5. Skończę to, co zacząłem.
Leon
Po wyjściu rudej, reszta jeszcze trochę siedziała zachwycając się nią, ale na szczęście niedługo. Dzięki temu mogłem porozmawiać z Konradem na miejscu. Mimo ilości wypitego alkoholu, przyjaciel uważnie mnie wysłuchał.
- Mam kilka pytań.
- Śmiało. - odpowiadam upijając łyk bursztynowego trunku.
- Po pierwsze, dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie? Sprawdziłbym tą umowę, z tym klubem. - mówi z wyrzutem.
- Spokojnie, poradziłam sobie.
- Po drugie, sprawdzałeś Elizę w necie?
- Nie. Szanuję jej prywatność.
- Rozumiem. Po trzecie... po co ty ją pytałeś, o jej życie, skoro jest tylko twoją uległą?
- Chciałem wiedzieć, jak często mogę się z nią spotykać. - tłumaczę, choć to kiepska wymówka. Niedawno dotarło do mnie, że potrzebuję wiedzieć coś więcej, o niej.
- Nie mogłeś po prostu za każdym razem pisać jej maila?
- Wyszedłbym na jakiegoś napaleńca.
- Ale ty jesteś napalony. Pytanie tylko przez którą. - zmarszczyłem brwi.
- Jak to, "którą"?
- Żartujesz sobie? Cały wieczór patrzyliście się na siebie z Lulą, jakbyście mieli się na siebie rzucić. To napięcie między wami odbijało się nawet na nas. Dlatego Wiktor wychodził na fajkę, bo nie mógł tego znieść. - kurwa... jeszcze plotek mi brakuje.
- Ona jest lesbijką. Właśnie spędza wieczór ze SWOJĄ DZIEWCZYNĄ. - warczę. - Czego wy tu nie rozumiecie? - podrapał się po brodzie.
- Może jest biseksualna, skoro oboje na siebie działacie. - i to mnie olśniło.
"Nigdy nie mów nigdy"
Kurwa... Konrad może mieć racje...
Nie mogąc znieść, że ruda wciąż krąży mi po głowie, tak jak brunetka rano, napisałem do niej.
Od: Mi_ki
Do: Lizzy
Temat: Dziś
Możesz się dziś ze mną spotkać?
Zanim odpisała, zdążyłem dotrzeć do mieszkania i wziąć prysznic.
Od: Lizzy
Do: Mi_ki
Temat: Odp: Dziś
Przykro mi, panie, ale dziś to niemożliwe. Mogę dopiero w piątek.
Kurwa... potrzebuję się wyżyć, bo oszaleję.
Pierwszy raz od dawna wracam pod prysznic i jak jakiś gówniarz onanizuję się myśląc, o... jednej i o drugiej. Ja pierdolę... pragnę je obie.
Na drugi dzień, wręcz nie mogę znieść widoku dziwnie uśmiechniętej Szafoni. Dobrze, że nie zapytała, czy "czyżby ktoś tu wczoraj nie pobyzkał?", bo bym chyba zwolnił ją do domu i kazał pracować zdalnie, aż do piątku, dopóki nie zobaczę się z Elizą. No ewidentnie widać, kto się pieprzył wczoraj, a kto nie.
Eulalia
Dobrze, że wyprowadzając się od Roksany, nie zabrałam wszystkich swoich rzeczy, dzięki temu mogłam prosto od niej jechać do pracy. Jestem tak zadowolona i usatysfakcjonowana wczorajszą nocą, że nic nie zepsuje mi humoru. Widząc nabzdyczoną minę szefa, nie zamierzam tego komentować i jeszcze bardziej go drażnić, bo niedługo wyjeżdżamy razem w delegację i wolałabym choć trochę się dobrze na niej bawić.
- Dzień dobry. - oderwałam wzrok od laptopa i spojrzałam na najbardziej uroczy uśmiech na świecie. Drobniutka dziewczyna, z przepięknymi oczami i burzą ciemnych loków delikatnie buja dziecięcy wózek.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - odwzajemniam uśmiech.
