21. Jesteś takim samym potworem, jak on.

Eulalia

Jadąc na to spotkanie, próbowałam przypomnieć sobie, jak wygląda Fleja. Gdy dojechałam na miejsce i weszłam do kawiarni z włączonym w telefonie dyktafonem, szukałam wzrokiem ładnej blondynki, ale jedyna kobieta, o takim odcieniu włosów, siedzi w kącie lokalu i w ogóle nie przypomina tej pewnej siebie kobiety, która wpadła z awanturą do Leona, pierwszego dnia mojej pracy w ProtectEve. Jej skóra jest poszarzała, oczy popuchnięte od płaczu, włosy są niedbale związane w kitkę, paznokcie poobgryzane, a jej strój też ma wiele do życzenia.

Blondynka ściska parujący kubek w rękach, jakby chciała ogrzać ręce i wpatruje się w jeden punkt za oknem. Wygląda na całkiem załamaną i zagubioną. Jest tak zamyślona, że nie zauważyła mojej osoby, dopóki przed nią nie usiadłam. Powolnym ruchem odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie, z wręcz namacalnym bólem.

  - Prawie cię nie poznałam. - zaczęłam, by przerwać tą dziwną ciszę.
  - Zapamiętaj ten widok, bo tak wygląda kobieta zniszczona i pokonana przez Leona Winer-Sawickiego. On dosłownie wyssał ze mnie życie. - powinnam jej współczuć, ale coś w środku mi na to nie pozwala.

W niewytłumaczalny sposób nie tylko się z nią nie zgadzam, ale jestem też na nią wściekła, że tak oczernia mojego stalkera. Mam ochotę wykrzyczeć jej, że wcale go nie zna, co jest absurdalne, bo ona zna go zdecydowanie dłużej ode mnie.

Fleja odwróciła się do torebki, którą przewiesiła sobie przez oparcie krzesła, Gdy próbowała w niej coś znaleźć, być może te dowody, o których pisała, torebka upadła jej na podłogę.

Przez nerwy na nią, nie wstałam i nie pomogłam jej, tylko się przyglądałam, jak w ślimaczym tempie zbiera rzeczy, które się jej wysypały, jakby nie miała siły w rękach. W ogóle, jakby nie miała w sobie życia.

Kiedy w końcu ogarnęła ten bajzel, położyła na stoliczku przede mną małą teczkę.

  - Co to jest?
  - Otwórz. - niepewnie wzięłam ją do ręki, czując dziwne wyrzuty sumienia, jakbym robiła coś złego. Coś wbrew sobie.

Po otworzeniu jej, poczułam jak strach ściska mi gardło. Od razu zauważyłam zdjęcie usg, na którym są dwie jasne plamki. Jedna okrągła, a druga w kształcie fasolki.

  - To było nasze dziecko. - powiedziała ze łzami w oczach. - Tylko to mi po nim zostało. - przełknęłam gulę wpatrując się w zdjęcie.

Nie jestem lekarzem, ale czytam te wszystkie parametry z taką dokładnością, jakbym cokolwiek z nich rozumiała. Może podświadomie sprawdzam, czy zdjęcie jest autentyczne, ale prawda jest taka, że nie zauważyłabym żadnej nieprawidłowości, gdyby podłożyła mi pod nos falsyfikat.

Przez dłuższą chwilę wpatruję się w datę badania. W tym czasie Leon był ze mną w Singapurze.

Czy już wtedy wiedział, o dziecku?
To dlatego tak szybko zaczął załatwiać intercyzę i ten ślub, żebym od niego nie odeszła, dowiadując się prawdy?

Z bólem klatki piersiowej odkładam zdjęcie, na którym "uwieczniony" został potomek mojego przyszłego męża. Jego krew z krwi.

Następną kartkę jaką biorę do ręki, jest wypis z kliniki, w której Fleja dokonała aborcji.

