18. Widzę, że odrobiłaś lekcje.

Eulalia

Wytrącona nagle ze snu, wstaję do siadu i rozglądam się w około. Nie, nie śnił mi się koszmar, choć byłoby to całkiem zrozumiałe po tym, co wczoraj przeżyłam. Często mi się śni, że nagle tracę równowagę, wtedy moje ciało wykonuje taki gwałtowny ruch, jakby chciało mnie uchronić przed upadkiem. Mimo kołatającego serca, nic mi nie jest, więc z powrotem opadam na poduszki. Przymykam oczy, licząc na to, że znów zasnę, jak tylko moje serce przestanie tak szybko bić, ale sen nie nadchodzi. Być może przez to, że wczoraj położyliśmy się wcześnie, mój organizm już wypoczął i nie potrzebuje kolejnej dawki snu.

Westchnęłam cichutko i odwróciłam się do Leona, który śpi na boku zwrócony w moją stronę. Moje serce, które przed chwilą się uspokoiło, znów zaczęło bić szybciej na jego widok. Wygląda tak spokojnie, bezbronnie, nawet jego rysy twarzy wydają się być łagodniejsze. Jest piękny i tylko mój.

Oczywiście jego ręka spoczywa na mojej talii. Ani moje wiercenie się w nocy, a nawet takie, nagłe zerwanie, nie budzi go. To jest zadziwiające, że nie ważne w jakiej pozycji śpi, jego dłoń zawsze musi być w pobliżu mojego ciała. Przez tą obsesję rzadko śpi plecami do mnie.

Ciekawe, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie, kiedy wprowadzę się do niego. Będziemy potrafili się odnaleźć w swoim towarzystwie, tak na codzień? Będę musiała się dostosować do niego, tak jak fleja?

A może dlatego Leo próbuje wymusić na mnie uległość poza klubem, bo wie, że życie ze mną nie będzie takie, jakie miał dotychczas.

Nie, Lula... on cię kocha. Pokochał cię taką jaka jesteś, tak jak ty jego. Sam przyznał, że nie zamierza piłować ci pazurków.

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i delikatnie przybliżyłam się do niego. Zanim się nachyliłam, żeby skraść mu pocałunek, poczułam jak ściska mnie ręką w talii, by jeszcze bardziej przysunąć mnie do siebie, po czym sam złączył nasze usta, w krótkim, ale bardzo czułym pocałunku.
Jednak czujnie śpi.

  - Kocham cię. - wyznaję, gdy przyłożył czoło do mojego, a szare tęczówki wpatrują się w moje z uczuciem.
  - Wiem. - odparł i cisza...
  - I co? Tylko tyle?
  - Czego oczekujesz ode mnie, kocie?
  - To chyba jasne. Żebyś mi odpowiedział.
  - Powiedziałem to raz i powinno ci wystarczyć. - zatkało mnie. - Jak coś się zmieni w tym temacie, to dam ci znać. - nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.
  - Czyli więcej nie usłyszę od ciebie, co do mnie czujesz?
  - Wolę ci to okazywać, jak mówić. - Boże... jaki on jest skomplikowany.

Co mu szkodzi to powiedzieć, skoro to czuje?
Czy ja kiedykolwiek go zrozumiem?

~***~

W drodze do szpitala usłyszeliśmy w radiu, że wszyscy już wiedzą, o zatrzymaniu Rusłana, dlatego nie dziwią nas te tłumy dziennikarzy pod szpitalem. Leon oczywiście dba o moje bezpieczeństwo. Pomimo wzmożonej ochrony Lee Rena i tak trzyma mnie blisko siebie.

  - Leila! - reporterzy próbują się przecisnąć, przez ochroniarzy, trzymając w ręku mikrofony. - Wiedziałaś, że Klimow jest zdolny do takich rzeczy? To dlatego uciekłaś?
  - Bił cię?
  - Kim jest towarzyszący ci mężczyzna? - ignoruję ich zaczepki, tak jak zawsze.

Owszem, jestem znana z kampanii reklamowych, ale nigdy nie gwiazdorzyłam. Nigdy nie udzieliłam żadnego wywiadu, a tym bardziej nie odpowiadałam na ich pytania. Autografów też nigdy nie rozdawałam.

