13. Ze mną będzie ci o wiele lepiej.
Rusłan
Ciężko jest mi usiedzieć na miejscu wiedząc, że już wylądowała, ale jak zwykle musiała mnie wkurwić zmieniając nagle plany. Nie tak, to miało wyglądać. Ona miała tu przyjechać, by jak za dawnych, dobrych czasów zjeść rodzinny obiad i po deserze miałem zaproponować jej, że pojadę z nią do szpitala. Czekający tam paparazzi zrobiliby nam kilka fotek, a ja miałem tulić do siebie zapłakaną Leilę. Dzięki temu zbliżyłbym się do niej. Owszem, czeka mnie z nią ciężka rozmowa, ale zamierzam ją urobić i przypomnieć, jak dobrze było nam razem.
- To było do przewidzenia, że Eulalia pojedzie prosto do Ernesta. - skomentował to Kei-To siedząc, w wysokim fotelu.
Klara westchnęła zwieszając ramiona, a Orest pogłaskał ją po plecach. Zapadła cisza, którą dopiero po dłuższej chwili zakłócił dźwięk telefonu Estery.
- O raaany. - z podekscytowaniem patrzy w telefonie, ale jak tylko spojrzała na mnie, tymi samymi oczami, które ma Leila, od razu schowała telefon.
Wyciągnąłem swój i zobaczyłem mnóstwo powiadomień z tagiem o Leilii. Wśród plotek zauważyłem zdjęcie, jak jakiś gościu ją przytula i całuje w czoło, a potem filmik, na którym ją broni, niszcząc aparat paparazzi.
Kto kurwa jest!?
Owszem, dostaliśmy informację, że jakiś facet z nią leci, ale sądziliśmy, że ten polaczek, to jej ochroniarz. Czyżby była między nimi jakąś zażyłość? A co z tą ostrą brunetką?
- Już są! - krzyknęła Cécile, gdy usłyszeliśmy samochody wjeżdżające na podjazd.
- Nie mogę uspokoić nerwów. - uśmiechnęła się Estera.
- Każdy za nią tęskni. - mówię.
Moja przyszła teściowa uśmiechnęła się do mnie, za to stary podniósł brew do góry. On nigdy mi nie ufał. Sam z siebie nigdy by mi nie oddał swojego stanowiska. Po jego śmierci, będę musiał przekonać Leilę, że nie poradzi sobie z prowadzeniem takiego imperium. Nawet jeśli zarząd nie będzie po mojej stronie, Leila jako największy udziałowiec będzie miała decydujący głos. A dziadziuś też długo nie pożyje...
Z każdym stukotem jej szpilek, mój penis drga z podniecenia, przypominając sobie, jak nieraz wbijała mi obcasy w dupę, gdy rżnąłem ją za każdym razem, gdy pojawiła się u mnie firmie, bo "przypadkiem" zapomniałem jakichś dokumentów z domu.
Gdy nagle wchodzi do pokoju, tak przecudnie piękna, od razu zauważam jej splecioną dłoń z tym gościem, z którym zrobili jej zdjęcia.
- Dzień dobry. - przywitał się ten chuj i skrzyżował wzrok ze wszystkim, który na końcu zatrzymał się na mnie.
Czy ty polski skurwysynku rzucasz mi wyzwanie?
Wyjedziesz stąd tak szybko, jak przyjechałeś i to z podkulonym ogonem.
- Cześć. - odezwała się w końcu.
- Lula! - podbiegła do niej Estera i mocno się w nią wtuliła. - Tak bardzo za tobą tęskniłam.
- Ja za tobą też, skarbie.
- My też bardzo tęskniliśmy. - powiedział Orest, a ona się do niego przytuliła.
- Mamo, tato... pozwólcie, że wam przedstawię Leona Winer-Sawickiego, mojego szefa i chłopaka. - że co kurwa!? - Leon to moi rodzice, Klara i Orest Sha'oni.