  - Spójrz na datę. - mój wzrok od razu zatrzymał się niej i wtedy poczułam, jakby ktoś położył mi ogromny ciężar na piersiach. - To było dokładnie trzy dni temu. Leon specjalnie zabrał mnie do tej kliniki, żeby usunąć to dziecko, zanim wrócisz z urlopu. - zapłakała.
  - To niemożliwe... - szepnęłam.
  - Gdybyś się nie pojawiła, moje dziecko by żyło.
  - Słucham? - no zatkało mnie.
  - To oczywiste, że Leon kazał mi je usunąć, bo stałoby ono na przeszkodzie do waszego szczęścia. Bał się, że go odrzucisz, gdy dowiesz się, że będzie miał dziecko z inną. Dlatego kazał mi pozbyć się "problemu".
  - Boże... - złapałam się za usta. - ...ciężko mi w to uwierzyć.
  - Dowody na to, jakim potworem jest Leon, masz przed sobą.
  - Nawet jeśli uwierzę, że to on ci kazał to zrobić, to nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłaś!
  - A miałam jakieś wyjście?
  - Oczywiście, że tak! Mogłaś mu się postawić.
  - On... on mnie szantażował. Ma moje kompromitujące zdjęcia.
  - Tym bardziej powinnaś zgłosić to na policję. Nie pozwolić mu się zastraszyć.
  - Nie miałam wyjścia.
  - Miałaś, kurwa. - warknęłam na nią. - Gdyby ci zależało na tym dziecku, zrobiłabyś wszystko, żeby je ochronić. Mogłaś poprosić lekarza, który miał dokonać aborcji, żeby ci pomógł. Kurwa, mogłaś wmówić Leonowi, że jest po wszystkim i sama wychować to dziecko, z dala od niego.
  - Jednak pasujecie do siebie. Jesteś takim samym potworem, jak on. - już inaczej zaczęła śpiewać.
  - Ja? Chyba raczej ty, skoro pozwoliłaś usunąć swoje dziecko, za którym tak teraz płaczesz. - wstałam od stoliczka. - Nigdy więcej nie próbuj wzbudzać we mnie poczucia winy, bo tylko ty jesteś odpowiedzialna za swoje nieszczęście. - pospiesznie wyszłam z lokalu, bo miałam ochotę ją rozszarpać.

Jestem tak wściekła, że idę szybkim krokiem, nie przejmując się niczym. Dopiero za rogiem, emocje zaczęły opadać. Oparłam się, o elewację jakiegoś budynku i przemknęłam oczy, jakby miało mi to ułatwić lepszy przepływ tlenu przez moje ciało.

Wyjęłam z kieszeni marynarki telefon i po wyłączeniu dyktafonu, wybrałam numer do Leo.

~ Tak?
~ Musimy się zobaczyć. Natychmiast.
~ O co chodzi?
~ Dowiesz się na miejscu. Wyślę ci pinezkę.

Rozłączyłam się i udałam do pobliskiego parku.

Już po 20 minutach dostrzegłam go, jak zmierza w moją stronę. Przez tą chwilę, przyglądam mu się, chcąc doszukać w nim tego, czego mógł się dopuścić, ale nic nie dostrzegam.
Mam nadzieję, że nie zrobił tego. Jest stalkerem i kurwa, robi wszystko, żeby mnie zdobyć, ożenić się ze mną, ale to... to byłoby zbyt wiele...

Gdy był już wystarczająco blisko, wstałam z ławki i stanęłam na przeciw niemu. Chciał podejść bliżej, ale mu na to nie pozwoliłam. Najpierw muszę poznać prawdę.

  - Zachowaj dystans.
  - Lula... co się dzieje?
  - Ty mi powiedz. - podaję mu list, który leżał na moim biurku. Leo bez wahania wziął kartkę i zaczął ją czytać.
  - Wierzysz jej? - pyta nie odrywając wzroku od niej, jakby czytał ją kilka razy.
  - Brzmiała przekonująco na spotkaniu. - wyciągnęłam telefon i puściłam nagranie.

Wiem, że uważnie słucha przebieg mojego spotkania z Fleją, ale patrzy mi tak głęboko w oczy, jakby miał w dupie to, co ona mówi i skupił się na mnie, chcąc rozszyfrować moje myśli.

  - Wierzysz jej? - zapytał znowu, gdy nagranie dobiegło końca.
  - Problem polega na tym, że gdybyś był od samego początku ze mną szczery, nie miałabym żadnych wątpliwości, a tak... zasiała we mnie to ziarno niepewności. - podszedł bliżej, a ja objęłam się ramionami. - Jak długo wiesz, o dziecku?
  - Od wczoraj. - zmarszczyłam brwi. - To dlatego po ciebie nie przyjechałem. - posmyrał mnie wierzchnią stroną placów po policzku. - Korcz najpierw zniszczyła mi auto, a dopiero potem przyznała się, że była ze mną w ciąży. Usunęła je, gdy dowiedziała się od Ilony, że żenię się z tobą. - w końcu ujął w dłonie moją twarz. - Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, porozmawiaj z ochroną. Udostępnią ci monitoring z pomieszczenia, w którym Korcz czekała na przyjazd policji. To tam wyznała mi prawdę. - odetchnęłam z ulgą, która nie zagościła na długi. Od razu zjadły ją wyrzuty sumienia, że miałam jakiekolwiek wątpliwości, a potem pojawił się zawód, że zamiast powiedzieć mi prawdę, potraktował mnie tak protekcjonalnie.

