Rozdział II
- A więc - zaczęła dziewczyna, by upewnić się, czy na pewno wszystko zrozumiała. Miała problemy ze skupieniem uwagi, dlatego tak ważne zdawało jej się powtórzenie wszystkiego, co opowiedział jej Ichigo i Rukia, poprawnie. Nim jednak zdołała powiedzieć cokolwiek jeszcze, w drzwiach pojawił się Abarai Renji. Dziewczyna nie pamiętała go dobrze, lecz szczerze mówiąc nic nie wydawało jej się znajome. W dodatku sytuacja, w której się znalazła, była aż nazbyt abstrakcyjna. Jak w takich warunkach, można było "ot tak!" przypominać sobie cudze twarze?
- Obecnie w Karakurze znajduje się jeden shinigami - powiedział Renji, spoglądając na Ichigo. - Ale po raporcie Rukii, został odwołany i wezwany do Seiritei.
- Mam sam zająć się miastem? - Obruszył się marchewko-włosy. - Nawet z nim nie dawałem rady - westchnął.
Musi być naprawdę zmęczony. Ani Rukia, ani Sara nie przypominały sobie, by ten chłopak kiedykolwiek wcześniej pokazywał takie podejście do swych obowiązków zastępczego shinigamiego.
- Pokonujesz kapitanów oddziałów, a nie radzisz sobie z kilkoma Pustymi? - zażartował uszczypliwie, lecz Ichigo nie zareagował ani słowem. Nigdy nie widziałam go tak wymęczonego.
- Rukia? - odezwał się dopiero po chwili. - Na jak długo zostajesz w Gotei 13?
- Do odwołania - odpowiedziała. Na jej twarzy pojawił się wyraz bólu. Musiała dobrze zdawać sobie sprawę z problemów przyjaciela i z trudem przychodziła jej myśl o porzuceniu go w świecie żywych.
- Wysłali już kogoś na zastępstwo, Renji?
- Jeszcze nie. Sądzą, że ty... i Sara, powinniście sobie poradzić.
- Ale ja nie mam nawet Zanpaktou. - Podniosła się z ziemi. Bolał ją fakt pozbawienia katany. Bez niej dziewczyna czuła się bezużyteczna. Jak niby mogła pomóc Kurosakiemu, skoro nie miała czym walczyć? W dodatku brak broni w połączeniu z silną energią duchową, zwiastował problemy. Sara już widziała oczami wyobraźni, jak atakują ją puści. Te potwory z pewnością zechcą spróbować jej duszy. (Bez znaczenia, z czego ta dusza została stworzona, jej smak prawdopodobnie spodobałby się tym kreaturom.)W takim przypadku, Ichigo będzie zmuszony chronić Sarę, co jednoznacznie postawi go w niebezpieczeństwie.
- Nie znam zamiarów Głównodowodzącego - odparł Renji. Starał się zamaskować poczucie bezradności niegrzecznym prychnięciem pod nosem. - Najpewniej nim przejdziecie przez bramę Senkai, przekaże ci przez kogoś swoje postanowienia - mówiąc to, zerknął spod ukosa na Kurosakiego.
Teraz kiedy Sara spoglądała na tę dwójkę, widziała charaktery i zachowania zupełnie odmienne od tych, jakich się spodziewała. Nie sądziła, że Abarai wyda jej się kiedykolwiek tak wyniosły i potężny, zwłaszcza w porównaniu do kogoś takiego jak Ichigo. Tymczasem marchewkowo-włosy przypominał bardziej bezradnego ucznia gimnazjum, niż licealistę, który codziennie igra ze śmiercią.
Dziewczyna widziała, że zmieniło się znacznie więcej, niż mogłaby przypuszczać po słowach przyjaciół. Lecz z drugiej strony, może właśnie nie zmieniło się nic i to tylko jej umysł płatał nieznośne figle...
Nagle zapragnęła zmienić temat, a przy tym rozwiązać niedomówienia. Mimowolnie wypadły z jej ust smutne słowa:
- Jestem sztucznie stworzona. - Podniosła się gwałtownie. Przerzucała wzrok na każdego po kolei. - Ale mam duszę! Nie wiem z czego stworzoną, ale mam! Mogę więc, teoretycznie, ponownie zyskać Zanpaktou. Jeśli tak, Ichigo - w jej oczach wezbrała nadzieja - będę mogła odciążyć cię z obowiązków. Zwłaszcza, w tak trudnym czasie.
Każdy czas, w którym boimy się Aizena jest trudny. A on... już nigdy nie przepadnie.
Muszę pomóc Ichigo.
- Jak, normalny shinigami, taki jak ty, taki jak Rukia - najpierw zerknęła na Renjiego, a następnie na widocznie zdziwionąKuchiki - zdobywają te katany?
