17

- O mój Boże Wednesday Addams idzie na kruczą imprezę! - usłyszałam przez drzwi krzyk Enid i z ciekawości zajrzałam do środka.

- Co tu się dzieje? - zapytałam wchodząc do środka.

- Świat się wali! Morgan! Wednesday idzie z Xavierem ma kruczą imprezę! - krzyknęła Enid - wiesz co ci potrzebne? - zapytała ale jej nie słuchałam.

- Z Xavierem? - zapytałam zdziwiona - przecież za nim nie przepadasz.

- Tak wyszło - powiedziała puszczając do mnie oczko - Kulki w łeb? - zapytała Enid.

- Sukienki! - krzyknęła jeszcze bardziej podekscytowana blondynka na co przewróciłam oczami i usiadłam wygodnie na jej łóżku.

- Mam sukienkę - zarzekała się Wednesday.

- Nie ta, w której przyjechałaś. Tego modowego trupa nie ożywiłby nawet piorun - powiedziała Enid a ja się zaśmiałam - rączko pomóż mi - powiedziała Enid do rączki a ten tylko pokazał jej kciuka w górę - Sukienka ma krzyczeć „pierwsza randka! Z drogi zdziry, bo idę!" - a ja wiem gdzie ją znajdziesz.

I tak następnego dnia ja wraz z Wednesday i Enid stałyśmy w Jericho przed jednym z tysiąca sklepów z ubraniami i wpatrywałyśmy się w ohydny, kolorowy sklep z bibelotami.

- Zastanawiam się co tutaj robię skoro nawet nie idę na bal - powiedziałam.

- Co to za dystopijne monstrum? - zapytała Wednesday patrząc na ten różowiutki idealny w stylu Enid sklep.

- Nasze pierwsze wspólne szaleństwo zakupowe! - krzyknęła podekscytowana Enid - może ty Morgan też coś dla siebie znajdziesz i jednak skusisz się na ten bal.

- Nie/Tak - powiedziałam jednoczenie z Wednesday - ja nie idę - dodałam.

- Idziesz - warknęła dziewczyna - skoro ja się tam będę torturować to ty razem ze mną - dodała.

- Komitet organizacyjny zaleca aby ubrać się w biel pasującą do wystroju, ale to nie przejdzie - powiedziała Enid.

- Mam ważniejsze sprawy na głowę od durnej sukienki - powiedziała Wednesday łapiąc mnie za rękę i ciągnąć za sobą.

- Miałyśmy super spędzić razem czas - powiedziała smutno Enid a mi zrobiło się jej żal.

- Spowolniłybyśmy cię. Jesteś gazelą a my rannymi jeleniami, zostaw nas i biegnij do stada - powiedziała Wednesday.

- Na pewno? - zapytała Enid ale ja i Wednesday kiwnęłyśmy jej na tak i już po chwili w podskokach udała się do sklepu.

- A teraz powiedz mi czemu idziesz z Xavierem? - zapytałam idąc z Wednesday dalej aż w końcu natrafiłyśmy na idealną, czarną sukienkę na wystawie nieopodal sklepu Enid.

- Muszę być blisko mojego potencjalnego wroga - powiedziała Wednesday nie odrywając oczu od sukienki.

- Ale Xavier nie jest potworem - powiedziałam przewracając oczami.

- Zamydlił ci oczy - powiedziała Addams odwracając się w moją stronę - wydaje ci się że nim nie jest, ale jeszcze się przekonasz że mam racje - powiedziała.

- Witaj Wednesday, Morgan - ze sklepu wyszła pani Kinbott - ta sukienka zrobiłaby wrażenie.

- Kupiła pani kolejne bibeloty do gabinetu? - zapytała ją Wednesday.

- To pamiątki z podróży, w ten sposób wykraczam po za strefę komfortu - powiedziała - a po za tym, wybieracie się na kruczą imprezę w ten weekend? - zapytała.

- Ja nie - powiedziałam.

- A ja nie muszę odpowiadać na pani pytania po za gabinetem - powiedziała chłodno Wednesday.