Dlatego przytaknęłam głową i odsunęłam się od niego, czym trochę go zaskoczyłam.

  - Lula...
  - Nie mogłeś od razu mi tego powiedzieć? - mówię z wyrzutem.
  - Nie chciałem cię martwić.
  - Za to potraktowałeś mnie, jakbym nic dla ciebie nie znaczyła.
  - Wiem i przepraszam. Po prostu to wszystko mnie przerosło i...
  - Leo, do cholery jasnej, będę twoją żoną. Powinieneś dzielić ze mną troski. Musimy sobie ufać i na sobie polegać. Jeśli tego nie rozumiesz, to znaczy, że nie jesteś gotowy na małżeństwo.
  - Jak mam być gotowy, skoro nigdy nie byłem w związku małżeńskim? Nawet związek z Korcz do normalnych nie należał. Ale jednego jestem pewien... tylko z tobą chcę spędzić całe życie.
  - Ja z tobą też, ale chcę cię mieć całego, Leo. Z całym tym bagażem, który dźwigasz. - pochylił się tak bardzo, że nasze nosy prawie się stykają.
  - Jesteś w stanie dźwigać go razem ze mną?
  - Tak. - odpowiedziałam pewnie. - Może cię jeszcze nie rozumiem, ale będę się starać, bo kocham cię nawet takiego. - nie odpowiedział. - Kocham cię, Leonie. - mówię bardziej dobitniej, a on westchnął.
  - Miałaś się starać.
  - Wytłumacz mi tylko, czemu nie lubisz tego mówić, skoro to czujesz?
  - Bo tak. - bardzo dojrzała odpowiedź. - Zresztą mówię ci to każdego dnia, na swój sposób.
  - Niby jak? - założyłam ręce pod biustem.
  - Nie jesteś głupia, kocie. Domyśl się. - odwróciłam głowę w bok, ale nie na długo, gdyż on ją nakierował z powrotem na siebie.

Gdy już chciał mnie pocałować, akurat rozbrzmiał jego telefon. Z westchnięciem wyciągnął go z kieszeni spodni i odebrał.

~ Tak?... Wiem, już jadę... Zaraz będę.

  - Coś się stało?
  - Tak. Moja asystentka wzięła niespodziewany urlop i na dodatek wyciągnęła mnie z pracy.
  - Pewnie miała cię dość. - uśmiechnęłam się złośliwie.
  - Mam nadzieję, że przeszły jej już nerwy i wróci teraz ze mną.
  - A w życiu nie. - prychnęłam. - Zaplanowałam sobie już te dwa dni. - złapał mnie za szczękę i mocno mnie pocałował, a ja jak najbardziej odwzajemniłam ten gorący pocałunek.
  - Cieszę się, że wróciłaś. Tęskniłem za tobą.
  - Ja za tobą też.
  - Po pracy przyjadę do ciebie.
  - Wybacz, ale mam już plany. - przymrużył oczy.
  - To kiedy się zobaczymy?
  - Może jutro.
  - Zadzwonię wieczorem.
  - Okay. - skradł mi jeszcze jednego buziaka, po czym odszedł wycierając sobie usta z mojego błyszczyka.

A ja... chwilę odprowadziłam go wzrokiem, chyba licząc na to, że chociaż raz się odwróci, ale niestety, to nie jest taki typ faceta, po czym ruszyłam na zakupy.






Leon

Zanim ruszyłem spod parku, wybrałem numer do tej suki, która ewidentnie chce zniszczyć mi życie, ale nie odbiera, dlatego zostawiam jej wiadomość na sekretarce.

~ Jeśli myślałaś, że uda ci się zrzucić winę na mnie, to się grubo pomyliłaś. Eulalia nie uwierzyła w żadne twoje słowo. Jeżeli jeszcze raz, będziesz wmawiać ludziom, że to ja zmusiłem cię do usunięcia tego dziecka, to film z monitoringu w pomieszczeniu dla ochrony, gdzie zostałaś zatrzymana i sama przyznajesz się tam do winy, wyjdzie na światło dziennie. Mam nadzieję, że sumienie długo, jak nie przez całe życie, będzie cię dręczyć.

