. 

— Co? — spytał zdziwiony Yuuri.

— Wiesz, że przyłożyłeś usta do tego samego miejsca, co ja?

Yuuri kiedyś widział oczy Viktora z bliska. Widział wtedy, że ich kolor nie jest nieskazitelnym błękitem. Przy źrenicach były widoczne szare plamki, jednak w tak ciemnym odcieniu, że większość ludzi nawet ich nie zauważała. 

A teraz Yuuri znowu widział te odmienne barwy na tęczówkach. Bo Viktor był zbyt blisko.

— Pokaż mi tę kawę — wymamrotał, chcąc zmienić temat. Czuł, że jego policzki były czerwone jak cegły. Upił łyk słodko-gorzkiej, czarnej kawy Viktora. 

— Nie jest taka zła, co? — spytał Rosjanin, patrząc na poruszającą się grdykę Yuuriego. — O smaku masła orzechowego.

Ten wzruszył ramionami.

— I tak wolę moją herbatę. 

— Wolisz to, co stałe. Boisz się nowości, prawda? — Viktor utkwił odległe spojrzenie w twarzy Japończyka.

— Nie wpadaj w trans.

Nikiforov uśmiechnął się krzywo i dopił resztkę kawy, po czym wstał.

— To nie ja jestem ślepo skupiony na jednej rzeczy.

Wyszedł. 

 ***

— Yuuri~ — usłyszał. Westchnął ciężko i odwrócił się.

— Słucham.

— Rozchmurz się. — Viktor szturchnął go ramieniem. — Masz gotowe choreografie, wszystko, pełen luzik.

— Dlaczego uważasz, że jestem nachmurzony, i to przez takie coś?

— A nie?

Viktor pojechał za Yuurim, który beztrosko robił kółka na lodowisku. Przewrócił oczami, kiedy Japończyk zaczął zbliżać się do Jurija, który stał z Otabkiem na samym środku tafli i przeglądał z nim jakieś zdjęcia na telefonie.

— Mówię ci, że to jest dobre — fuknął nastolatek. Otabek z kamienną miną pokręcił głową.

— Kiedyś ci mówiłem, że rzadko udostępniam swoje selfie. W sumie ich nie robię.

— Głupi jesteś.

— Nawzajem.

— Halo, proszę nie obrażać mojego chłopca — wtrącił się Viktor, obejmując Jurija ramieniem i grożąc Otabkowi palcem.

— Chłopiec na obrażanie zasłużył — rzucił Yuuri, wyciągając nastolatka spod ramienia starszego łyżwiarza.

Cała czwórka stała na środku lodowiska patrząc na siebie groźnie. To znaczy prawie wszyscy tak patrzyli. Viktor mierzył gniewnym wzrokiem Yuuriego... i z wzajemnością, Jurij patrzył z żądzą mordu na tę dwójkę, a Otabek jedynie przemykał spojrzeniem z jednej osoby na drugą.

— Przestańcie się bawić w moich rodziców — burknął najmłodszy z towarzystwa. — Dajcie mi żyć.

— Milcz, synu, dorośli rozmawiają — upomniał go Viktor z wyniosłą miną. — Słuchaj ojca.

I wtedy właśnie Otabek solidnie sobie nagrabił u rozwścieczonego Rosyjskiego Punka, parskając cichym śmiechem. Yuuri opiekuńczo objął blondyna, który aż się trząsł, ramieniem i przysunął bliżej Altina. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że łyżwiarze, którzy dotychczas jeździli spokojnie dookoła nich, stanęli i zaczęli ich z ciekawością oglądać. Bo było co oglądać.

Wściekły Jurij (nic nowego), rozbawiony Otabek (szok, niedowierzanie), troskliwy Yuuri i śmieszkowy Viktor. Rodzinka w komplecie.

— Grzecznie wszyscy — polecił spokojnym tonem Yuuri.

— Co ty, wieprzu, mamusią jesteś? — zarechotał Jurij. — A siwus to tatuś? Kiedy był ślub?

Viktor posłał Yuuriemu buziaka, na co ten poczerwieniał i prychnął.

— Yurio, nie chciałem ci tego mówić, ale zostałeś dzieckiem z nieprawego łoża — powiedział poważnie Nikiforov. — Yuuri nie chciał mi oddać swojej ręki.

— Twoja skrzynia z odciętymi rękami, którą chowasz pod łóżkiem, powiedziała mi, że nie powinienem — zripostował Japończyk. Jurij zawył i schował się za Otabkiem.

 — Zabierz mnie stąd, błagam — jęknął. Altin odwrócił się do niego i pogładził go po blond włosach. Obiecał mu szeptem, że go gdzieś schowa.

Viktor wesoło oparł się o Yuuriego.

— Zobacz, jak nasz syn rośnie. Brak szacunku dla starszych. Nie dopilnowałeś, aby się właściwie rozwinął.

 Łyżwiarze, którzy cicho obserwowali scenkę, wybuchnęli śmiechem. I nikt nie wiedział, jaki przytyk dostał Yuuri.


Okej, no więc ten rozdział był słabszy, nie bijcie. *chowa się pod biurkiem*

Przepraszam za moją nieobecność, ale, kurde, podjarałam się wakacjami, a one mnie kopnęły w dupę. Za to postaram się skrobać tu rozdziały, to może wyjdzie jakiś maraton, podoba Wam się to? Już zaczęłam wszystko jakoś rozpisywać na kartce, żeby nie zapomnieć o czymś. Będzie trochę przeskoków czasowych, trochę Victuuri, coś tam innych zawodników, Japonia, treningi, a potem regionalne, bo leń Yuuri zrobił sobie przerwę dla rodzinki i musi teraz zapracować na GP. 

Nie zapominam - za odgadnięcie piosenki rozdział jest dla _Genial_Girls_ i Rastaytee ^^ 

No i dedyk dla NikaVodickova , która pomogła mi z ogarnięciem tych wszystkich eventów, dziękuję bardzo, bardzo ^^

Bajdełej, w mojej książce z nominacjami niedługo pojawi się shot "Mogę prosić o azyl?" z Victuuri w roli głównej. A trzecia (ale nie ostatnia, cholera XD) część Szekspirka będzie wkrótce, bo ni cholery mi nie idzie pisanie końcówki. 

No i tyle ze spraw. Miłego wieczorku ^^



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top