- Szukam Konrada, ale nie mogę go znaleźć. Telefonu też nie odbiera. Wie pani, gdzie mogę go znaleźć?
- Jeżeli Konrada nie ma u siebie, to zapewne jest w sądzie.
- Faktycznie, nie wpadłam na to. - westchnęła. - A Mi.. to znaczy Leo, jest zajęty?
- Już sprawdzam. - wychodzę zza biurka. - Jak pani godność?
- Elena? - zapytał szef stając w drzwiach. Jestem cholernie zaskoczona widząc wyraz jego twarzy, gdy patrzy na tą kobietę.
- Hej.
- Cześć. A co ty tu robisz? - przytula ją i całuje w policzek.
- Masz chwilkę? Chciałam wyciągnąć Kondzia na lunch, ale go nie zastałam.
- Jasne, wchodź.
- Może zrobię coś do picia? - proponuję.
- Proszę nie robić sobie... - sztywniak wchodzi jej w zdanie.
- Poproszę kawę, a Elenie zrób jakąś słabą herbatę.
- Oczywiście.
Od razu udałam się na socjal zastanawiając się, kim jest ta ślicznotka, że ma taki zbawienny wpływ na sztywniaka?
Leon
Jak tylko usłyszałem głos Plum, przerwałem pracę i szybko wyszedłem jej na przeciw bojąc się, że ruda mogłaby ją odprawić, a wtedy ja odprawiłbym ją i to w trybie natychmiastowym. Na szczęście Szafoni zachowała się zaskakująco dobrze.
- Na pewno ci nie przeszkadzam? - wjeżdża z Adasiem do środka.
- Chętnie zrobię sobie przerwę. - spojrzałem na bratanka, jak spokojnie sobie śpi. - Jak ty się tu dostałaś?
- Przyjechałam autobusem.
- Elena. - karcę ją.
- No co? - rozłożyła ręce. - Autobusy są niskopodłogowe.
- Powinnaś odpoczywać.
- Leo... - uśmiechnęła się. - ...doskonale wiem, na co mogę sobie pozwolić.
- Skoro tak uważasz. Rozgość się. - podjechała z wózkiem do kanapy i usiadła na niej. - Przyszłaś do Konrada, w jakimś konkretnym celu? - wypytuję ją, bo ona nie umie kręcić. Jeśli przyszła tutaj, bo Szymański coś się wygadał, to chyba urwę mu... a nie, nie urwę, bo ich nie ma.
- Przyszłam mu się przypomnieć, jak wyglądam, bo ostatni raz widziałam się z nim, jak przyszedł do nas do szpitala. - mówi z wyrzutem. - W ogóle rzadko co się odzywa. - ma szczęście, że trzyma gębę na kłódkę.
- Niedawno urodziłaś Adasia poprzez cesarskie cięcie. Każdy chce dać ci czas na regenerację i odpoczynek. Skorzystaj z tego, bo potem będziesz mieć dom pełen gości. - westchnęła.
- Pewnie masz rację. - do gabinetu weszła ruda z tacą i położyła na szklanym stoliczku filiżankę z moją kawą, jakąś herbatę, cukiernicę i maślane ciastka.
- Zrobiłam pani białą herbatę z mango. - mówi ze szczerym uśmiechem.
- Dziękuję. - Eulalia wychodzi z gabinetu i ogląda się za siebie, ale patrzy... na Elenę?
No tego jeszcze kurwa brakowało, żeby ruda podrywała Plum!
Ja pierdolę!
- Bardzo miła ta twoja asystentka. - prychnąłem.
- Może i jest miła, ale na pewno nie dla mnie.
- A z Alicją to definitywny koniec?
- Tak. Nie mogę marnować jej życia.
- Swojego też nie marnuj, Miki. - spojrzała na mnie z troską.
Na szczęście nie musiałem tego komentować, bo Adaś się obudził. Zdążyliśmy porozmawiać i wypić kawę, jak młody zaczął marudzić. Wyszedłem z gabinetu, żeby Elena bez skrępowania mogła go nakarmić.
- Czegoś wam potrzeba? - zapytała ruda nie odrywając wzroku od laptopa.
