Prolog

Ichigo leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Wsłuchiwał się w odgłosy nocy. Czuł się niezwykle zmęczony. Co prawda dzisiejszy dzień nie należał do szczególnie wymagających, lecz od ponad dwóch tygodni do nastolatka powracały demony przeszłości. Ichigo wspominał jak poszedł do liceum, jak poznał w nim nowych ludzi (większość z nich przez jego dorywczą pracę Shinigami), jak uczył się walczyć z pustymi...

Chociaż ogromną część dnia spędzał w szkole, czuł, że czas, który poświęca na bycie Shinigami z każdym dniem się wydłuża. Mimo że Rukia i pozostali jego przyjaciele starali się go odciążyć z obowiązków,  nadal to on pełnił tu służbę.

Potrzebuję przerwy - pomyślał zmęczony.

Nakrył się kołdrą i zasnął.

-----

Kilka dni namyślał się czy nie poprosić Rukii, aby zapytała Seiritei o to, czy możliwym jest przysłanie kogoś na zastępstwo - zaledwie na kilka dni. Porządnie się zastanowił , czy naprawdę chce oddawać ten teren pod opieką jakiegoś podrzędnego shinigamiego, ale przecież w razie większych problemów, Ichigo zawsze był na miejscu.

- Rukia - odezwał się nagle, gdy szli do szkoły. Dziwnym zbiegiem okoliczności akurat dzisiaj szli sami. - Czy mogłabyś zapytać Seiritei o kogoś na kilka dni do Karakury.

Dziewczyna wyglądała na widocznie zdziwioną.

- Przecież sobie radzisz - odparła zmieszana. Ciekawiło ją pytanie marchewkowo-włosego. Nie spodziewała się usłyszeć od niego tak niecodziennej prośby. Intrygowało ją, jaki był jej powód oraz dlaczego chłopak wypowiedział ją dopiero teraz, po tak długim czasie pracy jako shinigami.

Chłopak mruknął coś, widoczne smutny, lub zrezygnowany. Nie powiedział ani słowa.

- Zapytam.

Nie poruszyli więcej tego tematu; właściwie wcale nie rozmawiali. Droga minęła im w milczeniu, dłużąc się. Po wejściu do szkoły, udawali, jakby tej rozmowy wcale nie było, lecz kiedy zadzwonił dzwonek i wszyscy umilkli, niedopowiedzenia zaczęły ich męczyć; nie pozwalały skupić się na temacie lekcji. Z resztą, jakie on miał znaczenie?

Gdzieś na dziesięć minut przed przerwą Rukia ukradkiem spojrzała w ekran telefonu. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, którego Ichigo nie mógł zignorować. Skoro Rukia tak zareagowała z pewnością dostała jakieś wieści z Seiritei. Z pewnością nie było to nic pilnego, bo gdyby tak się stało, dziewczyna skorzystałaby z wymówki i opuściłaby salę, albo kazałaby to zrobić Kurosakiemu.

Gdy lekcja dobiegła końca, dziewczyna podeszła do Ichigo i zaprowadziła go na dach.

- Musimy tam iść - powiedziała. Dla wielu osób mogło być to kompletnie niezrozumiałe, jednak dla Ichigo był to klarowny przekaz - muszą udać się do Seiritei. W dodatku poważna mina Rukii wskazywała na to, że zrobią to jeszcze tego samego dnia.

- Coś się stało? - zapytał. Ni jak nie potrafił połączyć tego faktu ze swoją poranną prośbą.

Rukia odwróciła się plecami. Spoglądała w idealnie błękitne niebo pozbawione jakichkolwiek chmur. Próbowała dostrzec w nich odpowiedź na pytania kłębiące się w jej głowie. Wzdrygnęła się, kiedy zrozumiała irracjonalizm swojego działania.

- Mayurii kazał ci się zjawić - powiedziała wreszcie.

 -  Mayuri? - powtórzył w osłupieniu. Przed oczami widział twarz kapitana. Jego złowieszczy wyraz twarzy sprawił, że po plecach chłopska przeszły ciarki. Te żółto-pomarańczowe oczy wpatrywały się w niego jakby nie był człowiekiem a jedynie obiektem badań. - Co on może chcieć?