Chociaż... pamiętam jak będąc na zakupach, zaczępiła mnie mała dziewczynka. Na moje oko miała jakieś 8-10 lat. Oczywiście ochrona nie pozwoliła jej do mnie podejść, bo lubiłam w spokoju zrobić zakupy, ale obok tej dziewczynki nie mogłam przejść obojętnie. Kazałam ją do mnie puścić. Pamiętam, jak nieśmiało stanęła przede mną, razem ze swoją mamą.

"- Pani Leilo, czy mogłabym zrobić sobie z panią zdjęcie? - rozczuliła mnie tym słodkim głosikiem i tym, w jak grzeczny sposób zapytała.

Nie którzy ludzie uważają, że jak już jest się sławnym, to jest twoim znajomym, a to nieprawda. Nie każę się tytułować "panią", ale miło jest, gdy obca mi osoba pamięta, o zwrotach grzecznościowych. Dlatego ukucnęłam przed dziewczynką z uśmiechem.

  - Chcesz zrobić sobie ze mną zdjęcie? - skinęła głową. - Musisz mi wybaczyć, kochanie, bo to ja z tobą chcę zrobić sobie zdjęcie. Mogę? - jej uśmiech kupił moje serce."

Przytuliłam ją do siebie i zrobiłyśmy dwa zdjęcia. Jedno jej mamy telefonem, a drugi moim. Do dziś mam gdzieś to zdjęcie w swojej galerii. Na koniec wyciągnęłam z jednej z moich toreb, które trzymał ochroniarz i dałam małej śliczną bluzę, która kupiłam dla Estery. Była trochę za duża, ale dziewczynka była w siódmym niebie. Dorośnie do niej. Może nawet już jest dobra na nią.

To był jeden jedyny raz, gdy byłam tak blisko swojej fanki.

Nie ukrywam, odetchnęłam z ulgą, gdy znaleźliśmy się już na szpitalnym korytarzu. Ruszyliśmy szybkim krokiem na oddział, gdzie znajduje się mój braciszek i już miałam wejść do jego sali, jak zatrzymał mnie Leo.

  - Poczekaj. Ma gościa. - ze zdziwieniem spojrzałam na niego, a potem na okno.

Na skraju łóżka Erniego siedzi jakaś szatynka, mniej więcej w jego wieku, a mój brat patrzy na nią jak zahipnotyzowany, nieśmiało chwytając ją za dłoń. Od razu usunęłam się w cień, żeby ich nie speszyć swoją obecnością i razem z Leo usiadliśmy na krześle.

Spojrzałam z uśmiechem na stalkera, który w podobny sposób chwycił moją dłoń i tak samo splótł nasze palce. Nie wiem, co łączy mojego brata z tą szatynka, ale mam nadzieję, że jest to chociaż połowa tego, co ja czuję teraz, a czuję się, jak zakochana nastolatka.

~***~

Wieczorem pojechaliśmy do rodziców, którzy nalegali na spotkanie. Oczywiście przekraczając próg domu, byłam spięta i przygotowana na wszystko, ale na pewno nie na to, że moja własna mama zgarnie mnie w swoje ramiona i zacznie mnie przepraszać.

Przyjęłam przeprosiny, ale i tak trzymam dystans. Moim zdaniem trochę za późno się obudziła. Od samego początku powinna być po mojej stronie. Dlatego bez entuzjazmu słucham, jak jest podekscytowana naszym ślubem i w odpowiednim momencie gaszę jej entuzjazm, tłumacząc, że organizacją naszego ślubu i przyjęcia, nie wesela, zajmie się Charlotte. Matka tak się zapowietrzyła, że pomimo całkiem dobrego początku, nie odzywała się już do nas do końca kolacji.

Zaczynam się zastanawiać, czy ona też jest tak zmęczona po tych naszych spotkaniach, tak jak ja. W każdym razie jeszcze przez jakiś czas będziemy musiały znieść swoją obecność, bo jutro rano Ernest wychodzi ze szpitala, a ja chcę z nim spędzić, jak najwięcej czasu.



Rusłan

  - Klimow! Masz widzenie. - krzyczy strażnik, otwierając drzwi do mojej celi.