Rozłączyłem się i z rozdrażnieniem ruszyłem w kierunku firmy, w której mam umówione spotkanie. Nie tylko Korcz jest powodem mojej irytacji, ale również moje zachowanie sprzed chwili. Nie powinienem całować rudej, wiedząc, że nie mam czasu na nic innego, bo mam teraz niemały problem w spodniach. Szlag mnie też trafia, że dopiero jutro znajdzie dla mnie czas. Jakby chciała mnie w ten sposób ukarać, a kurwa, jest za co. Zjebałem i teraz muszę wszystko naprawić. Dlatego do 18.00 siedziałem w swoim gabinecie, żeby zrobić jak najwięcej i mieć jutro wolne, by zrealizować swój wcześniejszy plan.

Już zgasiłem światło za sobą, jak zawibrował mi telefon, informując mnie o nowym mailu.

Od: Lizzy
Do: Mi_ki
Temat: Spotkanie

Witaj, panie. Dawno się nie widzieliśmy. Czy masz ochotę spotkać się ze mną?

Uśmiechnąłem się szeroko, natychmiast jej odpisując.

Od: Mi_ki
Do: Lizzy
Temat: Odp: Spotkanie

Czekaj na mnie, o 20.00 przy barze.

Od: Lizzy
Do: Mi_ki
Temat: Odp: Spotkanie

Oczywiście, panie.

Z nieskywanym uśmiechem na twarzy, wychodzę z firmy i jadę prosto do siebie, żeby się przygotować na spotkanie, z moją idealną uległą w klubie, w którym nie byłem od kilku tygodniu.

~***~

Wchodząc na salę wspólną, staję w miejscu i rozglądam się za brunetką, której nie ma, gdyż przy barze czeka na mnie kobieta, o długich i kręconych włosach, w kolorze karmelu. Ma na sobie czarną, w chuj krótką, koronkową sukienkę, przez którą widać jej idealny, jędrny biust, a na nogach ma tak wysokie, czarne szpilki na platformie, że aż się zastanawiam, jak ona w nich dojdzie na górę.

Zanim podszedłem do niej, sprawdziłem jeszcze raz, czy w mojej kieszeni znajdują się rzeczy, których potrzebuję. Musiałem otrzymać pozwolenie od kierownika ochrony, żebym mógł to wnieść, zaraz po tym, jak ochroniarz skurpulatnie sprawdził zawartość pudełka.

Kiedy stanąłem za jej plecami, jedną ręką odsunąłem jej włosy na jeden bok, by móc pocałować nagie ramię, a drugą zapiąłem jej smycz.

  - Witaj, panie. - z jęknieciem odchyliła głowę, dając mi więcej miejsca na pieszczoty.
  - Stęskniłaś się za swoim panem?
  - Bardzo.- ugryzłem ją i pociągnąłem za smycz.
  - Zostaw tego drinka. W pokoju się napijemy.
  - Tak, panie.

Puściłem ją przodem, żeby móc oglądać jej nogi i dupę, w tych niebotycznych szpilkach, ale Lula ewidentnie nie ma problemu z chodzeniem w nich.

  - Zdejmij maskę. - mówię, gdy zamykam za nami drzwi, po czym odpinam jej smycz i sam ją zdejmuję.
  - Ale...
  - Przecież się znamy.
  - No tak, ale dobrze wiesz, że idealną uległą jestem, gdy mam na sobie...
  - Nie, Lula. - przerywam jej. - Chcę cię pieprzyć tak, jak o tym marzę. Chcę widzieć twoje oczy, kiedy odczuwasz największą rozkosz i kiedy osiągasz spełnienie. Chcę prawdziwą Eulalię. - przygryzła wargę i zdjęła maskę, dosyć flegmatycznymi ruchami.

Gdy tylko odłożyła ją na komodę tuż obok mojej, spojrzała mi w oczy z niepewnością. Zbliżyłem się do niej i chwyciłem jej twarz obiema rękami.

  - Dobrze wiesz jaki jestem i, że wolę ci pokazać co czuję, jak o tym mówić.
  - Wiem.
  - Dlatego zapomnijmy na ten jeden raz, gdzie jesteśmy i kim powinniśmy tutaj być. - zaczęła szybciej oddychać.
  - Dobrze.
  - Zdejmij z siebie tą sukienkę, bo jak ja to zrobię, będziesz musiała wyjść stąd kompletnie nago. - uśmiechnęła się lekko i odwróciła się tyłem, żebym pomógł jej rozpiąć ekspres.

