Rozdział IV

- Kurosaki-kun? Wiśniecka-san? - spytała zdziwiona Inoue, wybudzona ze snu. Miała na sobie piżamę oraz szlafrok, a jej włosy znajdowały się w nieładzie. Z pewnością nie wyglądała na osobę, której właśnie groziło niebezpieczeństwo.

- Wybacz, że cię budzimy - zaczęła Sara czerwieniąc się. Ichigo będzie mnie mieć za kretynkę - pomyślała. Chociaż nie patrzyła na twarz rudowłosego, spodziewała się, że nosiła ona charakterystyczny wyraz znużenia i zrezygnowania. Nie dość, że sprawiam problemy samą swoją obecnością to jeszcze tworzę kolejne... He... Po co? - Po prostu... sądziłam, że jesteś w niebezpieczeństwie.

- Dlaczego?

" Śniłaś mi się" - mogłaby odpowiedzieć, lecz zrozumiała, że ta odpowiedź niewiele wniesie.

- No cóż... dobrze, że się myliłam - uśmiechnęła się, mając nadzieję, że zamaskuje to jej zakłopotanie.

- Może wejdziecie? - podjęła po chwili Orihime, chcąc jakoś rozluźnić napiętą atmosferę, lecz Sara tylko spojrzała na przyjaciela wymownie, po czym powróciła wzrokiem do Inoue.

- Nie. Lepiej jeśli wrócimy już do domu. I tak narobiliśmy ci już sporo problemów, Inoue - odparł Ichigo.

-------

- Przepraszam - szepnęła dziewczyna, kiedy razem z Ichigo spacerowali w kierunku jego domu. Było jej głupio za panikę, jaką w nim zasiała. Nerwowo gniotła rękawy swetra, a wzrok wbijała w swoje stopy. - Ja... - westchnęła ciężko. Kątem oka spojrzała na Ichigo. Nie wyglądał na zezłoszczonego, a jedynie na zmartwionego i nieco zmęczonego. Trudno się dziwić - został znienacka wybudzony w środku nocy.

- Nie przejmuj się - powiedział swoim niezachwianym głosem.

- Łatwo mówić... Miło mi, że się nie gniewasz, ale... sprawiam same problemy. Możesz tego nie mówić, jednak... na pewno było ci łatwiej po tym, jak zniknęłam. A najlepiej było nim się pojawiłam.

- He? - spojrzał na nią zdziwiony. Stanął w miejscu. Po czym westchnął ciężko, rezygnując:  - O czym ty mówisz, Sara? - zapytał.

- Nie uważasz tak? - spytała z przekąsem.

- Nie - odparł. - Z resztą... - Podrapał się po głowie i przymknął swoje ciemne oczy. Najwidoczniej nie przepadał za takimi rozmowami. Nie tylko dla Sary stanowiły one niewygodnego chwile, lecz oboje zdawali sobie sprawę z tego, że niekiedy są one potrzebne. - Cieszę się, że wróciłaś. I że Inoue nic nie jest. - Posłał jej przyjacielski uśmiech.

- Ja też, ale... nadal wierzę w to, że ten sen się spełni. Może nie dosłownie, bo to niemożliwe, lecz na pewno jakoś odbije się na tym świecie. Aizen... - Z trudem wypowiedziała jego imię. Gdy tylko to zrobiła, zauważyła, że Ichigo drgnął. On go niepokoi. I ta niewiedza; fakt, że nie wiemy co knuje w tej chwili.  - On... będzie czegoś od niej chciał. Tylko, martwi mnie to, czy na pewno nie chce po prostu, byśmy tak podejrzewali.

- Kto wie - westchnął. Spojrzał na rozgwieżdżone niebo. Wyglądał, jakby starał się dostrzec w nim rozwiązanie. Nagle jednak odwrócił wzrok i przerzucił go na Sarę. Spoglądał w jej oczy w zamyśleniu. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle usłyszał okropne wycie. Serce nieomal stanęło mu w miejscu. Natychmiast wyciągnął z kieszeni swoją odznakę zastępczego shinigamiego. Znajdował się już co prawda w formie shinigami, lecz zrobił to odruchowo, mając nadzieję, że spojrzenie na ten kawałek drewna sprawi, że się on uciszy.

- Jest gdzieś blisko - powiedziała dziewczyna, rozglądając się. Czuła wyraźnie pustego. Od zawsze tak miała. Sądziła, że wynikało to ze zdolności shinigami, lecz teraz podejrzewała, że mogło być to związane z miejscem, w którym stworzył ją Aizen. - Tam. - Wskazała ręką w kierunku przeciwnym do tego, w którym szli.

Ichigo pobiegł szybko. Sara starała się go doścignąć, lecz wiedziała, że to niemożliwe w jej obecnym stanie. Chłopak szybko zniknął z jej pola widzenia, lecz nie zamierzała się zatrzymywać. Wytrwale biegła przed siebie sprintem, wierząc, że dotrze na miejsce nim kompletnie opadnie z sił. 

