7. Rodzina
Erica miała rodzinę.
Na pierwszy rzut oka, najlepsza, jaką mogła mieć - rodzice oraz brat jako zawodowi bohaterowie zajmowali bardzo wysokie miejsce w niemieckim rankingu bohaterów. Pieniędzy, sławy i wpływów im nie brakowało, więc Erica mogła otrzymać najlepsze wykształcenie, o którym inni mogliby marzyć. Rodzina Strauss postarała się, aby o dawnej japońskiej dziewczynce nie było śladów istnienia, i tak też się stało. Jakby nigdy nie przyszła na świat. Właśnie ta tajemnica zainteresowała Komisję, nie mogącą zrozumieć, czemu ktoś taki nie wyjechał do Stanów na studia, tylko wybrał jedną z najbardziej pospolitych w kraju uczelni. Niemiecki rząd nie potrafił zapewnić potrzebnych informacji, dlatego Komisja wykorzystała talenty dziewczyny, wpychając ją w ramiona Hawksa, bohatera numer dwa, który jako jej szef mógł mieć na nią oko i spróbować odkryć, o co w tym wszystkim chodziło.
Nie wydawała się dziwna. Może czasem zamyślona, jakby była w swoim świecie, ale wykonywała swoją pracę rzetelnie, przynajmniej tak mówiła pani Komori, która powiedziała, że to właśnie Erica odpowiadała za wypełnienie raportów Hawksa. Mając z tyłu głowy ciągle świeże rozkazy Komisji, doszukiwał się tu drugiego dna. Może Erica miała pokazać się z najlepszej strony i zdobyć jego zaufanie, po czym go wykorzystać?
Jak kołek stał od pięciu minut pod drzwiami jej gabinetu, do którego normalnie mógłby wejść jak do siebie. Nie chciał wchodzić tam z pustymi rękoma, bo pomimo nieznanych jej intencji, był wdzięczny za tę pomoc. I to bardzo. Niestety kwiaty wręczył staruszce i nie miał serca ich odbierać. Podrapał się po karku, szybko dochodząc do wniosku, że to idiotyczne tak czaić się jak małe dziecko, co dopiero coś przeskrobało. To była jego agencja.
Jeżeli faktycznie Erica miała względem niego jakieś większe plany, powinien udać, że złapał haczyk, w ten sposób odkryłby znacznie szybciej, do czego zmierza niemiecki rząd. Wszedł do środka i zauważył Ericę siedzącą po turecku na biurku, uparcie wpatrującą się w ścianę. Z początku nie zdała sobie sprawy z obecności bohatera, dlatego jego nagłe chrząknięcie wytrąciło ją z równowagi. Z hukiem stoczyła się z biurka na podłogę, a Hawks przybił sobie w myślach piątkę, że tak zaufania się ludzi nie zdobywa.
- Jesteś... cała? - spytał, nie bardzo wiedząc, czy powinien się poruszyć. Jego przybycie i tak wprowadziło już trochę zamętu.
- Nic mi nie jest.
Usłyszał w odpowiedzi. Dziewczyna wstała z gracją i pierwsze, co zrobiła to otrzepała się z niewidzialnego kurzu, po czym poprawiła włosy, które przy upadku wszczęły bunt, uciekając z luźnego koka. Głupie rozpoczęcie rozmowy, pomyślał. Przyszedł jej podziękować za pomoc, a na razie to tylko sprowadził ją do parteru. Dosłownie. Może to nie był najlepszy pomysł. Uśmiechnął się głupkowato, maskując idealnie swoje prawdziwe myśli. Komisja chciała, aby dowiedział się, kim naprawdę jest osoba przed nim oraz czego chciał niemiecki rząd. A on się tego dowie.
- Mogę w czymś pomóc? - odezwała się w końcu Erica, przerywając niezręczną ciszę. - Czy przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie?