- Nie. Muszę dać Elenie chwilkę, bo karmi młodego.
- Zaraz... to nie jest twoja dziewczyna?
- Nie. To bratowa. - staję za nią i sprawdzam co robi. Jestem mile zaskoczony, że pracuje.
- Nie lubię, jak ktoś zagląda mi przez ramię.
- Jestem twoim pracodawcą i mam prawo sprawdzić swojego pracownika.
- Nie wiesz, czy przypadkiem twoja bratowa nie szuka pracy? Powinieneś ją zatrudnić, bo przy niej nie jesteś taki sztywny. - pochylam się nad nią i warczę jej do ucha.
- Może na twoje miejsce. - odwróciła głowę tak, że nasze nosy prawie się stykają.
- Jeśli to tylko sprawi, że przestaniesz być takim nadętym dupkiem, to jeszcze dziś złożę rezygnację.
- Nie trzeba. - zdążyłem się wyprostować, jak z mojego gabinetu wyszła Elena pchając wózek. - Już idziesz?
- Tak. Nie chcę ci przeszkadzać.
- Pozwól, że cię odwiozę.
- Dzięki, Leo, ale nie masz fotelika. - zauważa.
- To zamówię ci taksówkę.
- Już się robi. - mówi ruda i wyciąga swój telefon.
Zdziwiłem się, że ma taki sam model jak ja, bo to bardzo drogie i nowoczesne urządzenie. Niedostępne jeszcze w Europie, a co dopiero w Polsce. No tak... ona jest z Singapuru.
Chcąc nie chcąc zobaczyłem jej tapetę, na której Szafoni przytula się do brunetki, z którą ją widziałem w barze. Nie sądziłem, że jej dziewczyna jest aż tak wykolczykowana. Dosłownie widać przez cienką koszulkę kolczyki w sutkach. Moją uwagę też przykuł tatuaż brunetki, ale nie miałem szansy mu się przyjrzeć, bo ruda weszła w kontakty i wybrała numer do korporacji taksówkarskiej.
Odprowadziłem Plum na dół i zapłaciłem z góry za cały kurs. Po pożegnaniu się z nią wróciłem do siebie i zająłem się pracą. Już nie mogę doczekać się piątku, by zobaczyć się z Elizą. To będzie zdecydowanie za długa przerwa.
~***~
Wchodząc na salę wspólną, nie muszę szukać brunetki, bo jak zwykle czeka na mnie przy barze pijąc drinka, w towarzystwie blondwłosej dominy. Dziś ma na sobie bordowy komplet bielizny, z koronkowym pasem w talii, który jest przyczepiony do jasnych pończoch, z bordową koronką. Podchodzę do niej i pchany jakimś impulsem całuję jej ramię, na co ona się wzdryga i odwraca.
- Och, to ty, panie. - odparła z zakłopotaniem, gdy domina założyła ręce pod biustem ubrany, w skórzany kombinezon.
- Nie mogłem się doczekać, żeby znowu się z tobą zobaczyć. - wyciągam smycz i zapinam na jej obroży. - Idziemy?
- Tak, panie...? - nie rozumiem jej zdziwienia.
Gdy wchodzimy do jednego z pokoi, ściągam z niej smycz i dociskam do ściany atakując od razu jej usta. Boże... jak ja pragnąłem tych ust. One są uzależniające. Jak mogłem przez cały tem tydzień myśleć, o rudej, skoro mam teraz taką bogini?
Zniecierpliwiony rozpinam sobie spodnie i wyjątkowo zapominając, o zabezpieczeniu podnoszę ją i nabijam na siebie.
- Och, panie. - jęczy przeciągle wznosząc twarz do sufitu, gdy mocno ją posuwam. Zajebiście mi jej brakowało.
Potem przenosimy się na łóżko, gdzie rżnę ją od tyłu. Uwielbiam ten widok. Te wygięte w łuk plecy i wypięte pośladki oraz dwa dołeczki, idealne ma moje kciuki, to bardzo podniecający widok. Chciałbym też móc złapać ją za włosy, ale niestety ma krótkie. Za to intrygujące ma znamię na karku. Lekko czerwony, przypominający odwrócony płomień. O tak... ona jest bardzo gorąca... tak jak ruda.
