8. Spodziewaj się kary.

Rusłan

Patrzę na zdjęcia, które dostarczył mi Wadim i  oczom nie wierzę. Spodziewałem się, że Leila ukryła się między innymi w Polsce, ale nie sądziłem, że jest w związku z dziewczyną! Na fotkach zrobionej z ukrycia, przez zatrudnionego detektywa, Leila jest w towarzystwie jakiejś brunetki. Na jednym  trzymają się za ręce, na drugim całują się w aucie, a na kilku śmieją się, siedząc w jakimś parku.

  - To jest pewne? - pytam wciąż patrząc na fotografie.
  - Tak. Ta dziewczyna, to Roksana Sura. Trzydziestoletnia lesbijka. Pracuje jako szkolna sekretarka. Poznały się w nocnym klubie. Są ze sobą od prawie roku, a od kilku miesięcy mieszkają razem. W teczce masz jej aktutalny adres i gdzie pracuje. - odparł pustym głosem.
  - To mi nie potrzebne. - odrzucam teczkę. - Nie wybieram się do Polski.
  - To jak zamierzasz z nią nawiązać kontakt?
  - Ściągnę ją do Singapuru. - uśmiecham się.
  - Ale jak?
  - Rodzina jest najważniejsza, prawda? - Wadim zmarszczył brwi, a ja wstałem z miejsca, chowając zdjęcie z parku do wewnętrznej kieszeni marynarki.
  - Co ty kombinujesz?
  - Jak na razie idę na spotkanie z nowym inwestorem. - wstaję i zapinam marynarkę.
  - Jakim i dlaczego ja nic o tym nie wiem? - spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
  - Powiedzmy... że nawet ty, nie masz takich kontaktów.
  - Nie rób tego, Rusłan. - ostrzega mnie domyślając się, co chcę zrobić, ale go nie słucham i wychodzę z biura, gdzie czeka już na mnie mój szofer.

~***~

Spotkanie przebiegło lepiej niż myślałem. Pieniądze otrzymałem dzisiaj i to do ręki, a nie tak jak się spodziewałem, że będę musiał czekać, na jakąś ich weryfikację. Zadowolony z siebie wsiadam do auta z walizką w ręku. Ta okrągła sumka zajebiście mnie korci, by jechać wprost do kasyna i ją pomnożyć, ale mam inne plany. Muszę opłacić ludzi, którzy pomogą mi ściągnąć Leilę do domu i to być może na stałe.

Odchylam poły marynarki i szukam zdjęcia, ale go tam nie ma. Odwróciłem się i przez tylną szybę szukam zguby na podjeździe, ale nigdzie jej nie widzę. Ze strachem i nieprzyjemnym uczuciem w klatce piersiowej spojrzałem na budynek, z którego wyszedłem. Jeżeli zgubiłem to zdjęcie w środku, to lepiej dla Eulalii, żeby do mnie wróciła.


Leon

Jeszcze nigdy nie wracałem do domu, w tak dobrym humorze. Chyba odpuszczę sobie zawiezienie nas jutro na Okęcie, gdzie pozostawiłbym swoje audi na lotniskowym parkingu i wynajmę nam taksówkę. Jak tylko wszedłem do swojego loftu, zdjąłem marynarkę i podszedłem do barku. Ze szklanką burbonu w ręku, wyszedłem na taras, by pozachwycać się panoramą miasta. Uśmiechając się pod nosem, zastanawiam się, co zrobić z tak cenną informacją. Muszę dobrze wykorzystać to, że mam taką przewagę nad Szafoni.

Po kolacji, spakowałem swoją walizkę i położyłem się do łóżka, ale tym razem nie mogłem zasnąć z ekscytacji. Ciągle myślę, o Eulalii.

Czy brunetka ją rzuciła? Jak będzie się teraz zachowywać wobec mnie? Będzie mnie unikać, czy wręcz przeciwnie? A może będzie jeszcze gorsza niż dotychczas. I najważniejsze, jak teraz będzie wyglądała nasza współpraca?

Już nie mogę się doczekać odpowiedzi na te pytania.



