24. Po godzinach.
Eulalia
Może to nie był pierwszy nasz poranek, szykując się do pracy, ale ten na pewno był bardziej zorganizowany. Oboje działaliśmy jak dobrze synchronizowane zegarki. Po przebudzeniu się, udałam się prosto do łazienki, by wykonać poranną toaletę. W czasie gdy ja malowałam się przed lustrem, Leo brał prysznic. Przez to, że miałam idealny widok na niego, ta czynność zajęła mi dwa razy więcej czasu niż zwykle, a przecież do pracy nie wykonuje jakoś skomplikowanego makijażu.
Kolejny raz westchnęłam cichutko podziwiając widoki odbijające się w lustrze. Z przyjemnym mrowieniem między nogami, znowu przejeżdżam pędzlem z transparentnym pudrem po policzku, choć efekt jaki chciałam uzyskać, już dawno osiągnęłam.
Jego perfekcyjnie zbudowane ciało robi na mnie takie samo wrażenie, jak za pierwszy razem, gdy dostrzegłam go w klubie.
Jakby to powiedziała Eulalia Original: "już jest dawno po ptokach", ale nadal zachodzę w głowę, jak mogłam się nie zorientować, że mój idealny pan, to mój wkurzający szef.
Fakt, nasz pierwszy numerek w biurze, był szybki, bez rozbierania się, przez co nawet jego penisa nie zobaczyłam, ale za to zajebiście go poczułam.
Drugi nasz raz prawie w ogóle nie pamiętam, i owszem, choć widziałam go całkiem nago na drugi dzień i co najśmieszniejsze, nawet porównałam go do swojego pana, to jednak w życiu do głowy by mi nie przyszło, żeby Leona z nim utożsamiać.
Nasz trzeci raz, tym razem na trzeźwo w jego mieszkaniu, zaraz po tym jak wyszliśmy pospiesznie z klubu, był bardzo intensywny, ale Leo nie dał z siebie tego, co tak naprawdę potrafił. Być może dlatego, żebym się nie zorientowała.
Uśmiechnęłam się pod nosem myśląc o tym, jak w niewiarygodny sposób połączył nas los. Nie wierzę w takie rzeczy, ale patrząc na nasz przykład, to chyba naprawdę musiało być zapisane gdzieś w gwiazdach.
- Masz swoją szufladę na takie rzeczy... - spojrzałam na Leona, który dopiero co wyszedł z prysznica i stoi tuż za mną wycierając ciało ręcznikiem. - ...więc proszę cię, żebyś od razu chowała wszystko do niej.
- Właśnie miałam to zrobić. - odpowiadam z przekąsem.
- No nie wiem. Szczotki do włosów wczoraj nie schowałaś.
- No tak... musiała bardzo ci przeszkadzać, kiedy myłeś zęby.
- Po prostu lubię mieć porządek. Każda rzecz w tym domu ma swoje miejsce.
Z uśmiechem wyciągnęłam jedną ze swoich czerwonych szminek i zaczęłam pisać na lustrze.
- Możesz mi powiedzieć, co ty robisz? - westchnął ciężko.
- Zapisuję w punktach, co musimy uwzględnić przy zakupie nowego domu.
- I musiałaś to zrobić na lustrze?
- No tak, żeby nie zapomnieć. - pociągnęłam usta końcówką tej szminki, choć tego nie planowałam i zamiast dać jej wyschnąć, mocno pocałowałam tego mojego sztywniaka-stalkera i wyszłam z łazienki, by się ubrać i zejść do kuchni przygotować jakieś skromne śniadanie.
Leon
Aż odprowadziłem wzrokiem, tą moją kotkę, która ostatnio coraz bardziej pokazuje swoje pazurki. Obiecałem jej, że nigdy ich jej nie pozbawię, ale chyba trzeba choć troszkę je przypiłować.