- Zatem zapytam na następnej sesji - odpowiedziała z szerokim uśmiechem kobieta. Wednesday nic nie odpowiedziała tylko spojrzała na mnie chłodno i pociągnęła za sobą.

~~~

- Nawet nie chce pytać w co się wpakowałyście tym razem - powiedział Tyler gdy wraz z Wednesday wyszłyśmy od szeryfa.

- Poradzimy sobie - powiedziała Wednesday - ale twój ojciec jest dzisiaj wybiegnie sfrustrowany.

- Witajcie w moim świecie - powiedział Tyler - ponoć macie kruczą imprezę w ten weekend. Cała kawiarnia o tym mówi.

- Chyba tylko my nie mamy obsesji na tym punkcie - powiedziała Wednesday patrząc ma mnie.

- Nie idziecie? - zapytał.

- Ja nie idę a Wednesday ma już osobę towarzyszącą więc musi iść - powiedziałam patrząc na nią z góry.

- Zostałam zmuszona do zaproszenia kogoś - powiedziała Wednesday na co przewróciłam oczami.

- No tak - powiedział Tyler - czasami tak bywa. A kogo zaprosiłaś?

- Xaviera - odpowiedziała krótko dziewczyna.

- Jasne, bawcie się dobrze - powiedział jakby przygaszony Tyler po czym odszedł od nas.

- Nie wiem czemu się gniewasz - zatrzymała go jednak Wednesday.

- W tym problem, może oszalałem ale wciąż wysyłasz mi sygnały - powiedział Tyler a ja miałam ochotę walnąć sobie z całej siły w łeb ~ sygnały? Serio Tyler? Jakie sygnały? ~ chyba powinnam się ewakuować z tego miejsca bo znów czuje się jak piąte koło u wozu.

- Nie moja wina, że nie znam twojego emocjonalnego alfabetu Morse'a - powiedziała Wednesday.

- No to powiem w prost, myślałem że się lubimy. Odwalasz coś takiego a ja nie mam pojęcia na czym stoję, jestem czymś więcej niż kolegom czy tylko pionkiem w twojej grze?

- Mam sporo na głowie, muszę to sobie poukładać - powiedziała Wednesday.

- Dzięki za wyjaśnienie, zadzwoń gdybym się wspiął wyżej na twojej liście zadań - powiedział po czym odszedł.

- Dla ścisłości, nie musiałabyś zapraszać Xaviera, gdybyś mnie posłuchała i za nim nie węszyła - musiałam to w końcu powiedzieć bo zagotowało się we mnie gdy winę zrzuciła na niego.

- Zamknij się - powiedziała Wednesday po czym odeszła ode mnie.

~~~

- Enid nie pozwala mi trzymać tego w pokoju - powiedziała Wednesday gdy przeniosła swoją tablice do ula Eugene'a.

- Bez obaw. Czujcie się tu jak u siebie w ulu - powiedział Otinger - rozumiem że to stwór grasujący w lesie.

- Słyszałeś o nim? - zapytałam zdziwiona.

- Tylko pilotki, pan Fitts zabronił mi zbierania owadów w lesie, stwierdził że w lesie krąży niedźwiedź, ale wiem że kłamał, to nie odpowiednia pora roku. A skoro mowa o potworach z ostrymi pazurami... - powiedział Eugene po czym wyciągnął w moją stronę miód - przekażesz to Enid? Ponoć nie ma partnera na imprezę.

- Eugene - zaczęła Wednesday.

- Wiem jakie są szanse że mnie zaprosi, ale zamierzam próbować aż mnie dostrzeże.

- A jeśli tego nie zrobi? - zapytałam.

- Kiedyś się uda, inwestuje długoterminowo. Moje mamy twierdzą, że ludzie dostrzeżą mnie gdy będę starszy.

- Nie potrzebujemy bezmyślnych rytuałów do określenia własnej tożsamości - powiedziała Wednesday.

- Też nie idziesz ma imprezę?

- Właściwie to idę, z Xavierem - powiedziała Wednesday.

- Ja nie idę - powiedziałam.

- Rozumiem.

- Nie dlatego że go lubię - powiedziała od razu Wednesday na co przewróciłam oczami - mam ukryty motyw. Jego rysunki są moją szansą na powstrzymanie tego stwora.

- Xavier nie jest potworem - przewróciłam oczami. Wednesday nic nie powiedziała tylko spiorunowała mnie wzrokiem.

- To kółko, chyba wiem, gdzie to jest - powiedział Eugene przyglądając się jednemu z obrazków Xaviera.

- Pokaż nam to miejsce - powiedziała Addams a już po chwili staliśmy wszyscy przed jakąś skałą z dziurą.

- To na pewno tutaj - powiedziała Wednesday - co tu robiłeś?

- Zbierałem ćmy, w tym miejscu roi się od brudnic. Myślisz że siedzi w środku? - zapytał nad Eugene.

- Pora się przekonać - powiedziałam po czym ruszyłam do środka.

- Nie przepadam za ciasnymi przestrzeniami - powiedział Otinger - mam klaustrofobię.

- Jak usłyszysz, że wrzeszczę jak opętana to prawdopodobnie dobrze się bawię - powiedziała Wednesday po czym ruszyła za mną do dziury.

- To na pewno jego nora - powiedziała Wednesday świecąc latarką po ziemi.

- Czy to ludzkie kości? - zapytał Eugene.

- Nie, chyba woli sarninę - powiedziałam podnosząc czaszkę z ziemi.

- Patrzcie - powiedział Otinger idąc trochę do przodu a Wednesday zaświeciła tam gdzie wskazał. Na ścianie wisiały żelazne kajdanki.

- Bingo - powiedziała Wednesday - znalazłam.

- Co to? - zapytał Eugene.

- Twardy dowód - odpowiedziała mu Wednesday po czym wzięła kieł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top