31

- Potrzebuje twojej pomocy - powiedziała Wednesday wchodząc do mojego pokoju. Odłożyłam książkę po czym uśmiechnęłam się do niej.

- Teraz? - zapytałam - podobno mnie nie potrzebujesz - westchnęłam z udanym smutkiem po czym wzięłam książkę i wróciłam do czytania.

- Okej nie chcesz po dobroci to będzie po mojemu - powiedziała Wednesday po czym złapała mnie z całej siły za rękę i wyciągnęła z pokoju tak że nawet nie ogarnęłam kiedy to się stało.

KAWIARNIA WIATROWSKAZ
Szłyśmy właśnie do kawiarni gdzie mamy spotkać się z wujkiem Wednesday.

- To że udało ci się wyciągnąć mnie siłą z pokoju to nic nie znaczy - powiedziałam - nadal jestem na ciebie zła.

- Przeżyje - powiedziała Wednesday patrząc na mnie - potrzebuje cię bo ty też jesteś zamieszana w sprawę Hyde'a dlatego musisz wiedzieć o wszystkich ustaleniach.

- Zgoda, ale jak jeszcze raz powiesz że Xavier to Hyde to przysięgam rozszarpie cię - powiesiłam świecąc moimi oczami.

- To będzie dla mnie czysta przyjemność - rzekła Addams - ale dobra. Powiedzmy  że Xavier nie jest Hyde'm. To kto nim jest? - zapytała patrząc na mnie.

- Nie wiem - powiedziałam.

- No właśnie. Dlatego musimy się tego dowiedzieć.

Weszłyśmy wreszcie do kawiarni gdzie przy jestem ze stolików siedział Fester.

- Kinbott musi być panią Xaviera - powiedziała Wednesday patrząc na rysunek Hyde'a w dzienniku. Ja w tym czasie poszłam do toalety, ale dzięki słuchowi wiedziałam co mówi - Hyde'a mogą pobudzić traumatyczne przeżycia, bodźce chemiczne lub hipnoza. Słuchasz mnie? - zapytała patrząc na wujka Festera wcinającego ketchup - Musiała odkryć że jest Hyde'm i musiała wykorzystać hipnoterapię. To wyjaśnia ich sesje - powiedziała Wednesday a ja wróciłam do stolika.

- Odkryliście coś? - zapytałam siadając obok Festera.

- Nie - powiedziała szybko Wed chociaż ja widziałam co siedzi jej w głowie.

- Ej - odezwał się nagle Fester - ten dzieciak zza lady chyba mnie rozpoznał - powiedział wskazując na Tyler'a - Tak. Idzie tu. Założę mu rumuńską dźwignie usypiającą.

- Relax - powiedziała Wednesday - nie interesuje się tobą.

- Poczwórne espresso oraz kawa latte na mleku sojowym. Na koszt firmy - powiedział stawiając przed nami napoje. 

- Dzięki młody - powiedział Fester po czym zabrał kawę Wednesday i zaczął ją pić - potrzebuje jeszcze dolewki - dodał podając Tyler'owi puste opakowanie po ketchupie.

- Tyler. To jest mój wujek Fester - powiedziała Wednesday.

- Miło mi - zaczął ostrożnie Tyler podając Festerowi rękę - ała! - krzyknął gdy Fester kopnął go prądem przy uścisku. Wzrok Tyler'a mówił wszytko że aż wybuchłam śmiechem widząc jego przerażenie - Czy to on? - zapytał Tyler siadając obok Wednesday i wskazując na rysunek Hyde'a w dzienniku.

- Nazywa się Hyde - wyjaśniła Wednesday.

- To stwór z tamtego wieczoru - powiedział nagle Tyler a mi dało to do myślenia.

Zapytałam jakiś czas temu Tyler'a jak wyglądał potwór a on nie był w stanie mi go opisać mimo że go widział tak samo jak ja gdy go zaatakował, a teraz nagle mówi że to on. Dziwne.

- Twój ojciec zakazał ci się do mnie zbliżać - powiedziała Wednesday patrząc na Tyler'a.

- Mojego ojca tu nie ma, a ja mam przerwę - powiedział Tyler uśmiechając się do Wed. Ja jedyne o czym myślałam to o swoich przypuszczeniach. Czy to możliwe że Tyler to Hyde?