Może jeśli wejdę w walkę z hollowem, moc jakoś do mnie powróci - myślała z nadzieją. Zaciskała pięści, a oczami wyobraźni widziała już walkę, w której staje naprzeciw duszożernej bestii ubrana w charakterystyczny strój boga śmierci, w jej dłoni błyszczy klinga miecza, a ona - gotowa do ataku - mierzy stwora chłodnym wzrokiem.

Dobiegła na miejsce, gdy Ichigo wymierzał kończący cios. Hollow zniknął, przemieniwszy się w czarną energię. Dopiero teraz Sara dostrzegła, że tuż za nim skrywało się maleńkie dziecko. Dusza. Była to dziewczynka na oko siedmioletnia. Biedactwo, nie mogła pojąć, co się właśnie wydarzyło.

Sara podeszła do niej i położyła swą dłoń na jej główce. 

- Wszystko już dobrze - powiedziała łagodnie, posyłając dziewczynce delikatny uśmiech.

- Co to było? - załkała.

Podszedł do nich Ichigo. Nie chował jeszcze miecza, będąc gotowym do pogrzebu duszy. Czekał jednak, aż Sara zakończy rozmowę z dziewczynką.

- Dusza. Taka jak ty, tylko... nieco zagubiona. - Starała się wyjaśnić wszystko tak, aby nie wystraszyć dziewczynki; przedstawić sytuację w lepszym świetle, lecz tak, by nadal była zrozumiała.

- A ten pan? - Spojrzała przerażona na Ichigo. Chociaż chłopak ją uratował, ona widziała w nim jedynie jakiegoś mężczyznę z niebezpieczną bronią w ręku, który właśnie stoczył heroiczną walkę z potworem.

- "Ten pan" odsyła takie dusze do ich domku. Ciebie też musi odesłać. Ale w inne miejsce, znacznie przyjemniejsze.

- Nie chcę! Tu gdzieś jest mamusia. - W jej błękitnych oczach pojawiły się łzy. Sara bezradnie spojrzała na Ichigo. Chłopak przykucnął tuż przy nich i, uśmiechając się, spróbował jakoś pocieszyć dziecko i nakłonić je do posłuszeństwa. Nim jednak zdołał się odezwać, ponownie zawyła jego odznaka. Ten dźwięk wystraszył dziewczynkę jeszcze bardziej.

-  Idź - odezwała się w jego stronę Sara. - Ja się nią zajmę - dodała, wskazując na dziewczynkę.

Ichigo przytaknął, po czym rzucił się do biegu.

Energia pustego była dobrze wyczuwalna, chociaż nie miała zbyt wielkiej wartości. Sara podejrzewała, że rozprawienie się z tym hollowem nie sprawi większych problemów. A nawet gdyby ta energia należała do potężnego hollowa lub wyjątkowo sprytnego czy o specyficznych zdolnościach, dziewczyna wierzyła w moc Kurosakiego i jego talent do walki. Przypuszczała, że chłopak wróci do nich przed upływem dwudziestu minut, i to maksymalnie licząc.

Chciała wykorzystać ten czas, aby dowiedzieć się czegoś o dziewczynce, którą spotkali. Pogrzeb duszy był nieodzowną częścią pracy shinigamich. Sara jednak nie chciała odsyłać dziecka od tak. Chciała je uspokoić i wyjaśnić mu, co się z nim teraz stanie, zwłaszcza, że miała wystarczająco czasu, by to zrobić, do powrotu Ichigo.

- Jak się nazywasz? - spytała Sara, siadając na murku. Pomogła też dziewczynę się na niego wdrapać. Sara z uwagą przyglądała się duszy, rozmyślając nad powodem, dla którego nadal nie opuściła tego miejsca. Czy ci shinigami w tym mieście naprawdę, aż tak się obijają? Nie miała na myśli Ichigo, a tego zesłanego z soul society.  Kurosaki miał w Karakurze niemalże pełną swobodę działań i najczęściej wykonywał wszelkie obowiązki zwyczajnego shinigami odpowiedzialnego za dany region, lecz z jakiegoś powodu nie czuł wsparcia ze strony boga śmierci, który powinien tutaj urzędować. Chłopak żalił się na to w drodze powrotnej z Seiritei. (Wspomniał o tym, tłumacząc Sarze okoliczności, w jakich został wezwany).

- Kaoiri (*zapach) - odpowiedziała niepewnie.

- Wyjątkowo trafne - pomyślała na głos. - Dla hollowów - tych dusz, które atakują - takie osóbki jak ty bardzo mocno "pachną", dzięki temu je znajdują i starają się zjeść.

Dusza pisnęła.

- Ale nie martw się, gdy cię odeślemy, już nic nie będzie ci grozić.

- A mamusia? - spytała.

- A ona żyje? - spytała, chociaż nie była pewna, czy takie maleńkie dziecko będzie w stanie jej na to odpowiedzieć; czy będzie w stanie zrozumieć jej słowa i intencje.

- Nie - posmutniała.

- A więc na pewno jest tam, gdzie cię odeślemy.

- Nie... 

- Hm?

