9
Zdenerwowana udałam się na dalsze poszukiwana czegoś czym mogłabym się zająć. To takie zabawne, jakbym nie miała masy lekcji na głowie i braku wolnego czasu żeby znajdować sobie dodatkowe zajęcia.
W końcu dotarłam na jakąś wysuszoną polane, gdzie nie było nic po za masą uli porozstawianych dookoła jakiejś ledwo stojącej chatki. Stwierdziłam jednak że to nie dla mnie gdy usłyszałam głos Wednesday, która rozmawia z jakimś krasnalem w białym wdzianku.
Wychyliłam się z za krzaka po czym ruszyłam w ich kierunku.
- Ale tłumy - powiedziałam przykuwając ich uwagę.
- Też jesteś zainteresowana? - zapytał chłopiec a ja spojrzałam na Wednesday z jedną brwią uniesioną do góry ze zdziwienia ~ ona i takie miejsca? Ciekawe ~ pomyślałam, ale cóż i tak nie mam nic ciekawego do roboty ani pomysłu na żadne kółko więc wzruszyłam ramionami i przytaknęłam - ooo to świetnie! - krzyknął uradowany chłopiec - Eugene Otinger. Założyciel i prezes Brzęczków z Nevermore - powiedział wystawiając do mnie rękę, którą uścisnęłam i lekko się do niego uśmiechnęłam.
- Morgan Andersen - powiedziałam po czym zabrałam rękę z jego uścisku.
- A gdzie reszta członków klubu? - zapytałam rozglądając się po raz kolejny dookoła.
- Życie w roju nie jest dla wszystkich - powiedział wymijająco Otinger - większość boi się jadowitych owadów.
- Gotowe? - zapytał a już po chwili ja wraz z Wednesday miałyśmy na sobie takie same wdzianka co on.
~ czuje się jak debil ~ pomyślałam.
- Pszczoły produkują miód w taki sam sposób od 150 milionów lat, to doskonała społeczność. Pracują razem by osiągnąć wspólny cel. Fun fact to jeden z niewielu ekosystemów, gdzie dominują samice ~ Boże ile on gada i po co ja się zgodziłam?
Nagle poczułam szarpnięcie i już po chwili wraz z Wednesday znalazłyśmy się z dala od tego dziwoląga. Razem z czarnowłosą szybko przebrałyśmy się z powrotem w mundurek po czym pobiegłbym przed szkołę.
- Rowan! Musimy pogadać - powiedziała Wednesday widząc chłopaka. Pobiegłam za nią.
- Wednesday, Morgan idziecie sobie, nie wolno mi z nikim rozmawiać - powiedział blondyn pakując ostatnią walizkę do samochodu.
- Sporo gadałeś gdy chciałeś nas zabić - powiedziałam głosem przesiąkniętym jadem - dlatego teraz też trochę pogadasz - dodałam.
- Stwierdziłeś że urodziłam się po to by zniszczyć szkołę - powiedziała Wednesday - skąd wziąłeś ten rysunek? - zapytała po chwili.
- Poszedłem do lasu by oczyścić umysł - powiedział na co ja przewróciłam oczami - a wy przybiegłyście za mną.
- Morgan, Wednesday - odezwała się nasza opiekunka z domu Ofelii - nie powinno was tu być - powiedziała.
- Właśnie, zostawcie mnie w spokoju - wysyczał Rowen w naszą stronę. Nagle zobaczyłam Rączkę wspinającego się na samochód, którym odjeżdżał Rowan po czym odezwała się do mnie Wednesday.
- Trzeba jak najszybciej rozgryźć te zagadkę - powiedziała po czym ruszyła z powrotem do szkoły.
~~~
Weszłam wraz z Wednesday do ogromnej szklarni, gdzie miała odbyć się nasza pierwsza poważna lekcja po czym zauważyłam rączkę.
- Patrz - powiedziałam po czym wskazałam na niego.
- Chodź - powiedziała Wednesday łapiąc mnie za rękę po czym rozglądając się dookoła czy przypadkiem nikt na nas nie patrzy podeszłyśmy do niego.
- I co? Masz coś? - zapytałam a on opowiedział nam całą historie.
- Jak mogłeś go zgubić w łazience? - zapytała Wednesday z wyrzutem - lewa by mnie nie zawiodła - powiedziała a ja uderzyłam ją w ramie z całej siły - Ała! Za co to?