- Bardzo miło mi państwa poznać.
- Nam również. - uścisnęli sobie dłoń z Orestem.
- Jest, pan, szefem naszej córki? - oburzyła się Klara.
- Tak. Lula zatrudniła się w mojej firmie na stanowisku mojej asystentki.
Bladź!
Mogłem przeczytać ten pieprzony raport od Wadima! Wiedziałbym przynajmniej cokolwiek, o tym pieprzonym polaczku!
Niech się tak nie panoszy, bo Klara szybko sprowadzi go na ziemię, a ja jej w tym pomogę. A może na stałe się go pozbędę?
Eulalia
Patrzę na moją matkę i wprost nie mogę uwierzyć, pod jakim urokiem Rusłana jest. Nie zna Leona, a już go atakuje. Już wcześniej żałowałam, że nie powiedziałam jej prawdy, ale teraz to już chcę rwać sobie włosy z głowy z frustracji. Jeśli nadal będzie taka nieuprzejma, to nie zawaham się powiedzieć prawdy przy wszystkich.
- Możesz nam wytłumaczyć, co ty robisz? Dlaczego pracujesz dla kogoś? - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Bo w Polsce mogę być kim chcę, mamo. - mijam ją i podchodzę do babci i dziadka.
- Miło cię znowu widzieć, perełko. - uściskała mnie babcia, a potem dziadek.
- A ze mną się nie przywitasz? - cała się spięłam słysząc jego głos.
- Dokładnie, Eulalio. - mama zwróciła mi uwagę. - Nie masz nic do powiedzenia Rusłanowi?
- Nic. Wszystko co chciałam, napisałam w liście. - odwróciłam się do blondyna podnosząc brew. - Skoro wyjechałam bez pożegnania, skąd pomysł, że będę chciała się z tobą przywitać? Nie rozumiem też, co ty tu robisz?
- To chyba oczywiste. Martwię się, o Ernesta.
- A jesteś tu w charakterze...?
- Od ponad roku powinienem być twoim mężem. - syczy, a mnie szlag trafia.
Czemu tak bałam się stanąć z nim twarzą w twarz? Czemu unikałam przyjazdu do domu, żeby tylko go nie spotkać?
Bałaś się, że nadal coś do niego czujesz i wystarczy jeden jego bajer, żebyś do niego wróciła. Tego się bałaś.
- Radzę ci, żebyś mnie nie prowokował, bo status przyjaciela rodziny stracisz bardzo szybko. A teraz opuść ten dom, bo chcę spędzić ten czas tylko z najbliższymi.
- Nie możesz go wyprosić, bo to ja go zaprosiłam na ten obiad.
- Mamo... ja mam naprawdę krótki lont, więc jeśli nie chcesz, żebym wybuchła i wyszła, każ mu wyjść.
- Co się z tobą stało!? - naskoczyła na mnie. - Dlaczego go tak traktujesz? On cię kocha i świata poza tobą nie widzi. Mimo tego jak go potraktowałaś, on tu jest, żeby ciebie, nas wspierać. - mówi z wyrzutem.
- Mamo... - próbuję jej przerwać, ale ona się rozkręciła.
- Zdajesz sobie sprawę, jaki ty przykład dajesz Esterze? - poczułam okropny ból w klatce piersowiej. - Zostawiłaś Rusłana dnia na dzień na lodzie. Zamiast przejąć stanowisko po Kei-To, wyjechałaś bez słowa i zatrudniłaś się w pożal się Boże jakiejś firmie. - prychnęła. - Do niedawna byłaś też z kobietą, a już jesteś z mężczyzną. Ogarnij się dziewczyno, bo to już najwyższa pora!
- Przyznaję, to ja popełniłam błąd, że wyjechałam nie tłumacząc wam tej sytuacji, ale ty jako mama powinnaś się domyśleć, dlaczego podjęłam taką, a nie inną decyzję.
