10. To nie fair wobec niej.
Eulalia
Przychodząc rano do firmy, mam... dziwny humor. Jestem tak niewyspana, że miałam ochotę wziąć dzień urlopu, by móc przespać tę noc. Jak nigdy opuściliśmy klub, o 4.00 rano, ale nie mogłam nie pokazać sie w pracy. Nie chcę, by sztywniak myślał, że wstydzę się spojrzeć mu w oczy po tym, jak wlazłam mu do łóżka. Dlatego wzięłam się w garść, wezwałam taksówkę, która najpierw mnie zabrała do cukierni, a potem do firmy. Mam zamiar dzisiaj jakoś przeżyć ten dzień, pijąc hektolitry kawy.
Idąc w stronę pokoju socjalnego słyszę rozmowy, ale gdy wchodzę do środka, one cichną. Czy to możliwe, że tak niedostępny człowiek, jak sztywniak, chwalił się pracownikom swoim podbojem? Super. Mimo to, nie zamierzam dać mu tej satysfakcji, że mnie to rusza. Jestem dorosła i świadoma swoich błędów. Nie będę robić z siebie idiotki i wypierać się tych plotek, ale patrząc na to, że w pokoju jest tylko Leon i Konrad, to nie muszę się martwić, o nie. Na pewno Konrad nie rozsieje ich dalej.
- Cześć. - powiedziałam obojętnym tonem, kładąc torebkę z cukierni na stole, przy talerzu pełnym krajanki?
- Cześć.
- Heeej. - uśmiechnął się niebieskooki szatyn. - No gratuluję. - trochę się spięłam.
- Czego?
- Podpisanego kontraktu z Szabó. Dzięki temu ProtectEve jeszcze bardziej się rozwinie. - kurwa... przez to wszystko zapomniałam, po co my byliśmy w tej delegacji.
Podchodzę do ekspresu, przy którym jak zwykle stoi sztywniak i o dziwo słodzi sobie ogromny kubek kawy, a nie espresso. Idąc w jego ślady również robię sobie taki kubek mocnej kawy.
- Co dobrego kupiłaś do kawki? - pyta Konrad zaglądając do ogromnej torby.
- Ptyśki z bitą śmietaną.
- Trochę mi tak głupio, że ciągle coś kupujesz. Nawet Leon przyniósł te boskie ciastka. Jutro ja coś kupię. - uśmiechnęłam się lekko.
Cieszę się, że wprowadziłam taki mały zwyczaj do tej firmy. Zauważyłam, że nawet sztywniak od jakiegoś czasu przyjeżdża wcześniej, by wspólnie wypić kawę przed pracą i zjeść coś dobrego do niej.
- Coś kiepsko spaliście tej nocy. - skomentował szatyn patrząc na nasze kubki.
- Łóżko u mojego kuzyna, jest zajebiście niewygodne. - wzdycham siadając obok niego. - Chyba będę musiała złamać jego gościnne serce i przenieść się do hotelu. - wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać ofertę hoteli.
Gdybym spotykała się regularnie z panem, to jakoś bym przeżyła te kilka godzin snu lub była tak zmęczona, że nie przeszkadzałoby mi nic, byleby tylko gdzieś się położyć. Ale... czy jest sens przenosić się? W końcu pan wróci, a ja będę płacić za hotel, z którego nie będę w ogóle korzystać. Bezsens i strata pieniędzy. Fakt, mam ich jak lodu, ale to nie oznacza, że mam je marnować.
- Chyba będzie taniej kupić mu nowe łóżko. - wzdycham, czym ich rozbawiam i wchodzę na stronę sklepu z meblami.
- Ty mówisz poważnie! - dosłownie pcha się na mnie.
- Wolę kupić łóżko z wygodnym materacem, jak wydać fortunę na hotel, a z Poddębic nie będę dzień w dzień dojeżdżać. - prychnęłam.
- Kogo masz w Poddębicach?
- Dziadków. - biorę ptyśka i nie przyjmując się uporczywym wzrokiem sztywniaka, rozkoszuję się jeszcze tymi piętnastoma minutami, zanim wpadnę w wir pacy.
Punkt 8.00 wchodzę do jego gabinetu i jak tylko skończyłam mu przedstawiać harmonogram na dziś, chciałam wyjść, ale mnie powstrzymał.
- Jakie masz dzisiaj plany? - aż się spięłam. Czego on ode mnie chce? Mało mu?
- Właśnie omówiliśmy harmonogram.
- Pytam, co robisz po pracy. - o nie, nie, nie.
- Nie powinieneś się interesować tym, co robię po pracy. Jestem tylko twoją asystentką i... - przerywa mi.
- Od środy przestałaś być tylko asystentką. - odparł tym swoim ulubionym, a jakże wkurzającym tonem, otwierając segregator z raportami.
- Nie wiem, co ty sobie ubzdurałeś, ale to był tylko seks. Więcej nie pozwolę się wykorzystać, a tym bardziej oznaczać. - warczę, a on spojrzał ma mnie uważnie.
- A skąd wiesz o malince? Ktoś ci o niej powiedział?
- Nie, kurwa. - mówię przez zaciśnięte zęby. - Codziennie rano kładę przed sobą lusterko i witam się z własną cipką, po czym ustalamy plan dnia, komu dajemy się przelecieć, a komu nie. - parsknął śmiechem.
- Twoja cipka coś się ciebie nie słucha. Ona uwielbia mnie w sobie gościć. Nawet teraz słyszę, jak mnie zaprasza. - widząc jaki ma ze mnie ubaw, odwracam się na pięcie i wychodzę szepcząc pod nosem.