W tym samym czasie wyciągnąłem pudełko z kieszeni na komodę i sam mogę się teraz swobodnie rozebrać. Jak tylko Eulalia odwróciła się w moją stronę, od razu wpiłem się w jej usta, za którymi tak tęskniłem. Jej usta zaczęły odwzajemniać pocałunek, a ręce objęły mój kark. Z łatwością ją podniosłem i zaniosłam do łoża, na którym ją położyłem, nie przerywając jej całować.

Teraz, gdy mam ją pod sobą, odczuwam jak mi jej cholernie brakowało. Jej pięknych, niespotykanych oczu, ust, które uzależniają za każdym razem jeszcze bardziej, za jej boskim ciałem, upajającym zapachem i tym charakterkiem, który wzbudza we mnie tyle uczuć i sprawia, że nie czuję się jak robot.

Schodzę pocałunkami do jej szyi, napawając się smakiem i zapachem jej delikatnej skóry. Później przyssałem się do kusząco sterczących brodawek, przez co z jej ust zaczęły się wydobywać podniecające jęki.

18+

Wycałowałem każdy fragment jej płaskiego, leciutko umięśnionego brzucha i w końcu skupiłem się, na jej cipce, która już tonie w sokach. Z przyjemnością zanurzyłem język, by ją zasmakować i zadać jej rozkosz.

  - Leo... - wyjęczała ciągnąc mnie za włosy.

Jest tak podniecona, że tylko chwila lizania jej czułego punktu sprawia, że dochodzi krzycząc moje imię i wyginając się w łuk. Jeszcze nie doszła do siebie, gdy wstałem i umościłem się pomiędzy jej udami, po czym jednym, płynnym ruchem zatopiłem się w niej.

  - Aach!
  - Kurwa... - jęknąłem, zatrzymując się na chwilę, by porozkoszować się tym rajem.

Jej oczy, jeszcze lekko zamglone przez przeżyty przed chwilą orgazm i wyraz jej twarzy, to coś, co chciałbym uwiecznić jednym ze swoich aparatów i mieć cały czas do wglądu w swoim telefonie. Zdjęcia, które planuję zrobić tej modelce, będą tylko dla moich oczu. Tylko ja będę miał zdjęcia Eulalii, których do tej pory nikt nie miał i nikt już ich nie będzie mieć.

Wysunąłem się z niej powoli i równie wolno wszedłem znowu, łącząc nasze usta. Lula czując swój smak w moich ustach, zaczęła mruczeć i lizać mnie, jakby się nim delektowała. Ona jest tak pieruńsko gorąca, że jeszcze chwila i się skompromituję, dochodząc po trzech wejściach.

Zaciskając zęby, w końcu nadaję biodrom rytm, który jest znakomicie dopasowany do tej chwili. Nie za szybki i nie za wolny. Idealny na kochanie się, bo dokładnie to robimy. W ten niezwykle czuły sposób chcemy sobie pokazać, jak bardzo za sobą tęskniliśmy i co do siebie czujemy.

♡♡♡


Eulalia

Jeszcze nigdy nie kochaliśmy się tak czule, jak teraz. To było coś magicznego, coś, co sprawiło, że jakiekolwiek miałam jeszcze wątpliwości, co do niego, one przestały istnieć. Jestem z nim niewiarygodnie szczęśliwa, a przede wszystkim pewna, że to z nim chcę spędzić całe życie.

Po tym, jakże namiętnym uniesieniu, odpoczywamy wtuleni w siebie. Jest mi tak błogo, że nawet nie czuję, jak Leo odwiązuje mi obrożę.

  - Co robisz?
  - Zdejmuję ci obrożę.
  - Po co?
  - Mam prezent dla ciebie. - aż wstałam do siadu i spojrzałam na niego zdziwiony wzrokiem, kiedy on również wstał i kompletnie nagi podszedł do komody, z której wziął jakieś pudełko.

Zanim wręczył mi je, usiadł i spojrzał mi głęboko w oczy, po czym sam rozpakował mój prezent.

  - Co tam masz?
  - Twoje obroże. - wyjął na razie jedną.

Przyglądam się czarnym, skórzanym paseczkom w jego dłoniach, które wyglądają bardzo niewinnie, a jednocześnie bardzo pociągająco.

