VIII
Jimin pov.
Dwa tygodnie później
- Jae musisz mi pomóc - zawołałem asystenta do swojego biura.
- Co się stało? - zapytał zdziwiony.
- Zgadnij.
- Jungkook?
- Dokładnie!
Od razu usiadł na krześle na wprost mnie i zbliżył się do mnie jakby ktoś miał nas usłyszeć.
- Znowu mam podsunąć panu jakiś swój genialny pomysł? Ale przecież ten chłopak nie przychodzi już do firmy.. myślałem, że dał sobie spokój.
- Pamiętasz jak mówiłem ci, że mam gościa?
- No tak...
- Jeon Jungkook siedzi na mojej głowie od dwóch tygodni i nie ma mowy o jego wyprowadzce!
- Co szef zrobił.. - pokręcił głową i zacisnął pięść - co Taehyung na to?
- Zazwyczaj zostaje na noc, ale czasem też wraca do swojej dziewczyny. Joo jest na mnie zła, że wykorzystuję jej chłopaka i ona prawie w ogóle się z nim nie widuje.
- Nie mam pojęcia co zrobić. Wzywałeś ochronę?
- Powiedzieli, że jeśli sam sobie przyprowadziłem gościa to mam się nim teraz zajmować.
- A co z jego pracą? Nie pracuje? - zaciekle dopytywał.
- Pracuje..
- Wychodzi a później wraca?
- No - mina mi troszkę zrzedła - tak...
- Dlaczego więc nie wykorzystasz tej sytuacji? - podniósł brew w zdziwieniu.
- Jae.. bo ja chyba.. ja go chyba nadal k... - właśnie w tym momencie zadzwonił telefon. Szybko podniosłem słuchawkę i zacząłem rozmowę. Jaejoong tylko pokręcił głową na koniec i wyszedł. Zrozumiałem, że on mi już nie pomoże, ale nie miałem do niego pretensji. Skupiłem się na rozmowie i po pół godzinnej zaciekłej dyskusji zapomniałem już nawet co miałem powiedzieć.
Kiedy jednak wieczorem wsiadłem do samochodu, poczułem mocny zapach perfum. Już przypomniałem sobie co miałem powiedzieć.
Dzień wcześniej
- Podwieziesz mnie gdzieś? - zapytał nagle młodszy, kiedy spokojnie oglądałem sobie telewizor w salonie.
- Po co - prychnąłem, zapatrzony w to, co dzieje się na ekranie.
- Muszę zabrać kilka rzeczy z poprzedniego mieszkania - od razu odwróciłem się w jego stronę. Czyli jednak dopuściłem do tego, żeby został na stałe. Pięknie Park. Niech się chociaż do rachunków dorzuci.
Westchnąłem ciężko i poszedłem po kluczyki. Niestety Taehyunga nie było w mieszkaniu, więc nie miał mnie kto powstrzymać. Oboje zjechaliśmy windą na parking i skierowaliśmy się w stronę auta.
- Pamiętam jak zawsze otwierałeś mi drzwi - powiedział pod nosem, jednak za głośno, bym tego nie usłyszał. Przełknąłem tylko ślinę i włożyłem klucz do stacyjki.
Sądziłem, że już się przeprowadził, jednak kiedy kazał mi się skierować pod bardzo dobrze znany mi blok mina mi trochę zrzedła.
- Idziesz ze mną? - zapytał, kiedy byliśmy na miejscu.
Nie chciałem iść. Nie chciałem wracać do wszystkich wspomnień tamtych dni, zanim jednak zdążyłem to przemyśleć moje nogi już kierowały mnie na ósme piętro.
Widziałem jak Jungkook się uśmiecha. Był zadowolony, że coś idzie po jego myśli. Mi nie było do śmiechu. Czułem się jakbym wszystkie ostatnie decyzje z nim związane podejmował wbrew mojej woli.
Stanąłem w progu. Tak było bezpieczniej. Młodszy tylko rzucił mi spojrzenie i zaczął przenosić pod drzwi wcześniej już spakowane kartony.
- Pusto tu - rzuciłem beznamiętnie.
- Tak już tutaj jest od trzech lat - zamyślił się chwilę, pochylając się nad kolejnym kartonem - to już wszystko - podszedł bliżej mnie, ale zachował bezpieczną odległość - dziękuję ci, że znów pozwoliłeś mi ze sobą mieszkać hyung. Nie znosiłem samotności.
- Trzeba było zaprosić sobie jakiegoś współlokatora - powiedziałem, ale poczułem jak zazdrość ściska mi gardło.
Zazdrość? Panie Park, nie poznaję pana. Uderzył się pan w głowę? A może odstawił pan swoje witaminy? Ktoś tu się musi dzisiaj napić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top