Kurwa.
Dlaczego pomyślałem, o Szafoni?
Owszem, jest gorącą, ale tylko z wyglądu. Nie mam pojęcia, jaka jest w łóżku, a brunetka to istny ogień.
Z podniecenia uderzyłem ją packą w pośladek, który zostawił mocno czerwony napis "PAN". Jej krzyk rozkoszy rozniósł się po pokoju, a ja z zachwytem obserwuję mój podpis. Lecz jak tylko doprowadziłem nas do orgazmu, od razu pożałowałem tego, co jej zrobiłem. Ten ślad zostanie jej na bardzo długo. Co jeśli jej mąż to zobaczy i zabroni jej przychodzić?
- Boże... Eliza... bardzo cię przepraszam. - mówię, a ona się odwróciła.
- Za co mnie przepraszasz, panie?
- Nie powinienem tak mocno cię uderzać. Możesz mieć nieprzyjemności z tego powodu. - nagle zrywa się z łóżka, ale zamiast oglądać ślad w jednym z luster, ona patrzy na mnie z zaciśniętymi pięściami.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić, Miki. - dlaczego rozmawia ze mną normalnie? Gdzie podziała się jej uległość? - Wiesz po co przychodzę do tego klubu? - zasyczała, a mnie zatkało. Nigdy się tak do mnie odezwała. - Bo jestem uległą i szukam domina, z którym spełnię wszystkie swoje fantazję. Którego nie obchodzi to, co się dzieje poza klubem. - syczy na mnie dosłownie jak ruda.
- To źle, że martwię się, o ciebie?
- Ty masz mnie pieprzyć, a nie troszczyć się o mnie. Potrzebuję pana, a nie kochanka, dlatego skup się na byciu dominem. Ma nas łączyć tylko seks, nic więcej. - ona ma nawet głos podobny do niej...
18+
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - warczę. - Jesteś dla mnie tylko rozrywką. Mam zajebiście duże potrzeby, dlatego wolałem zwolnić, żeby móc widywać się z tobą częściej, nawet i codziennie, ale skoro wolisz rżnięcie, po którym nie będziesz mogła chodzić, to proszę bardzo. - podszedłem do niej i złapałem mocno za jej nadgarstek, po czym mocnym ruchem sprowadziłem ją na kolana. - Od dziś, chodzisz cały czas na czworaka. Nie wolno ci na mnie patrzeć, ani tym bardziej się odzywać. Masz prawo tylko do wypowiedzenia słowa "stop". - przygryzła wargę. - A teraz ręce do tyłu. - wyjąłem z szuflady sznurek i nie pierdoląc się z nią, krępuję jej ręce. Następnie wziąłem opaskę i założyłem na jej maskę. - Otwórz usta i radzę ci zachować równowagę.
- Tak, panie. - znowu jest uległą, ale nie robi to na mnie wrażenia. - Aaa! - krzyknęła, gdy paskiem zdzieliłem jej udo.
- Nie pozwoliłem ci się odezwać. - warczę, po czym wsuwam w jej usta penisa i zaczynam je pieprzyć.
Widzę, jak spod maski uciekają jej łzy, prawdopodobnie przez dławienie się, ale nie przejmuję się. Przyznać też muszę, że jestem zajebiście podniecony mając taką kontrolę. Owszem, nad Korcz też miałem sporą, ale do tego dochodziliśmy miesiącami. Krok po kroku.
Doszedłem zalewając jej usta, ale posłusznie wszystko połknęła, wylizując go na czuja. Pozbyłem się spodni i stanąłem za nią, po czym chwyciłem za jej kark i lekko popchnąłem, by na kolanach doszła na drugi koniec pokoju. Niezbyt delikatnie szarpnąłem ją, by wstała i po rozwiązaniu jej rąk, od razu zapiąłem je do zwisających łańcuchów. Pozbyłem się jej bielizny, nie uszkadzając jej, tak jak robiłem to w przypadku Korcz, gdyż nie miałbym jak jej za nie zwrócić, tak jak blondynce.