Spojrzałem na napis na lustrze:
• ogromna garderoba
• łazienka z dwoma umywalkami
Z delikatnym uśmiechem zacząłem zmywać z siebie jej szminkę, którą zdecydowanie wolałbym zobaczyć na swoim penisie.
Pierwsze co chciałem zrobić, to wziąć jakąś jej szminkę, skreślić ostatni punkt i napisać "dwie łazienki", ale doszedłem do wniosku, że moja mama ma rację: "powinienem bardziej się otwierać przed innymi", tym bardziej przed moją przyszłą żoną, a nie zamykać się w odosobnionej łazience.
No ciężko jest mi się przyzwyczaić, że nie mieszkam już sam i chcąc nie chcąc muszę zaakceptować jej nawyki, ale to takie trudne, nawet jeśli nie wyobrażam sobie już mojego życia osobno, a co dopiero bez niej.
Po zjedzniu względnie normalnych kanapek, bo przecież Lula to byłaby chyba chora, gdyby zjadła tylko kanapki z serem żółtym i pomidorem, wyjechaliśmy wcześniej, żeby jeszcze wstąpić do cukierni, po coś słodkiego do kawy, którą zamierzamy, jak zwykle wypić w pracy. Akurat ten zwyczaj, bardzo mi się spodobał.
Zanim jednak wysiadamy z auta, ruda mnie zatrzymuje. Jak tylko na nią spojrzałem, wpiła się łapczywie w moje usta i zaczęła tak całować, jakbyśmy mieli zaraz się tu pieprzyć. Z przyjemnością oddałem pocałunek, ale nie ukrywałem swojego zdziwionego wzroku, kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
- A to co miało być? - zapytałem.
- Buziak na zaś.
- "Na zaś"?
- Jak przekroczymy drzwi tego biurowca, stanę się twoją asystentką i lepiej, żeby tak zostało. - już wiem o co jej chodzi i w sumie powinienem być zadowolony, że nie chce się afiszować, ale nie wyobrażam sobie, że ten pocałunek ma mi starczyć "na zaś".
- Przecież w moim gabinecie możemy robić różne rzeczy.
- W trakcie pracy? Nie ma mowy. Raz się zgodziłam na jajeczko i przez to miałam problem, żeby skupić się na swojej pracy. Dlatego przez osiem godzin jestem twoim pracownikiem Leo i nikim więcej.
- Już raz się pieprzyliśmy na moim biurku.
- Ale po godzinach, skarbie. - daje mi się jeszcze jednego niegrzecznego cmoka i wysiada z auta.
Zanim i ja to zrobiłem, to spojrzałem we wsteczne lusterko, czy aby przypadkiem znowu nie zostawiła na mnie śladu swojej szminki, ale jestem nieskazitelnie czysty.
Wchodząc do biurowca zapominam się i chwytam tą moją piękność za rękę, ale ona mi się dyskretnie wysmykła, gromiąc mnie spojrzeniem karmelowych oczu. Nie wiedzieć czemu, nie spodobało mi się to, a przecież jak byłem z Korcz, to ja ją od siebie odganiałem. Dlatego mając w dupie monitoring w windzie oraz to, co sobie pomyśli ochrona, zaraz po zamknięciu się za nami drzwi, docisnąłem moją przyszłą żonę do jednego z trzech luster i zaatakowałem jej kuszące wargi, ściskając jej pośladek.
Ruda na początku nawet zamruczała oddając pocałunek, ale zaraz się "opamiętała" i mnie lekko odepchnęła.
- Co w ciebie wstąpiło? - zapytała nie mogąc ukryć uśmiechu.
- Zapamiętaj sobie, że mogę robić z tobą co chcę, kiedy jesteśmy sami, ponieważ jesteś moją narzeczoną.
- Muszę pamiętać, żeby jak najrzadziej spędzać z tobą chwilę sam na sam w biurze. - zaczęła się poprawiać z udawaną wyniosłością. - Ty nie potrafisz odkleić ode mnie rąk. - uśmiechnęła się i jako pierwsza opuściła windę na naszym piętrze.
