rozdział XXXVII

Toril

Od razu po wejściu do domu Sapnap i Karl w pośpiechu wzięli coś z jednej reklamówki i pędem pognali na górę. Woląc w to nie wnikać postanowiłam pomóc Wilburowi i Philzie w rozpakowywaniu zakupów. Poszło nam sprawnie i po zaledwie pięciu minutach wszystko było na swoim miejscu. Jakby to nie brzmiało, to zapewne dlatego, że nie robili tego pozostali, którzy z całą pewnością by się przy tym niepotrzebnie wygłupiali. Tak czy siak po zrobieniu tego nasza trójka udała się do salonu, w którym siedzieli pozostali (w tym Karl i Nick, którzy wyglądali na niesamowicie czymś rozbawionych).

- A więc co robimy teraz panowie? - spytał rozwalony na kanapie Alexis. - I pani - dodał, zerkając na mnie. 

- Pograjmy w Scrabble - zaproponował George.

- Weź przestań, Scrabble ssą. 

- Ty ssiesz - daltonista widocznie uparł się na zaproponowaną przez siebie grę. - I w dodatku boisz się, że przez swój ograniczony zasób słownictwa wylądujesz na szarym końcu. 

- Taki jesteś? - meksykanin uniósł się gwałtownie. - No to dawaj tu te Scrabble! Zaraz rozjebię cię obszernością mojego słownictwa.   

To zadecydowało o podjęciu przez nas rozgrywki. Jako iż było nas za dużo postanowiliśmy dobrać się w pary - Wilbur i Phil, Sapnap i Dream, Quackity i Karl oraz George i ja.

- Proszę Toril, nie miej mi za złe jeśli razem ze Sapnapem powalimy na kolana ciebie, Georga i resztę - powiedział pewny siebie Clay. 

- Jeszcze zobaczymy kto kogo będzie o to prosił - oznajmiłam i posłałam mu cwaniacki uśmieszek. 

Tak oto rozpoczęła się woja w Scrabble. 

×××

Rozgrywka była pełna wrażeń i ekscytacji, zupełnie jak w czasie walki o łopatkę pomiędzy przedszkolakami w piaskownicy. Na początku braliśmy ją na poważnie, starając się tworzyć jak najbardziej elokwentne słowa. W takim towarzystwie nie mogło to jednak trwać zbyt długo. I nie trwało - w pewnym momencie Quackity zaczął wplątywać słowa po hiszpańsku co doprowadziło do tego, że Sapnap zaczął robić to samo po grecku, a ja po norwesku i francusku. Nie wspominając już o Karlu słowotwórcy, którego nie zawodziła wyobraźnia. 

- Przecież takie słowo nawet nie istnieje! - naskoczył na chłopaka Philza. 

- Teraz już tak - Jacobs niewinnie wzruszył ramieniem, kontynuując grę.

Po przeszło godzinie cała plansza była zapełniona płytkami, z których kompletnie nic nie dało się odczytać, co doprowadziło do kłótni o punkty (gdyż nikt nie wpadł na pomysł, aby zapisywać je w trakcie gry). Chwilę ona trwała, jednak ostatecznie zakończył ją Will, który przewrócił planszę i oznajmił remis. Na tym się jednak nie skończyło, gdyż wszyscy domagali się dogrywki. Nastąpiła ona - jedna za drugą, aż w końcu zastał wieczór. Ostatecznie udało nam się wyłonić zwycięzców, którymi zostali Quackity i Karl. 

- Wygrałem! - Alexis nie krył radości z powodu wygranej. - I kto tu ssie, daltonisto? 

Mój współzawodnik jedynie przewrócił oczami i przystąpił do ogarniania gry razem z Karlem i Clayem. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał równo ósmą wieczorem. Postanowiłam na chwilę opuścić towarzystwo i udać się do łazienki w celu wzięcia prysznica. 

- Idź, idź! Dobrze ci zrobi po tej pełnej nerwów rozgrywce - zapewnił Jacobs, dziwnie się przy tym zachowując. 

- I pamiętaj aby porządnie wymyć włosy - do jego wypowiedzi dołączył Sapnap, który szturchnął go przy tym lekko ramieniem. 

Po tym oboje roześmiali się. Totalnie nie wiedziałam o co im chodzi, jednak na tamten moment postanowiłam po raz kolejny tego dnia ich zignorować i po prostu udać się wziąć prysznic tak jak zamierzałam.

Dream

Po tym jak Toril opuściła salon i udała się na piętro, spojrzałem na Sapnapa i Karla. Szeptali między sobą o czymś i podśmiechiwali się pod nosami. Zaintrygowany zwróciłem się całkowicie w ich stronę i spytałem:

- Co znowu wykombinowaliście?

Karl od razu zamilkł i odwrócił głowę w przeciwną stronę udając, że nie ma pojęcia o co chodzi. 

- Zupełnie nic takiego - Sapnap uśmiechnął się beztrosko półgębkiem. 