Wyciągnąłem z szuflady motylka i umieściłem go na jej łechtaczce, po czym usiadłem w fotelu na przeciwko niej i włączałem, w zależności od mojej łaski. Zazwyczaj przerywałem, kiedy była na krawędzi. Za którymś razem z kolei, nie wytrzymała i zaczęła płakać.
- Panie, błagam. Nie dręcz mnie. - wstałem wziąłem szpicrutę i wymierzyłem jej potężny bat.
- Udzieliłem Ci głosu? - cisza, więc zadaję kolejny.
- Aaa!
- Odpowiadaj na moje pytania. - warczę.
- Nie, panie.
- To ja decyduję, czy zasłużyłaś na przyjemność. - zacisnęła usta.
Stanąłem za nią i po wypięciu jej tyłka wszedłem gwałtownie i zacząłem kolejnym raz ostro ją rżnąć. Jak tylko poczułem, że jej cipka zaczęła pulsować, wyszedłem, by znowu pozbawiać ją orgazmu. Stanąłem przed nią, zerwałem z niej opaskę i usiadłem w fotelu, po czym zacząłem się onanizować, bawiąc się pilotem od motylka.
- Panie, proszę, skończ we mnie. - jęczy błagalnie.
Jest już wczerpana i zajebiście sfrustowana, przez brak orgazmów. Jej nogi są ugięte i nawet trochę drżą. Cały ciężar jej ciała opiera się na nadgarstkach. Głowy też już nie trzyma sztywno. Wygląda bosko zdana całkiem na moją łaskę.
Nie chciałem dla niej taki być. Owszem, lubię ostry seks, nawet bardzo. Byłem z siebie dumny i usatysfakcjonowany widząc ślady naszych zabaw, na ciele Alicji. Ale tak jak wspomniałem, do takiego etapu dochodziliśmy miesiącami. Z Elizą miało nam to pójść, o wiele szybciej, ale naprawdę ciałem to robić krok po kroku, by ją poznać, sprawdzić co lubi i na co mogę sobie pozwolić, żeby jej nie wystraszyć, ale skoro ona chce konkretów, dla mnie tym lepiej. Nie sądziłem tylko, że jej widok poruszającej się na kolanach lub czworakach będzie mnie tak podniecać.
Czyżbym robił się coraz gorszy?
Eliza
Przyjeżdżając do klubu, nie wiedziałam, jak zacząć tą rozmowę z moim panem, ale musiałam wyjaśnić z nim tą sytuację. Spotykamy się tu tylko na seks i nie powinniśmy angażować w to uczuć. Nie chcę robić mu nadziei, że nasza relacja wyjdzie poza klub. Uwielbiam to miejsce, gdzie mogę się zabawić od czasu do czasu i być przy tym całkowicie anonimowa. Szczęście w nieszczęściu, że nadarzyła się okazja i mogłam postawić sprawę jasno. Jak byłam z tego siarczystego klapsa zadowolona, tak niestety byłam rozczarowana jego postawą.
Nie, o takim panu marzyłam.
Myślałam, że uniesie się honorem i to będzie koniec naszego spotkania, żebyśmy mogli oboje to sobie przemyśleć, ale on kompletnie mnie zaskoczył. Nagle jak za włączeniem przycisku stał się dominem, którego pragnęłam. Mój pan zamierzał mnie dziś ukarać, że śmiałam mu zwrócić uwagę. Chciałam z pokorą przyjąć tą karę, ale w końcu nie mogłam znieść tych tortur. Moje ciało wręcz krzyczy domagając się spełnienia, które on za każdym razem mnie pozbawia. Na dodatek widok mojego pana, który woli walić sobie konia, jak wejść we mnie, jest strasznym dla mnie upokorzeniem. To ja chcę go zaspakajać. To ja jestem od tego. W końcu nie wytrzymałam z tych wszystkich emocji.
- Wybacz mi, panie, że w ciebie zwątpiłam. Proszę, nie karz mnie więcej. - łkam.