Naprawdę mi odbiło, skoro mam ochotę ją dogonić i wejść do firmy, trzymając ją za rękę, ale tego nie robię, widząc dziwne zachowanie pracowników. Odpowiedzieli nam na przywitanie, ale większość z nich ma opuszczone głowy. Kiedy chcieliśmy udać się na socjal, zatrzymał nas spanikowany Konrad.
- O! Już jesteście! Co macie dobrego? - jego zachowanie również jest podejrzane.
- Konrad, o co chodzi? - pytam wprost.
- Nic. A co ma się dziać? - złapał nas za ramiona i zaczął na siłę prowadzić do pomieszczenia socjalnego, do którego i tak szliśmy.
- Możesz przestać udawać durnia? - westchnąłem. - Mów, co się dzieje.
- No dobra... mogę cię prosić na chwilę? - widząc, że zainteresowana Lula ruszyła z nami, próbuje ją zatrzymać. - A może zostaniesz i zrobisz nam kawki do tych słodkości?
- Kondzio... masz mnie za głupią? Co się dzieje? - przyjaciel zasznurował usta, po czym ciężko westchnął, opuszczając ramiona.
- Bo... jakby wam to powiedzieć... tak delikatnie... - zaczyna mnie irytować jego kręcenie.
- Do rzeczy.
- Chodźcie. - odpuścił i ruszył w stronę mojego gabinetu.
- Kurwa... co jest? - szepnęła Lula, widząc już z daleka w jakim stanie, jest stanowisko jej pracy.
Całe jej biurko, jest wyklejone samoprzylepnymi karteczkami, na których coś jest powypisywane. Gdy podchodzimy bliżej, dostrzegamy więcej szkód, chociażby wylaną farbę na jej krzesło z wielką kartką przyczepioną do niej z napisem: "Dziwka", a na drzwiach od mojego gabinetu ktoś napisał markerem "Morderca". W środku prawie cały dywan jest upierdolony śmieciami, które pospiesznie sprząta pani Regina, która ogarnia także mój loft w ciągu tygodnia.
- Panie Leonie, proszę dać mi chwilkę i zaraz...
- Proszę to zostawić, pani Reniu. Ten bajzel posprząta ta osoba, która jest za to odpowiedzialna... zanim wyleci na zbity pysk. - warczę.
- Ale dla mnie to nie problem i...
- Jak będzie pani potrzebna, to panią poproszę. - skinęła głową i wyszła chcąc zabrać worek, ale jej go delikatnie zabrałem.
Szanuję wszystkich swoich pracowników, bo to dzięki nim, jestem tu gdzie teraz jestem, dlatego surowo ukarzę osobę, która nie tylko zniszczyła mienie należące do firmy, ale również, że nie uszanowała ciężkiej pracy sprzątaczek, które codziennie dbają o to, żebyśmy mogli w komfortowych warunkach pracować.
- Czy wiesz już kto jest odpowiedzialny za to?
- Od razu zleciłem przyjrzeć kamery, ale... ktoś celowo wyłączył kamery,
- Jak to, kurwa, wyłączył kamery?
- Nasi informatycy szukają osobę odpowiedzialną za to.
Wściekły wyszedłem z gabinetu i stanąłem jak wryty widząc, że Lula próbuję ogarnąć jakoś ten bajzel.
- Zostaw to. - pewnie nie powinienem na nią warczeć, ale skoro nie pozwoliłem sprzątaczce tego sprzątnąć, to jej tym bardziej.
- Muszę gdzieś pracować.
- Dzisiaj popracujemy w konferencyjnej. Ale najpierw dowiem się, komu się, kurwa, nudziło w nocy. - wściekły ruszyłem piętro niżej, nie czekając na windę do informatyków. Tylko ktoś od nich mógł wyłączyć kamery, łamiąc nasze zabezpieczenia.