- I właśnie tego nie rozumiem, ale nie dam się jej sobą rządzić.
Leon
Zawsze uważałem, że to ja ze wszystkich członków rodziny, jestem najbardziej opanowany, cierpliwy i naprawdę trudno wyprowadzić mnie z równowagi, jednak ta kobieta od ponad tygodnia sprawia, że mam ochotę zachować się tak niedorzecznie, jak Alek, czy tata.
Chcę zabrać ją do siebie, gdzie będę miał ją blisko siebie, rozumiecie? Z Korcz byłem kilka lat i nieraz u mnie spała, ale nigdy nie pozwoliłem jej się wprowadzić, a teraz? No popierdoliło mnie i to konkretnie.
Wkurwia mnie też jej niedostępność. Chcę, żeby była już moja, bym mógł dręczyć ją, rozpalać, by potem w domu zaspokoić wszystkie nasze potrzeby. A gdy będziemy chcieli się ostro zabawić, pojedziemy do klubu, gdzie to wszystko się zaczęło.
Jestem też zły, bo tata miał rację. Ciągle myśli o swoim panu. Nawet napisała do mnie z zapytaniem, "czy wszystko w porządku?", choć to ona zrobiła mi ponad dwa tygodnie temu awanturę, że nie ma angażowania się w życie poza klubem.
Nie wiem, jak do niej dotrzeć. Ignoruje każdy mój gest, każdy mój mały kroczek, by zmienić naszą relacje. Metoda, która sprawiła, że w końcu mi się oddała na moim biurku przed delegacją, też nie działa. Jeszcze w życiu nie byłem tak sfrustrowany i zdezorientowany.
Co robię, kurwa, źle?
- Nie wiem, Leo. - odparł Konrad. - Lula to zajebista dziewczyna. Lubię ją prawie tak bardzo, jak Calineczkę, choć obie są całkiem inne. Nie rozumiem, dlaczego się tak przed tobą broni, skoro to napięcie między wami czuć, jak jasna cholera. - zamyślił się. - Może ma kogoś lub próbuje odzyskać Roksanę?
- Nie. Nie ma z nią żadnego kontaktu.
- A skąd masz taką pewność? Śledzisz ją? - jeszcze bardziej ściszył głos. - Nie... ty jej nie śledzisz, ty ją kontrolujesz, jak Luke.
- Lubię robić to, w czym jestem najlepszy. - skrzywił się.
- Leo, tak nie można. To nie fair wobec niej.
- Być może, ale robię to dla nas. Eulalia naprawdę jest dla mnie kimś wyjątkowym i nie pozwolę jej na bycie z kimś innym. Ona jest moja. - syczę.
- Widzę, że cię wzięło. Jeszcze nigdy nie byłeś tak zdeterminowany.
- Wszyscy mieli racje, a ja to tak wypierałem. Ona naprawdę istnieje i nie jest nią Elena, rozumiesz? Odkąd pojawiła się w moim życiu, wyryła się w mojej głowie, jak tatuaż. No kurwa ciągle, o niej myślę. - skinął głową na znak zrozumienia.
Między nami zapanowała cisza, ale w naszych głowach można usłyszeć trybiki działające na największych obrotach. I ja i on zastanawiamy się, jak ją do mnie przekonać, gdy nagle ktoś puka do drzwi mojego gabinetu.
- Proszę. - w drzwiach pojawiła się ona. Kobieta, która gra główną rolę w moich snach i fantazjach.
- Mogę?
- Tak. O co chodzi?
- Za dwa tygodnie... mamy gości. - zmarszczyliśmy brwi. - Szabó przyjeżdża do Polski, z jakimś swoim przyjacielem i chce nas odwiedzić.
- O, kurwa... - uśmiechnął się Konrad. - I się zaczęło.
- I dobrze. Czekałem na to. - również się uśmiechnąłem, nawet moja kotka, odwzajemniła ten lekki uśmiech.
- Powinniśmy to oblać.
- Jeszcze nie pozyskaliśmy nowego, zagranicznego klienta. - zauważam.
- Oj daj spokój. Każdy powód jest dobry, żeby świętować. - wyciąga telefon z kieszeni. - Nie wiem, jakie macie dzisiaj plany, ale ja rezerwuję nam salę V.I.P w mojej dawnej robocie.
- W środku tygodnia? - wzruszył ramieniem, ale i też puścił mi dyskretnie oczko. Dzięki, przyjacielu.
- Jak boisz się kaca w pracy, to możesz pić colę. My będziemy pili alkohol, co nie, Lula?
- Okay, ale pod warunkiem, że odwieziesz mnie do domu taksówką i grzecznie położysz spać. - mam ochotę się roześmiać, bo wiem do czego pije.
- Co jeśli sam nie będę w stanie?
- To mogę robić dzisiaj za kierowcę. - tym razem wybuchnęliśmy śmiechem.
Już nie mogę doczekać się wieczora. Może ruda zamierza się pilnować i nie pić w moim towarzystwie, ale będziemy po godzinach pracy i już nie będzie mieć wymówki, że powinniśmy rozmawiać w pracy tylko na służbowe tematy.
Eulalia
Siedzę na tej katastrofie, bo inaczej nie da się nazwać tej kanapy i robię sobie ciut mocniejszy makijaż, niż zwykle maluję się do pracy. Na powieki kładę lekko połyskujący złoty i brązowy dymny cień, a na usta czerwoną szminkę. Włosy zostawiam naturalnie pofalowane, jedynie z ubiorem poszaleję.
