XIII
Jimin pov.
Tak jak się spodziewałem - ten dzień zapowiadał się okropnie. Dopiero co wszedłem do firmy, a wszyscy dookoła czegoś chcą. Podpisów, umów, rozmów. Kiedy mijałem się z Jae rzuciłem mu przepraszające spojrzenie dając mu tym do zrozumienia, że dzisiaj nie będziemy mogli porozmawiać.
W połowie dnia, kiedy miałem dwie minuty przerwy na zjedzenie lunchu, postanowiłem, że jak już wszystko załatwię, biorę sobie kilka dni przerwy. Co prawda - od własnej firmy nie da się wziąć dnia wolnego - ale jeśli nie przyjdę tu dwa - trzy dni, inni sobie poradzą.
Daleko po skończonej zmianie, kiedy na dworze było już całkiem ciemno, siedziałem w swoim biurze i rozdzielałem obowiązki między pracowników, na czas, kiedy mnie nie będzie. Przestraszyłem się, kiedy ktoś nagle zapukał do drzwi.
- Dobry wieczór panie Jiminie - usłyszałem od progu.
- O Jae! Dobrze, że jesteś - ucieszyłem się na jego widok.
- Mam dla pana coś do jedzenia - wyciągnął zza pleców reklamówkę pełną ładnie zapakowanych posiłków - wiem, że od rana zjadł pan najwyżej jedną kanapkę.
Nie mówiąc nic odsunąłem wszystkie rozpiski na bok i zabrałem się za wciąganie makaronu z ramenu.
- Mogę zerknąć na notatki? - zapytał, a ja tylko mogłem kiwnąć głową, bo miałem pełną buzię.
Przejrzał wszystko dokładnie, linijka po linijce.
- Bierze pan w końcu urlop? - zdziwił się.
Przełknąłem resztki ramenu, postawiłem przed sobą kolejne pudełko i zanim znów zabrałem się za jedzenie, odpowiedziałem mu.
- Tak, muszę chociaż chwilę odpocząć.
- Czy jest to w jakiś sposób powiązane z pańskimi przeprosinami i Jungkookiem?
Chwilę mu się przypatrzyłem. Miał rację. On zawsze miał rację.
- Tak...
- W takim razie chyba dobrze zrobiłem - wstał, wyszedł z biura i zaraz wrócił z wazonem, w którym był cudowny bukiet kwiatów, wszystkie w czerwonym i białym kolorze - wracając z jedzeniem z restauracji zatrzymałem się w kwiaciarni. Pomyślałem, że miło by było temu chłopakowi. Co pan o tym myśli?
- Ja..a - naprawdę bardzo się zdziwiłem. Czy oni kontaktowali się za moimi plecami czy co? - dziękuję Jaejoong.
Nic już więcej nie mówiąc, zjadłem kolejny posiłek i wróciłem do rozkładu zadań. Jae tylko podpowiadał mi czasem komu co przydzielić, co będzie lepsze dla tej, a co dla tej osoby, żeby wszystko funkcjonowało i razem uwinęliśmy się z tym w pół godziny.
- Rozdzielisz jutro te obowiązki? - zwróciłem się do mojego asystenta.
- Oczywiście panie Jiminie - odpowiedział z uśmiechem biorąc do ręki notatki - dobrze pan robi.
Odpowiedziałem mu tylko uśmiechem, posprzątałem śmieci z biurka, zabrałem kwiaty z wazonu i zgasiłem w końcu światło w biurze. Razem z Jaejoongiem wyszliśmy z firmy i zamknąłem za nami drzwi wielkiego budynku.
- Powodzenia panie Jiminie - rzucił na koniec Jae i poszedł w stronę swojego mieszkania.
- Powodzenia panie Jiminie - powiedziałem sam do siebie. Wsiadłem do samochodu, położyłem kwiaty na siedzeniu pasażera i ruszyłem w końcu do domu. Miałem szczęście, że o tej porze nie było już korków na drogach. Chociaż Seul jeszcze nie spał.
Kiedy wszedłem do mieszkania, poczułem piękny zapach gotowanych potraw. Czyżby Taehyung wrócił?
- Taehyung? - zwołałem kiedy wchodziłem do mieszkania.
- To ja gotuję - usłyszałem głos Jungkooka. Spojrzałem najpierw na niego, stojącego przy piekarniku i zaraz dostrzegłem zastawiony stół. Zaniemówiłem, a szczękę miałem na poziomie swoich stóp. Wow.
- Wszystko w porządku? - zapytał Jungkook i dopiero teraz zauważyłem, że też ma na sobie garnitur.
- Um.. tak - szybko się ocknąłem i zza pleców wystawiłem bukiet kwiatów w stronę chłopaka - to dla ciebie.
Kiedy brał ode mnie kwiaty poczułem jego ciepłą dłoń na swojej dłoni.
- Kocham cię Jungkook - nagle mi się wyrwało.
************
Hejoszka! Przepraszam, że ostatnio nie było rozdziałów, ale nie miałam w ogóle czasu...
Postaram się nadrobić zaległości jak najszybciej ^^
Miłego wieczoru!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top