- Co robiłaś? - Spojrzał na ścianę, która niedawno całkowicie zaabsorbowała uwagę dziewczyny. Zwykła, jasna ściana. Nie uzyskał odpowiedzi, więc odwrócił się w stronę Eriki, która wbijała wzrok w swoje buty. To nie wydawało się być w jej stylu. - Coś nie tak?
- Ja po prostu myślałam - odparła nieśmiało. - Nad zmianą koloru ściany, ale nie wiedziałam, czy mogłam. Próbowałam sobie wyobrazić sobie inny kolor ściany. Różowy, pistacjowy, och, albo lawendowy. Lubię ten kolor. - Uśmiechnęła się łagodnie.
Hawks zamrugał kilkakrotnie, zanim wrócił na ziemię. Rozejrzał się po pomieszczeniu, utwierdzając się w przekonaniu, że to nie jest ukryta kamera. Właśnie zamienił z nią parę zdań, podczas których nie obraziła go, nie skrytykowała i w ogóle nie wydawała się odczuwać frustrację spowodowaną jego obecnością. Najwidoczniej dziewczyna musiała mieć dziś dobry dzień. Chciał coś odpowiedzieć, ale ta znów skupiła się na ścianie.
Inny kolor ścian... Akurat. Podszedł do biurka, o które opierała się Strauss. Starał się nie trącić jej skrzydłem, ponieważ ten spokój bardzo mu odpowiadał. Hawks był doskonałym obserwatorem - bez trudu dostrzegł jak jedna noga dziewczyny drga w nerwowym rytmie, a paznokcie prawej dłoni zaciskają się na biurku. Czymś się stresowała? Dość ludzki odruch. Obejrzał się za siebie i dostrzegł kubek z kawą z pobliskiej kawiarni. Bez słowa upił łyka, otwierając szeroko oczy. Nim zdążył się nacieszyć smakiem cynamonu, kubek został mu wyrwany z ręki. Już nie miał obok siebie zamyślonej asystentki, a mocno zirytowaną kobietę.
- To niegrzeczne ruszać cudze rzeczy - warknęła. Z obrzydzeniem popatrzyła na kubek, po czym na oczach szefa wyrzuciła go do kosza. W pewien sposób go to zabolało. - Nadal mi nie powiedziałeś, co chciałeś. Wytrąciłeś mnie ze stanu skupienia, utrudniałeś do niego powrót, a teraz zmarnowałeś moją kawę. - Westchnęła, rozmasowując sobie skronie. - Pozwól mi pracować w spokoju albo...
- Przyszedłem... - podziękować za jej pomoc, ale widząc tą narastającą złość, odpuścił sobie. Wyśmiałaby go zapewne, gdyby to powiedział. Spokój między nimi zakłóciła, uwaga, zwykła kawa.
Chociaż bardzo smaczna.
- Spytać, czy dostałaś odpowiedź z agencji Endeavora? - zmienił zwinnie temat.
Tego samego dnia, dziewczyna zaskoczyła go po raz kolejny. Znowu zmieniła się z rozjuszonej fanatyczki kawy do... Właśnie kogo? Jej spojrzenie lekko złagodniało. Obeszła biurko, przeglądając stertę kartek, a także prędko zerknęła do laptopa. Hawks był pełen podziwu, jak szybko zmieniały jej się nastroje. Słyszał, że kobieta zmienną jest, w końcu pamiętał jaka była Rena, ale za Ericą w tym momencie naprawdę nie mógł nadążyć.
- Brak odpowiedzi - odparła spokojnie. - Ale otrzymałam wiadomość zwrotną z agencji Franza.
Hawks uniósł wysoko brwi. Od agencji Franza? Nie przypominał sobie, aby w najbliższej przyszłości szykowało się jakieś spotkanie u znanego fotografa, który czasem prosił bohatera o promocję różnych projektów. Dawno Hawks nie bawił się w modela, zbyt zaaferowany Ligą, potem Dziećmi Amaterasu, ruiną związku, a teraz starał się zająć bohaterstwem, szukając na siłę zajęcia, byleby nie musieć wracać samotnie do domu.