Oczywiście, że zauważyłam przez ostatni tydzień te dyskretne podchody sztywniaka i muszę przyznać, że podoba mi się jego determinacja. Przez to, że nie spotykam się z panem, szybko nakręcam się tym napięciem, które jest między nami. Na szczęście jesteśmy w pracy i skupiamy się na niej, ale w klubie... nic nie będzie nas ograniczać.
Czy ja będę mieć w sobie tyle samokontroli, żeby nadal mu się opierać?
Mimo to zamierzam zagrać mu trochę na nosie. Jak każda kobieta chcę, żeby oszalał na moim punkcie i skręcał się z zazdrości.
Ubieram na siebie czarną, połyskującą sukienkę, której cieniutki i lejący się materiał, nie pozwala na założenie pod nią bielizny. Głęboki dekolt prawie do pępka trzyma się na kilku sznureczkach, tak samo jak na również mocno wyciętych plecach. Sukienka ma asymetryczny dół, więc nie muszę się martwić, że ktoś zauważy brak chociażby stringów. Wsuwam na stopy błyszczące sandałki, na wysokim obcasie i biorąc swoją kopertówkę wychodzę z pokoju. Sebastian na mój widok, aż zagwizdał.
- Luuuula... rozumiem, że tej nocy nie będzie cię w domu. - poprawiam włosy.
- Późno, ale jednak zamierzam wrócić.
- W razie czego masz klucze, no i baw się dobrze. - uśmiechnął się.
- Nie dziękuję. - wysłałam mu całuska i wyszłam do czekającej już taksówki.
Dzięki powołaniu się na "Kondzia" i podaniu swojego nazwiska, zostałam wpuszczona do klubu bez kolejki i płacenia. Puszę się jak paw, kiedy czuję na sobie wzrok mężczyzn. Wyglądam tak świetnie, że żaden nie ma śmiałości do mnie podejść, a w ich spodniach można wypatrzeć rosnącą wypukłość z podniecenia.
Niby obiecałam panu, że będę na niego czekać, ale chodziło tylko o Secret's Room. To co się dzieje w moim życiu poza klubem, nie powinno go obchodzić. Dlatego bez wyrzutów sumienia, mam ochotę zabawić się dzisiaj z którymś z tych szczęśliwców i nie, nie będzie to sztywniak, który ostatnio doprowadzał mnie do obłędu. Przez to nierozładowane napięcie między nami, musiałam codziennie korzystać z wibratora. Nawet do pracy wzięłam dyskretne jajeczko na pilota. Gdy czułam, że jestem już blisko, szybko ewakuowałam się do łazienki, gdzie po włączeniu mocniejszej wibracji osiągałam spełnienie.
- Lula? - odwróciłam się i spojrzałam na ogłupiałego moim widokiem Wiktora.
- O! Cześć. - uśmiechnęłam się.
- Heeej... - zmierzył mnie wzrokiem. - Wyglądasz zjawisko.
- Dziękuję. Ty również. - to było raczej z grzeczności, bo wygląda tak jak zawsze w firmie. - Dobrze, że cię widzę. Ciężko mi tutaj zlokalizować strefę V.I.P. - podał mi ramię, które chętnie ujęłam.
- Bardzo chętnie cię zaprowadzę.
Wiktor sprawnie przeprowadził nas przez tłum ludzi do odpowiedniego sektora, gdzie już czeka na nas większość osób, w tym on.
Poczułam jego wzrok na sobie zanim jeszcze doszliśmy na miejsce. Nie wiem, co on takiego ma w sobie, że tak na mnie działa. Choć przyciągam uwagę większości mężczyzn w klubie, to jego wzrok mnie rozpala od środka. Przez to, co się dzieje między nami od samego początku wydaje się ewoluować z każdym dniem i dzisiaj, aż wrze. Jestem tak podniecona, że moje wcześniejsze postanowienie nagle przestaje mieć znaczenie i mam ochotę pieprzyć się z nim, bez ani odrobiny alkoholu we krwi. Ale zanim skończymy w jakimś hotelu, zamierzam się z nim trochę podrażnić, dlatego siadam niedaleko niego.
- Czego się napijesz, Lula? - pyta Konrad.
- Miałam robić za kierowcę, pamiętasz? - zaśmiali się, a Leon się zbliżył do mnie, niby robiąc miejsce innym na jednej z kanap.
- Wszyscy przyjechaliśmy taksówkami.
- W takim razie poproszę delikatnego drinka.
- Boisz się... - wyszeptał blisko mojego ucha, kładąc rękę na oparciu za mną. Jego ciepły oddech otulił moją szyję oraz ucho, przyprawiając mnie o dreszcz. - ...że po mocniejszym drinku, znowu stracisz nad sobą kontrolę. - już ją straciłam, skoro chce dać ci się przelecieć w łazience...
- Nie wiem o czym mówisz. - odparłam niewzruszonym głosem, kładąc torebkę na całkowicie podświetlanym stoliku, który stoi między dwoma sporymi kanapami w podkowę.
- Jak długo zamierzasz mnie szczuć i udawać, że między nami nic nie ma?
- A jest coś? - szepnęłam i wzięłam od Kondzia drinka. - Dziękuję.
- Gdyby tak nie było, nie ubierałabyś sukienki, którą w mgnieniu oka z ciebie zdejmę. - jego głos wprawia moje ciało w takie wibracje, że kruszy mój upór.
- Majtek też nie założyłam... - spojrzałam w jego pochmurne oczy. - ...żebyś miał szybszy dostęp. - zdążyłam dostrzec ten błysk w oczach, zanim gwałtownie wstał i chwycił mnie za rękę, zabierając moją torebkę ze stolika.