Eulalia

Sebastian, to najbardziej gościnna osoba, jaką znam. Nie ważne, czy przyjeżdżam zapowiedziana, ale przeważnie nie, nigdy nie odmówił mi "schronienia". Co więcej, rozpieszcza mnie wszystkim, co aktualnie znajduje się w jego lodówce, czy w barku. Za to ja nigdy nie wpadłam na to, żeby nie przychodzić do niego na krzywy ryj. Dlatego tym razem pukam do jego drzwi, z dobrym whisky w ręku i torbą sushi na wynos.

Jeśli myślałam, że po zjedzonej kolacji i wypiciu drinka, będę mogła iść do pokoju, który od czasu do czasu u niego zajmuję, to byłam w błędzie. Kuzyn też nie miał dziś dobrego dnia i muszę słuchać jego wywodów. Chciałam popracować, móc dobrze przygotować się do prezentacji, ale przypomniało mi się, że nie wzięłam tego gruchota, który chyba zakończył swój żywot, przez to co się stało na biurku sztywniaka. Dopiero przed 23.00 mogłam uciec do pokoju, bo ktoś do niego zadzwonił i teraz temu komuś się żali. Biedny on... i biedna ja. Jak marzyłam, żeby w końcu się położyć, po tak ciężkim dniu, tak teraz nie mogę zasnąć. Martwię się, o Roksanę. Tęsknię za nią.

Na drugi dzień, gdy dzwoni mój budzik, nie mogę się zebrać z łóżka. Dokucza mi ból głowy, ale nie od kaca, bo wczoraj wypiłam raptem dwa drinki. To pewnie przez niewyspanie, no bo co to są cztery godziny snu?
Na szczęście po ziemnym prysznicu oraz sytym śniadaniu wzięłam się w garść. Przepakowałam swoją walizkę, wysuszyłam włosy i zaplotłam dobieranego, a oczy potraktowałam tylko tuszem do rzęs.

Na samą podróż wybrałam wygodne rzeczy. Będziemy tam sporo przed spotkaniem, więc zdążę się przygotować. Dziś stawiam na białe body, gruby sweter z dłuższym tyłem, w kolorze musztardy, ciemne jeansy i ciemnozielone tenisówki.

Do podręcznej torby chowam swojego laptopa, na którym zamierzam pracować podczas lotu. Dzięki temu zajmę się czymś i nie będę myśleć, że tuż obok mnie siedzi mężczyzna, którego nie znoszę, a który posiadł wczoraj moje ciało i zapewnił mi tym jednym numerkiem, dwa orgazmy. Ta delegacja, w takiej sytuacji, może być piekłem na ziemi. On zapewne będzie zadowolony ze swojego podoboju, a ja zażenowana, że mu na to pozwoliłam. Nienawidzę być przegrywem, a dokładnie tak się czuję, bo dałam się przelecieć "wrogowi" i straciłam Roksanę.

Po cichu wyszłam z mieszkania i po wpakowaniu walizki do auta, udałam się do firmy, gdzie czeka już na mnie sztywniak, który... wcale nie wygląda sztywno. Aż gorąco mi się zrobiło widząc go, w szarych bojówkach i czarnej bluzie Nike. Tej samej firmy, ma też wysokie sportowe obuwie, również czarne. Jego włosy są bardziej zmierzwione niż zwykle, rysy twarzy wydają się być ostrzejsze, przez zaciskanie szczęki, a pochmurne oczy obserwują mnie, niczym jastrząb gotowy do ataku.

  - Cześć. - rzuciłam i nie patrząc na niego podeszłam do bagażnika.
  - Cześć.

Wyjęłam moją neonowo-pomaranczową walizkę i podeszłam z nią do niego, a on nie reaguje.
Co jest, kurwa?

  - Długo mam tak czekać? - wzdycham.
  - Aż przyjdzie taksówka. - odparł tym swoim znudzonym głosem, a ja zmarszczyłam ze zdziwienia brwi.
  - A nie mieliśmy jechać twoim?
  - Mieliśmy. - odparł i nie dokończył, a ja nie dopytywałam.

