Rozdział I
Pragnę przypomnieć, że jest to TRZECIA CZĘŚĆ. Jeśli nie czytałeś/czytałaś poprzednich (obie są dostępne na moim profilu na wattpadzie), polecam najpierw nadrobić zaległości, by lepiej łapać się w fabule.
Tymczasem miłego czytania.
------------------------------------------------------------
Dziewczyna nie chciała otwierać oczu. Sen był tak przyjemny, że nie zamierzała go przerywać. Tuliło ją ciepło, dzięki któremu czuła się bezpiecznie. Dlaczego miałaby dobrowolnie z niego rezygnować? A sny, które jej się śniły, zdawały się tak piękne, że dziewczyna marzyła, aby nigdy się z nich nie wyrwać.
- Sara! - usłyszała niewyraźnie. Co z tego. Niech wołają - pomyślała. Ja śpię.
Głos nie przestawał nawoływać, lecz dziewczyna nadal starała się go ignorować. Ciepło i sen znaczyły znacznie więcej niż ten ton. Ton, który widocznie się martwił. Ton, który zdecydowanie musiała znać. Ton, za którym tęskniła.
Ichigo! - pomyślała zdziwiona i otworzyła oczy.
Cały świat nabrał zielonych barw - ciemniejszych, jaśniejszych, lecz wyłącznie zielonych. Nie poznawała go.
Powietrze!
Spróbowała złapać oddech, lecz jedynie się zadławiła. Lecz mimo braku tchu, wcale nie czuła, że brakuje jej tlenu. Nie rozumiała tego. Przecież nawet jako shinigami potrzebowała oddychać.
Spróbowała się obrócić, lecz coś ją trzymało. Zobaczyła dziwne kable przypięte przyssawkami do jej ciała. To dzięki nim żyję? - zastanawiała się, lecz zdawało się, że to jedynym logicznym wyjaśnieniem. Nie pojmowała, w jaki sposób kable przekazywały do jej tętnic i żył potrzebny tlen, lecz nie musiała tego rozumieć. Jednakże dlaczego ktokolwiek chciałby ją do nich podpinać? Z jakiego powodu? Przecież była w pełni sprawna.
Razem z tym pytaniem, pojawiły się kolejne. Do dziewczyny dotarł fakt bycia w pułapce. Na odległość wyciągniętej ręki z każdej ze stron wyczuwała kopułę, w której ją zamknięto.
Kto to zrobił? Dlaczego? Jak?
Dziewczyna próbowała przypomnieć sobie ostatnie chwile przed snem, jednak kompletnie nie potrafiła rozpoznać, co stało się kiedy. Pamiętała twarze przyjaciół, przyjemne ciepło, dotkliwy chłód, niewyobrażalny strach, ból, a później jego brak...
Co się stało? Czego nie pamiętam?
Równie dobrze mogła starać się przypomnieć swoje powstanie - zdawało jej się tak samo oddalone od ostatnich wydarzeń.
W sali przez cały czas przebywali ludzie, jednak nikt nie zwracał uwagi na Sarę. Dziewczyna zaczęła stukać w szkło, lecz mimo tego nikt nie reagował. Rozpłakała się.
Nie czuła łez spływających po twarzy. Wszystkie mieszały się z zieloną mazią, w jakiej dziewczyna się znajdowała. To przez nią świat nabrał tak zgniłego koloru. Przynajmniej wydaje się teraz bardziej prawdziwy. Kolor idealny do zgnilizny, jaką się charakteryzuje.
Niedaleko kopuły przechodziła pewna kobieta w czarnych włosach upiętych w kitek. Wyglądała jakby dopiero co ukończyła liceum. Na jej twarzy malowała się ciekawość i beztroskość. Sara patrzyła na nią z nadziei, błagając o uwolnienie, lecz dziewczyna nie spełniła jej niewypowiedzianej prośby. Ominęła kapsułę i zniknęła z pola widzenia Sary.
Za co...?
Nagle usłyszała przytłumiony dźwięk. Nie była w stanie rozróżnić, z której strony dochodził. Wszystko odbijało się w kopule, w dodatku maź zagłuszała wszystkie odgłosy. Pozostało więc obserwowanie otoczenia, wyjątkowo zielonego i niewyraźnego.
Dostrzegła kilka osób wchodzących do pomieszczenia. Jeden z nich miał na sobie kimono z jakimś numerem napisanym na plecach i dziwaczną czapkę na głowie. Sara doszła do wniosku, że to kapitan jednego z oddziałów. Sądząc po tym, że dziewczyna znajdowała się w kopule, a reszta będących w pomieszczeniu shinigami nosiła na sobie jasne płaszcze czy też kitle, musiał to być kapitan odpowiedzialny za Sekcję Rozwoju Technologii.