Jestem nieco zdziwiony, gdyż niedalej, jak wczoraj widziałem się z papugą, którą wynajął i opłacił... Yuhan. Jebany polaczek miał rację. Nawet więzienie nie uchroni mnie przed nim. Ten skurwysyn złożył mi ofertę nie do odrzucenia. Wyciągnie mnie z więzienia, jeśli oddam mu swoją firmę!
Jego, kurwa, niedoczekanie!

Po sprawdzeniu, czy czegoś nie wyniosłem z mojego, kurwa, apartamentu, zostałem doprowadzony na salę widzeń, gdzie czeka na mnie mama. Wygląda okropnie. Jest roztrzęsiona, roztargana i niedbale ubrana, a w jej czarnych oczach widzę łzy.

  - Synku! - wtuliła się we mnie i zaczęła szlochać. - W coś ty się wpakował?
  - Wybacz, mamo. Sądziłem, że tylko w ten sposób zbliżę się do Leilii.
  - Biorąc pożyczkę od mafii? - aż mnie zmroziło.
  - Skąd... o tym wiesz?
  - Byli wczoraj u mnie. Powiedzieli, że jak nie spłacisz długu, to mnie zabiją.
  - Co!?
  - Spokój tam! - krzyczy strażnik.
  - Byłam u Wadima, ale on nie mógł mi pomóc, nawet nie chciał. Stwierdził, że sam jesteś sobie winien i on ma dość ratowania twojej dupy. Wszystko mi wyznał. Jak długo zamierzałeś mnie oszukiwać? Jak mogłeś zrujnować firmę twojego ojca? Co ty sobie myślałeś pożyczając pieniądze od gangsterów? - warczy na mnie po cichu, a łzy lecą już ciurkiem po jej twarzy.
  - Ja... przepraszam. Pogubiłem się i... - uciszyła mnie ruchem dłoni.
  - Co mogłam, to już sprzedałam. Biżuterię, zegarki twojego ojca oraz samochody. Musisz mi dać pełnomocnictwo, żebym mogła sprzedać też twoje rzeczy i móc spłacić... tego człowieka. Przez twoją głupotę zostaniemy z niczym. - opuściłem głowę, czując się jak śmieć.

Nie tylko zaprzepaściłem ciężką pracę ojca, ale i też majątek oraz reputację.
Jestem kompletnym zerem.

Podpisałem potrzebny dokument, ucałowałem szlochającą matkę w czoło i kazałem się odprowadzić do celi przed upłynięciem wyznaczonego czasu na widzenie.

Czuję się przegrany. Wstyd i niemoc miażdży mnie od środka. Gdyby nie pierdolony kret, nigdy nie znalazłbym się w takiej sytuacji.

Jak tylko zamknęły się za mną drzwi, wpadłem w szał i zacząłem demolować celę, którą dzielę z jednym recydywistą. Już po chwili wpadli strażnicy i zabrali mnie do izolatki, gdzie spędziłem kilka kolejnych dni. Ale największy kryzys miałem, gdy dostałem wiadomość od Wadima. Wiedząc, że to on był kretem, wpadłem w jakiś amok i pobiłem swojego współwięźnia, przez co będę miał jeszcze jeden zarzut na rozprawie. To przez niego Leila dowiedziała się o zdradzie. Ten pedał spotykał się wtedy z Lee Renem i teraz robi wszystko, by go odzyskać.
A ja?

Ja już nie mam żadnych szans na odzyskanie kobiety... którą kocham.




Leon

Zaczyna mnie wkurwiać panika Wiktora. Zachowuje się, jakbym pierwszy raz wyjechał i zostawił firmę na jego głowie. Owszem, przyjeżdża Szabó i to nie sam, ale to nie jest powód do paniki, przecież nie mamy nic do ukrycia.

Z jednej strony, już chcę wracać do domu, męczy mnie psychicznie pracowanie na zdalnym. Lubię mieć kontrolę nad wszystkim, być może dlatego od dawna nie miałem urlopu. A z drugiej, nie chcę poganiać Luli. Gdyby chodziło tu o moje rodzeństwo, jak również Elenę i Bruna, również nie chciałbym wyjeżdżać, nie mając pewności, czy dojdą do całkowitego zdrowia.