- Ktoś musi przebudzić takiego Hyde'a - powiedziała Wednesday - jego pan - dodała.

- Jasny gwint - szepnął Tyler patrząc na rysunek a ja nie mogłam oderwać wzroku od Tyler'a, tak jakbym próbowała siłą woli obudzić w nim potwora i udowodnić samej sobie że mam rację - mam coś na twarzy? - zapytał Tyler po chwili patrząc na mnie co ściągnęło mnie z powrotem na zmienię.

- Em nie - powiedziałam uśmiechając się lekko - zamyśliłam się po prostu. A w ogóle mówisz że tak wyglądał ten potwór z takiej nocy - raz kozia smierć - westchnęłam w myślach.

- Tak zgadza się - powiedział Tyler.

- A to dziwne - westchnęłam - jak cię pytałam czy pamiętasz jak wyglądał potwór powiedziałeś że nie.

- Do czego pijesz? - zapytała Wednesday wkurzona patrząc na mnie.

- Do niczego. Chciałam się tylko upewnić - uśmiechnęłam się do niej a ona już widziała o czym myśle.

- Tyler! Co ci mówiłem - nagle do kawiarni wszedł szeryf.

- Wednesday chciała trzymać dystans. To ja się do niej dosiadłem - powiedział Tyler broniąc Wednesday.

- Dobra - szeryf przewrócił tylko oczami - rozwieszam to po mieście - powiedział podając ulotkę Tyler'owi na której było wydrukowane zdjęcie Festera - podejrzany o napad na bank. Wyglada na psychola. Widzieliście go? - zapytał patrząc na nas.

- Nie - powiadała Wednesday.

- Trudno go przegapić - powiedział Tyler patrząc na zdjęcie - Zawieszę na tablicy ogłoszeń - dodał. Szeryf tylko zilustrował wzrokiem Wednesday po czym pokiwał głową w akcie rezygnacji i wyszedł.

- Dzięki - powiedziała do Tylera Wednesday - nie musiałeś tego robić.

- Masz barwną rodzinę - powiedział patrząc na ogłoszenie.

- Jak na ironię Fester uchodzi za czarną owcę, ale nie jest szkodliwy - powiedziała Wed.

- A co z naszą randką? - zapytał Tyler patrząc się w moim kierunku - miałem na myśli moją i Wednesday - dodał szybko gdy się skapnął.

- Domyśliłam się - powiedziałam siadając z powrotem do stolika - bo nie przypominam sobie żebym się zgadzała na jakąś randkę z tobą.

- Ona wolała by randkę z kimś innym - powiedziała Wednesday patrząc na mnie - ale mam na głowie potwora i wujka i nie sądzę...

- Nie ma żadnych wymówek. Masz u mnie dług - powiedział Tyler.

- Nie wymknie się z campusu - powiedziała Wednesday.