- Domyślam się. - Jesteś rozkapryszona, rozpieszczona i niedojrzała. Przynosisz wstyd ro...!
- Dość. - warknął Leo przerywając mojej mamie, która aż się zapowietrzyła. Na twarzach reszty też maluje się zaskoczenie. - Nawet jej matce nie pozwolę jej obrażać. Lula... - zwrócił się do mnie głosem domina, który nie przejmuje odmowy, wyciągając do mnie rękę. - ...wychodzimy. - posłusznie podeszłam i chwyciłam jego dłoń. - A tobie Klimow radzę przestać grać na uczuciach rodziny Eulalii i przyznać się samemu do wszystkiego, bo jak ja to zrobię, podpierając to dowodami, to zniszczę cię, nie tylko w ich oczach. - zadrżałam słysząc pierwszy raz taki groźny ton u niego.
Rusłan wygląda na tak wkurwionego, że gdybym wpadła w jego ręce w lochach, to bym nie przeżyła tej maskary, która czai się w jego ciemnych oczach.
- Nie mówię żegnam, bo mam nadzieję, że otworzą państwo oczy, kiedy już poznają prawdę i przeproszą Eulalię. Lee Ren w każdej chwili udostępni państwu informację, w którym hotelu się zatrzymyliśmy. Do widzenia. - chwycił mocniej moją dłoń i wyprowadził z salonu.
- Samochód już czeka. - szepnął Lee Ren i ruszył za nami.
Bez słowa opuściłam rodzinny dom, nawet nie żegnając się z naszym kamerdynerem. Jest mi zajebiście przykro. Czuję, że jak tylko wsiądę do auta, to się rozpadnę.
Spodziewałaś się takiej reakcji, Lula. Pamiętasz, co sobie obiecywałaś przez cały lot? Że nie pozwolisz się złamać. Dlatego zaciśnij zęby i nie pokazuj, jak bardziej cię to zabolało.
Wzięłam głębszy, uspokojający wdech i wsiadłam do auta. Po chwili obok mnie miejsce zajął Leon, który wygląda na równie wkurwionego, jak Rusłan, ale o dziwo... nie boję się go.
- Muszę przyznać, że masz jaja. - odparł Lee Ren wsiadając na przód obok kierowcy, ale mój stalker tego nie skomentował, tylko mocno mnie to siebie przytulił, chowając nos w moje włosy. - Nikt, ale to nikt obcy nie postawił się rodzinie Sha'oni, a tym bardziej nie groził Klimowowi. - nadal czuję jak zaciska szczękę i wdycha zapach moich włosów? - Aż żałuję, że nie zostałem i nie będę świadkiem, jak Rusłan się tłumaczy. - z rozbawieniem pokręcił głową, a ja odsunęłam się od Leo, żeby spojrzeć na niego.
Nie od razu skrzyżował ze mną wzrok, dlatego mogłam przez chwilę podziwić ostre rysy twarzy, które teraz w takim gniewie wydawają się być jeszcze bardziej wyraziste. Kiedy nasz wzrok się spotkał poczułam, jak ciepło zalewa moje ciało od środka, a motyle w brzuchu latają jak najarane. Dotknęłam linii szczęki, która mogłaby teraz rozłupać diament i złożyłam pojedynczy, ale bardzo czuły pocałunek na jego wargach.
- Dziękuję. - szepnęłam.
Przez chwilę jeszcze mi się przyglądał, po czym chwycił moją głowę i z powrotem przyłożył ją do swojej szyi. Tym razem to ja się wtuliłam w jego spięte ciało, a on chowając znów nos w moje włosy, zaczął głęboko oddychać i wydaje się, że z każdym wdechem uspokaja się, a co za tym idzie, rozluźnia, a ja... czuję się niezwykle bezpiecznie w jego ramionach.
Już wcześniej tak się czułam, ale teraz jestem pewna, że Leonowi naprawdę na mnie zależy, że ochroni mnie przed wszystkimi, nawet przed moją własną matką.