Choć w środku czuję, jak się we mnie gotuje, to jednak niezwykle spokojnym krokiem wszedłem do nich. Od razu wyszedł do mnie Karol, lider moich informatyków.
- Pewnie już wiesz, co się stało, i zapewniam cię, że osobiście szukam winowajcy. - rozejrzałem się po ogromnym pomieszczeniu, gdzie przy każdym biurku siedzi mój pracownik, który nie tylko tworzy nowe zabezpieczenia, ale także w razie konieczności odpiera atak hakerów na naszych klientów, ale żaden nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy.
- Ściągnij osoby, które były na nocnym dyżurze i o 10.00 widzę wszystkich w konferencyjnej.
- Oczywiście.
- Wróć też do swojej pracy. Sam go znajdę.
~***~
O godzinie 9.58 siedzę u szczytu stołu czekając, aż wszyscy moi pracownicy pojawią się w sali. Po mojej prawej jest Wiktor, tuż obok niego siedzi Konrad, który też już jest przygotowany na to zebranie, a po mojej lewej stronie siedzi Eulalia, która skupiona jest na swojej pracy. Wszystko przez to, że nadal nie rozpoczęliśmy dnia, tak jak zawsze, bo byłem zajęty szukaniem winnego, ona ma pełne ręce roboty, by chociażby poprzesuwać w czasie zaplanowane na dziś i jutro wizyty.
Czy ja już wspomniałem, jak nienawidzę, gdy coś lub w tym przypadku ktoś burzy mój harmonogram dnia?
- Czy to już wszyscy? - zapytałem patrząc na swój zegarek, na którym wybiła punkt 10.00.
- Tak.
- Nie będę się rozdrabniał i od razy przejdę do rzeczy. Daję ostatnią szansę na przyznanie się. Jeśli zrobicie to dobrowolnie, nie będę wyciągał wszystkich konsekwencji. - nikt nie pisnął słówkiem, ale każdy z zebranych rozgląda się po sali, próbując wypatrzyć chociażby wahanie winnych. - Dobrze, zanim przejdę do sedna sprawy, chce żebyście obejrzeli nagranie z kamer monitoringu.
Nie odwracając się do wielkiego telewizora za mną, włączam przycisk i na ekranie pojawia się film z pokoju ochroniarzy, z Korcz w roli głównej. Nawet Lula przerwała swoją pracę, słysząc to, do czego przyznaje się Alicja, ale po chwili wraca do pracy. Nie widząc żadnej emocji na jej twarzy, skupiłem wzrok na jej palcach, które poruszają się po klawiaturze z zawrotną prędkością. Sam szybko pisze, ale ona to już zasuwa, jak kierowca Formuły 1.
Zatrzymałem film w momencie, w którym opuściłem pokój, zostawiając blondynkę w towarzystwie ochrony. Oczywiście reakcja ludzi jest bardzo przewidywalna. Każdy po cichu szepcze między sobą.
- Pierwsza sprawa: Nigdy nie obchodziły mnie plotki, jakie krążą po firmie na mój temat, ale nie pozwolę się tak oczerniać. Osoba, która wypisała na drzwiach mojego gabinetu oszczerstwa, zarzucając mi, że to ja zmusiłem byłą asystentkę do aborcji, odpowie za to przed sądem. Druga: Chcę ostatecznie ukrócić plotki na mój temat, dlatego oficjalnie ogłaszam, że Eulalia Szafoni za dwa miesiące zostanie moją żoną. Jej funkcja w firmie się nie zmienia i nadal pozostanie moją asystentką. A teraz zapraszam na środek pana Kowala, który jest odpowiedzialny za wyłączenie kamer. - głowy wszystkich zwróciły się na chłopaka, który nagle pobladł. - Śmiało, panie Kowal.
- Ja... ja nie mam z tym nic wspólnego.
