I'd like to trade somebody for my life 🔫 drabble
Powoli puszcza dłoń.
Choć musi minąć długi czas, nim skóra stanie się sina, w jego głowie wszystko dzieje się natychmiast. W momencie, w którym ręka bezwładnie opada, widzi jeszcze kilka minut temu żywe ciało zmieniające się w same kości. Chwilę później i one znikają, pozostawiając po sobie tylko kupkę prochu.
Powietrze przeszywa rozdzierający szloch.
Mężczyzna cofa się w cień. Bierze głęboki wdech.
Pustka.
Jego powieki nie chcą uwolnić nawet jednej ze zgromadzonych pod nimi łez.
Próbuje mrugać, ale nawet to nie pomaga.
Coś więźnie mu w gardle, gdy bezgłośnie porusza ustami.
Nieme słowo zatrzymuje się na skraju kręgu światła.
Przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top