Przerwał zaspokajanie się i wstał, by wolnym krokiem do mnie podejść. Uwolnił mnie, z łańcuchów, przez co opadłam bezwiednie na podłogę. Boże... co on mi zrobił. Moje nogi nie chciały mnie utrzymać. Nawet nie próbowały. Po prostu złożyły się pode mną. To ich drżenie jest dla mnie słodką, ale już nie do zniesienia torturą.
Gdy wydał polecenie, posłusznie na czworaka doszłam do łóżka, a sam podszedł do szafki i wyciągnął z niej wibrator, prezerwatywę oraz lubrykant. Siedzę na piętach, z opuszczoną głową przed łóżkiem i czekam na kolejne rozkazy.
To co działo się później, sprawiło, że prawdopodobnie jutro nie będę mogła mówić, gdyż tak krzyczałam z rozkoszy. Mój pan umieścił we mnie włączony wibrator, który drugą końcówką masował mi punkt, a sam zaczął najeżdżać na moją dupę. Gdy już przyzwyczaiłam się do tej inwazji, poczułam jak znowu zbliża się spełnienie i zaczęłam płakać spodziewając się kolejnego przerwania, ale nic takiego się nie zadziało. Mój pan pozwolił mi spektakularnie dojść. Zafundował mi tak mocny orgazm, że nie poczułam jak on dochodził. Jak tylko wyszedł ze mnie, opadłam na satynową pościel i zaczęłam płakać ze szczęścia.
♡♡♡
Niestety nie było mi dane mu podziękować, bo po wszystkim rzucił tylko oschle "do następnego razu" i wyszedł z pokoju zostawiając mnie taką rozdygotaną, nadal przyżywającą to oszałamiające uniesienie. Długo po nim dochodziłam do siebie i przyznać muszę, że z trudem ubierałam na siebie bieliznę. Skóra na pośladkach i udach niemiłosiernie mnie piecze, ale lubię ten ból, który przez kilka kolejnych dni, będę czuła i za każdym razem wspominała to, co się dzisiaj wydarzyło... a było fantastycznie.
O mały włos, a mogłam stracić takiego pana...
Nie mam pojęcia, co on mi zrobił, ale mam ograniczoną władzę w nogach, dlatego nie ryzykuję zejścia do szatni idąc w szpilkach. Biorę je w dłoń i pomału schodzę na dół.
Wsiadając do transportu lekko się uśmiecham sycząc, z bólu. Od razu po zamknięciu drzwi ściągam swoją maskę, obrożę oraz perukę, by uwolnić spod siatki moje włosy i wszystko wrzucam do torebki. Podziękowałam kierowcy za podwiezienie, choć oni nigdy się nie odzywają i udałam się na górę. Wchodzę po cichu, by w razie czego nie obudzić brunetki.
Prawie schodzę na zawał widząc ją siedzącą, w salonie i palącą papierosa. Jestem zdziwiona widząc, że nadal jest w swojej peruce. Zwykle zakładamy je w transporcie i tam też je zdejmujemy.
- A czemu ty nie śpisz, Rox?
- Czekam na ciebie. Chcę wyjaśnić pewną rzecz. - spięłam się. - Możesz mi powiedzieć, dlaczego twój pan okazuje ci czułość? - kurwa...
- Też mi się to nie spodobało, dlatego zwróciłam mu uwagę. - powiedziałam z oburzeniem.
- "Zerwałaś" z nim?
- Nie, postawiłam mu ultimatum. - przymrużyła czarne oczy.
- Jakie? - dopytuje wypuszczając dym z płuc.
- Albo zacznie zachowywać się jak prawdziwy domin, albo nasz układ się kończy.
- Rozumiem, że układ się nie skończył i to z nim spędziłaś ten czas w klubie.
- Tak. Wściekł się, że zwróciłam mu uwagę i dał mi niezły wycisk. - usiadłam na kanapie obok, o niej. - Jesteś zła? - pytam zabierając jej papierosa i sama się nim zaciągam.
Nie palę, ale od czasu do czasu wezmę "dymka" od mojej gotki.
- Dziwisz mi się? - pyta spokojnie. - Ustalałyśmy zasady, Lula. Nie angażujemy się.
- Ale ja się nie zaangażowałam. - bronię się. - To tylko seks, Roxy.
