61. Moja...

Pov Julka:

Budzę się z okropnym bólem głowy, ból jest tak silny, że nie mogę nawet podnieść się z łóżka. Próbuje wykonując jak najmniej ruchów namierzyć swój telefon. Zrzucam szklankę ze stolika na ziemię. Cholera. Nigdzie go nie widzę. Z trudem podnoszę się z łóżka i próbuje przedostać się na wózek, niestety tym razem się nie udaje. Spadam na ziemię.
- Ała... Niech mi ktoś pomoże! Pomocy!- wołam zwijając się z bólu. Po chwili drzwi do mojego pokoju się otwierają a do środka wbiega mama z tatą.
- O Boże ...- moja mama łapie się za głowę, dzięki mamo zawsze wiedziałam że mogę na Ciebie liczyć.
- Julia? Co się dzieje?- pyta mój ojciec znajdując się już przy mnie.
- Boli...
- Co? Co Cię boli?- znów pyta lecz nie mam siły mu odpowiedzieć. Czuję tylko jak jego ręce lądują na mojej głowie, to uczucie chłodu.
- Głowa?- dopytuje.
- Pomóż mi- wyduszam z siebie a chwilę później ogarnia mnie ciemność.
Znacie uczucie gdy wjeżdżacie pociągiem do cienkiego tunelu? Jest widmo a po chwili ciemno. Po jakimś czasie wyjeżdża się z tunelu i znów pojawia się jasność. To samo dzieje się w mojej głowie. Do moich oczu dociera światło, gdy je otwieram znajduje się w swoim pokoju, leżę na łóżku. Czy to tylko mój sen? Moja wyobraźnia? Dokładam rękę do czoła i...
- Jula, ocknęłaś się w końcu. Zaczynałem się już martwić- tata zrywa się z fotela z kąta pokoju na proste i idzie w moim kierunku.
- Tato? Co się stało?- pytam lekko się podnosząc. - Która jest godzina? Ja muszę iść do pracy.
- Leż. Jula, spokojnie. Ej. Już, spokojnie. Gdzie chcesz iść?
- Jak to gdzie? Do pracy na komisariat.
- Słuchaj. Ile Ty masz lat?
- 26.
- A jak mają na imię twoje siostry?
- Jak to jak? Natalia i Ola. Mama Iwona a Ty Grzegorz. Co z Tobą?
- Jak ma na imie twój chłopak?
- Kamil. Dlaczego mnie pytasz o takie rzeczy?
- Wiesz co Jula?
- No co?
- Pamięć Ci wróciła- informuje mnie.
- Aaaaaaaaaa.... Kocham Cię tato- rzucam mu się na szyję.
- Bo mnie udusisz.
- Nie udusze Cię, nie martw się.
- Jeszcze tylko postawimy Cię na nogi...
- Tato, proszę Cię przestań. Sam nie wierzysz w to co mówisz.
- Wczoraj byłem u profesora Sikory,  powiedział że będziesz chodzić. Potrzebujesz operacji a potem czeka Cię rehabilitacja.
- Tato...
- Nie chcesz chodzić? Nie chcesz normalnie funkcjonować? Nie chcesz wrócić do pracy?
- Chcę. Bardzo chcę, ale...
- Ale?
- Drzewo ścięte umiera, drugi raz nie da się go posadzić. Tak samo jest ze mną. Chodziłam, nie chodzę.
- Nie trać nadziei. Zaufaj lekarzą, oni wiedzą co mają zrobić. Popatrz na Kamila, gdyby mi nie zaufał, teraz nie byłby twoim narzeczonym.
- Kamil ma wiarę, pozytywne myślenie i siłę której ja nie mam.
- Myśl pozytywnie wtedy wszystko się uda- mówi wstając.
- Tato?
- Tak?
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Potrzebujesz coś? Pomóc Ci w czymś?
- Nie, wszystko mam- rzekne. Tata wychodzi zostawiając mnie samą w pokoju. Biorę telefon do ręki, cisza. Kamil od zaręczyn milczy.

Co sądzicie o rozdziale?
Jak myślicie co wydarzy się w kolejnym rozdziale ?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top