Razem z nim pojawili się shinigami w zwyczajnych, czarnych strojach, które dla Kai posiadały wyjątkowo zgniły zielony kolor.
Niektóre postacie zdawały się znajome, jednak dziewczyna nie potrafiła ich rozpoznać.
Wszyscy spojrzeli w jej stronę. Z początku zaledwie jeden shinigami zdziwił się tym, co zobaczył, lecz po chwili na twarzy każdego pojawił się wyraz zdziwienia.
Kapitan zaczął coś krzyczeć do swoich ludzi, którzy natychmiast podbiegli do kolorowych urządzeń z miliardem przycisków i zaczęli stukać w odpowiednie klawisze.
Sara poczuła jak coś ściska ją w klatce piersiowej. W jej głowie zaczęło się kręcić, a świat stał się jeszcze bardziej niewyraźny niż był dotychczas. Usłyszała stłumione piszczenie. Zielona maź była odsysana, a wraz z maleniem jej poziomu, piszczący dźwięk rósł na sile, aż w końcu stał się nie do zniesienia. Kopuła otworzyła się, kable odczepiły się od ciała dziewczyny i Sara upadła na podłogę.
Natychmiast okryto ją białym kocem. Jakaś kobieta zaczęła świecić latarką wprost w oczy dziewczyny.
- Co tu... - chciała zaprotestować, jednak nie miała sił. Jej ciało zesztywniało. Dziewczyna domyślała się, że czas który spędziła w kopule z pewnością można było liczyć nie w dniach, a w tygodniach, o czym wcześniej nawet nie pomyślała. Jak długo tkwiłam w bezruchu?
Poczuła przyjemne ciepło dłoni, lecz nie było ono tak przyjemne, jak ciepło, opatulające dziewczynę we śnie. Spróbowała więc zrzucić obcą rękę ze swych pleców.
- Zostaw mnie! - krzyknęła z całych sił, jednak z jej ust wydobył się jedynie chrapliwy głosik. Dopiero po chwili zorientowała się, do kogo należała owa dłoń. - Ichigo? - zdziwiła się. - Co ja tu robię?
- Sam chciałbym to wiedzieć - odparł. Jego wzrok skierował się w stronę kapitana dwunastego oddziału. Mayuri posępnie spoglądał na Sarę. Jego obiekt badań najwidoczniej miał nadal pozostać we śnie i nie odpowiadało mu to, że stało się inaczej.
Mayuri prychnął pogardliwie, po czym zwrócił się do swoich pracowników. Zaczął na nich krzyczeć. Nic nie pomogło skruszenie podwładnych. Mężczyzny nie dało się uspokoić. Wypominał im ich niekompetentność, bo jakże inaczej wyjaśnić fakt, że nie zauważyli, iż Sara się ocknęła? Mężczyzna kompletnie nie interesował się swoim gościem oraz Sarą. Dopiero kiedy marchewkowo-włosy podszedł do niego i oznajmił, że zabiera Sarę, zwrócił się do niego.
- Sądzisz, że tak po prostu pozwolę ci z nią odejść? - zapytał.
- Więc dlaczego mnie tu wezwałeś? - Zdziwił się. Na jego twarzy malowała się wściekłość. Mimo że własnie odzyskał ważną dla siebie osobę, nie potrafił pogodzić się z wiadomością, że przez tak wiele czasu Sara znajdowała się tutaj. Chłopak sądził, że stracił ją na zawsze, tymczasem ona znajdowała się bezpiecznie w kapsule i służyła jako obiekt badań. Pewnie służyła do zrozumienia eksperymentów Aizena lub poznania jego planów. Cokolwiek! - Nie ważne! Zabieram Sarę ze sobą.
- Gdzie mój Zanpaktou? - spytała dziewczyna, podnosząc się z chłodnej posadzki. Jej gołe stopy spotykały się z nieprzyjemnym zimnem, tym dotkliwszym, że jeszcze przed chwilą ocieplała je przyjemna maź. - Gdzie on jest? - Spoglądała z nadzieją na każdego po kolei, jednakże nikt jej nie odpowiadał. - Gdzie....
- Zniknął, tak jak ty - odpowiedział czyjś głos, którego dziewczyna nie znała.
Ja zniknęłam? Kiedy? Gdzie?
Uderzył ją niezwykły ból głowy. Padła na podłogę z krzykiem. Przed oczami widziała jedynie mrok. Ogromne ciśnienie zgniatało jej ciało, a ona mogła tylko krzyczeć.