Spojrzałam na maskę jego samochodu i gdy doszłam do wniosku, że jest względnie czysta, tak samo jak jego właściciel oparłam się, o nią pośladkami. Oczywiście, że czuję na sobie jego uważny wzrok, ale nie dam się sprowokować. Nie mam najmniejszej ochoty na jakąkolwiek gadkę, chyba że o pracy.

Na szczęście ta niezręczna chwila nie trwa długo, bo pod firmę podjeżdża luksusowa "taksówka". Odbiłam się od maski jego auta i podeszłam z walizką do czarnego mercedesa.

  - Dzień dobry. - przywitałam się z kierowcą w eleganckim garniturze, który wsiadł, by wziąć od nas bagaże, po czym wsiadłam do auta.

Od razu zapięłam pas i otworzyłam stolik ukryty w fotelu kierowcy, by położyć na nim swojego laptopa. Po chwili tuż obok mnie wsiadł Leon z bluzą w ręku. Spojrzał zaciekawionym wzrokiem na mój laptop, ale słowem się nie odezwał.

Może to i lepiej, że jedziemy taksówką? Przynajmniej nie musiałabym udawać, że śpię całą drogę, by nie czuć się tak niezręcznie, jak tą chwilę przy jego aucie, a tak, mogę przygotować się do spotkania z potencjalnym klientem.



Leon

Mimo moich wczorajszych rozmyślań, nie spodziewałem się żadnej innej postawy u Eulalii, jak dokładnie tej. Unika mojego wzroku i odzywa się do mnie tylko wtedy, kiedy musi. Ja nie zamierzam odpuszczać i chętnie się jej przyglądam. Ten warkocz aż się prosi, by owinąć go wokół pięści, a te unikające mnie oczy, w których widać poddenerwowanie, są czymś, co chcę widzieć częściej. Nawet teraz próbuję ściągnąć jej wzrok swoim, ale zaciekle wpatruje się w prezentację.

Nagle przyszedł mi do głowy pomysł.
Z mentalnie szerokim uśmiechem wyciągnąłem telefon i napisałem do niej maila.

Od: Mi_ki
Do: Lizzy
Temat: Spotkanie.

Długo mam czekać, aż się odezwiesz?
Widzimy się dzisiaj, o 20.00 w klubie.

Usłyszałem ciche piknięcie przychodzącego maila, na jej nowoczesnym lapku. Nie muszę siedzieć z nią ramię przy ramieniu, by poczuć jak się spięła otwierając pocztę. Widząc nadawcę, od razu zamknęła okienko i wzięła głębszy wdech, po czym wyciągnęła telefon z torebki leżącej między nami.
Inteligentna kotka.

Zanim wykonała jakikolwiek ruch, dyskretnie zagrazła wargę, którą wczoraj smakowałem, a potem cichutko westchnęła. Od razu też wyciszyłem wszystkie swoje dźwięki oraz wibracje i nadal udaję, że coś piszę w telefonie, żeby się nie zorientowała.

Od: Lizzy
Do: Mi_ki
Temat: Odp: Spotkanie.

Wybacz, panie, ale nie mogłam wcześniej, a dziś niestety wyjeżdżam i wracam dopiero, w sobotę.

Siłą woli kontroluję się, żeby się do niej nie odwrócić i zobaczyć ją, jaką uległą bez maski.

Od: Mi_ki
Do: Lizzy
Temat: Odp: Spotkanie.

Sobota, o 20.00. Spodziewaj się kary.

Od: Lizzy
Do: Mi_ki
Temat: Odp: Spotkanie.

Będę czekała, panie.

Może i rozstała się z brunetką, bo nie widzę już zdjęcia na tapecie jej telefonu, ale z klubu nie zrezygnowała, co bardzo mnie cieszy. Jeśli będzie mnie dalej unikać, każę jej jako pan spotykać się ze mną może i nawet codziennie, skoro "mąż" nie jest już dla nas problemem.