- Leon? - zapytał Konrad z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Bawcie się dobrze. - warknął i nie przejmując się, co wszyscy o nas pomyślą, pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Serio? Nie możesz mnie bzyknąć w łazience, tylko od razu opuszczamy imprezę? Nawet nie zdążyłam się napić. - mówię z wyrzutem.
- Jednak nie jesteś, aż tak inteligentna, jeśli myślisz, że szybki numerek w kiblu wynagrodzi mi tydzień tej twojej bezsensownej gry. - syczy wkurwiony, a ja aż przygryzam wargę z pożądania.
Mam nadzieję, że przez te nerwy trochę mną sponiewiera. Bardzo mi brakuje pana.
Sztywniak prawie wepchnął mnie do taksówki i podał jakiś adres. Nie wiem, czy kierowca zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje między nami, ale tył jego auta zaraz zacznie się kopcić. Oboje wpatrujemy się w siebie nie mogąc się doczekać, aż dojedziemy na miejsce. Jedno pożąda drugie tak bardzo, że nasze klatki piersiowe poruszają się energicznie, jakbyśmy dopiero przestali się pieprzyć. Choć jestem prawie naga, jest mi zajebiście gorąco. Klimatyzacja w aucie nie przynosi ukojenia, bo płonę od środka. Dobrze, że siedzimy w sporej odległości od siebie, bo wystarczyłby jeden przypadkowy dotyk, żebyśmy rzucili się na siebie już teraz.
Gdy kierowca zatrzymał się pod wskazanym adresem, Leon rzucił mu jakiś banknot, po czym chwycił mnie za rękę i pomógł mi wysiąść z auta. Szybkim krokiem, nawet trochę zbyt szybkim, jak na takie szpilki, udaliśmy się na osiedle pełne loftów. Piękne, wysokie budynki z lakierowanej cegły, o wysokich, panoramicznych oknach robią ogromne wrażenie i co najważniejsze, ten styl bardzo pasuje do miasta pełnego odrestaurowanych, zabytkowych kamienic.
Po wejściu do środka równie szybko pokonaliśmy spory hol z dużą ilością kwiatów, w ogromnych betonowych donicach i udaliśmy się do windy. Tak jak w taksówce, stanęliśmy w bezpiecznej odległości od siebie.
- Pieprzyć kamery. - warknął i dosłownie rzucił się na mnie, wkładając ręce pod sukienkę i ściskając mocno mój pośladek. - Kurwa... nie kłamałaś. - wbijając mi się zachłannie w usta, uniósł moją nogę i położył ją na swoim biodrze, by mieć dostęp do mojej...
- Ach... - jęknęłam czując jak rozpycha moją dziurkę palcami.
- Po chuj tak nas torturowałaś? - pyta z wyrzutem.
- Tylko ciebie, jak już. - uśmiechnęłam się. - Ja miałam chwilę przyjemności w pracy, dzięki wibrującemu jajeczku. - docisnął mnie do szyby lekko przyduszając.
- I co ja mam z tobą zrobić, co? - wygląda na nieźle wkurwionego, ale nie boję się go, wręcz odwrotnie. Bardzo mnie to kręci.
- Przypomnij mi, co działo się w Budapeszcie.
- Z największą, kurwa, przyjemnością.
Jak tylko drzwi od jego mieszkania się za nami zamknęły, nie miałam okazji się rozejrzeć, bo rzuciliśmy się na siebie. Leo od razu pozbawił mnie sukienki, po czym podniosł i zaniósł na pięterko cały czas namiętnie całując.
~***~
Choć nie zamierzałam, spędziłam z Leonem całą... zajebistą noc. Było mi z nim tak dobrze, że aż zaczęłam go porównywać z panem, do którego jednak sporo mu brakuje. Na pewno jest dominującym mężczyzną, ale gdyby go dopasować według poziomów ustalonych w klubie, to jest to granica między 1-2, a nie tak jak mój pan 3-4. Mimo to i tak było fantastycznie. Około trzeciej chwyciłam telefon do ręki, by zamówić taksówkę, ale Leo bez słowa zabrał mi go i schował pod poduszkę. Gdy spojrzałam na niego ze zdziwieniem, on odwrócił mnie od siebie, by przytulić się do moich pleców. W tak o to dziwny sposób, zostałam "zmuszona" do pozostania z nim, aż do rana.
Obudził nas budzik sztywniaka, który nastawił godzinę pod siebie, zapominając o mnie. Przecież ja potrzebuję o wiele więcej czasu na przygotowanie się, a przypominam, że nie mam ze sobą nic. Muszę najpierw jechać do domu!
- Kurwa. - zrywam się z łóżka i szukam telefonu wśród poduszek.
- Tego szukasz? - trzyma go w dłoni.
- Tak. Muszę się zbierać, by jakimś cudem zdążyć do... - przerwa mi.
- Spokojnie. Najpierw weźmiemy razem prysznic... - podniosłam brew. - ...potem ty wysuszysz włosy, a ja przygotuję jakieś śniadanie, a później podwiozę cię do domu. Przyjedziesz do firmy na 9.00.
- Okay. - powinnam być zła, że z góry wszystko ustalił i każe mi się do tego dostosować, ale o dziwo nie jestem. Nie tylko dlatego, że odpowiada mi ta opcja, ale i też podoba mi się to...
Leon
Dostrzegając rudą, jak zbliża się do naszej loży wiedziałem, jak zakończy się dzisiejszy wieczór. No nie ma kurwa bata, żebym pozwolił komukolwiek się do niej zbliżyć. Ta bogini seksu należy do mnie i to pode mną krzyczała tej nocy. Nie sądziłem, że tak za nią tęskniłem, dopóki nie niosłem jej do swojej sypialni, pochłaniając jej usta. Jak narkoman na głodzie rzuciłem się na nią, upajając się nią całą.