- Nie chcę umierać! Nie chcę. Nie, nie, nie, nie...! - Słyszała swój własny przytłumiony głos odbijający się miliardem ech. Jej umysł płatał jej niezwykłe figle, gdyż nikt poza nią, nie słyszał tego rozpaczliwego tonu.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! - krzyczała w szale.
- Umieram... nie chcę... nie...
Jakiś shinigami podbiegł do niej ze strzykawką. Być może znajdował się w niej jakiś środek uspokajający, lecz dziewczyna nie przekonała się o tym. Uderzyła łokciem mężczyznę ze strzykawką, a głową uderzyła kobietę starającą się ją złapać. Strzykawka wypadła z ręki mężczyzny i prześlizgnęła się pod jakąś z ogromnych maszyn.
- Ichigo... Żyj.
Ichigo podszedł do niej i spróbował ją uspokoić, lecz nawet jego ciepły głos nie mógł przebić się przez zamglone wspomnienia, które właśnie odżywały w dziewczynie. Jego słowa nie były w stanie przedrzeć się do umysłu Sary.
- Umieram... nie chcę... nie...
- Żyj.
- Nie, nie, nie, nie...! - Wtórowało.
- Kocham cię.
- Aizen już mnie nie potrzebuję.
- Żyj.
- Umieram...
Złapano ją. Chociaż wierzgała i krzyczała, udało się wbić w jej ramię igłę. Przez kilka pierwszych sekund nie dało to żadnego efektu. Dziewczyna wyrwała się i ponownie wydarła, lecz po tym ból głowy zelżał, echo odbijające się w głowie umilkło, oddech zaczął się wyrównywać.
- Przepraszam - wydyszała.
- Co jej się stało? - spytał Ichigo, spoglądając na Mayuriego. Wyglądał na wściekłego. Wściekłego z troski.
- Nic istotnego... Po pro...stu...
Nie usłyszała więcej. Może i środek uspokajający, podziałał, lecz ten nagły atak paniki sprawił, że z dziewczyny uleciały wszelkie siły. Musiała odpocząć.
Dawno nie spałam - pomyślała prześmiewczo, zamykając oczy. Nim jednak upadła na kafle, ostatni raz spojrzała na Ichigo. Po tym, jak przed chwilą zawładnął nią szał, nie miała pewności, kiedy ujrzy Ichigo po raz kolejny. Widziała, jak jego wargi się poruszyła i jak przykląkł tuż przy niej. Uśmiechnęła się do niego, szepcząc "odpocznę", lecz z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk.
Ocknęła się niewiele później. Leżała w praktycznie pustym pokoju. Poza matą, na jakiej spała, znajdowały się tu dwie poduszki oraz obraz uwieczniający poranek w jednym z najbogatszych okręgów Rukongai. Za papierowymi drzwiami zdawało się być jasno, toteż dziewczyna bez namysłu podeszła do nich, chcąc spojrzeć na słońce. Otworzyła je i usiadła, unosząc głowę.
Chociaż nie odczuwała różnicy czasu między jej ostatnim porankiem, a dzisiejszym dniem, patrząc przed siebie odnosiła wrażenie, jak gdyby całe wieki nie widziała nieba.
- Sara - odezwał się Ichigo. Chłopak siedział oparty o ścianę budynku, jednak gdy tylko zauważył przyjaciółkę, wstał i podszedł do niej. Od razu zaczął wypytywać Sarę o to, jak się czuję. - Rany, neiźle mnie wystraszyłaś - powiedział, drapiąc się po głowie i odwracając wzrok.
- Wybacz. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Opowiesz mi, co się stało? Ze mną? ...nie wiem... nie wiem skąd się wzięłam w tej kopule.
- Mayuri mówił, że udało się zebrać cząsteczki duchowe, czy... inne niewiadomo co. Nie pojmuję tego.
- Dlaczego to zrobił?
- Aizen cię stworzył - powiedział z nutą obawy w głosie. Bał się, że obrazi w ten sposób dziewczynę, lecz taka była prawda. - Kiedy "zniknęłaś", stracili cenne źródło informacji.
- Ja nic nie wiem.
- Kurotsuchi mi to tłumaczył - przyznał się. - Nawet jeśli nie powiesz im ani słowa, oni sami byli w stanie dowiedzieć się.... badając, o wiele więcej niż sami wiedzieli.
- Rozumiem. Zgaduję więc, że tak łatwo nie wrócę do Karakury. - Na jej twarzy pojawił się smutek. Naprawdę miała ochotę ponownie zobaczyć to miasto.
- Właśnie trwa obrada kapitanów. Po niej się czegoś dowiemy.
- Rozumiem.
-----------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top