Rusłan
No kurwa nie wierzę w to, co tu się przed chwilą wydarzyło. Mam ochotę wyjść za nim i wystrzelić w niego tyle naboi, żeby wyglądał jak pierdolone sito. Jak ten chuj śmiał mi grozić i postawić w takiej sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia! Co ja mam teraz kurwa zrobić!? Leila i ten jebany polaczek, nie tylko przykrzyżowali mój plan, ale także wpuścili mnie na minę!
Myśl, kurwa, Rusłan!
- Co za bezczelny... - zaczęła Klara, ale przerwał jej Orest.
- Uspokój się w końcu! Dotarło do ciebie, co powiedział ten człowiek?
- Od początku wiedziałem, że coś jest nie tak. - skomentował stary.
- Słuchamy, Rusłan. Do czego masz nam się przyznać? - kurwa! kurwa! kurwa! KURWA!!!
Usiadłem na skórzanej kanapie i chwyciłem się za głowę udając załamanego.
- Przykro mi, że nie miałem odwagi przyznać się wcześniej. Leila zostawiła mnie przed ślubem, bo... zdradziłem ją na wieczorze kawalerskim. - westchnąłem.
- Co!? - pisnęła Klara.
- Upiłem się i nie wiedziałem co robię. - mówię płaczliwym głosem. - Nawet nie pamiętam tej sytuacji. Ktoś jednak wykorzystał tą sytuację i zrobił mi zdjęcia, po czym przekazał je Leilii.
- Dlaczego, do jasnej cholery, dowiadujemy się o tym dopiero teraz!? - krzyczy Orest.
- Bo było mi wstyd. To był jeden jedyny raz. Kocham Leilę i nigdy bym tego zrobił. Nawet podejrzewam, że ktoś specjalnie mnie w to wrobił, żeby rozdzielić mnie z Leilą.
- Nic cię nie tłumaczy. Zdrada to zdrada. - odparł znudzonym głosem Kei-To, a ja również jemu mam ochotę wbić kulkę między oczy.
Klara z szoku usiadła na kanapie i patrzy się w jeden punkt z załamaniem widocznym na twarzy.
- Czyli to z twojej winy, moja córka uciekła z kraju. - warczy jej ojciec. - Na dodatek dobrze wiedziałeś, że to z twojego powodu nie doszło do ślubu i pozwoliłeś, żebyśmy tylko my ponieśli wszystkie koszty. Owszem, nie zbiednieliśmy, ale próbowałeś całą winę zrzucić na nasze dziecko. Pozwoliłeś, żeby straciła dobre imię!
- Nie komentowałem wtedy tej sprawy.
- Ale też nie wytłumaczyłeś dyplomatycznie, dlaczego ślub został odwołany. Dzięki temu to ty stałeś się ofiarą. - kurwa, grzęznę coraz bardziej w tym gównie.
- To też jest wina Leilii. - powiedziała pustym głosem Klara, zaskakując wszystkich, nawet mnie. - Gdyby go kochała, dałaby mu się wytłumaczyć, a nie uciekła do Polski i związała sie z dziewczyną. To on stanąłby się pośmiewiskiem, gdyby to wyszło na jaw.
- Czy ty siebie słyszysz, kobieto!? Jak możesz być tak wpatrzona w niego?
- Bo on miał odwagę przyznać się do winy, a ona zachowała się niedojrzale.
- Miałem cię za mądrzejszą, Klaro. Wyznał prawdę, bo został postawiony pod ścianą. - warknął stary. - W życiu by się do tego nie przyznał, gdyby nie ten Winer-Sawicki. Przejrzyj w końcu na oczy. Przypomnij sobie, jak było ci wstyd dzwonić do gości i odwoływać ślub. To nie Eulalia była winna całej tej sytuacji tylko Klimow. - ja pierdolę!