- Ale on już tak i to mnie wkurwia. Czuję się zagrożona. - warczy.
- A nie powinnaś, bo to na tobie mi zależy.
- Kiedyś chodziłyśmy do klubu raz w tygodniu, tak dla zabawy, a teraz spotykasz się z nim średnio, co drugi dzień.
- Nie..prawda... - mówię niepewnie, co niestety zauważyła.
- Mam pytanie i oczekuję od ciebie szczerej odpowiedzi. - o Boże... wiem, o co chce zapytać. - Byłaś w klubie po kłótni ze mną? - nie odpowiedziałam, a ona wybuchła wstając z kanapy. - I ty mi się, kurwa dziwisz, że jestem zazdrosna? Ja jeżdżę tam, żeby się wyżyć. Rzadko daję im się pukać. Ale ty widzę, że masz spore potrzeby, których ja najwyraźniej nie jestem w stanie zaspokoić, skoro wymykasz się do niego!
- Przepraszam. Byłam tak bardzo zła na ciebie. Potrzebowałam się rozluźnić.
- Teraz to ja jestem zajebiście zła na ciebie.
- Obiecuję, że więcej nie pojadę do klubu za twoimi plecami. - próbuję ją uspokoić.
- Żebyś wiedziała, że ci na to nie pozwolę. A teraz maszeruj do łazienki. - niezbyt chętnie, ale udałam się do niej.
Roksana jest lesbijką, która nienawidzi mężczyzn. Jeździ do klubu i dosłownie znęca się nad nimi... na legalu. Ma kilku swoich ulubieńców, którzy uwielbiają, jak ona nimi rządzi, poniża ich. Ci mężczyźni rzadko z nią sypiają. Zwykle daje im się zaspokoić, o ile zasłużą, ale zwykle kończy się to na lizaniu z uwielbieniem jej stóp i chłoście, jak przekroczą wydzielone granice, a robią to często, by specjalnie poczuć na sobie baty.
Ja jestem biseksualna.
Niestety przez Rusłana zraziłam się do mężczyzn i wolę być w związku z kobietą, z którą bardzo dobrze mi się żyję. Pomijając ten wyskok z kontrolowaniem, Roksana jest idealną partnerką i współlokatorką. Tak naprawdę, to była w sumie nasza trzecia kłótnia, odkąd jesteśmy razem.
Jedynie w kwestii zabaw BDSM, mamy różne zdanie, choć powinniśmy niby do siebie pasować, skoro ona jest dominą, a ja uległą, ale to nie działa, w naszym związku. Brunetka lubi dominować, ale nie potrafi zadać mi bólu, dlatego od czasu do czasu chodzimy do klubu, by spełniać swoje chore fantazję. Ona, by wyżywać się na samcach, a ja by zostać sponiewieraną przez nieznajomego.
Nie potrafię być, w prawdziwym związku z dominem, gdyż oni są nimi 24/dobę, a ja uległą lubię być tylko w łóżku i to też nieczęsto... przynajmniej tak było dopóki nie spotkałam jego. Nie ma pojęcia, co tak mnie do niego ciągnie i potrzebuję go częściej, niż zwykle.
To nie jest tak, że seks z gotką mnie nie satysfakcjonuje, dlatego zabawiam się z dominem. Nasz seks jest rewelacyjny. Obie jesteśmy kobietami i doskonale wiemy, jak działają nasze ciała i jak sprawić sobie nawzajem przyjemność. Podczas pieszczot rozumiemy się bez słów. Ale ostatnio... coraz bardziej potrzebuję tego ostrego seksu, pełnego rozkosznego bólu, którego ona nie potrafi mi zadać. Dla niej moje ciało, to świętość. Za każdym razem krzywi się, kiedy mam zbite pośladki, ale takiej reakcji, to się po niej nie spodziewałam...
- Kurwa jego mać. - odwróciłam się do niej, gdy zaklęła siarczyście.
- Co się stało? - zapytałam pozbywając się ostatniej części odzieży.
- Czy ty siebie widziałaś w lustrze? - warczy.