- Nie będziesz musiała - zapewniał ją Tyler - przyjdę do ciebie. O 21:00 pod kryptą Crackstone'a.

~~~

- Nie tęsknie za nią - zaprzeczyła od razu Wednesday rączce - przyjaciele to ciężar, można ich wyzyskiwać przeciw nam. Pilnuj tego dziennika. Wrócę gdy tylko będę mogła. To nie randka! - od razu zaprzeczyła - tylko zadość uczynienie za to że omal nie został wypatroszony - powiedziała Wednesday po czym udała się w stronę wyjścia.

- To miłej zabawy - powiedziałam po czym poszłam za nią aby móc udać się do siebie.

- Dzięki - powiedziała Wednesday patrząc na mnie po czym poszła w lewo a ja prawo.

Minęły dwie albo trzy godziny. Nie mam pojęcia, przez siedzenie w samotności straciłam poczucie czasu. Odzwyczaiłam się od tego odkąd jestem w Nevermore. W domu cisza, spokój, pustka, nuda  panowała na okrągło a tutaj non stop coś się dzieje. Nagle moje rozmyślenia przerwał jakiś hałas dobiegający z pokoju Wednesday. Czym prędzej tam pobiegłam.

To co tam zastałam to był szok. Cały pokoju przewrócony był do góry nogami. Kartki z opowiadaniem Wednesday porozrzucane po całym pokoju. Od razu rzuciłam się do poszukiwania dziennika, którego miał pilnować rączka. A właśnie! Rączka.

- Rączka! - krzyknęłam rozglądając się po pokoju - gdzie jesteś?! - do moich uszu nie dobiegła odpowiedź a dźwięk czegoś obijającego się o gramofon Wednesday. Szybko spojrzałam w tamtym kierunku a to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania - rączka! - krzyknęłam po czym wyjęłam nóż wbity w niego i zdjęłam go ze ściany. Rączka się nie ruszał. Spanikowałam. Szybko podbiegłam do okna po czym wyszłam na balkon. Dzięki swoim super umiejętnością zamieniłam się w moją Vanpirzą postać po czym dzięki super głosowi dałam znać Wednesday aby jak najszybciej przybiegła do ula.

Ja sama po chwili wróciłam do swojej postaci po czym zawinęłam Rączką w jakiś ręcznik leżący na łóżku Wednesday po czym jak najszybciej pobiegłam do ula gdzie znajdował się Fester.

- Fester! Pomocy - krzyknęłam wbiegając jak tornado - pomocy. Rączka się nie rusza! - krzyknęłam budząc wujka Wednesday - rączką został dźgnięty!

- Co się dzieje? - zapytała Wednesday, która weszła do ula.

- Nie ma czasu! - krzyknął Fester - połóż go na blat Morgan!

- Rączka! - krzyknęła Wednesday widząc w jakim był stanie - co się stało?!

- Nie wiem! Byłam u siebie w pokoju. Nagle usłyszałam hałas dobiegający z twojego pokoju więc tam pobiegłam i zastałam cały pokój odwrócony do góry nogami, bez dziennika i rączkę przykutego do ściany.

- Okej dziewczyny! Przygotujcie się - powiedział Fester po czym potarł swoje ręce aby naładować je elektrycznością po czym dwoma palcami wskazującymi dotknął rączkę aby za pomocą elektrowstrząsów przywrócić go do żywych - No dalej rączko! - spróbował jeszcze raz i jeszcze raz, ale bez skutku. Ja z Wednesday tylko kucałyśmy przy stole i obserwowaliśmy poczynania Festera - nie żyje - westchnął Fester.

- Nieprawda - powiedziała Wednesday łapiąc za skrawek ręcznika po czym przyciągnęła do siebie rączkę - rączko. Jeśli mnie słyszysz. Jeśli umrzesz to cię zabije. Spróbuj jeszcze raz. No już! Spóźnij jeszcze raz!!

Fester ostatni raz natarł swoje ręce po czym za pomocą elektrowstrząsów ponownie starał się przywrócić rączkę do żywych. I mu się udało. Nagle rączka zaczął zginać delikatnie swoje palce.

- Udało się - szepnęłam ze łzami w oczach a Wednesday rzuciła mi się na szyje.

- Już myśleliśmy że po tobie kolego - powiedział Fester.

- Kto ci to zrobił? - zapytała Wednesday odsuwając się ode mnie - nóż w plecy. Tchórze - syknęła, gdy raczyła z ledwością powiedział jej kto to był - obiecuje że sprawca będzie cierpiał. Powoli. Długo. I w straszliwym bólu - dodała po czym rączka wyciągnął w naszym kierunku mały palec za który go uścisnęliśmy - pozszywam go - powiedziała Wed.

- Nie będzie trzeba - powiedziałam po czym położyłam dłoń na miejscu rany, która po chwili zniknęła.

- Znaleźli twój motocykl - powiedziała Wed do Festera - więc musisz zniknąć. Następnym razem zwiń coś mniej rzucającego się w oczy.

- Co w tym przyjemnego? - zapytał Fester patrząc na nas - dobra dzisiaj jeszcze przenocuje tutaj i popilnuje pacjenta a rano zniknę.

- Zobaczymy się na kolejnym zjeździe rodzinnym - powiedziała Wednesday do Festera.

- Zawsze będziesz moją ulubienicą - powiedział Fester.

- Powidz to Pugsleyowi. Nabawi się kompleksów - powiedziała Wednesday.

- Ciebie też było miło poznać Morgan - odwrócił się do mnie Fester - mam nadzieje że ciebie też spotkam na kolejnym złocie rodzinnym wraz z ojcem - dodał.

- Oczywiście - uśmiechnęłam się do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top