Eulalia

Serce zabiło mi szybciej, gdy otrzymałam maila od pana, a jego treść bardzo mnie zaskoczyła. Nie odpuścił sobie mnie, tylko czekał na wiadomość ode mnie. No tak... to ja powinnam go prosić, o spotkanie, ale byłam przez gotkę zablokowana. Teraz już nikt, ani nic mnie blokuje... niestety, nie cieszy mnie to, tak jak powinno, choć nie ukrywam, że bardzo chętnie się z nim zobaczę. Mam nadzieję, że ten ból, który mi zada, zagłuszy chociaż na chwilę moje wyrzuty sumienia.

Przez tą godzinkę w drodze do Warszawy zdążyłam się świetnie przygotować do dzisiejszego spotkania, więc w samolocie zapewne się zdrzemnę. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Samolot którym polecimy do Budapesztu mieści maksymalnie 50 pasażerów. Niby są dwie klasy, czyli klasa biznes i klasa ekonomiczna, ale ta biznes różni się tylko tym, że w trakcie, troszkę ponad godzinnego lotu, podają posiłek i na oknach masz roletę. Dlatego zarezerwowałam miejsca, w tej tańszej wersji, która i mnie i chyba sztywniakowi odpowiada, bo słowem się nie odezwał. Na miejscu dojechaliśmy taksówką do trzygwiazdkowego hotelu, gdzie otrzymaliśmy klucze do dwóch jedynek.

  - O której dokładnie mamy to spotkanie? - zapytał.
  - O 15.00. Już zamówiłam taksówkę i potwierdziłam naszą obecność.
  - W takim razie, o 12.30 widzimy się na obiedzie, w restauracji na dole. - spojrzałam na niego z podniesioną brwią. - Półtorej godziny powinno ci starczyć, na... przygotowanie się.
  - Nie o to chodzi. Może ja nie mam ochoty jeść z tobą posiłków. - podszedł bliżej i nachylił się trochę nade mną. Nawet w szpilkach nie jestem wysoka tak jak on, a bez nich to już w ogóle, a mam swoje dumne 178.
  - Będziesz teraz na mnie obrażona? Przecież ty też tam byłaś. Jeśli tego nie chciałaś, mogłaś to przerwać, a słowem się nie odezwałaś. - aż we mnie zawrzało, bo palant miał rację. Nie zmusił mnie do tego.
  - Dobrze. Masz rację. - zmarszczył brwi. - Zapomnijmy, o tym i zachowujmy się tak jak dotychczas.
  - Sęk w tym, że ja nie chcę, o tym zapomnieć. - z szoku wstrzymałam na chwilę oddech, ale zaraz się ogarnęłam.
  - To pielęgnuj to wspomnienie, bo to był jeden jedyny raz. - zamiast przymrużył oczy tak jak zwykle, to niepokojąco się uśmiechnął.

Z dziwnym uczuciem zignorowałam jego dziwne zachowanie i weszłam do swojego pokoju. Ustawiłam sobie budzik na ten nieszczęsny obiad i położyłam się.




Leon

Zatrudniając Szafoni, nie sądziłem, że kiedykolwiek będę się z nią tak świetnie bawić. Jej niewiedza, kim tak naprawdę jestem oraz zapewnienie, że już więcej tego nie zrobimy, jest nawet słodkie.

Na obiedzie, na który z łaską zeszła, zachowywała się już znacznie lepiej. Od czasu do czasu łypała na mnie poirytowanym wzrokiem, gdy ja ciągle ją obserwowałem. Bawią mnie jej humorki, choć kiedyś nie znosiłem ich, u Liw. Po obiedzie rozeszliśmy się znowu do swoich pokoi, by przygotować się na spotkanie z Szabó.

O godzinie 14.25 zapukałem do pokoju rudej. Po chwili otworzyła je, a mnie prawie szczęka opadła na jej widok. Poznaję tą sukienkę. Przyjechała raz w niej do klubu... i muszę przyznać, że wygląda jeszcze lepiej, niż wtedy. Być może dlatego, że nie ma na sobie peruki, a swoje falowane włosy upięła luźno na karku. Ten karmelowy kolor bardziej do niej pasuje.

