36
Gdy dotarłyśmy na miejsce panował chaos.
- Crackstone już tu jest - powiedziała Wednesday.
- Trzeba go zabić - powiedziałam.
- Jak chcesz to zrobić w tym stanie? - zapytała Wednesday.
- Nie wiem, ale się dowiem - powiedziałam - biegnij po miecz - powiedziałam po chwili - ja odwrócę jego uwagę - dodałam.
- Powiem to co powiedziałam rączce - powiedziała Wednesday patrząc na mnie - jeśli zginiesz, zabije się - na jej słowa tylko się zaśmiałam po czym pobiegałam na dziedziniec.
- Witaj pielgrzymie - powiedziałam odwracając jego uwagę od uczniów, których chciał zabić.
- Gemma Andersen? Jakim cudem twe serce wciąż bije? - zapytał patrząc na mnie a po chwili na kołek w mojej klatce piersiowej po czym się zaśmiał - bije bije ale nie na długo.
- Nie zbliżaj się do niej! - nagle usłyszałam krzyk Xaviera, który strzelił z łuku do pielgrzyma, jednak ten za pomocą czarów powstrzymał strzałę i pokierował ją prosto na mnie ja jednak nie poczułam bólu bo cios przyjęła Wednesday.
- Wednesday! - krzyknęłam po czym podbiegłam do dziewczyny leżącej nieopodal.
- Morgan! - krzyknął Xavier kucając przy nas - co? co? Co to jest?! Czy to kołek?! - zapytał przestraszony patrząc na drewno wystające mi z klatki.
- Być może - powiedziałam - nie przejmuj się tym - dodałam - zabierz ich stąd. Nam nic nie będzie - powiedziałam wskazując palcem na zagubionych uczniów, którzy przybiegli na dziedziniec. Po chwili Wednesday wyrwała sobie strzałę z ramienia i dzięki mojej pomocy znów stała na nogach.
- Zajmij się pielgrzymem a ja lecę poszukać Laurel - powiedziałam i już po chwili biegłam do szklarni.
- Proszę kogo moje oczy widzą - odezwała się ruda żmija na mój widok - oj jakie biedne Vampirządko - dodała patrząc na moją klatkę piersiową - naprawdę przyszłaś tu walczyć z tym? Złotko jestem nie pokonana dla ciebie - zaśmiała się.
- Jeszcze się przekonamy - uśmiechnęłam się do niej przebiegle - rączko teraz! - krzyknęłam po czym rączka rzucił Laurel książkę pod nogi dzięki czemu kobieta upadła na posadzkę - wiesz w jaki sposób Vampir, może zmienić swoją hierarchę, prawda? - zapytałam podchodząc do niej powoli gdy jej oczy zrobiły się jeszcze większe niż przed chwilą.
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknęła próbując uciec, jednak ja byłam szybsza.
- Do zobaczenia na tamtym świcie Laurel - powiedziałam po czym wbiłam swoje kły w jej szyje. Jej krzyków nie było końca gdy wypijałam z niej całą krew.
W końcu wstałam gdy z Laurel pozostała jedynie przezroczysta poświata. Spojrzałam na rączkę, który pokazał mi kciuk w górę po czym pobiegłam na dziedziniec gdzie była Wednesday, która już nie dawała rady w walce z Crackstone'm. Niewiele myśląc podeszłam do niego od tyłu po czym wyjęłam kołek z klatki piersiowej i wbiłam go w plecy Crackstone'a przebijając przy tym serce.
- Morgan! - krzyknęła Wednesday jednak od razu zaniemówiła bo widziała że jest coś nie tak. Moje oczy już nie świeciły na niebiesko a na czerwono. Miejsce gdzie był kołek było czyste. Po kołku nie było ani śladu a ja wyglądam tak jakby nic się nie stało.
- Możesz mi mówić alfa - odpowiedziałam z uśmiechem po czym z mojej dłoni wydobył się fioletowy żar, który odesłał Crackstone'a tam skąd przybył.
- Morgan - szepnęła Wednesday po czym rzuciła się na mnie - jak to możliwe?
- Vampir zmienia się podczas krwawego księżyca, ale nie od tak. Potrzebna jest do tego ludzka krew - puściłam jej oczko.
- Thornhill - szepnęła Wed a ja pokiwałam głową na tak.
- Morgan - usłyszałam głos Bianci z boku - Wednesday powiedziała co się stało - szepnęła - wyglądasz...inaczej - dodała ilustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Teraz jest alfą - powiedziała Wednesday obejmując mnie ramieniem.
- Tak kończą ci, którzy zadzierają z Nevermore - usłyszałyśmy głos Eugene tuż za sobą - Wow Morgan wyglądasz...wow - powiedział patrząc na mnie - ale te niebieskie oczy bardziej ci pasowały - dodał za co dostał ode mnie w ramie.
~~~
- Gdzie jest Wednesday i Morgan? - zapytała Enid, gdy Ajax wyprowadził ją z lasu po walce z Hyde'm po czym stanęli przed bramą szkoły. Nagle zza bramy szkoły wyłonili się Eugene, Bianca, Wednesday i Morgan, ale Morgan w nowej odsłonie. Jej czerwone oczy były widoczne z kilometra a nawet pięciu. Enid wraz z resztą przyjaciół od razu pobiegła ich przywitać a tuż za nią reszta szkoły.
- Morgan! - krzyknął Xavier podbiegając do mnie - wow - szepnął patrząc na moje oczy - wyglądasz...inaczej.
- Dzięki - powiedziałam z uśmiechem.
- Czekaj, ale gdzie twój kołek? - zapytał patrząc na moją klatkę piersiową - i czemu masz takie oczy?
- Powiedzmy, że zasięgnęłam pomocy od profesor Thornhill - powiedziałam z lekkim uśmiechem po czym przytuliłam Xaviera.
- Morg! - krzyknęła Enid gdy odsunęła się od Wednesday po czym odepchnęła ode mnie Xaviera - ciesze się że żyjesz - szepnęła patrząc mi w oczy - masz piękne oczy - dodała po czym znów się przytuliłyśmy.
- Ej teraz moja kolej! - krzyknął Ajax próbując odsunąć ode mnie Enid - to moja najlepsza przyjaciółka! - bulwersował się Wężownik.
- No już - zaśmiałam się gdy Enid mnie puściła po czym przytuliłam Petropolusa.
Na końcu przytuliłam cały klub wilczych jagód w tym Biance oraz Eugene'a.
- Szkoda Tyler'a - westchnęłam po chwili a reszta spojrzała na mnie dziwnie - nie zasłużył sobie na to. To Laurel nim kierowała. Dlatego był nieobliczalny.
- Ta postać tutaj - powiedziałam wskazując na tajemniczną postać stojącą za Crackstone'm na rysunku matki Rowana - to Gemma Anderson - moja przodkini.
- Uratowałaś szkołę Morgan - powiedział Xavier podchodząc do nas - jestem bohaterką. Moją bohaterką - dodał po czym przytulił mnie do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top