Dziadek doskonale wie, gdzie uderzyć, żeby mnie pogrążyć i udało mu się to. Klara już nic więcej nie powiedziała. Nie mam już najpotężniejszego sojusznika.
- Owszem, popełniłem sporo błędów, ale jestem tu dzisiaj i byłem tu przez cały czas, żeby to naprawić. Pragnę ją odzyskać. Kocham ją i nie pozwolę jej odejść z tym pieprzonym polaczkiem. - zaciskam pięści.
- Wyrażaj się, rusku. On ma większe jaja od nas wszystkich.
- Keisuke-Tomaszu. - upomniała go Cécile.
- Przestańcie udawać, że nie jesteście pod wrażeniem, tego młodego człowieka.
- Co też, tata, wygaduje? Zachował się skandalicznie. - skomentowała Klara.
Może jest dla mnie jakaś nadzieja?
- Skandalicznie, to od samego początku zachowuje się Klimow. Wchodzi wam w dupę i to bez wazeliny.
- Tato!
- Cisza! Teraz ja mówię. Temu człowieku nigdy nie zależało na Luli. Zaprzepaścił fortunę ojca w kasynie, a jego firmę sprowadził na dno. Miał nadzieję, że jak ożeni się z Eulalią, jego sytuacja się poprawi. - to jebany staruch. Sprawdził mnie.
- Nieprawda. - syczę. - Kocham ją.
- Nie rozśmieszaj mnie. Prawdziwą miłością to ją darzy ten Leon Winer-Sawicki. Ma w dupie to, co sobie o nim pomyślimy, bo dlaniego najważniejsza jest Lula. Zamiast się podlizywać tak jak ty, obronił ją przed jej własną matką. Jemu nie zależy na jej pieniądzach, czy pozycji.
- A skąd, pan, może o tym wiedzieć?
- W przeciwieństwie do ciebie, jego firma wspina się na wyżyny i to dzięki jego ciężkiej pracy. - zaraz mu przypierdolę. Nie pozwolę się obrażać!
Może faktycznie popełniłem kilka... nieudanych inwestycji, ale staram się to, kurwa, naprawić, a on to wszystko niszczy!
Nagle rozległ się dzwonek telefonu Oresta. Zdziwiony spojrzał na telefon.
- To Lula? - zapytała z nadzieją Estera.
- Nie, nasz adwokat. - odebrał. - Tak?... Jaką intercyzę?... Nic, o tym nie wiem... dziękuję za informację.
- Co się stało? - zainteresowała się Klara.
- Dzwonił nasz adwokat, który na życzenie Leona Winer-Sawickiego dostał zlecenie od Lee Rena, żeby przygotować intercyzę między nią, a Lulą.
- Że co proszę!? Oni chcą się pobrać!? - krzyknęła, a ja czuję, jak zaczynam tonąć.
- Jaką intercyzę wybrał?
- Ograniczenie wspólności majątkowej.
- A nie mówiłem? - uśmiechnął się stary. - Klimow do samego końca negocjował warunki. Przypomnę wam, w jakiej jest sytuacji i że wtedy chciał przynajmniej rozdzielności majątkowej z wyrównaniem dorobków. - to koniec... jestem skończony.
I będę pieprzonym trupem jeśli nic nie wymyślę...
Leon
Wpuszczam podłamaną Lulę do dwuosobowego pokoju, który kazałem zarezerwować na moje nazwisko. Mogłem wynająć apartament na kilka dni, bo mnie na niego stać, ale po co? Tu też jest łazienka i garderoba, nieduży stół z dwoma krzesłami, podwieszany telewizor i fotel stojący w kącie. Nie potrzebujemy tarasu, na którym jest prywatny mini basen, czy pokój gier. Lula musi się przyzwyczaić, że nie będę niepotrzebnie jej rozpieszczał. Tak też da się żyć.
Mimo to uważnie się jej przyglądam, gdy opada z ciężkim westchnięciem na łóżko.