Nie walczyliśmy ze sobą, tak jak w Budapeszcie, ale nie przeszkadzało mi to. Nie mogłem być typowym panem, żeby się nie zorientowała, ale tej nocy nawet nie chciałem nim być. Owszem, dawałem jej klapsy, i ciągnąłem za włosy, bo to było silniejsze ode mnie, ale to wszystko. Za to chciałem jej pokazać, że nie jest tylko moim kaprysem. Dlatego po tym szale namiętności, z mnóstwem waniliowego seksu, w którym poznawaliśmy siebie i swoje ciała nawzajem na różne sposoby, dałem jej do zrozumienia, żeby została. Żeby nie uciekała więcej ode mnie. Że pragnę, by była kimś więcej, niż tylko kochanką. Obejmując jej talię ramieniem zasnąłem wdychając zapach jej włosów.
Rano spodziewałem się wyrzutów, nerw, krzyków, a jednak byłem mile zaskoczony jej uległością. Zanim wszedłem z nią pod prysznic, dałem jej chwilę by swobodnie skorzystała z toalety i zszedłem na dół, żeby ustawić ekspres na kawę, sprawdzić zawartość lodówki oraz skorzystać z toalety na dole. Gdy wszedłem do łazienki, ruda już stała pod natryskiem.
Przez chwilę zachwycałem się widokiem, jak woda spływa po jej nagim ciele, wspominając pierwszy wieczór w klubie. Teraz wygląda jeszcze lepiej, bo nie ma na sobie peruki. Długie, mokre włosy oblepiają jej ciało, niczym bluszcz. W pewnym momencie odwróciła się spłukując z nich szampon i spojrzała na mnie. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie tak, jak wczoraj w taksówce, ale tym razem nic nas nie ogranicza. Pewnym krokiem wszedłem do kabiny, w której unosi się zapach mojego szamponu i odwróciłem ją w swoją stronę. Patrząc sobie w oczy myliśmy swoje ciała, i jak tylko opłukaliśmy się z piany, podniosłem ją i opierając o kafelki wchodziłem w nią raz za razem, scałowując jej jęki, aż oboje nie osiągnęliśmy spełnienia.
Po wytarciu ciała ręcznikiem od razu udałem się do garderoby, żeby się ubrać i zjeść na dół, żeby przygotować jakieś szybkie śniadanie. Zdecydowałem się na omlet z pomidorami i szczypiorkiem, bo nie za wiele miałem rzeczy w lodówce.
- Skoro mam się spóźnić, to teraz ustalimy harmonogram na dzisiejszy dzień. - z szoku, aż się odwróciłem.
Ruda ubrana w moją wczorajszą koszulę przysiadła na stołku barowym i przegląda terminarz w telefonie. Jej karmelowe włosy są całkowicie wysuszone i proste jak drut, a koszula jest zapięta tylko na kilka guzików. Nie dosyć, że jest niewiarygodnie piękna, inteligentna, to jeszcze skurpulatna i pracowita.
Ona została stworzona tylko dla mnie.
- Mocno ścięte?
- Tak, poproszę. - spojrzała na mnie, ale zaraz wróciła wzrokiem do telefonu. - O 8.30 masz zebranie w konferencyjnej z Diagnostami, w sprawie Repair'ów. - skinąłem głową przekładając omlet na drugą stronę. - Około 10.00 przyjdzie kurier, który przywiezie zamówione komputery, a o 11.00 masz... olimpiadę?
- Moja siostra przystąpiła do Olimpiady naukowej. Będę oglądał wręczanie nagród, dlatego proszę, nie łącz mnie z nikim przez co najmniej godzinę.
- Dobrze. - lekko się uśmiechnęła i mimo podania jej śniadania, ona kontynuowała uzupełnianie terminarza.
~***~
- Choć przekierowałam już połączenia na telefon służbowy, postaram się być jak najszybciej. - mówi, gdy parkuję pod wskazanym przez nią adresem.
- Dobrze. - już ma wysiadać, jak ją zatrzymuję. - Lula. - nie dziwię się, że odwróciła się w moją stronę z wyraźnym zaskoczeniem. W końcu pierwszy raz zwróciłem się do niej zdrobniale. - Weź jajko i przyjedź taksówką.
- C..co?
- Weź jajko na pilota i przyjedź taksówką. - zaśmiała się.
- Rządzić, to mogłeś się wczoraj w łóżku, a nie w godzinach mojej pracy. - odparła, ale chyba pierwszy raz ze szczerym, szerokim uśmiechem, po czym wysiadła z mojego auta i udała się do klatki.
Ja również z uśmiechem ruszyłem spod bloku, w którym tymczasowo mieszka. Cieszę się, że nie straciła swojego pazura, bo choć wczorajsza noc była idealna, to jednak dobrze będę bawił się pilotem lub wymierzając jej później karę.
Eulalia
Jak tylko wpadłam do mieszkania Seby, od razu pobiegłam do pokoju i najpierw zaplotłam sobie ciasnego dobieranego, żeby zrobić fale, w których najlepiej się czuję, potem się umalowałam, tak jak zawsze, a na koniec ubrałam na siebie czarną, koronkowa bieliznę z cielistymi pończochami i czarną, przylegającą sukienkę, ze skórzanymi wstawkami w talii. Dzięki skromnemu dekoltowi w łódkę i rękawkami ¾ wygląda elegancko. Do niej włożyłam klasyczne czarne szpilki i złote bransoletki. Dopiero w taksówce roplotłam dobieranego i rękami wstrząsnęłam fryzurę, by dodać jej lekkości.