Nastała chwila ciszy. Sara przestraszyła się, że jej pytanie mogło zabrzmieć zbyt bezczelnie. Wypowiedzenie słów "normalny shinigami" najwidoczniej nie brzmiało zbyt grzecznie. Poza tym zapał, jaki nagle ogarnął dziewczynę, wyraźnie zaskoczył rozmówców.
W sercu dziewczyny wciąż tlił się płomień nadziei, lecz z każdą kolejną, niemiłosiernie dłużącą się setną sekundy, ten ogień stawał się coraz słabszy.
- Przemienia się z normalnej katany - odpowiedziała po czasie Kuchiki. Jej głos był niski i głęboki. Mówiąc, zamykała oczy, zupełnie, jakby wówczas w ciemności jaka pojawiała się przed nią, dostrzegała odpowiedzi na trudne pytania. Często tak robiła.
A może nie?
- Ile mi to zajmie? Odzyskanie Zanpaktou?
- Nie wiadomo. Być może kilka dni, a być może przez następne lata nadal będziesz musiała obywać się bez niej.
Dziewczyna posmutniała. Ta wiadomość nie napawała optymizmem.
- Ale - wtrącił się Ichigo. - Już raz go miałaś. Być może teraz będzie łatwiej, niż w przypadku "normalnych" shinigamich.
- Oby. - Z tym, że ja nigdy nie uzyskałam jej. Po prostu... miałam ją. Albo i nie.
Wspomnienia nie należały do łatwych. Dziewczyna nie potrafiła stwierdzić, jak wiele stało się naprawdę. Większość tego, co Sara pamiętała, stanowiło twór Aizena. To on ją stworzył, i to on nadał jej historię, jaka nigdy się nie wydarzyła.
A co z jej drugą twarzą? A właściwie - co z jej maską? Maską hollowa. Tak jak Ichigo, Sara posiadała moce hollowa - jego maskę, której przywołanie dodawało ogrom sił. Lecz teraz stworzenie jej, byłoby ogromną głupotą, bo przecież nie dało się przewidzieć skutków. Co jeśli, Sara zmieniłaby się w hollowa całkowicie i nieodwracalnie? Lepiej, aby tego nie próbować.
Chwila! Nie! ... Ja nie miałam tej siły, prawda? Hollow.... nie byłam nim.
Poczuła nagły ucisk. Z trudem złapała kolejny oddech. Łapczywym haustem spróbowała zagarnąć jak najwięcej powietrza. Nikt jednak tego nie zauważył.
Dziewczyna miała okropny mętlik w głowie.
Aizen mnie stworzył. A on jest.... jest w Las Noches. Tam żyją puści. Nic dziwnego, że czuję, jakbym była jednym z nich. Zrodziłam się tam.
- Ichigo, za ile chcesz ruszać? - odezwała się po chwili. Teraz, kiedy się odezwała, wszyscy spojrzeli na nią. Dostrzegli drgające dłonie i pobladłą twarz. Przestraszyli się.
- Nie wiem jeszcze - odpowiedział zaniepokojony, jednak starał się poskromić napierające na jego usta zapytanie o stan zdrowia dziewczyny. Wiedział, że to mogłoby ją tylko zirytować i zasmucić. Dopiero co "powróciła do żywych" (musiało to zabawnie brzmieć w świecie, w którym wszyscy już umarli). Nic dziwnego, że nie wyglądała na pełną sił.
- Może jeszcze zdołam dopytać o te zanpaktou. I co ważniejsze - uśmiechnęła się łobuzersko, lecz wymuszenie - być może zdążę jeszcze się zdrzemnąć, prawda? - Złapała się za głowę. Zupełnie jakby tir przejechał mi po czaszce... Plączące się wspomnienia wirowały w jej umyśle. Nie pamiętała co było jawą co snem; co dotyczyło jej, a co kogoś innego; co stało się przed, a co po znalezieniu się w Karakurze.
Zachwiała się. Nim jednak ktokolwiek zdołał ją złapać, odzyskała równowagę.
- Musimy zaprowadzić cię do czwartego oddziału - odezwała się Rukia.
- Nie... nie musicie. - Zdobyła się na uśmiech, celowo przerysowany. - Pół godziny snu powinno zadziałać lepiej, niż ta wasza magia.
- Co ci jest? - spytał Renji. Dziewczyna nie do końca wiedziała, co skrywał jego ton. Nie brzmiało to ani jak troska, ale tym bardziej nie kojarzyło się z grzecznościowym pytaniem. Ogólnie przez te "wyjątkowe" brwi również mimika twarzy mężczyzny nie wyglądała tak, jak u przeciętnej osoby. z trudem rozróżniało się nastrój, w jakim znajdował się Abarai. Nie licząc chwil, w których ogarniało go poirytowanie lub gniew.
- To przez wspomnienia. - Nie widziała powodu, by to ukrywać. Każdy powinien to zrozumieć. Z resztą kłamanie w tej sprawie mogłoby przynieść złe skutki, a lepiej byłoby ich unikać. - Nie potrafię... nie wiem co faktycznie się działo, a co nie. Nie ma osoby, co do której byłabym pewna, że... wiem, kim jest.
