• koniec
— Rozluźnij się, Yuuri — rzucił Celestino, podając wychowankowi kieliszek szampana. — Za rok to sobie odbijemy.
Katsuki nie był w stanie odwzajemnić ciepłego uśmiechu trenera. Nie był w stanie odwzajemnić żadnego ciepłego gestu. Był martwy w środku i gotowy na wszystko. Co miało go spotkać? Było mu to obojętne. Po prostu wziął alkohol i napił się. Może, jeśli się upije, ból zelżeje? Może zapomni o wszystkim i odejdzie stąd, nawet o tym nie wiedząc?
Uśmiechnął się z goryczą, uświadamiając sobie, o czym myśli. Prawdziwie upadły.
Oparł się o ścianę i obserwował w milczeniu innych łyżwiarzy, którzy wymieniali się ze sobą uprzejmościami i zdaniami na temat tegorocznych zawodów. W oddali widział Viktora; Rosjanin stał w czarnym garniturze, idealnie skrojonym i podkreślającym atuty jego silnego ciała. Uśmiechał się szeroko i bawił medalem wiszącym na szyi, popijając szampana i rozmawiając z ludźmi.
— Katsuki! Nie mów, że zrezygnujesz! — zawołał komentator Morooka, zatrzymując Yuuriego, który szedł w stronę wyjścia z walizką.
— Umm, nie wiem jeszcze — mruknął Japończyk, odwracając się. — Nie ma nic pewnego.
— Pierwszy dzień należał do ciebie. Nikiforov mógł mieć więcej punktów, ale największe serce w występ włożyłeś ty.
Yuuri uśmiechnął się blado. On włożył serce, a przeciwnik moc.
— Drugi dzień spaprałem— powiedział smutno. — Nie radzę sobie z presją.
— Nie poddawaj się!
— Jak już Yuuri powiedział — wtrącił się Celestino— nic nie jest jeszcze pewne. Na razie Yuuri wraca do Hasetsu. Mistrzostwa Japonii już niedługo.
Przecież już mnie wtedy nie... będzie.
— Jurij — dobiegł ich głos. Cała trójka odwróciła się w stronę rosyjskiej kadry, która szła kawałek za nimi.
Yakov Feltsman był jak zawsze wściekły na wszystko. Nawet zwycięstwo wychowanka nie wywołało uśmiechu na jego twarzy, ponieważ drugi wychowanek zachowywał się jak najgorszy na świecie szczyl. Jurij burczał coś pod nosem, przewracał oczami na słowa trenera, odpowiadał złośliwościami na komentarze Viktora, idącego sprężystym krokiem w swoim jasnym dresie i z medalem na szyi.
— Mówiłem, żebyś uważał, a nie zaprzątał sobie głowę czymś innym — warczał na Jurija Yakov. — A po powrocie do Petersburga jedziemy do doktora Aristowa. Zrobi ci porządne badania i wyjdzie, co jest grane.
Yuuri nie mógł nie zauważyć tego, jak przez twarz Viktora przebiegają najróżniejsze emocje, poczynając od niepewności, na gniewie kończąc. Zmarszczył brwi. Kim był Aristow dla Nikiforova?
Viktor kątem oka zauważył, że Yuuri dostrzegł jego reakcję. W niebieskich oczach na moment pojawiła się panika. Szykował się, aby obronić się przed Japończykiem.
Pełne usta, które tak często układały się w serduszkowy uśmiech, otworzyły się.
— Zdjęcie na pamiątkę? — zapytał, odwracając się do Yuuriego.
Ten poczuł, jakby ktoś uderzył go w żołądek. Pięścią. Żelazną. Wielkości taranu, który potrafił zniszczyć ogromne wrota.
Yakov stał obok Viktora, łypiąc na wszystkich bez uśmiechu. Szczególnie uważnie obserwował Jurija, który obojętnie rozmawiał z Milą i jakimś łyżwiarzem. Jasne włosy opadały mu na twarz, porządnie rozczesane i idealnie proste. Jego aura była neutralna, co dodatkowo dobiło Yuuriego. Może nastolatek nie był tak stracony, a on nie dał rady podjąć walki. Jak miał to zrobić, kiedy nie miał już sił?
— Szampana? — Kelner podszedł do Yuuriego z tacą pełną kieliszków. Japończyk w alkoholu ponownie zobaczył możliwość zapomnienia.