Ledwo wysiadłam na piętrze, gdzie znajduje się biuro naszej firmy, jak usłyszałam przypadkiem plotki na swój temat.
- Widziałaś Szafoni? - zapytała jedna z naszych księgowych Sabina.
- Jeszcze jej nie ma. - odparła Ilona.
- Co? Przecież zawsze jest wcześniej.
- Widać w taki sposób wchodziła prezesowi w dupę. Teraz, gdy już rozłożyła przed nim nogi, czuje się jak szefowa i przychodzi, o której chce. - a to suka... a wydawała się taka miła i serdeczna.
- Ona nie jest taka jak Alicja.
- Przecież sama widziałaś, jak była wczoraj ubrana i jak szybko wyszła z klubu z Winerem. To chyba oczywiste, czemu tak szybko się zwinęli.
- To nie nasza sprawa, to po pierwsze. Po drugie, każdy może się spóźnić, a po trzecie, lepiej skup się na swojej pracy i odbieraj telefony, kiedy dzwonią. Po to tutaj jesteś. - warknęła.
Muszę koniecznie przeprosić Sabinę. Niby nic złego jej nie zrobiłam, ale nie polubiłam jej tak bardzo, jak Ilonę, bo nie wydała mi się tak sympatyczna.
Jak to pozory mylą.
Weszłam do korytarza, gdzie znajduje się biurko Ilony i przywitałam się z nią takim uśmiechem jak zawsze, żeby niczego po sobie nie poznać. Widziałam po niej, że jest zaskoczona i ciekawa, czemu się spóźniłam, ale nie zamierzam się nikomu tłumaczyć, a tym bardziej jej. Kiedyś przyjdzie odpowiednia chwila, żeby się odegrać na niej, za jej dwulicowość.
Widząc otwarte drzwi w gabinecie Leona, stanęłam w nich zaskakując go.
- Jak coś to już jestem. - już miałam się wycofać, jak znowu mnie powstrzymał.
- Pozwól na chwilę i zamknij za sobą drzwi. - wykonałam jego polecenie przewracając oczami, po czym podeszłam do jego biurka, a on wystawił rękę. - Pilot.
- Mówiłam ci... - przerywa mi.
- Oboje dobrze wiemy, że posłusznie go wzięłaś. Śmiem nawet twierdzić, że już jest na swoim miejscu. Dlatego nie przedłużaj tego i oddaj mi pilota. - czy on ma rentgen w oczach?
Z udawaną, naburmuszoną miną wyciągam pilota z najgłębszej kieszeni mojej torby, w której trzymam również od tygodnia obrożę oraz perukę, licząc na to, że w każdej chwili mój pan... może się odezwać.
- Doskonale. - chwycił pilota, który położyłam na jego biurku. - Przygotuj się, bo zaraz mamy zebranie z Diagnostami i nie waż się wyjmować jajka do końca dnia. - uśmiechnął się lekko.
Coś czuję, że nie tylko na zebraniu będzie mnie torturował, a ja... z przyjemnością się temu poddam.
Leon
Całe zebranie bawiłem się pilotem uważnie słuchając moich Diagnostów, na temat pracy Repair'ów, od czasu do czasu zerkając na twarz rudej. Nie potrafi do końca ukryć przyjemność, jaką jej zadaję, wiec co trochę słyszmy jakieś chrząknięcie lub zauważam wiercenie. Jestem ciekaw, jak się zachowa, gdy zacznie szczytować.
- Nie jestem przekonany do tego, by wprowadzać jakieś normy. - odpowiadam na sugestie jednego z nich. - To nie jest linia produkcyjna.
- Owszem, szefie, ale niektórzy z Repair'ów potrafią dłubać w jednej sztuce przez cały dzień. Musimy im pomagać, żeby nie było opóźnień.
- Nic tak nie motywuje do pracy, jak możliwość zrobienia więcej, niż podstawa wynagrodzenia. - zaczęła Lula. - Proponuję... ekhem... - podoba mi się ta zabawka. Od dziś już zawsze będzie leżeć u mnie w biurku. - ...wyznaczyć minimalną i maksymalną normę wydajnościową. Jeśli Repair jej nie osiągnie, zostanie pozbawiony... - zaczyna się wiercić. - ...premii uznaniowej. Jeśli przekroczy, oczywiście premia wzrośnie. Stworzylibyśmy procentowy taryfikator, według którego przyznawana będzie wysokość premii. - widząc, że ruda przygryza wargę, włączam najmocniejszy tryb.
- Pani Eulalia ma racje. Nie możemy sobie pozwolić na opóźnienia, a jak więcej zaczną robić, tym więcej możemy przyjmować napraw.
Udaję, że się zastanawiam, bo obserwuję, jak moja bogini dochodzi. Specjalnie opuszcza długopis, by się pochylić i udając, że go szuka zaciska usta, próbując wyrównać oddech. Za ten numer zostanie dziś ukarana. Chcę, by przestała myśleć o panie, dlatego powoli będę jej pokazywał, że ja, jako Leo również zaspokoję jej potrzeby i fantazję. Dopiero, gdy odpuści sobie klub dla mnie, wyznam jej prawdę i wrócimy tam, jako para.
- Dobrze. Jeszcze dzisiaj porozmawiam z Wiktorem i głównym inżynierem. Myślę, że do końca przyszłego tygodnia będziemy mieć wszytsko ustalone i przygotowane aneksy do umowy, a od przyszłego miesiąca ruszymy z tym systemem. Na razie was proszę, o dyskrecję. - skinęli głowami. - Czy jest coś jeszcze, o czym chcielibyście porozmawiać?