- Odpowiada ci pokój? - pytam.
- Pewnie. Łóżko jest, o wiele wygodniejsze od tego, które ma Sebastian.
- Nie miałaś przypadkiem kupić mu nowego łóżka?
- Taki miałam zamiar, ale nie mogę się rządzić w jego domu. - jednak nie jest tak rozkapryszona, jak myślałem. - Dlatego dzielnie znoszę spanie na tej niewygodnej katastrofie.
- Po powrocie do Polski, możesz zamieszkać u mnie. - podniosła się na łokciach i spojrzała na mnie z niepewnością w karmelowych oczach.
- To zły pomysł.
- Dlaczego tak uważasz. - pytam zdejmując marynarkę i wieszając, na jednym z jasnych krzeseł.
- Już raz zamieszkałam tak szybko z Roksaną i...
- Ze mną będzie ci, o wiele lepiej.
- No właśnie... nie. Było mi z nią rewelacyjnie. - burknęła pod nosem.
- Skąd wiesz, skoro nie masz porównania? Byłaś u mnie raptem jeden raz. - spojrzała w okno. Zawsze ucieka wzrokiem, gdy nie ma dobrego argumentu. - Czujesz coś do niej?
- Nie... nawet przestałam za nią tęsknić.
- To czemu nie chcesz wprowadzić się do mnie? - nie odpowiada, ale ja jestem cierpliwy. Przynajmniej byłem dopóki jej nie poznałem.
- Pojedziesz ze mną jeszcze dzisiaj do Erniego? - zmieniła temat.
- Dobrze... - westchnąłem. - ...wrócimy jeszcze do tej rozmowy i tak, oczywiście że z tobą pojadę. - skinęła głową. - A teraz zejdźmy do hotelowej restauracji i zjedzmy jakiś obiad, chyba że chcesz najpierw się odświeżyć.
- Tak... muszę się zrelaksować.
- W takim razie... - podszedłem do drzwi łazienki i je uchyliłem, sprawdzając jej wyposażenie. - ...zapraszam za kilka minut na kąpiel w wannie. - z lekkim uśmiechem wstała z łóżka, a ja wszedłem do środka, żeby napuścić wody. Wanna może nie jest za duża, ale spokojnie zmieścimy się w niej oboje.
Właśnie zakręciłem kran, gdyż gorącą woda wypełniła już ją w połowie, jak poczułem jej ręce na sobie. Gdy się odwróciłem, ruda stoi już przede mną całkiem naga i zaczyna rozpinać moją koszulę. W moment zrobiłem się twardy.
Jak tylko uporała się ze wszystkimi guzikami, złączyła nasze usta stając na palcach, przy okazji powoli zsuwając mi z ramion koszulę. Chwyciłem ją w pasie i docisnąłem ją mocniej do siebie, przez co jej piersi są miażdżone przez mój tors.
18+
Jednak ruda nie chciała pogłębić pocałunku, bo odsunęła się trochę ode mnie i patrząc mi w oczy, zaczęła mocować się z moim paskiem, a potem rozpięła mi rozporek. Złączyła znowu nasze usta, ale też na krótko, bo zaczęła schodzić pocałunkami coraz bardziej w dół. W końcu padła na kolana i zsunęła ze mnie spodnie razem z bokserkami, ale zanim cokolwiek zrobiła, posłusznie zdjęła mi buty i pozbawiła resztę odzieży. Chwyciła pewnie, ale delikatnie za mojego penisa i patrząc mi w oczy zlizała preejakulat, po czym włożyła go do ust i zassała.
Z tej niewyobrażalnej przyjemności mam ochotę odrzucić głowę do tyłu, ale tego nie zrobiłem, nie chcąc przegapić nic z tego widoku. Z fascynacją obserwuję, jak Eulalia, a nie Eliza, pierwszy raz zaspokaja mnie ustami. Jej twarzy, ani oczu, nie zasłania żadna maska. Jej włosy też nie zakrywa peruka. Nieraz powtarzałem, że jest niebywale piękna, z resztą nie tylko ja tak uważam, skoro jest okrzyknięta tutaj kanonem kobiecego piękna, ale tylko ja, TYLKO JA, już zawsze, będę oglądać ją z tej perspektywy, przy takiej czynności.