— Tak, poproszę. Właściwie... mógłby pan zostawić to wszystko na tym stole?
***
Czuł odrazę do samego siebie. Patrzył w swoje odbicie w łazienkowym lustrze, zastanawiając się, jak mógł tak upaść. Wytarł twarz z wody i rzucił ręcznik na szafkę. Było mu wszystko jedno, jak wygląda łazienka. A wyglądała jak po przejściu huraganu. Ubrania, które miał na bankiecie, leżały zmięte na kafelkach. Cóż, już poznały się z podłogą w sali bankietowej, więc łazienkowa posadzka nie zrobi im różnicy. Duży ręcznik, którym wycierał ciało, leżał zwinięty na zamkniętej muszli klozetowej. Przybory kosmetyczne były rozrzucone po szafce i umywalce.
Yuuri z ociąganiem włożył na siebie dresy od piżamy. Potem przeciągnął przez głowę koszulkę, w której lubił spać, jednak po chwili ściągnął ją z ciała. Czuł się duszony.
Z nagą klatką piersiową przeszedł do pokoju. On przynajmniej wyglądał dobrze. Rzeczy z walizki były rzucone przy niej, a nie schowały się w każdym kącie.
Coś innego chowało się w kącie. Godność Yuuriego Katsukiego. Chociaż chyba już dogorywała.
— Nie spodziewałem się, że ten niepozorny człowiek będzie się TAAAK poruszać — szepnął JJ do swojej narzeczonej, obserwując dwie osoby tańczące na... rurze. Rurze, która na środku sali znalazła się właściwie znikąd. — Był zawsze taki cichy i miły.
— Mógłbyś mi kiedyś taki pokaz zrobić — zachichotała cicho Isabella, opierając głowę o ramię chłopaka.
— Ale może nie przy wszystkich, co?
Zupełnie odmienne wrażenie miał Celestino. Z mieszaniną paniki i podziwu obserwował własnego wychowanka, który razem ze szwajcarskim zawodnikiem odprawiał czary godne najlepszych tancerzy z nocnych klubów. Ciemne oczy obserwowały blade, smukłe ciało, które seksownie oplatało się wokół rury.
— Dobry Boże, za jakie grzechy zająłeś mi czas, abym nie mógł go przypilnować przy tym stole? — jęknął cicho, zerkając na mebel, gdzie znajdowały się puste kieliszki (opróżnione przez Yuuriego), kilka pustych butelek (jedna trzecia załatwiona przez Yuuriego) i marynarka Japończyka, którą ten rzucił na obrus, słysząc hasło "Rura gotowa!".
Jurij patrzył na Katsukiego z opadniętą szczęką, dopóki Yakov nie zasłonił mu oczu. Usta wciąż miał szeroko otwarte w niedowierzaniu. Ten Japoniec, chodząca świętość, odwalał coś takiego? Co, do diabła?
Większość gości była zachwycona wyszukanym spektaklem rozgrywającym się na ich oczach. Yuuri i Chris ledwo się dotykali, ich ciała zetknęły się ze sobą zaledwie kilka razy, a jednak cały występ wręcz kipiał erotyzmem. Wysportowane, piękne ciała owijały się na zmianę wokół lśniącej rury, a potem... zaczęły się owijać wokół siebie nawzajem.
Tylko jedne oczy nie wyrażały wyłącznie zachwytu. Była w nich wyraźnie dostrzegalna zazdrość. Viktor Nikiforov czuł bolesną zawiść szarpiącą mu trzewia. Nawet myśl, że jako jedyny z ludzi obecnych w tej sali widział boskie ciało Yuuriego Katsukiego w CAŁOŚCI, a nie częściowo zasłonięte bokserkami i skarpetkami, nie poprawiała mu nastroju. Chciał zrzucić z siebie ten pieprzony garnitur, jak Chris, i dołączyć do duetu kręcącego się przy rurze. Chciał odepchnąć Szwajcara, który był jego dobrym przyjacielem, aby samemu trzymać Yuuriego w pasie.
Nikt nie miał prawa dotykać Japończyka. Jego ciało było... święte. I nikt nie miał prawa zbezcześcić tej świętości. A już zwłaszcza nie on, który został stworzony z mroku i wszelkiego plugastwa.
A jednak to robił...