Tym oto sposobem wiedziałem, że jest coś na rzeczy. Zbyt dobrze znam Nicka. Domyślałem się jednak, że nic mi nie powie, dlatego westchnąłem i czekałem na rozwój wydarzeń. Jak się okazało nie musiałem czekać wcale długo.

- Cholera jasna! - z góry dało się usłyszeć donośny krzyk Måne.

Sama dziewczyna pojawiła się w salonie chwilę później. Na jej widok Sapnap i Jacobs wybuchli głośnym śmiechem. Zaraz za nimi zrobili Quackity, Wilbur i pozostali. Z resztą sam nie mogłem powstrzymać śmiechu. Albinoska stała na środku ubrana w szare dresy i luźny t-shirt, który był wilgotny przez jej mokre włosy opadające na ramiona. I to właśnie o nie się rozchodziło - zamiast swojego naturalnego białego koloru były teraz zielone. I to dość bardzo. 

- A więc dlatego troszczyłeś się oto abym porządnie wymyła włosy, Sapnap? 

Szatyn w odpowiedzi pokiwał jedynie głową i wręcz zaczął dławić się śmiechem. Dziewczyn prychnęła i rzuciła w niego butelką szamponu, którą trzymała w jednej z rąk. Po tym minęła salon i wyszła na taras, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem. Szybko opanowałem śmiech, postanawiając podążyć za nią. Po drodze zgarnąłem jeszcze koc z kanapy, na której siedział rozbawiony do łez Phil. 

Toril

Wytrącona z równowagi wyszłam na taras, siadając na jego skraju. Wzięłam kilka głębszych wdechów dla uspokojenia, po czym przetarłam twarz dłońmi. Zawiał chłodnawy wiaterek, który przyprawił mnie o gęsią skórkę na ramionach. Nagle poczułam jak coś puchatego na nich loduję, przykrywając przy okazji moją głowę oraz plecy. 

- Chłodno jest, przeziębisz się - powiedział Dream siadając zaraz obok mnie. 

- Dziękuję - powiedziałam, otulając się przyniesionym przez niego kocem. 

Miedzy nami zapanowała cisza. Kątem oka widziałam jak Clay mi się przygląda, więc postanowiłam zwrócić ku niemu swą twarz. 

- Chciałbyś mi coś powiedzieć? - spytałam, przekrzywiając lekko głowę. - Może coś na temat moich włosów, przez które wyglądam teraz jak klaun. 

- Przestań, wcale tak nie jest - zaprzeczył od razu. - Nawet ci w nich do twarzy, wiesz? 

Spojrzałam na niego, jak na totalnego wariata i pokręciłam głową z dezaprobatą. 

- Poza tym nie wiem czy wiesz, ale zielony to mój ulubiony kolor - dodał, posyłając mi uśmiech. 

W moment poczułam na swoich policzkach pieczenie, które starałam się zakryć kocem. Na to Dream roześmiał się cicho i złapał za jego skrawek odsuwając lekko. 

- A te rumieńce dodają ci tylko uroku - złapał skrawek koca, za którym się skryłam i odsunął go lekko. 

Nie przestając się lekko uśmiechać mierzył moją twarz łagodnym wzrokiem. Robiłam więc to samo, czując jak moje serce bije odrobine mocniej niż powinno - zupełnie jak za pierwszym razem kiedy go zobaczyłam. Myśląc o tym nawet nie wiem w którym momencie nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Żadne z nas jednak nie zamierzało tego przerwać. To spowodowało, że nasze usta w końcu złączyły się w pocałunku. Był on dość nieśmiały i delikatny oraz niezaprzeczalnie przyjemny. Chciałam aby to trwało w nieskończoność, jednak zabrakło nam w końcu powietrza, przez co niechętnie odsunęliśmy się od siebie. Twarz Dreama w tym momencie zdobił nie tylko uśmiech, ale i uroczy rumieniec, przez który w moim brzuchu jakby szalało stado motyli. To była bardzo urokliwa chwila, którą nie mogłam się nacieszyć. Nie mogłam przez krzyk, który rozbrzmiał nagle za naszymi plecami. 

- No w końcu! - krzyknął uradowany Sapnap. - Wilbur, Georga? To gdzie to moje sto dolców?!

Z Clayem spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani, nie wiedząc co się dzieje. Usłyszeć się dało, jak w domu zapanował istny chaos - rozbrzmiały okrzyki radości i śmiechy, których rozbawieni wysłuchiwaliśmy z Dreamem będąc w siebie wtulonych.






Mamy to! ✨Pocałunek!✨ Ktoś cieszy się z tego tak jak ja?🥰 Mam tendencje do zrąbywania tak ważnych scen, więc wybaczcie jeśli nie😩 Tak jak już wspominałam zbliżamy się do końca - jeszcze 2 rozdziały i pożegnamy się z Toril. Jednak bez obaw, gdyż po ukończeniu tego opowiadania od razu pojawi się nowe! Tymczasem pozdrawiam i miłego życzę💜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top