- Nie bądź wredna - odpowiedziałam chłodno - starał się - dodałam po czym rączka podszedł do mnie i lekko przytulił.
- Dajcie spokój, teraz będę musiała załatwić nowe dowody - westchnęła czarnowłosa.
- W końcu się z kimś zaprzyjaźniłaś, nawet jeśli to roślina - usłyszałyśmy doskonale znany i nienawidzimy przez nas głos Bianci Barclay. Odwróciliśmy się w jej stronę po czym porzuciliśmy lodowatym spojrzeniem.
- Liczy się jakość a nie ilość - zgasiła ją Wednesday. Bianca tylko przewróciła oczami po czym oddaliła się od nas a ja zaczęłam szukać jakiegoś wolnego miejsca.
Jedyne wolne było obok Xaviera i Ajax'a, stwierdziłam że usiądę z tym drugim po akcji sprzed paru godzin. Byłam trochę zła na Xaviera za to jak powiedział o Tylerze.
- Hej - uslyszałam głos przyjaciela.
- Hejka - uśmiechnęłam się do niego, szczerze zaczynam go coraz bardziej lubić.
- Dlaczego usiadłaś ze mną? - zapytał.
- Bo tylko koło ciebie było wolne - powiedziałam.
- Obok Xaviera też - powiedział wskazując na blondyna siedzącego pare ławek bliżej.
- Owszem, ale jak widzisz Wednesday z nim siedzi - powiedziałam wskazując palcem na czarnowłosą, która właśnie usiadła z Thorpe'm.
- W ogóle...- zaczął dość nerwowo Ajax po czym podrapał się po karku - zauważyłam że zawsze to robi jak się denerwuje - co między wami jest? - zapytał a ja prawie zakrztusiłam się własną śliną.
- Między mną a kim? - udawałam głupią.
- No tobą i Xavierem - przewrócił oczami Petropolus.
- Nic - odpowiedziałam krótko.
- Jasne - zaśmiał się - widziałem was pare razy razem i widać że świetne się ze sobą dogadujecie - powiedział.
- Niby kiedy widziałeś nas razem? - zapytałam zdziwiona.
- Na dożynkach na przykład, jak siedzieliście razem przy stoliku i się śmialiście, rozmawialiście i tak dalej - powiedział z uśmiechem.
- Znamy się - powiedziałam krótko.
- To tyle? - zapytał.
- Tak - i na tym zakończyła się nasza rozmowa a ja nie mogłam oderwać wzroku od Xaviera i w głowie ciagle latały mi słowa Ajax'a i jedno pytanie ~ co jest między tobą a Xavierem?.
Zauważyłam że Xavier pokazuje coś Wednesday a już po chwili na ich ławce chodził pająk, nie powiem fajnie to wyglądało i w sumie chciałabym mieć takie umiejętności. Jednak mój zachwyt nie trwał długo gdy nagle Wednesday zatrzasnęła pająka a ten rozleciał się w pył. W całej klasie rozbrzmiał śmiech a Xavier zabrał swój szkicownik odwracając się od Wednesday. Czułam jego emocje i czułam że jest mu przykro, zrobiło mi się go szkoda.
- Wednesday oraz Morgan, cieszymy się bardzo że dołączyłyście do nas w naszej podróży w głąb świata roślin mięsożernych - odezwała się profesor Thornhill - kto mi powie jak nazywa się ta oto piękność? - zapytała kobieta wskazując na jeden z kwiatów. Ręka Bianci Barclay wystrzeliła w górę zanim nauczycielka zdążyła dokończyć pytanie, jednak jej uśmiech szybko zniknął z twarzy gdy Wednesday bez problemu odpowiedziała ma pytanie zadanie przez profesorkę.
- Dendrophylax Lindenii - powiedziała Wednesday, jednak Bianca nie była by sobą jakby czegoś nie dodała od siebie.
- Znany jako storczyk duch.
- Odkryty na wyspie Wight w 1854 roku - powiedziałam a cała klasa wraz z profesorką i Xavierem odwróciła się w moją stronę, skoro mam chodzić na te nudne zajścia to niech chociaż będzie ciekawiej, dlatego obrałam sobie za ciel uprzykrzanie życia Biance tak jak robi to ona mnie i Wednesday.