Dlatego czuję dziwny niepokój, gdy przychodzi mi pożegnać się z Eulalią na lotnisku. Wszystko we mnie krzyczy, że nie chcę się z nią rozstawać. Ona też nie potrafi ukryć swojego rozdarcia. Gniecie mi koszulkę przez mocne zaciskanie na niej pięści, jakby nie chciała mnie puścić, za to ja może trochę ją potargałem wsuwając głębiej nos w jej włosy.

  - Daj mi znać, jak dolecisz do Dubaju, a potem do Polski. - mówi nadal będąc we mnie wtulona.

Nie zgodziłem się na powrót wynajętym samolotem. Nie chcę korzystać z przywilejów, na które stać ją i jej rodzinę. Mam swoją dumę i nie pozwolę sobie "stawiać" takich luksusów, dlatego wracam jak normalny człowiek z urlopu, z jedną przesiadką w Dubaju.

No dobra, zabukowałem sobie miejsce w biznes klasie, dla lepszej wygody i spokoju w czasie 17-godzinnej podróży, z przesiadką.

  - Będę tęsknić za tobą. - przyznała patrząc na mnie.
  - Z pewnością... - nie dokończyłem, bo mi przerwała oburzając się.
  - Ta twoja cholerna pewność siebie nawet taką chwilę potrafi zepsuć. - odsunęła się i skrzyżowała ręce pod biustem.
  - ...mi też będzie ciebie brakować. - kończę nie przejmując się jej wybuchem.

Wiedząc, że nie mam za dużo czasu, ująłem jej podbródek i wpiłem się w jej usta, które od razu zaczęły odpowiadać na mój pocałunek.

  - Pamiętaj, co mi obiecałaś.
  - Pamiętam.
  - Do zobaczenia za tydzień. - skinęła głową.
  - Do zobaczenia.

Poprawiłem torbę z laptopem na ramieniu i ruszyłem na odprawę, ale nie odszedłem daleko, bo Lula mnie zatrzymała.

  - Leo! - spojrzałem na nią, jak podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. - Kocham cię.
  - Wiem. - odparłem, ale widząc jej minę, dodałem. - Ja ciebie też, kocie. - uśmiechnęła się i kiedy skradła mi kolejnego buziaka, pożegnała mnie już z inną miną.

~***~

Warto było wydać tyle pieniędzy na miejsce w biznes klasie. Miałem komfortową przestrzeń, wygodny, rozkładany fotel, ciszę, spokój, dobre jedzenie i prywatność. Nikt mi nie zaglądał przez ramię, co robię na swoim laptopie. Jedynie przesiadka była upierdliwa. Nie lubię tracić czasu, a tak się właśnie czułem, czekając na kolejny lot w terminalu.

Mimo sprawdzania raportów po wewnętrznej kontroli, którą kazałem zlecić, ciągle myślałem o mojej rudej. Przykro mi z powodu jej brata, bo chłopaka czeka rehabilitacja, ale dzięki temu, że z nią poleciałem, moje życie wpadło w końcu na odpowiedni tor. Nie tylko zbliżyłem się do Eulalii, ale również wracam do domu, jako jej przyszły mąż. Intercyza sprawdzona i podpisana, suknia ślubna jest w trakcie szycia, jedynie brakuje oficjalnych zaręczyn. Dlatego jak tylko uporam się z Szabó i jego przyjacielem, znajdę odpowiedni pierścionek dla Luli.

Z lotniska w Warszawie odebrał mnie Bruno, który chętnie zrobił sobie dzień wolny w pracy. Już z daleka widzę barczystego blondyna, który uśmiecha się półgębkiem na mój widok.

  - Miło cię widzieć, szwagier. Co słychać w wielkim świecie?
  - Tłoczno, gorąco i parno.
  - A jak się czujesz, jako narzeczony słynnej modelki?
  - Dobrze, że tutaj jest tylko Eulalią. - burknąłem.
  - Może i tak, ale i tak będziesz popularny, jak się z nią ożenisz. Już widzę te wpisy na Wikipedii "Słynna modelka Leila Sha'oni wyszła za mąż, za polskiego przedsiębiorcę Leona Winer-Sawickiego, króla hakerów i ochrony w sieci" - spojrzałem na niego z politowaniem, ale niestety może mieć racje.