- Bardzo nalegał, aby się z tobą skontaktować, a jako że większość teraz twoich spraw przechodzi przeze mnie, osobiście wybrałam termin, uprzednio tworząc i uzupełniając dla ciebie grafik na najbliższe dwa miesiące. Wszystko jest tutaj. - Wyciągnęła z szuflady biurka plik kartek, który od razu podała blondynowi.
Starał się ukryć zdziwienie oraz podziw, jaki na nim wywarła taka szybka reorganizacja pracy oraz podejmowanie decyzji. Co było bardziej urocze w tymże grafiku były wyszczególnione pory na przerwę na jedzenie oraz powrót do domu z zachowaniem zdrowych ośmiu godzin snu. Hawks wywrócił oczami, wiedząc już, że nie będzie się trzymał tego planu aż tak wiernie, jak zakładała jego asystentka. Może i osiem godzin snu to wiele, ale on nauczył się już dawno, że mu wystarczy od dwóch do trzech godzin, aby ponownie wyruszyć na patrol.
Oboje usłyszeli dźwięk przychodzącej wiadomości, usłyszanej z kieszeni płaszcza dziewczyny. Nie zdejmowała go nawet tutaj, ale w sumie on również nie zwykł zdejmować swojej ocieplanej kurtki. Keigo zmrużył oczy, analizując każdy następny ruch Eriki, jakby tutaj próbował dopatrzeć się pewnej niejasności. Nie umknęła mu kolejna zmiana mimiki u asystentki. Jednak twarz nie wyrażała irytacji, złości, smutku czy jakiejkolwiek powszechnej emocji. Hawks dostrzegał tu niemą prośbę - sam nie wiedział, do kogo - aby nadawca wiadomości zapadł się pod ziemię, a ona nie będzie zmuszona odpisywać. Ból wymieszany z rozczarowaniem, oczywiście o nic nie mógł zapytać. Dziewczyna podniosła wzrok na pracodawcę, przygryzając wargę.
Oho, pomyślał sobie Hawks, już w myślach starając się odkryć, o co zostanie zaraz poproszony. A najgorsze, że cokolwiek to było, musiał się zgodzić, aby poprawić relację z Ericą Strauss.
- Coś nie tak? - spytał, gdy nadal się nie odzywała. Najwidoczniej proszenie kogoś innego o coś nie przychodziło jej z taką łatwością jak bycie czasami zołzą. - Chłopak? - spytał i ponownie zdecydował przybić sobie piątkę w myślach.
Najgłupsze pytanie, jakie mógł zadać, a najlepsze było to, że w rzeczywistości odpowiedź na to pytanie w ogóle go nie interesowała. Już zdążył poprosić Komisję o raport czy dokumentację dziewczyny, aby wiedzieć o niej jak najwięcej, ale z początkowego opisu, nie wynikało, by się z kimś spotykała. Zresztą, czy byłby ktoś tak szalony, aby obchodzić się z osobą, która szybko zmienia emocje, nie potrafi normalnie rozmawiać i bywa wredna. A pracowali zaledwie kilka dni.
Na szczęście Erica zignorowała drugą część pytania.
- Nie... - odpowiedziała, przegrywając walkę z samą sobą. - Czy mogłabym dziś wyjść wcześniej, tak o siedemnastej? - Hawks zamrugał, dziwiąc się dziewczynie. - Odrobię ten czas innego dnia.
- Hola, zaczekaj - przerwał jej, zanim zdążyła się bardziej nakręcić. - Siedemnasta to już nie jest twoja godzina pracy, prawda? - Erica przytaknęła. - Więc nie musisz tego odrabiać.
- Nie zgadzam się z tym. - No jakże by inaczej, westchnął chłopak. - Mam stały grafik pracy, ale powiedziano mi, że może wedle potrzeb być bardziej elastyczny i nadgodziny nie są żadnym problemem. - Kolejny pracoholik, świetnie, mówił sobie w myślach. - Dlatego...