  - Możemy już iść?
  - Tak. Jestem gotowa. - ja bardziej...

~***~

Spotkanie przebiegło pomyślnie. Eulalia dosłownie oczarowała wszystkich, nie tylko swoją urodą, ale i także profesjonalnie poprowadzoną prezentacją. Sam nie mogłem odwrócić od niej wzroku. Prezes firmy ochroniarskiej jest zainteresowany ochroną, którą zapewnią moi ludzie, ale widać, że nie jest do końca przekonany, dlatego zamierzam jutro udowodnić im, że ich zabezpieczenia mają wiele do życzenia. Dzięki temu kontraktowi, będę mógł jeszcze bardziej rozwinąć firmę i zacząć pracować nad nowym projektem.

Ale jak na razie zostaliśmy zaproszeni na kolację i szlag mnie jasny trafia, bo jeden z jego doradców podrywa rudą, a ona mu na to pozwala, przez co jest coraz bardziej śmielszy.

  - Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał.
  - Ma. - warknąłem, ale ten chuj nie zwrócił na mnie uwagi, za to Eulalia spojrzała mi w oczy ze zdziwieniem.
  - Chętnie pokażę ci Budapeszt nocą. - kontynuuje.
  - Dziękuję za propozycję, ale jestem już umówiona z masażystką, w hotelowym spa.
  - Mógłbym Ci go sam wykonać. Jestem w tym całkiem dobry. - niby szepcze jej do ucha, a wszystko wyraźnie słyszę.
  - Nie wątpię, ale zdecydowanie wolę kobiety. - uśmiechnęła się i delikatnie strąciła jego rękę, ze swojego kolana, niby przez poprawienie sukienki.
  - Kobiety nie mają takiej siły, żeby zrobić porządny masaż. - odparł.
  - Prawda, ale ja nie potrzebuję leczniczego masażu, tylko relaksacyjnego. Z resztą tylko kobieta zrozumie ciało kobiety. Dokładnie wie, co zrobić, by sprawić... przyjemność i rozluźnienie. - odpowiedziała patrząc mi w oczy.

Doskonale wiem, do czego pije i nie robi to na mnie wrażenia. To siebie oszukuje, nie mnie. Ona potrzebuje mężczyzny. Inaczej nie spotykałaby się ze mną w klubie, będąc z tą dominą.

Ze skrywaną ulgą pożegnaliśmy się i wróciliśmy razem do hotelu. Wchodząc do windy, stanąłem na przeciwko niej obserwując, jak po pozbyciu się ostatniej wsuwki rozpuściła włosy, które po tym warkoczu z rana, jeszcze bardziej się kręcą.

Teraz wygląda idealnie.

Chowając wsuwki do torebki, oparła się plecami, o lustro i spojrzała na mnie z wyższością.

  - A ty? Jakie masz plany na ten wieczór? - zapytała, gdy winda się zatrzymała na naszym piętrze.
  - Domyśl się.
  - Tylko nie przesadź, bo ta ręka będzie ci jutro potrzebna. - uśmiechnęła się kpiąco i wyszła z windy. Co za kobieta...

Bruno ma racje... z nią nigdy nie będę się nudził.

~***~

Po udowodnieniu Szabó, że w niecałe 15 minut złamałem wszystkie zabezpieczenia, zyskaliśmy nowego i to potężnego klienta, dzięki któremu zyskamy o wiele więcej kontaktów.

Kutz kolejny raz próbował poderwać rudą, ale musiała go jakoś spławić, bo już więcej do niej nie podchodził. W nagrodę za dobre zachowanie, po obiedzie zabrałem Szafoni na małą wycieczkę. Wczoraj przy kolacji wspomniała, że chcę pojechać na targ i kupić kilka rzeczy i pojedziemy... słynnym metrem. 

  - O kurwa... - szepnęła widząc, jak długie są te ruchome schody.
  - Metro w Budapeszcie ma, aż trzy poziomy. - tłumaczę stojąc przed nią. Dlatego w tych tenisówkach sięga mi do ucha.
  - Przecież, jak ktoś się zjebie z tych schodów, to żywy na sam dół nie doleci. - zatrząsnąłem się ze śmiechu, ale ma racje. Widok z samej góry przyprawia niektórych, o zawrót głowy.