Odwróciłam się do wielkiego lustra i... zaniemówiłam.
Jeden mój pośladek posiada pręgi od batów, a na drugim widnieje już purpurowy i zajebiście wyraźny napis "PAN". Nadgarstki również są zaczerwienione od łańcuchów, ale najbardziej mnie zadziwia wyraźnie zaczerwienione ugryzienie na szyi.
- Ja pierdolę... kiedy on mi to zrobił? - pytam dotykając opuszkami rany.
- Nie wiem, ale to był ostatni raz, jak cię tak załatwił. Więcej się z nim już nie spotkasz. - mówi z pewnością w głosie.
- Słucham?
- Masz zerwać z nim ten układ i znaleźć pana, który będzie stosował się do zasad, albo rezygnujemy, z uczestnictwa w klubie. - nie...
- Ale...
- Nie, Lula. Nie chcę cię takiej oglądać, rozumiesz? Może ty to lubisz, ale ja nie mogę znieść, że ktoś tak traktuje moją dziewczynę. Twoje ciało należy przede wszystkim do mnie i nie życzę sobie, żebyś nosiła na sobie takie ślady. - poczułam jakiś dziwny, nieprzyjemny ucisk w środku, ale z westchnięciem przytaknęłam.
Zrobię wszystko, bo zależy mi na niej. Nie chcę się z nią rozstawać, a na pewno, nie dla jakiegoś faceta.
Rusłan
Siedzę przy biurku, przed parującym kubkiem kawy i masuję sobie nasadę nosa. Na przeciwko mnie siedzi mój doradca Wadim, który robi mi wyrzuty, że wczoraj kolejny raz przejebałem kilkaset tysięcy, w pokera.
- Jak tak dalej pójdzie, to zbankrutujesz i będziesz musiał sprzedać firmę. - wstałem od biurka i podszedłem do okna wkładając dłonie do kieszeni spodni.
Spojrzałem na panoramę Singapuru, który chciałem podbić. Żeniąc się z Leilą, byłbym jednym z najpotężniejszych biznesmenów, a tak... nie tylko wpadłem przez nią w nałóg, ale też i hazard. Moja firma upada, zamiast wzbijać się na wyżyny. A wszystko przez jakiegoś kreta, którego nie potrafię zlokalizować. Ktoś jej doniósł, jak bawiłem się na swoim wieczorze kawalerskim, podpierając to nagraniami z klubu.
Przyznaję, tego wieczoru święty nie byłem. Chciałem się zabawić, ale ona nigdy nie powinna się, o tym dowiedzieć. Kurwa, kochałem ją! Byliśmy razem od pierwszego roku studiów. Może nie była typową uległą, co zajebiście mnie wkurwiało, ale w łóżku była najlepsza. To ja stworzyłem tą idealną kochankę.
Jak mogła po tym jednym moim wyskoku zaprzepaścić tyle lat razem? Jak mogła mnie tak upokorzyć przed wszystkimi?
To przez nią zaraz sięgnę dna.
- Masz jakiś plan? - dopytuje.
- Tak. Zacznij szukać Eulalii. Skończę to, co zacząłem. - odwróciłem się do niego, a on skinął głową i opuścił moje biuro.
Podszedłem do witryny, w której trzymam alkohol i nalałem sobie whisky, po czym upijając porządny łyk podszedłem do obrazu, który po wciśnięciu odpowiedniego guzika w pilocie wzniósł się i ukazał ogromną fotografię rudej piękności.
- Powinnaś już od dawna być moją żoną i zrobię wszystko, żeby tak się stało. - warczę opróżniając zawartość szklanki. - Wszystko...
3900 słow.
Witajcie, kochani ❤
Ręka w górę, kto domyślał się, że Eliza i Lula to jedna i ta sama osoba? 🙋♀️ Mieliście jakieś swoje teorie? Co sądzicie, o nowym bohaterze?
Nie wiem, jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać, aż prawda wyjdzie na jaw i jak zareagują na nią nasi bohaterowie 😲🤯
Dziękuję za gwiazdki ⭐ i komentarze 💬
Pozdrawiam Was serdecznie 🧡
VillEve💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top