- Tak, możesz wyjść o siedemnastej - powiedział ostro, ukrócając nieciekawie zapowiadający się wywód. Pewnie prawiłaby o tym, jak ważną pełni funkcję o zaniedbywaniu obowiązków, a tego nie chciało mu się zupełnie słuchać. Dziewczyna skinęła wdzięcznie głową, wyjaśniając, że to tylko sprawa rodzinna.
Sprawa rodzina, powtórzył w głowie. Zdawał sobie sprawę, że państwo Strauss oraz ich pierworodny syn, Ethan przybyli do Japonii, choć ich cele wizyty dalej pozostawały niejasne. Nie widział, aby Eric ekscytowała się spotkaniem rodzinnym, więc tym bardziej miał co do tego mieszane uczucia. Nie mógł niczego zakładać, bo miał za mało danych. Pozostało mu tylko czekać.
O siedemnastej, punktualnie, Erica pożegnała wszystkich, oprócz Hawksa i wybiegła z agencji. Przez pierwszą chwilę chłopak myślał o śledzeniu jej, ale szybko zdał sobie sprawę jaki był to niepoprawny pomysł. Już przy pierwszym spotkaniu podążył za nią pod dom. Przez rozkazy Komisji w końcu zacząłby uchodzić na zboczeńca albo stalkera. Westchnął przeciągle, poprawiając się na swoim wysokim krześle. I co on miał teraz ze sobą zrobić? Na biurku czekała nowa sterta raportów do przejrzenia i podpisania, co ostatnio zrobiła za niego Erica, przez co zdał sobie sprawę, że...
- Zapomniałem jej podziękować - mruknął, drapiąc sie po karku. - Co mogę... - urwał, słysząc dźwięk przychodzącego połączenia, po czym prędko zerknął na zegar nad drzwiami biura. Dochodziła dziewiętnasta, kto dzwoniłby na jego prywatny numer o takiej porze i to w środku tygodnia. - Tsukauchi? - zdziwił się, widząc imię na wyświatlaczu. - Tak? No to ja - odpowiedział. - Miałem wybrać się na kubełek kurczaka, też chcesz? A gdzie jesteś...?
* * *
To był pracowity wieczór dla detektywa Tsukauchi'ego. Sam o osiemnastej kończył zmianę i naprawdę pragnął pogrążyć się w kojącym śnie, o czym myślał przez pół dnia. Od kilku dni źle sypiał przez sprawę, przez którą poczuł się zmuszony wciągnąć w to bohatera numer dwa. Z ciemnogranatowego nieba zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu i mężczyzna chciał wierzyć, że nie jest to zapowiedź ulewy, lecz tylko przejściowa mrzawka, która nie zmyje dowodów, odcisków i w żaden inny sposób nie utrudni pracy policji. Widział dzisiejszego wieczoru już wiele, prawie to samo, co ostatnim razem. I tym razem też czuł się bezsilny, bo trop zawsze kończył się w tym samym miejscu. Pomimo zapewnień współpracowników, że dają sobie radę, wybrał numer do Hawksa. Bohater odebrał dość szybko, ku uldze detektywa.
- Hawks? - zapytał, chcąc upewnić się, że to on odebrał. - Jesteś zajęty? Nie chcę kurczaka, dzięki. Potrzebuję twojej pomocy w moim śledztwie. Sprawa dotyczy tajemniczych ataków na pomniejszych złoczyńców. Myślę, że to powinno cię zainteresować. Dzisiejsza ofiara ma tatuaż. Symbol Dzieci Amaterasu. Jestem na skrzyżowaniu nieopodal galerii tuż przy... za ile możesz być? Za dwadzieścia? Minut?! Hawks nie mamy tyle czasu, zaraz...
Zamilknął, gdy obok niego twardo wylądował bohater numer dwa. Nawet nie zdążył się rozłączyć, a już tutaj był.
- Ach, czyli chodziło o sekundy... - parsknął detektyw.
- Pokaż, co masz - burknął zirytowany.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top