- Jesteś w tym doskonała. - chwalę ją głaszcząc jej policzek kłykciami. - Ale marzyłem o tym, by zrobić to. - chwyciłem w garść jej włosy i dociskam mocniej jej głowę do siebie.
Ruda ze łzami w oczach, ale dzielnie znosi głębokość jaką jej narzuciłem. Jest całkowicie uległa i zdana na moją łaskę. W końcu ujarzmiłem moją kotkę, tak jak chciałem.
Gdy jestem już blisko spełnienia, wysuwam się z jej ust i każe jej skończyć ręką liżąc tylko główkę. Dochodzę strzelając w jej usta. Widząc, jak z przyjemnością się oblizuje, a reszta spermy spływa po jej brodzie i dekolcie, czuję, że zaraz znów będę gotowy do działania.
♡♡♡
Eulalia
Po intensywny numerku od tyłu, który miał miejsce zaraz po lodzie, w końcu weszliśmy do wanny, żeby się odprężyć. Dzięki związanym włosom w koka na czubku głowy, leżę na nim i dosłownie rozpływam się pod wpływem jego pocałunków, którymi rozpieszcza mój kark i to miejsce za uchem.
- Wiesz, że między innymi poznałem cię też po tym płomieniu? - mówiąc to przejechał palcem po moim znamieniu.
- My też tak to nazywamy. Ja... i Estera odziedziczyłyśmy to po tacie, a on po dziadku Kei-To. - westchnęłam. - Jak myślisz? Rusłan się przyznał?
- Nie miał wyjścia. - przygryza mi płatek ucha. - Boisz się go?
- Bałam, zanim tu przyjechałam, co teraz jest dla mnie niezrozumiałe. Czego się bałam?
- Mądra dziewczynka. - czując jak znów wzrasta, nie tylko we mnie, ale i też w Leonie podniecenie, bo czuję jego twardniejący sprzęt na krzyżu, wstałam i wyszłam z wanny. - Gdzie idziesz?
- Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. - uśmiechnął się.
- Nie zaspokoiłem twojego głodu?
- No nie, skoro większość wylądowała mi na dekolcie.
- Wyglądałaś bosko. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Za to ty trochę przesadziłeś. - zauważam wycierając się ręcznikiem.
- Nie narzekałaś.
- Bo tak jakby... miałam zajęte usta? - kpię.
- Zawsze mogłaś użyć palcy.
- Byłeś w takim transie, że nawet alarm przeciwpożarowy, by cię nie powstrzymał. - prychnęłam i wyszłam z łazienki.
- Czy ty prosisz się, o lanie!?
- Bingo! - nic na to nie poradzę, że uwielbiam się z nim doręczyć. - Ostatnio jesteś mocny tylko w gębie! - podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej letnią sukienkę i sandał... - Aaaaa! - krzyknęłam czując piekący ból na pośladkach. Aż mi się łzy pokazały w oczach.
- Mówiłaś coś? - obejrzałam się i spojrzałam na Leona, który stoi za mną kompletnie nagi i nadal mokry, trzymając w dłoniach swój pasek od spodni.
- To cud, że się nie wypieprzyłeś mokry, na tych kafelkach. - burknęłam próbując pomasować sobie tyłek, ale tak mnie cudownie boli, że nie mogę się dotknąć. Podeszłam do wielkiego lustra w korytarzyku i przyjrzałam się prawie krwistej prędze. - Auć... - syczę, gdy jednak delikatnie opuszkiem przejeżdżam po niej. - Oszalałeś!? Nie mogłeś tego zostawiać na wieczór? Jak ja teraz ubiorę sukienkę?