- Nie! Ona też... mamusia też wyglądała... jak ta zła dusza. I była tu!

Serce Sary zaczęło bić szybciej.

- Skąd wiesz? Widziałaś ją? 

- Tak - odparła natychmiast. - Wyglądała inaczej, ale... - Uśmiechnęła się sama do siebie. - Ale to nadal mamusia.

Szykują się kłopoty.

Starała się zachować niezachwianą pozę, nie chcąc pokazać dziecku swojego zaniepokojenia. Zeskoczyła z murku, po czym ostrożnie złapała dziewczynkę za dłoń. Chciała ją zaprowadzić w pobliże Ichigo, bo tam (nawet w ogniu walki) byłaby bezpieczniejsza niż tu pozostawia bez jakiejkolwiek ochrony.

Sara podejrzewała, że matka dziecka najpewniej będzie materializować się gdzieś w tej okolicy. Pchana pragnieniem ujrzenia własnego dziecka, nieumyślnie mogłaby zrobić mu okropną krzywdę. Sara nie chciała do tego dopuścić.

- Musimy stąd iść - powiedziała do niej, lecz gdy tylko dziewczyny postąpił kilka kroków do przodu, ziemia zatrzęsła się, niebo zadrżało i mocniej zaczęło dociskać ich ciała to podłoża.

Za późno.

Tuż przed nimi zjawił się pusty. Wyglądał na potężnego, chociaż jego reiatsu zdawało się być niskie. Sara szybko zrozumiała, że to tylko pozory. Jego energia duchowa była po prostu świetnie maskowana. Aż strach pomyśleć, jak wielkim zagrożeniem mogła być ta istota. Skoro ukrywała swoje reiatsu tak dobrze, shinigami trudniej wyczuwali jego obecność, a przez to pusty posiadał więcej możliwości i czasu, aby uganiać się za duszami i je pożerać.

- Ma... - wychlipała dziewczynka stojąca przy Sarze. - Ma... mamu... mamusia. - Nie sprawiała wrażenie przerażonej, chociaż naprzeciw niej znajdowała się ta ogromna, przerażająca kreatura. Wyglądała niczym połączenie karalucha z cieniem. Chociaż była dobrze widoczna, jej ciało zdawało się przenikalne, zupełnie jakby utkane z ciemności. W środku piersi znajdowała się dziura, przez którą dało się zobaczyć to, co znajdowało się za hollowem. Twarz, która z pewnością wyglądałaby również przerażająco co ciało, okrywała biała maska przyozdobiona czarnym wzorem. - Mamusiu! - krzyknęła entuzjastycznie Kaori.

Hollow spojrzał na nią. Dopiero, gdy dziewczynka zobaczyła jego demoniczne oczy niegdyś należące do matki, obleciał ją strach. Przez kilka sekund stała w bezruchu, po jej twarzy zaczęły spływać łzy, a ciało zatrzęsło się.

- Mamu... siu - szepnęła.

Hollow zaszarżował. Rzucił się wprost na Kaori. Szczęśliwie, Sara zdązyła pchnąć dziewczynkę na ziemię, dzięki czemu skończyło się na niegroźnym zadrapaniu.

Potrzebuję jakiejś broni - pomyślała nerwowo dziewczyna.

Odnosiła wrażenie, że nogi uginają się pod nią. Nie czuła się w pełni sił, w dodatku bała się. Znała jedynie ze dwa może trzy zaklęcia z demonicznej magii, lecz wątpiła w to, ażeby przy jej braku mocy shinigami nadal mogła nimi władać. W dodatku nie wniosłyby wiele w tej walce. Dziewczyna musiała radzić sobie inaczej. Lecz jak, skoro tylko zanpaktou mógł oczyścić tego potwora?

Tym razem pusty rzucił się na nią. Wiedział lub instynktownie czuł, że ma czas, ażeby porwać duszę, lecz ta dziewczyna mogła mu sprawić jeszcze wiele problemów. Lepiej więc zająć się nią od razu.

Sara oberwała w ramię, i upadła na chodnik. Cały czas wyszukiwała wzrokiem czegoś do walki, jednakże nic nie rzucało się w jej oczy.

Walka wręcz - przeszło jej przez myśl, lecz stanowiło to chyba najgorsze z możliwych wyjść. W starciu twarzą w maskę nie miała absolutnie żadnych szans nie posiadając broni.

Pusty złapał ją jedną ze swoich utkanych z cienia rąk i rzucił nią kilka metrów w przód. Sara przywaliła z impetem w ziemię. Poczuła w ustach metaliczny smak.

Nie mam sił - pomyślała, lecz wówczas usłyszała krzyk Kaori. Ale muszę walczyć - zrozumiała, zmuszając się do wstania.

światło księżyca padło na metalową rurkę stojącą przy śmietniku. Sara nie wahała się; natychmiast ją złapała.

- Hej, robaczy łbie - powiedziała, stając naprzeciw bestii z metalową rurą w dłoni. Wyprostowała się dumnie i zaprezentowała swój nowy morderczy nabytek. - Zabawmy się.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top