- Nieraz udowodniłem wam, że jestem jednym z najlepszych hakerów w Polsce, więc znalezienie winnego za tą sytuację nie było dla mnie żadnym problemem. - dosłownie widzę, jak chłopak niewiele młodszy ode mnie przełyka ślinę. - Jeżeli nie wskażesz osoby odpowiedzialnej za zniszczenie stanowiska Eulalii oraz drzwi do mojego gabinetu, nie tylko zostaniesz dyscyplinarnie zwolniony, ale i także to ty odpowiesz za wszystkie szkody oraz pomówienia.
- Co... ale...
- Zastanów się, czy warto tak skończyć, by kogoś chronić.
- Czy... jak powiem, czyj to był pomysł, dostanę chociaż wypowiedzenie za porozumieniem stron? - dobrze kombinuje.
- Tak. Mogę iść na takie ustępstwo.
- To Ilona Wirek.
- Ty sukin...
- Dość. - przerywa jej.
- Wybacz, Ilona, ale randka z tobą nie jest tego warta. - no idiota.
Co on sobie myślał? Że nie dowiem się, kto wyłączył kamery?
- Skoro znamy winnych, proszę wszystkich o powrócenie do swoich zajęć. Dziękuję za uwagę. - kiedy wszyscy opuścili sale, spojrzałem na tych dwoje, którzy stoją jak na skazanie. - Powiedz mi, Ilona... co ty miałaś w głowie? - nie odezwała się. - A może Korcz cię na to namówiła?
- Nie, Ala nie ma z tym nic wspólnego.
- W takim razie wytłumacz mi, co to wszystko ma znaczyć.
- Nie mogłam znieść tego, jak potraktował pan Alę. To moja przyjaciółka i...
- Słaba ta wasza przyjaźń... - przerywam jej. - ...skoro Korcz nie powiedziała ci prawdy. - Oczywiście zostajesz zwolniona dyscyplinarnie. Jesteś również zobowiązana zapłacić za szkody lub naprawy. Zostaniesz także pozwana za znieważenie mnie i Eulalii Szafoni. - rozpłakała się chowając twarz w dłoniach, ale na mnie to nie działa. - A zanim pozwolę ci iść się spakować, dostaniesz od pani Reginy rzeczy niezbędne do uprzątnięcia tego bałaganu i możesz być pewna, że nie opuścisz firmy, dopóki nie będę zadowolony z efektu. Na koniec przeprosisz Eulalię oraz wszystkie panie sprzątaczki, za nie uszanowanie ich pracy i możesz zadzwonić do swojej przyjaciółki i za wszystko jej podziękować.
Eulalia
W ogóle mi nie było szkoda Ilony, bo przecież sama planowałam się na niej zemścić za jej dwulicowość, ale ona sama się załatwiła i to jeszcze w jakim stylu!
Kiedy w końcu wszyscy opuścili nasz tymczasowy gabinet, spojrzałam na mojego przyszłego męża i pod wpływem emocji, które kumulowały się we mnie przez całe zebranie, usiadłam mu na kolanach. Oprócz jego byłej kochanki, ja jestem najbardziej świadoma, jakim dominującym jest mężczyzną, ale widząc go tak stanowczego podczas zebrania, dosłownie walczyłam ze sobą, żebym nie jęknęła z podniecenia.
- W godzinach pracy, miałaś być tylko asystentką. - zauważa, jak zwykle nie wyrażając żadnej emocji, ale oczywiście zrobił mi więcej miejsca, odchylając się do tyłu na krześle.
- Wyjątkowo mogę poświęcić swoją przerwę. - uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
- Nie trzeba. Zostaniesz po godzinach.
- I to mi się podoba.
Niestety nawet nie miałam okazji wpić mu się w usta, bo przerwał nam Wiktor przychodząc z jakimiś dokumentami. Z cichym westchnięciem wstałam z kolan narzeczonego i udałam się do jego gabinetu, by zobaczyć jak radzi sobie Ilonka.
Jak się mogłam tego spodziewać, blondynka nie ma zamiaru sprzątać, więc siedzi na moim krześle, a nad nią stoi ochroniarz i pani Regina.