Bo Yuuri nagle stanął tuż przy nim, z niedbale narzuconą koszulą i krawatem w zębach. Dłonie Viktora złapały tę część garderoby i próbowały założyć ją na szyję Japończyka. Jednak jedyne, co udało mu się zrobić, to wplątać jedwabny, niebieski paseczek w gęste, czarne włosy. No cóż, to też było wyjątkowo seksowne.
Yuuri zachichotał i uwiesił się na szyi Viktora, jednak nie splótł palców dłoni, co niemalże spowodowało jego upadek na podłogę. Rosjanin prędko złapał go w pasie i przytrzymał.
— Uważaj na mnie — powiedział ze śmiechem Yuuri, wtulając nos w kołnierzyk Viktora. Po chwili podniósł głowę i posłał Nikiforovowi uśmiech. — Oszust z ciebie, wiesz?
— Dlaczego?
— U... uratowałeś mnie przed jednym upadkiem, a przyczyniłeś się do drugiego. Nie działasz fair, wiesz? Oszukujesz wszystkich swoim pięknym uśmiechem...
Viktor dziękował w duchu swojemu Panu, że nikt nie słyszał wypowiedzi Yuuriego. Zaraz zostałby oskarżony o jakieś dopingi i oszustwa.
— Wiesz co? Też bym tak chciał... naucz mnie tego wszystkiego, co? — Yuuri zatrzepotał rzęsami i rzucił Viktorowi słodkie, proszące spojrzenie. — Be my coach, Viktooor~
Żałośnie prosiłem, pomyślał Yuuri. Viktor obiecał mi jedną rzecz. I wiem, że ją wykona.
Poprosiłem go, aby zakończył mój żywot. To jest dla niego możliwe. W trakcie wykonywania zadania nie mogliśmy sobie szkodzić fizycznie. Nie mogliśmy podejmować prób zabicia przeciwnika. Dopiero teraz, kiedy arcydusza została zdobyta przez jego stronę, możemy zrobić wszystko. Czy mogę przywołać ognisty miecz i spróbować odciąć mu głowę? Nie.
Przegrałem. Moje życie należy do niego.
Yuuri usłyszał krótkie pukanie do drzwi. Spojrzał w oczy swojemu odbiciu w lustrze zawieszonym nad niedużą komodą.
To już koniec.
Powoli skierował się do drzwi. Czuł w środku dziwny spokój. Smak alkoholu na bankiecie pomógł mu nie tylko zapomnieć na chwilę o goryczy przegranej, ale także sparaliżował strach, jaki odczuwał od dekoracji zwycięzców.
A teraz wszystko zniknęło. W jego wnętrzu panował niczym niezmącony spokój. Był już gotowy.
Wystarczyło tylko przekręcić klucz, nacisnąć na klamkę i otworzyć drzwi.
I to zrobił.
Otworzył drzwi tak, jak stał — w jasnych dresach od piżamy, bez okularów i z mokrymi włosami opadającymi na czoło. Za drzwiami stał ktoś będący jego absolutnym przeciwieństwem.
Viktor Nikiforov, w spodniach od garnituru, eleganckich półbutach i dopasowanej koszuli. Wszystko w czarnym kolorze. Srebrne włosy były idealnie ułożone. Twarz gładka, jakby świeżo ogolona. I czarny sztylet z inkrustowaną czarnymi diamentami i srebrem rękojeścią, znajdujący się w prawej dłoni Viktora.
Srebrnowłosy lekko przekrzywił głowę, patrząc pytająco na Yuuriego. Ten powoli, ale bez najmniejszego zawahania kiwnął głową.
A wtedy Rosjanin wkroczył do pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Zamknął oczy i odetchnął głęboko. A następnie, w pełni gotowy, podniósł broń i zaatakował Yuuriego.
Prezent na Mikołajki, lvl Zenaida. Moje klimaty XDDD W sumie mogłam iść na przerwę po dodaniu tego rozdziału :v
Dziękuję za cierpliwość w listopadzie, w miarę się wyciszyłam i pomyślałam nad wszystkim ^^
Jest mały problem - mój komputer się psuje ;-; następny rozdział będzie prawdopodobnie w święta...
Ale! Oczekujcie jutro shota :3 Dziabara organizuje challenge, o którym część z Was z pewnością wie ^^ biorę udział - jutro czeka Was kolejne moje khedziełokhe, very dużo fluffu, marudzenia Jurija i Victuuri oraz Otayuri. Miłego wieczorku! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top