Poza jedną. Mimowolnie podniosła wzrok na Ichigo. Jego pamiętała doskonale.
To przez Aizena. Kazał mi pilnować Ichigo, a więc wszystko, co wiedziałam o nim musiało być... dokładne i zapamiętane na długo. Nawet moja śmierć nie mogła tego zniszczyć - tłumaczyła sobie.
Ilekroć zamykała oczy, by przypomnieć sobie, jak ktoś wygląda, jej umysł bezbłędnie odwzorowywał jego postać, czego nie można było powiedzieć o pozostałych osobach. Nie ważne, czy Sara starała się na tym skupić, czy nie, Ichigo zawsze wyglądał idealnie tak samo, natomiast pozostali, prócz najszczególniejszych cech, nie przypominali siebie. Na przykład taki Renji - w myślach Sary miał co prawda te czerwono-różowe włosy związane w kucyk, ale były one znacznie dłuższe niż w rzeczywistości, a jego brwi, mimo że wyjątkowe ze względu na tatuaże, posiadały kompletnie odmienny kształt.
- Do zobaczenia później - powiedziała nagle, kończąc rozmowę. Nie czekała na odpowiedź, tylko natychmiast udała się wypocząć. Jedynie, by nie kłaść się w takim humorze, posłała na zakończenie przyjacielski uśmiech, który pocieszył i ją.
------------
W śnie cały czas widziała zlepki wspomnień, myśli, twarzy, których nie pamiętała, słów i głosów nie pochodzących z żadnej z rozmów. Zalewał ją pot. Wiedziała o tym, że śni, a mimo tego nie potrafiła otworzyć oczu. Cały czas biegła przed siebie, uciekając od goniących ją shinigami. To oni kazali jej brnąć w nawałnicę wspomnień, mimo że nie chciała. Bała się tam znaleźć, ale z jakiegoś powodu, złapania przez shinigami bała się jeszcze mocniej.
Raptownie z przeciwnej strony pojawiła się horda pustych. Najróżniejsze postacie z wydrążoną dziurą, przez którą widziano świat na wylot - pamiątka po straceniu cierpiącej duszy. Wśród nich pojawili się też tacy, których maski zostały częściowo zdarte - arrancarzy. Oni z jednej strony zdawali się mniej straszni - byli bardziej ludzcy, niż te demoniczne postacie biegnące tuż przy nich. Niemniej jednak ich moce znacząco przewyższały umiejętności tych pionków.
Dziewczyna nie miała dokąd uciekać. Nie mogła też walczyć; nie miała czym. A nawet gdyby, to przecież nie poradziłaby sobie z tak ogromnymi armiami.
Nagle poczuła czyjąś obecność, lecz tym razem było to coś, z czego niezmiernie się ucieszyła. Nie widziała twarzy tej postaci. Odnosiła wrażenie, że ta osoba się uśmiecha.
--------------
Kiedy się obudziła, dostrzegła drzemiącego w kącie pokoju Ichigo.
Co on tu robi? To... niepodobne do niego. Chyba.
Wstała cicho, starając się nie obudzić przyjaciela. Na palcach przeszła do drzwi. Otworzyła je ostrożnie i wyszła na zewnątrz.
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Dzień dobiegał końca, lecz to nie tutaj należało czekać na noc; Sara musiała wrócić do świata żywych.
Zastanawiała się, co zastanie w nim. Ichigo, ani Rukia nie powiedzieli niczego, co mogłoby sprawić, aby dziewczyna zaczęła martwić się o ten świat, lecz słowa nie zawsze ilustrują wszystko tak, jakim rzeczywiście jest.
Oczywiście z powrotem do "domu" wiązało się wiele obaw, zarówno wynikających z wyższych pobudek (jak strach przed dziełem Aizena), jak i również tych bardziej przyziemnych. Do tego drugiego zaliczało się chociażby to, iż Sara nie miała gdzie nocować, nie posiadała też żadnych ubrań czy pieniędzy. Szczerze wątpiła w to, że po jej śmierci, mieszkanie zostało w stanie nienaruszonym. Z pewnością Sara zakradnie się do niego, chcąc odzyskać swoje własności, lecz o mieszkaniu tam raczej nie było mowy.
Ale to pewnie nie problem. Myślała o swoich znajomych z Karakury. Prawdopodobnie któryś z przyjaciół przygarnie ją do siebie, przynajmniej na kilka pierwszych nocy.
- Wracamy? - Usłyszała za sobą znajomy głos, jedyny, co do którego miała pewność.
Odwróciła twarz, by zobaczyć Ichigo. W blasku zachodzącego słońca jego oczy błyszczały pięknym, złocistym blaskiem. Dziewczyna poczuła, że chce przeżyć resztę swoich dni, patrząc w ten blask. Tak jednak nie mogło się stać. Szybko pokonała tę chęć.
- Powinniśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top