- Leon jasno się wyraził, że nie opuścisz budynku firmy, dopóki nie sprzątniesz swojego dzieła.
- Nie pracuję już dla niego, więc gówno mi może zrobić.
- Nadal nie zostałaś zwolniona, więc jesteś zobowiązana wykonywać jego polecenia.
- Skoro i tak wiem, że będę zwolniona dyscyplinarnie, to po co mam się starać?
- A nie pomyślałaś, że może to jest sprawdzian? Że jak okażesz skruchę, naprawisz szkody i przeprosisz wszystkich, to owszem, sprawa w sądzie cię nie ominie i zostaniesz zwolniona, ale już nie dyscyplinarnie tylko za porozumieniem stron? - spojrzała na mnie uważnym wzrokiem, jakby mi nie dowierzała. - Zastanów się. Może warto jest zaryzykować i schować dumę do kieszeni, byleby móc rozpocząć pracę w innej firmie na podobnym stanowisku, a nie zaczynać od samego początku, o ile ktoś cię zatrudni z dyscyplinarką. - mówię na odchodne i kieruje się do Kondzia, który siedzi w swoim gabinecie.
Nie wiem, czemu jej doradziłam żeby zawalczyła o swoją przyszłość, bo przecież to byłaby idealna zemsta. Jednak po chwili doszłam do wniosku, że ja dla swojej przyjaciółki pewnie zrobiłabym to samo. Aż strach pomyśleć co by Lotte zrobiła dla mnie.
Wchodząc do gabinetu Konrada, które w większości jest otwarte, czytam wiadomość, która przed chwilą do mnie przyszła.
Strach ścisnął mi gardło, widząc zdjęcie na którym Roxy siedzi związana na krześle w jakimś ciemnym pomieszczeniu, z zakneblowaną buzią i sinym policzkiem.
XXX XXX XXX: Ile jest ona dla ciebie warta? Bo my ją wyceniliśmy na półtora miliona euro. Tyle wynosi dług Klimowa wobec nas. Jeśli go nie spłacisz, twoja była straci życie, a my nadal będziemy polować na bliskie ci osoby.
Zanim zdążyłam się złapać jakiejś ściany, bo nagle zrobiło mi się słabo, poczułam jak upadam, słysząc zmartwiony krzyk przyjaciela.
2655 słów.
Witajcie kochani ❤
Wiem, że coraz rzadziej jestem na wattpad, ale pisanie rozdziału już nie zależy tylko od mojej weny, ale i też od aktualnego samopoczucia... 🤢
Otóż kochani, jestem szczęśliwa, że mogłam skończyć ten rodzaj i móc podzielić się z Wami tą wspaniałą nowiną. Mój mały diabełek w końcu doczeka się rodzeństwa! 🥳🥳🥳
Fakt to początek, bo dopiero 8 tydzień, ale ja nigdy nie potrafiłam czekać z taką wiadomością do końca 1 trymestru 😊
Niestety ta ciąża różni się od poprzedniej i śmiało mogę Wam powiedzieć, że przechodzę ją mniej więcej, jak książkowa Aurelia 🙄 Całodzienne mdłości, wymioty po posiłku i senność naprawdę potrafią wykończyć, ale jestem szczęśliwa 😍
Dziękuję, że jak zwykle cierpliwie czekacie na rozdział i każda gwiazdkę 😘😘
Skoro znowu nie pracuję 😅🤣 to myślę, że po okresie urlopowym wrócę do regularnego pisania. W końcu przed nami jeszcze zakończenie historii Leo i ruszamy z Lilianą!
Mam też w planach napisanie dodatkowej części: Moje Grube Życie - Początek.
Jestem ciekawa, czy zainteresuje Was historia Eweli, przed i po poznaniu Michała 🙊🙈
Dzięki za uwagę, bo bardzo się rozpisałam.
Pozdrawiam Was serdecznie 🧡
Wasza VillEve💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top