- Nie wiem - przyznała Rukia. - Skontaktuje się z Uraharą. Być może jeszcze przed wieczorem znajdziemy się na miejscu.

Jak powiedziała, tak też zrobiła. Ichigo kompletnie nie pojmował, dlaczego nie mogli od razu przejść do Gotei 13, jednak uszanował decyzję Rukii. Przynajmniej dzięki temu znalazł odrobinę czasu, żeby po lekcjach odebrać Karin z treningu i zjeść obiad. Dawno nie miał wolnego wieczoru. Chłopak planował, co będzie robić podczas niego, lecz dzisiaj również czekało go inne, wymagające zadanie, wynikające z jego pracy zastępczego shinigamiego.

Nim zaszło słońce, Ichigo razem z Rukią przygotowywali się do przejścia do Seiritei. Przed tym Rukia rozmawiała nieco ze sklepikarzem w dziwnym kapeluszu w pasy, jednak nastolatek nie przejął się tym. Może gdyby nie ogarniające go zmęczenie, zainteresowałby się tą rozmową, a nawet podpytywałby o kilka spraw, jednak od jakiegoś czasu nie miał w ogóle sił na nic. Potrzebuję odpoczynku - pomyślał po raz kolejny i dopiero po sekundzie przypomniał sobie, że przecież to ta myśl najpewniej doprowadziła go do dzisiejszego zadania, przysparzając mu problemów, a przynajmniej zabierając wolny czas.

Przejście do Seiritei nie należało do niezwykłych. Dopiero po przejściu na drugą stronę zrobiło się intrygująco. Ichigo nie pamiętał, żeby kiedykolwiek oczekiwali na niego przed bramą kapitanowie szóstego i dwunastego oddziału w asyście swoich zaufanych i podporządkowanych szeregowych.

Ichigo nie przepadał za kapitanem Mayurim, na szczęście obecność pozostałych shinigami, zwłaszcza tych, których lubił, sprawiała, że nie przejmował się nim, mimo że to on go wezwał. Już od samego wejścia, Ichigo dostrzegł Renjiego. Tylko mocno się starając mógłby przeoczyć te nienaturalne brwi i czerwone włosy. Natychmiast się z nim przywitał, ignorując zasady mówiące aby najpierw witać się z osobami posiadającymi wyższą rangę.

Nastolatek zdziwił się, kiedy jemu oraz Rukii nakazano rozdzielenie się. Ona miała podążyć za swym bratem, natomiast Ichigo prowadzony przez członków dwunastego oddziału udał się do Sekcji Rozwoju Technologii. Niechętnie podążył za postacią kapitana dwunastego oddziału.  

------

Po plecach chłopaka przechodziły ciarki. Chłonął wszystko, co zdołał zaobserwować, lecz większość tego co dostrzegał wprawiała go w zakłopotanie i budziła uczucie niepewności, a niekiedy nawet strachu. Ichigo wiedział, że badania Mayuriego są... wyjątkowe. Słyszał o terrorze wprowadzonym przez kapitana, a także jego niehumanitarnych metodach badań. Ichigo obawiał się, czy i on nie padnie ich ofierze.

Doszli do pewnej sali. Nim Mayuri wpuścił Ichigo za drzwi, zagroził mu kilkukrotnie, co stanie się z nim, jeśli sprzeciwi się zdaniu kapitana, dotknie coś czego nie powinien lub w jakikolwiek inny sposób okaże niesubordynację czy też brak szacunku do niego bądź jego eksperymentów.

- A oto - powiedział Mayuri, wchodząc do środka - coś nad czym pracowałem przez ostatnie kilka miesięcy. - Wskazał na ogromną kopułę wypełnioną zieloną cieczą. Ichigo z początku nie rozumiał, dlaczego kapitan dwunastego oddziału mu to pokazywał. Gdy jednak dostrzegł to, co znajdowało się wśród gęstej mazi, nagle osłupiał. W jednej chwili jego wizyta w Gotei 13 nabrała sensu i zupełnie innego wyrazu. 

- To... - wyszeptał tylko, przybliżając się do kapsuły. Musiał dokładniej przyjrzeć się temu, co znajdowało się w środku - ciału. Ciału osoby, którą znał. - To niemożliwe.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top