- Nie. Bardzo dziękujemy za rozmowę.
- Gdybyście mieli jeszcze jakieś uwagi, proszę kontaktować się z Eulalią.
- Oczywiście.
Spojrzałem na rudą, która oparła się wygodniej na krześle i przymyknęła oczy. Z uśmiechem włączyłem wibracje na najmniejszą czułość, by podrażnić jej wrażliwy od orgazmu punkt.
- Długo będziesz mnie dręczył? - westchnęła.
- Tak długo, jak ty mnie, a nawet jeszcze dłużej.
- Na twoim miejscu nie wybiegałabym tak pochopnie z planami do przodu, bo koniec może być szybciej, niż ci się wydaje.
- Nie mam w planach końca, a tobie radzę zmienić swoje i dostosować się do moich planów. - prychnęła i z dumnie podniesioną głową wstała z krzesła. Zanim wyszła zdążyła mi pokazać środkowy palec, kiedy zwiększyłem czułość wibracji w jajku. Za to też dostanie dziś po dupie.
Spojrzałem na wibrującą komórkę, na której wyświetla mi się uśmiechniętą buzia mamy.
~ Dzień dobry, mamo.
~ Leo, przerażasz mnie. Ty się już wobec mnie robisz coraz bardziej oficjalny. Idź, dziecko, na jakiś urlop, co? - zaśmiałem się.
~ Na razie nie mogę sobie na to pozwolić. - westchnęła.
~ To chociaż przyjedź po pracy do nas. Robię obiad powitalny dla Lili.
~ Oczywiście, że będę... ale nie sam. - zaniemówiła na chwilę.
~ Będzie nam bardzo miło ją gościć.
~ Dziękuję.
Mam nadzieję, że dobrze robię zabierając Lulę na obiad do rodziców. Jak inaczej mógłbym jej pokazać, że nie chcę i nie będzie żadnego końca.
To dopiero nasz początek.
Eulalia
Cały dzień czułam, jak Leon się mną bawi i to dosłownie, ale podobało mi się to, co on ze mną robił. Niestety przez ostatnie trzy godziny, naprawdę mnie dręczy, nie pozwalając mi osiągnąć spełnienia i jak na złość, nie zamierza zerżnąć mnie na swoim biurku. Robi to wszystko, by po pracy zabrać mnie do siebie i pewnie tam chce dokończyć swoje dzieło, a ja z tej frustracji ze skrytą przyjemnością mu na to pozwolę.
- Gdzie my jesteśmy? - pytam, gdy wjeżdża na jakiś podjazd. - Myślałam, że zabierasz mnie do siebie.
- Bo zabieram... po obiedzie u moich rodziców. - parkuje, a ja wytrzeszczam oczy.
- Co kurwa!? Ty sobie chyba żartujesz?
- Nie, ja nigdy nie żartuję. - parkuje obu dwóch innych aut. - Moja siostra zdobyła trzy złote medale i z tej okazji mama przygotowała obiad. Muszę i chcę na nim być.
- Nie mogłeś mnie najpierw odwieźć do domu? - nie odpowiadając wysiadł z auta. Widząc, że nie wysiadam podszedł do drzwi i mi je otworzył.
- Czego ty się boisz?
- Niczego. Po prostu nie uprzedziłeś mnie i nie zapytałeś, o zdanie. - nagle w drzwiach wejściowych pojawiły się jakieś dzieci.
- Wujek!
- To tylko obiad. - wystawił rękę, którą przyjęłam i z westchnięciem wysiadłam z auta.
- Cześć, maluchy!
- Dzieciaki, jazda do domu. - powiedział facet, którego kojarzę z baru, gdzie spotkałam kiedyś Leona. Teraz, gdy uważnie mu się przyjrzałam widzę podobieństwo do sztywniaka.
- Eulalio, poznaj mojego brata Aleksego. - brunet szeroko uśmiecha się do mnie, a ja jedyne o czym myślę, to próbuję sobie wyobrazić Leona z takim uśmiechem. Nie da rady.
- Miło mi poznać. Aleksy Winer-Sawicki.
- Eulalia Szafoni. - uścisnęliśmy sobie dłoń. - Zaraz... to ty jesteś mężem tej ślicznotki z burzą ciemnych loków? - zaśmiał się.
- Tak, to ja jestem mężem Eleny.
- No szkoda. - odparłam zauważając reakcję Leo i jego brata.
Obaj się spięli, ale na twarzy bruneta nadal gości uśmiech, za to sztywniak chyba się wkurzył, co mam głęboko w dupie. Jestem biseksualna i to normalne, że podobają mi się i mężczyźni i kobiety.
Brunet zaprosił nas do środka, gdzie czeka już... cała rodzina. Czuję się niezręcznie oraz nie na miejscu, przez co jeszcze jestem bardziej zła na sztywniaka, ale nie daję tego po sobie poznać. Później go dorwę.
- Mamo, tato, chciałbym wam przedstawić moją asystentkę oraz dziewczynę, Eulalię Szafoni. - że co, kurwa, proszę!?
Jego mama z życzliwym uśmiechem wyciągnęła do mnie dłoń, ale ja z tych nerw ją zignorowałam, bo akurat w tym momencie spojrzałam na Leona.
- Nie przypominam sobie, żebym zmieniała status z "singielka" na "w związku".
- A powinnaś i tak dla ścisłości, to nie wczoraj, a już dwa tygodnie temu.
- No chyba cię... - przerywa mi czyjeś chrząknięcie.