Jak tylko wsiadłem do jego ogromnego Volvo XC90, napisałem do Luli smsa. Szwagier od samego początku myślał o rodzinie, którą założył z Liw, bo nigdy nie myślał, by kupić sobie jakieś sportowe autko. Zawsze wielkie SUV'y, żeby wszystko się zmieściło i wszystkim wygodnie było. Nawet Alek się przerzucił na Range Rovera.

  - Gdzie ty jedziesz?
  - To chyba oczywiste, do rodziców. - odparł. - Mama zrobiła kolację.
  - Najpierw podrzuć mnie do domu. Potrzebuję wziąć prysznic po podróży i się przebrać.
  - Ale...
  - Zajmie mi to tylko 15 minut.
  - No dobra.

Weszliśmy do mojego mieszkania, który pachnie świeżością. Od razu poczułem ten spokój i komfort, którego bardzo mi brakowało. Tęskniłem za tym miejscem, które jest dostosowane do mnie. To mój azyl.

Ale tak jak obiecałem wszedłem pod prysznic dosłownie na kilka minut, by szybko się przebrać w czyste jeansy i koszulkę, po czym wziąłem tylko torbę z upominkami i mogliśmy jechać.




Eulalia

Wpatruję się w telefon, jakbym coś przeoczyła, ale niestety, nie ważne jakbym się starała widzę tylko jedno słowo.

"Wylądowałem"

Czego ja się spodziewałam?

"Hej, skarbie. Wylądowałem i już cholernie mi ciebie brakuje. Wracaj szybko do mnie. Kocham cię. Twój Leo"

Marzenie ściętej głowy!

Dlaczego moje serce go wybrało?
Dlaczego dla niego bije mocniej, niż kiedykolwiek do Rusłana?
Dlaczego chcę za niego wyjść, skoro drażnią mnie takie rzeczy, jak jego powściągliwość?
Czemu tak bardzo za nim tęsknię?

  - Bo go kochasz, picko. - mówi Lotte zerując kieliszek wina.

Jak tylko Leon opuścił Singapur, zatrzymałam się u rodziców, w moim starym pokoju. Nie wiem, czy Lot bardziej wyczuła, czy wiedziała, że będę potrzebować towarzystwa, ale dosłownie wbiła do mnie z przekąskami i kilkoma butelkami wina oraz piżamą. Nie mogłam zasnąć, bo czekałam na wiadomość od Leona, więc zrobiłyśmy sobie sens filmowy... a ja i tak dostałam tylko "Wylądowałem".
Kurwa!

  - Dlaczego on nie może mnie tak kochać, jak ja jego? - burknęłam.
  - Kocha cię. Może nawet bardziej, niż ty jego, ale jako aspi wyraża to, na swój sposób. Musisz się przyzwyczaić, że taki już jest jego urok.
  - Widzę, że odrobiłaś lekcje. - powiedziałam z przekąsem.
  - Za to ty wyjątkowo nie. Powiedz mi... - poprawiła się na miejscu i spojrzała na mnie pijackiem wzrokiem. - ...przeczytałaś cokolwiek na ten temat?
  - Nie. - westchnęłam. - Boję się, że się wystraszę i do niczego nie dojdzie.
  - A bardzo tego chcesz.
  - Bardzo. - szepnęłam. - Jestem od niego uzależniona.
  - Skoro jest tak, jak mówisz, to nic, co przeczytasz na temat tego spektrum, nie zmieni twojego zdania.
  - Jak na osobę zajebiście wstawioną, mówisz całkiem do rzeczy. - uśmiechnęła się głupkowato.
  - Cieszę się, że nasza przyjaźń nie straciła na wartości przez odległość.
  - Nic, a nic. Zawsze będziesz moim sumieniem. - przytuliła mnie, co odwzajemniłam i po chwili położyłyśmy się w końcu spać.

Rano obudził mnie budzik, który nastawiłam sobie, żeby doprowadzić się do porządku, zjeść porządne śniadanie i zajrzeć do Erniego, bo popołudniu będę pracować tak, jakbym była tam na miejscu.

Nie wiem, co planuje wobec mnie Leo, ale ja nie zamierzam odpuścić sobie pracy w jego firmie tylko dlatego, że zostanę jego żoną.