- Bardzo dobrze, Morgan. Bianca chyba masz konkurencje - pochwaliła mnie nauczycielka, ale nie skupiłam się na niej tylko na Xavier'ze, który nadal na mnie patrzył a gdy ja spojrzałam na niego ten uśmiechnął się do mnie lekko co nie umknęło uwadze zarówno Wednesday jak i Bianci i Ajax'a, który szturchnął mnie łokciem po czym poruszył sugestywnie brwiami. Przewróciłam tylko oczami na jego gest.
Gdy nauczyciela to powiedziała w całej klasie ponowię rozbrzmiały stłumione śmiechy a Bianca tylko uśmiechnęła się sztucznie na ułamek sekundy po czym jej mina jak zwykle przybrała grobową postać.
- Wednesday, podasz nam największe zalety storczyka ducha? - zapytała ponownie pani profesor czarnowłosej.
- Wytrzymałość i zdolność do adaptacji. Rośnie nawet w najbardziej wrogim otoczeniu - odpowiedziała bez zająknięcia dziewczyna.
- Jego obecność może zmienić ekosystem, dlatego rośliny go nie akceptują - odezwała się jak zawsze nie pytana Barclay.
- Nie do ciebie było pytanie - wymsknęło mi się. Ajax spojrzał tylko na mnie po czym chowając twarz w zgięciu ręki zaczął się śmiać.
- Dobrze dziewczynki proszę o spokój - powiedziała profesor Thornhill stając się aby nie wybuchła żadna afera - widzę że dzisiaj rośliny to nie jedyne mięsożerne istoty na tej lekcji.
- Byłaś niesamowita! - krzyknął Ajax gdy lekcja się skończyła i wyszliśmy ze szklarni.
- Bez przesady - powiedziałam udając skromność choć jego słowa bardzo mi się spodobały.
- Mówię poważne. Zagięłaś samą Biance, a ona jest tutaj elitą - ciągnął dalej.
- Ajax ma racje - naszą rozmowę przerwał czyiś głos.
- To ja was zostawię - powiedział Petropolus po czym potarmosił mi włosy - widzimy się później Morgan - na odchodne puścił mi oczko.
- Chciałem cię przepisać - powiedział Xavier - miałaś racje, Wednesday ma prawo zadawać się z kim chce a ja zachowałem się jak totalny idiota i nie chce przez moje głupie zachowanie stracić naszej znajomosci.
- Już zapomniałam o tym - opowiedziałam choć to nie była prawda. Nie jestem dobra w gadkach o przeprosinach itd bo nigdy nie wiem jak mam się zachować dlatego wolałam zbyć to - owszem byłam na ciebie trochę zła, ale już mi przęsło - dodałam z lekkim uśmiechem patrząc na blondwłosego.
- Ciesze się bardzo Morgan - powiedział to w taki sposób że po moim ciele przeszedł dreszcz, którego próbowałam nie pokazać pod żadnym pozorem - w ogóle mam do ciebie prośbę - zaczął poważnie chłopak - mogę ci zaufać? - zapytał.
- To już jak ty uważasz - odpowiedziałam - o co chodzi? - zapytałam. Xavier rozejrzał się na boki czy nikogo nie ma po czym przysunął się do mnie bliżej.
- Chodzi o Wednesday - szepnął - przyjaźnicie się prawda? - zapytał a ja przytaknęłam - chce prosić cię o pomoc.
- Chcesz żebym pomogła ci z Wednesday? - zapytałam choć doskonale znałam odpowiedź.
- Tak - szepnął.
- Dobrze - odpowiedziałam.
- Naprawdę? - zapytał zdziwiony.
- Tak, widać że ci na niej bardzo zależy, ale nie wiesz jak się za to zabrać - westchnęłam - dlatego pomogę ci na tyle ile będę w stanie.
- O matko dziękuje! - krzyknął uradowany chłopak po czym przytulił mnie do siebie. Byłam bardzo zaskoczona, ale objęłam go wokół talii oddając uścisk. Po chwili chłopak odsunął się ode mnie po czym odchrząknął.
- Muszę już iść - powiedział - ty też miałaś iść do Ajax'a - dodał patrząc na mnie.
- Tak dzięki za przypomnienie - powiedziałam po czym uśmiechnęłam się do niego i odeszłam w stronę dziedzińca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top