- Ekhem... - spojrzałam na mężczyznę stojącego obok jego matki, której wyraz twarzy diametralnie się zmienił. - W każdym razie i tak miło nam cię poznać. Jestem Adrian Sawicki-Winer... - zdziwiłam się słysząc odwrócone nazwisko. - A to moja żona Ewelina Winer-Sawicka.
- Eulalia Szafoni, mnie również jest miło i przepraszam za zamieszanie. Leon w ogóle mnie nie uprzedził, że zabiera mnie na... rodzinną uroczystość.
- Proszę się nie przejmować, to żadna uroczystość. - odparła blond włosa nastolatka, która jest klonem ojca sztywniaka. - Jestem Liliana i to z mojego powodu jest to niepotrzebne zamieszanie.
- To ty wygrałaś olimpiadę, aż z trzech dziedzin. - uśmiechnęłam się. - To niezwykłe osiągnięcie. Gratuluję.
- Dziękuję. Słyszała pani o mnie?
- Mów mi Lula. Leon oglądał wręczanie nagród na żywo. Pilnowałam, żeby nikt mu nie przeszkadzał.
- Wiedziałem, że wrócisz ozłocona. Gratulację aniołku. - przytulił ją, a ja doszłam do wniosku, że trafnie ją nazwał. Przypomina anioła.
Po chwili podeszła do mnie dziewczyna, która mi się tak podoba i oficjalnie się przedstawiła, a zaraz za nią równie śliczna brunetka podobna do mamy sztywniaka i blondyn, którego też widziałam razem z Leo.
- Liw jest moją siostrą bliźniaczką. - dodaje Leon stając za mną tak, że czuję na połowie pleców jego ciało. Jestem aktualnie mega wkurwiona na niego i mam gdzieś ten dreszcz, który zawsze temu towarzyszy.
Obiad mija w dość miłej atmosferze. Rodzina sztywniaka jest bardzo miła, tylko jego mama już się wydaje być teściową z piekła rodem. Właśnie jestem przez nią wypytywana o rodziców i dziadków.
- Zaraz, moment... - przerwał mi jak zwykle Leo. - ...jesteś wnuczką właściciela firmy Shakeito? - patrzy na mnie z ogromnym szokiem w oczach.
- Tak. Sha'oni Keisuke-Tomasz, to mój dziadek. Trochę przerobił nazwisko dla lepszego marketingu. - na twarzach wszystkich widać zaskoczenie i zdezorientowanie.
- Czy mogę o coś zapytać? - odezwał się pierwszy jednak ojczym, nie ojciec Leona.
- Ależ proszę.
- Skoro jesteś wnuczką miliardera, czemu nie pracujesz w jego firmie, tylko zatrudniłaś się u Leo?
- Z dwóch powodów. Jak kochamy się z dziadkiem Kei-To, tak nie potrafimy razem współpracować. Dziadek jest tradycjonalistą i ciężko jest go do czegokolwiek przekonać. Domyślając się, że wraz z przejęciem stanowiska, stanę się jego marionetką, zrezygnowałam. Nie chcę być prezesem z ograniczoną odpowiedzialnością. - tłumaczę.
- Dlaczego twój tata nie może przejąć firmy?
- Bo tak jak ja, nie potrafi się dogadać z dziadkiem. Dlatego od lat jest dyrektorem fabryk, co bardzo mu odpowiada.
- A drugi powód dlaczego nie chcesz pracować w firmie dziadka? - zapytała Lili.
- Tu mogę być normalna, a przynajmniej próbuję. Nikt mnie tu nie zna, nie ciągnie się za mną kilku ochroniarzy, ani paparazzi. Jestem tu wolna i anonimowa. - zapadła cisza.
Wiedziałam, że tak będzie, ale po tym, jak Leon mnie przywiózł i chętnie opowiada mi o swojej rodzinie, nie chciałam wyjść na jakiegoś mruka, który tylko słucha.
Po obiedzie mężczyźni wyszli na taras, gdzie bawią się dzieci w fajnie zagospodarowanym ogródku, a ja zostałam na kawce z żeńską częścią. Poczułam fajną nić porozumienia z Liwią, gdyż jesteśmy trochę do siebie podobne, a Elena jest tak urocza, że nie nie dałabym jej więcej, jak 20 lat, a jest tylko rok młodsza ode mnie. Za to mama sztywniaka, chyba mnie nie polubiła, bo nawet nie udaje miłej.
- To dzięki Leo przeprowadziłam się do Łodzi i poznałam Aleksego, ale całkiem przypadkiem. - uśmiechnęła się Elena.
- Jak przypadkiem?
- Zanim zobaczyłam się z Miki'm w realu, przez pomyłkę wsiadłam do auta Alka, zamiast do Kondzia. - zaśmiałam się, ale po chwili zamarłam.
- Jak ty go nazwałaś? - dopytuję.
- Kiedyś znaliśmy tylko swoje nicki z gry. Ja byłam Plum, a on Miki.
Miki?
Miki, jak Mi_ki? Jak mój pan!?
Czy to jakiś chory żart?
Z zajebiście mocno bijącym sercem spojrzałam na taras, gdzie stoi sztywniak i wyobraziłam sobie go... jako pana, czyli w samych spodniach i masce i... o ja cież kurwa pierdolę!
Nie, to kurwa niemożliwe!
5415 słów.
Witajcie, kochani ❤
Zanim mnie zabijecie pomyślcie, kto jak nie ja napisze kolejny rozdział? 🤣 Obiecuję, że jeszcze dzisiaj do niego usiądę!
Mam nadzieję, że pomimo Polsatu podobał Wam się rozdział.
Życzę Wam miłej niedzieli!
Wasza VillEve💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top