Leon

Mama jak zwykle przeszła samą siebie. Niby na kolację zaprosiła tylko Starskich, ale to i tak jest już sporo osób przy stole. Dopiero, gdy maluchy po kolacji pobiegły w towarzystwie Lili pobawić się jeszcze do ogrodu, mogliśmy normalnie porozmawiać... przynajmniej miałem taką nadzieję.

Mama od zawsze była ciekawa, ale potrafiła w subtelny sposób zadawać pytania, by nie wystraszyć, ani nie zniechęcić rozmówcy do kontynuowania konwersacji. Ja dzisiaj nie mam tej przyjemności widzieć ją w takim wydaniu. Dosłownie strzela we mnie pytaniami i to z takim wyrzutem, że nikt nie ma śmiałości ją przystopować, a co dopiero powstrzymać przed atakiem na mnie. Nawet tata, jak nigdy skapitulował, przez co bardzo teraz przypomina mi tatę Adama. Rozsiadł się wygodniej na krześle, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i co trochę kręci głową. Gdyby to przesłuchanie nie dotyczyło mnie, pewnie byłbym rozbawiony widząc postawę reszty.

Elena jest skupiona na krojeniu szparaga na dziesiątki części. Alek ją obejmuje, ale co chwila z zaciętą miną spogląda na taras lub do bujaczka. Bruno tuli do siebie Blankę, a Liw patrzy na mamę z dziwnym wyrazem twarzy i mogę się tylko domyślać, że tak wygląda u niej niedowierzanie.

  - Nie podoba mi się to, że Eulalia nie była z nami do końca szczera.
  - Jak już wspomniałem, nie ma czym się chwalić, że narzeczony przyprawił jej rogi, na tydzień przed ślubem. - odparłem spokojnie, kończąc swoje danie.
  - Dlaczego w singapurskiej prasie nie ma żadnego sprostowania na ten temat? Dlaczego twoja... kobieta nie wytłumaczyła mediom, kim tak naprawdę jesteś? Wstydzi się ciebie?
  - Nie, mamo. Jeśli już prześledziłaś singapurskie tabloidy, to pewnie zauważyłaś, że Lula nigdy nie udzieliła żadnego wywiadu.
  - Rozkapryszona gwiazdka. - prychnęła.
  - Dosyć. Tak, nie będziemy rozmawiać. - wstałem od stołu. - Mamo, tato, zapraszam was do bawialni. Teraz.

Zanim sam ruszyłem na górę odprowadziłem obrażoną mamę wzrokiem. Czeka mnie ciężka rozmowa, ale musimy sobie wszystko wyjaśnić.

Gdy wszedłem do pomieszczenia razem z tatą, mamą już zajęła miejsce na skórzanej kanapie. Założyła nogę na nogę i objęła kolano rękami. Żeby nie stać nad na nią, usiadłem po jej lewej stronie, a tata po prawej. Cała trójka ma na siebie dobry widok.

  - Mamo, czy możesz mi wytłumaczyć swoją niechęć do Eulalii?
  - Jeszcze się pytasz? Chcę dla ciebie kogoś lepszego. Kogoś, kto będzie cię kochał i szanował taki, jaki jesteś.
  - Gdyby Lula mnie nie szanowała, ani nie kochała, to wyśmiałaby mój pomysł ze ślubem i nie projektowała z przyjaciółką sukni ślubnej. - zdębiała.
  - Jaki ślub? Oświadczyłeś się jej?
  - Jeszcze nie, ale podpisałem intercyzę, w której zrzekam się praw do jej majątku. - zmieniła swoją postawę z zaciętej, na zrezygnowaną, a tata spojrzał na nią z uczuciem.
  - Ja tylko chcę, żeby każde moje dziecko było szczęśliwe. - dodała na swoje usprawiedliwienie.
  - Wiem, mamo. Wiem też, że przez pryzmat mojego spektrum, mną martwisz się najbardziej, ale zaufaj mi. Od zawsze bardzo dobrze sobie radziłem i nie dam sobie zrobić krzywdy.
  - Ona jest taka... wyniosła, zimna i zbyt dumna.
  - Rozumiem, że nie wywarła na ciebie dobrego, pierwszego wrażenia, ale uwierz, że to co widziałaś, było skutkiem mojego nieprzemyślanego zachowania. Nie ważne, co sobie myślałem, nie powinienem tak szybko zabierać ją do przyszłych teściów, bo dopiero zaczęliśmy wychodzić na prostą, po burzliwym początku.
  - Historia lubi się powtarzać. - w końcu tata zabrał głos, a mama zgromiła go wzrokiem.
  - To nie to samo.
  - Nie? A przypomnieć ci, jak się zachowywałaś, gdy Adam po powrocie ze Szwecji przywiózł cię do mnie? - zasznurowała usta, a potem westchnęła, jakby się poddała i spojrzała na mnie.
  - Kochasz ją?
  - Tak. Kocham ją tak, jak nigdy nie kochałem Eleny. Kocham ją tak, jak każdy nasz ojciec ciebie, a ty ich. Kocham ją nad życie. Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje, mamo? - w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy. Chyba nie mogła tego znieść, bo wstała i wyszła z bawialni.