Ruda kompletnie nie może się odnaleźć, więc trzyma się mnie blisko, żeby się nie zgubić, ale ani razu nie słyszałem marudzenia. Była szczerze ciekawa wszystkiego. Niestety z targu już musieliśmy wrócić taksówką, gdyż oboje poszaleliśmy na zakupach i wracamy z torbami w rękach. Jedna, którą trzymam należy do niej. Oboje kupiliśmy po trzy butelki najlepszej jakości Pálinkę oraz win i wziąłem trochę słodyczy dla siostrzeńców i bratanic. Ruda za to wzięła sporo ostrych papryczek habanero i pasty z nich. Lubi ostrą kuchnie, tak samo jak ostry seks.

W trakcie kolacji próbowałem ją namówić, żeby poszła ze mną na spotkanie, z moimi dwoma kumplami ze studiów, którzy zostali oddelegowani na jakiś czas tutaj, ale odmówiła wykręcając się bólem głowy, w który nie uwierzyłem. Dlatego zamiast się dobrze bawić i powspominać stare czasy, śledzę Eulalię przez aplikację. Przez większość czasu nie ruszyła się z hotelu, dlatego w końcu odpuściłem i schowałem telefon, by skupić się na rozmowie. Zaproponowałem im pracę w swojej firmie, bo potrzebuję dobrych informatyków, ale mają się jeszcze nad tym zastanowić.

Jakoś przed 23.00 coś mnie tknęło, by sprawdzić lokalizację rudej, ale znajduje się w jakimś klubie, a nie w hotelu. Od razu pomyślałem, że pojechała tam spotkać się z Kutzem i ogarnęła mnie niewytłumaczalna furia. Wkurwiony, jak nigdy dotąd, przeprosiłem kolegów i wyszedłem wcześniej z baru, by jechać po nią.

Na miejscu nie miałem problemu, żeby wejść do środka. Wystarczyło, że wcisnąłem odpowiedni banknot ochroniarzowi. W środku uderzyły we mnie światła stroboskopowe, przez co miałem problem, by zobaczyć cokolwiek, a co dopiero by wypatrzeć Szafoni.

Przeszedłem cały klub ignorując podrywające mnie jakieś laski, ale nigdzie jej nie znalazłem. Nie ma jej przy żadnym stoliku, czy barze. Już miałem iść sprawdzić toalety, czy się z nim tam nie pieprzy, jak dojrzałem te karmelowe włosy wśród tańczącego tłumu. Porusza się zmysłowo ocierając się, o jakiegoś młodego gówniarza. Cieszę się, że to nie Kutz, ale i tak jestem wściekły. Ona jest moja! Jeśli chciała się pieprzyć, to mogła ze mną!

Jak czołg przepycham się przez ludzi, żeby do niej dotrzeć i ją stąd zabrać. Im bliżej jestem, tym bardziej dostrzegam, że jest już nieźle pijana, a ten kutas to wykorzystuje i ją obmacuje.

  - Jeśli nie chcesz szukać swoich zębów po parkiecie, to radze ci spierdalać. - warczę mu do ucha po angielsku. - Zrozumiałeś? - ze strachu skinął głową i odszedł, a ona nawet nie zauważyła jego nieobecności. Nadal tańczy, kusząco kręcąc biodrami.

Ma na sobie bardzo krótką, całą w granatowych cekinach sukienkę bez pleców, na długi rękaw. Na nogach ma czarne, zabudowane szpilki, a jej włosy są całkowicie proste i lśniące, jak w reklamie szamponu.