  - Chciałbym, żebyś tą nosiła na codzień.

Jak zaczarowna wstałam i podeszłam do jednego z luster, by przymierzyć prezent. Jeden paseczek, ze złotą, ale subtelną literka L ciasno przylega do szyi, wprawiając mnie w słodkie podniecenie, trzy pozostałe są luźniejsze, a piąty jest zawiązany w kokardę, której złote troczki pięknie ozdabiają mój dekolt. Dzięki temu obroża wygląda zmysłowo i niewulgarnie. Jest wręcz doskonała do noszenia na codzień.

  - I jak ci się podoba? - podszedł do mnie od tyłu i z żarem w oczach przygląda mi się w odbiciu lustra.
  - Jest boska.
  - Będziesz ją nosić?
  - Oczywiście. - z lekkim uśmiechem ją zdjął.
  - Zbierz włosy do góry. - pospiesznie zebrałam wszystkie loki, które zrobiła mi fryzjerka i z otwartą buzią obserwuję, jak zakłada mi na szyję błyszczące dzieło sztuki. - To obroża na oficjalne wyjścia.

Ta złota obroża jest trochę podobna do tej na codzień, ale ma tylko trzy diamentowe paski, z czego ten trzeci łączy się po środku w jeden długi trok, który sięga aż pod biust, gdzie znowu się rozchodzi i zapina się go luźno na plecach.

  - Kurwa... jakie to piękne. - mówię z zachwytem, śledząc opuszkiem palca tą niezwykłą, a zarazem delikatną biżuterię.
  - Pięknie, to ty w niej wyglądasz. - mówi całując moje ramię. - Mam jeszcze coś. - chwycił moją prawą dłoń i wsunął na serdeczny palec błyszczący pierścionek.
  - To zaręczynowy pierścionek?
  - Tak.
  - Ale... tak bez klęczenia i pytania "czy wyjdziesz za mnie?".
  - Przecież i tak wyjdziesz, więc po co ta cała szopka? - wydęłam smutno usta. W sumie to mogłam się tego spodziewać. Podniosłam dłoń, by mu się lepiej przyjrzeć. - Nie jest pewnie tak drogi, jak reszta twojej biżuterii, ale ma ogromną wartość sentymentalną. Mój tata dał go mojej mamie, kiedy jej się oświadczał trzeci raz.
  - Po pierwsze, nie ma dla mnie znaczenia, ile on jest wart, po drugie, chciałam tylko zobaczyć, jak pięknie się mieni w świetle, a po trzecie... jak to trzeci raz?
  - Chodź planował wyjątkowe zaręczyny, oświadczył się wcześniej, całkiem spontanicznie. Później mama uległa poważnemu wypadkowi, więc zrobił to ponownie w obecności ich rodziców, a trzeci raz oświadczył się po tym, jak były chłopak mamy ją porwał i wyrzucił gdzieś jej pierścionek. Tata kupił ten... - chwycił moją dłoń. - ...i oświadczył się mamie w sposób, jaki planował na samym początku.
  - Niesamowita historia.
  - Nasza też taka jest.
  - Jest, ale jej nie można opowiadać przyszłym pokoleniom, tak jak tej. - zmarszczył brwi. - No jak ty to sobie wyobrażasz? "Drogie dzieci, wasz tata nie oświadczył się waszej mamie, tylko wsunął jej pierścionek na palec, w najbardziej zboczonym klubie, jakie możecie sobie wyobrazić" - przewrócił oczami, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. - "Ale to i tak nic, patrząc na to, w jaki sposób się poznali i to dwa razy! Najpierw pieprzyli się do utraty tchu w maskach, a na drugi dzień wasza mama chciała zabić waszego ojca, bo ją ochlapał, nie wiedząc, że to z nim spędziła upojną noc." - teraz to się roześmiał, wznosząc głowę do sufitu.

Chcę go częściej takiego oglądać.

Mam nadzieję, że pomimo niezwykłego i trochę niezbyt udanego początku, będziemy ze sobą bardzo szczęśliwi.



3195 słów.

W

itajcie, kochani

Od razu widać, kiedy jest przypływ weny, a kiedy nie. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak rozpieszczałam Was rozdziałami. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze coś napisać i w tym tygodniu udostępnię, bo przez następne dwa, mogę być niedostępna przez przeprowadzkę 📦📦📦

Pozdrawiam Was serdecznie 🧡

Wasza VillEve💋






























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top