Przykro mi, że jedna z najważniejszych kobiet w moim życiu, nie potrafi zaakceptować tej, która chcąc nie chcąc zepchnęła ją i resztę na drugie miejsce.

  - Leo... nie załamuj się. - spojrzałem na ojczyma, który jest z nim tylko z nazwy.

Ten człowiek jest dla nas, jak nasz biologiczny ojciec. Kochamy i traktujemy go tak samo, chociażby za to, jak kocha mamę i nas. Jak pielęgnuje pamięć po tacie i nie pozwala nam zapomnieć, jakby to było w ogóle możliwe.

  - Ewela w końcu zrozumie, że ty również trafiłeś na swoją drugą połówkę.
  - Też mam taką nadzieję. - gdy wstaliśmy, by wyjść z bawialni i wrócić do reszty, nagle do pomieszczenia weszła mama, już całkiem zapłakana, trzymając w dłoni jakieś pudełko.
  - Skarbie? - zmartwił się tata, ale ona go zignorowała i podeszła do mnie.
  - Obiecałam sobie... - głos się je łamie. - ...że każdy z moich synów otrzyma coś, co było bardzo ważne dla mnie i dla waszego taty. Alek dostał moją i Adama obrączkę, a tobie chcę dać... - otworzyła pudełeczko z ciemnego drewna. - ...mój pierścionek zaręczynowy.
  - Mamo... - poczułem tą nieprzyjemną gule w gardle.
  - Nie wiem, czy już jakiś kupiłeś i czy w ogóle ten pierścionek spodoba się Eulalii, ale chcę żebyś go jej wręczył.
  - To znaczy, że ją zaakceptowałaś?
  - Tak... - westchnęła. - ...bo skoro mój syn kocha ją tak, jak ja Adama i Adriana, to wierzę, że jego serce również dobrze wybrało. - przytuliłem ją mocno do siebie.
  - Dziękuję, mamo.
  - Nie ma za co. Wątpię, bym ją pokochała, jak Elenę, czy Bruna, ale będę się starać ją poznać, a może nawet i polubić.
  - Dokładnie to chciałem od ciebie usłyszeć. - ucałowałem jej skroń i spojrzałem na tatę, który patrzy na nią z rozbawieniem, ale i też swego rodzaju dumą.

Po kolacji, która minęła już w komfortowej atmosferze, wróciłem do mieszkania czując pewnego rodzaju ulgę. Doskonale zdaję sobie sprawę, że mama dała kolejną szansę Eulalii, tylko ze względu na mnie, ale ona ma bardzo dobre serce i z czasem sama się do niej przekona.

Patrząc na pierścionek mamy, już nie mogę się doczekać powrotu rudej, dla której będę miał coś więcej, niż tylko pierścionek zaręczynowy. Mam nadzieję, że spodoba jej się niespodzianka.


3505 słów.

Dobry wieczór, kochani

Jak minęła Wam majówka?

Ja przyznaję, że w niedzielę leczyłam kaca i czułam, jak plecy mi dokuczają po całym dniu na zmywaku. Mieliśmy małą uroczystość w rodzinie, za to w cholerę gotowania i zmywania potem, ale csiii 🤫🤣

Jak wam się podobała rozmowa z Ewelą? Czy zmieni ona swój stosunek do przyszłej synowej?

Pozdrawiam Was serdecznie 🧡
Wasza VillEve💋




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top