Cofnęła się krok do tyłu wpadając na mnie i teraz o mnie się ociera, doprowadzając mnie tym do obłędu. Pachany jakimś impulsem przejechałem palcem wzdłuż jej kręgosłupa, zachwycając się reakcją jej ciała na ten dotyk. Ona sama również, jakby się ocknęła i chwiejnym krokiem odwróciła się do mnie. Pierwszy raz widzę pijaną Szafoni i... podoba mi się to, co widzę, bo nie ma na sobie maski i nie mówię o tej z klubu. W jej oczach w końcu widzę pożądanie. Pragnie mnie, tak samo jak jej, dlatego chwytam jej dłoń i prowadzę przez tłum, najpierw do baru, po jej torebkę, którą przechowywał barman, a potem do wyjścia.

  - Hej! Nie postawisz mi nawet drinka?
  - Tobie już starczy. - wyprowadzam ją i od razu kieruję się do postoju taksówek.

Niestety, chyba w rudą uderzyło powietrze, bo nie była w stanie wysiąść sama z taksówki. W końcu nie wytrzymałem i wziąłem ją na ręce, po czym udałem się prosto do swojego pokoju. Jak tylko drzwi się za nami zamknęły, Eulalii puściły wszystkie hamulce i dosłownie zaczęła pieprzyć moje usta swoimi. Długo mi nie było trzeba i od razu oddałem pocałunek z taką samą siłą.

Pewnie pomyślicie sobie, że nie powinienem wykorzystywać jej stanu. Powinienem ją zanieść do jej pokoju i położyć ją spać, ale mam w dupie wasze zdanie. Mam zamiar wykorzystać to, że jest pod wpływem alkoholu i nikogo nie udaje.

18+

Podchodzę z nią do łóżka i rozbieram ją z tej sukienki, a potem w samych stringach rzucam ją na nie. Szybko pozbywam się sportowej marynarki oraz koszuli i po wyciągnieciu kilku paczek prezerwatyw zawisnąłem nad nią, a ona jakimś cudem zamieniła nas miejscami i usiadła na mnie. Jej usta pochłaniają moje ciało, a ja pozwalam jej na tą namiastkę kontroli. Kiedy już myślę, że zrobi mi dobrze ustami, gdy już wycałowała i wylizała każdy mięsień na mojej klatce piersiowej i brzuchu, ona zerwała z siebie stringi i mnie dosiadła głośno jęcząc i odchylając głowę do góry.

Z zachwytem obserwuję, jak mnie ujeżdża, jak jej idealne cycki poruszają sie w rytm tego tempa, jak każde wsunięcie się penisa do końca jej ciasnej cipki, sprawia jej przyjemność i popycha w stronę spełnienia. Kiedy jest już blisko, zaskakuję ją szybką zmianą pozycji, z czego nie jest zadowolona. Zaczyna się szarpać i mnie drapać, by znów przejąć kontrolę, ale ja jej na to nie pozwalam. Unieruchamiam jej ręce nad głową i gryząc jej usta, wchodzę w nią mocno i szybko.

♡♡♡

Z każdym kolejnym stosunkiem ruda walczyła ze mną, nie chciała się poddać, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Nie bawiłem się z nią w pana i uległą. Nie karałem jej przerywanymi stosunkami. My się pieprzyliśmy jak króliki, rozkoszując się walką. Dopiero po jakimś czasie wygrałem. Szaofni skapitulowała i całkowicie mi się poddała. Wiedząc, że udało mi się ją poskromić, doszedłem jak nigdy jeszcze w życiu. To była zajebista noc i choć osiągnąłem, to co chciałem, to jednak nie mam dość.
Pragnę ją, jako uległą i jako wojowniczkę.
No nigdy się nią nie nasycę.

3410 słów.


Witajcie, kochani, a przede wszystkim moje kobietki

Jestem szczęśliwa, że udało mi się napisać ten rozdział i zrobić Wam dodatkowy prezent z okazji dnia kobiet 🥳

Życzę Wam, moje kobietki, dużo uśmiechu, spełnienia marzeń, coraz większej pewności siebie i cierpliwości do mężczyzn, bez których życie nie byłoby takie ciekawe 💐💐💐

Dziękuję za gwiazdki ⭐ i komentarze 💬
Uwielbiam Was za to jeszcze bardziej 😘

Pozdrawiam was serdecznie
Wasza VillEve💋







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top