- To kara, za twój pyskaty języczek i możesz być pewna, że to nie koniec, na dzisiaj. - odwróciłam się do walizki, przegryzając wargę.
Już nie mogę się tego doczekać...
~***~
Miałam mały problem, by w spokoju zjeść obiad, gdyż ból dupy nie pozwalał mi na wygodnym siedzeniu na krześle, co bardzo się podobało Leonowi, bo co trochę uśmiechał się pod nosem, kiedy co chwila się wierciłam. Ale jak już wspomniałam, uwielbiam ten dyskomfort. Na dodatek Leo podłożył rękę pod mój tyłek, gdy siedzimy w aucie i ugniata obolałe pośladki, czym jeszcze bardziej mnie nakręca.
- Właśnie minęliśmy twoich rodziców. - odparł Lee Ren. - Pewnie wracają od Ernesta.
- I dobrze... nie mam ochoty ich już dzisiaj widzieć.
- Musicie wiedzieć, że po naszym wyjściu, Klimow przyznał się do wszystkiego i Orest zrobił wielką awanturę.
- A... a mama? - zapytałam z taką nadzieją w głosie, że aż Leo przestał mnie drażnić.
- Na początku... zaczęła go bronić i tłumaczyć jakoś... - oczywiście... - ...ale im więcej rzeczy wychodziło na jaw, to przestała.
- Myślisz, że coś zrozumiała?
- Nie wiem, Lu, ale... dzięki Leonowi, wszystko wychodzi na jaw. Wszystko się teraz zmieni. - spojrzałam na mojego stalkera, który jak tylko pojawił się w moim życiu, zaczął je diametralnie zmieniać.
Wprowadza rewolucję nie tylko w moim życiu, rodzinie, przeszłości i teraźniejszości, on sieje chaos w mojej głowie, ciele, w zmysłach... i chyba w moim sercu.
- Jesteśmy na miejscu. Jest czysto. - ocknęłam się z zamyślenia i już swobodniej wysiadłam z auta.
Już drugi raz dzisiaj przekraczam ten próg, by zobaczyć się z moim braciszkiem. Leon ściskając moją rękę prowadzi mnie drogą, która chyba zna już na pamięć, choć byliśmy tu tylko raz.
Kiedy wchodzimy na oddział, nagle zatrzymuje się, a ja wpadam na niego. Wychodząc zza jego ciała dostrzegam osobę, przez którą tak gwałtownie się zatrzymaliśmy, a Leo napiął wszystkie mięśnie i wygląda, jakby był gotowy do ataku, zapominając o tym, że mamy ochronę.
Przy sali, w której leży mój brat stoi mężczyzna, który kiedyś sporo dla mnie znaczył. Dla którego zrobiłabym kiedyś wszystko.
Powoli odwrócił się w naszą stronę, ale kompletnie zignorował Leona, bo jego oczy od razu skupiły się na moich. Patrzy na mnie w sposób, w jaki nigdy jeszcze nie miałam okazji widzieć.
- Leila... - stalker mocniej ścisnął moją dłoń. - ...porozmawiajmy w cztery oczy. Proszę. - o kurwa... Rusłan prosi. Nie! On błaga!
No tego jeszcze kurwa nie grali.
3680 słów.
Witajcie, kochani ❤
Jak Wam idą przygotowania do świąt? Okna pomyte? Firanki uprasowane i powieszone? Ja się przyznam, że jestem w ciemnej du... 😏🙄 ale nie przejmuję się tym za bardzo. Zdążę!
Co do rozdziału, jestem ciekawa czy ktoś się spodziewał takiego rozwoju wydarzeń. Jak myślicie? Jakie są plany Rusłana? Czy może coś jeszcze wskórać?
Dziękuję za waszą aktywność ❤
Życzę wam miłego popołudnia 🌞
Pozdrawiam
Wasza VillEve💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top