VI

Jungkook pov.

Oczywistym jest, że przystałem na jego propozycję i wsiadłem do jego auta. Czarne, lśniące BMW zjawiskowo dobrze prezentowało się wśród ulicznych lamp, pod szklanym budynkiem firmy. Park mocno zacisnął obie ręce na kierownicy i ruszył w miasto. Przez chwilę przyglądałem się jego profilowi. Widać, że trochę wydoroślał. Linia jego szczęki mocno się rysowała, a skupione spojrzenie dopełniało obraz. Mogłem mojego Parka nazwać sztuką. Był naprawdę piękny, nieważne czy na jego twarz padało naturalne światło dzienne, czy błysk tylnych lamp samochodu przed nami. 
W końcu zwolnił i wjechał na parking. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłem sobie, że to teren I-PARK na Gangnam. Zamknął auto i szybkim krokiem skierował się do windy. W ostatniej chwili włożyłem czubek buta między drzwi, żeby wejść do środka i zdążyć za hyungiem. 
- Jeszcze tu jesteś? - spojrzał w końcu w moją stronę.
- O dziwo tak. Chociaż czuję się troszkę nieswojo... - oznajmiłem i rozejrzałem się po bogato zdobionych ścianach windy.

- Już teraz? Nawet nie weszliśmy do mieszkania - prychnął i szybkim krokiem zbliżył się do celu. Wpisał kod na padzie umieszczonym na ścianie obok klamki, którą zaraz nacisnął, aby odsłonić nowoczesne wnętrze jego lokum.
-  Witam w moim królestwie - oznajmił i uśmiechnął się do siebie. Z daleka było widać, że jest zadowolony. No cóż.. patrząc na ten apartament... kto by nie był. Poszedłem za nim do salonu. Wnętrze robiło ogromne wrażenie. Podłoga świeciła się jak lustereczko, a biały dywan z długim włosiem pod szklanym stolikiem kawowym prezentował się na niej naprawdę dobrze. Ogromny telewizor na ścianie, duża kanapa, kuchnia otwarta na salon i co najważniejsze - panorama na całe miasto. O tej porze wyglądało nieziemsko. Tym bardziej, że Min mieszkał na jednym z wyższych pięter.
- Stać cię na to wszystko? - zapytałem w końcu z wrażenia.
- Daję radę - wzruszył ramionami - w końcu zbudowałem całkiem niezłą markę.
- Ale to tylko trzy lata... 
- A wiedziałeś ile mam znajomości? - puścił do mnie oczko po czym swobodnie opadł na kanapę. Przed nim leżała przygotowana już wcześniej przez kogoś butelka whisky i szklanka ze świeżym lodem. Nalał sobie alkoholu i podniósł naczynie do ust. Przyglądałem się jak bierze każdy kolejny łyk, jak jego usta układają się na szkle, jak przez jego gardło przechodzi płyn kiedy przełyka. Brakowało mi widoku spragnionego Parka.

- Nie usiądziesz? - zapytał.

- Nie porozmawiasz ze mną?
Otworzył usta, zaciągnął się powietrzem, skierował palec w moją stronę i w końcu powiedział - zmuś mnie do tego - po czym kpiąco się uśmiechnął, dopił whisky do końca i odstawił szklankę na bok.  
Kiedy już spokojnie usiadłem, usłyszałem szczekanie psa i obcy głos. Uznałem, że nie ma się czym przejmować. W naszym ostatnim mieszkaniu często słychać było sąsiadów z góry i ich psa.
- Chyba nie zamierzasz tu spędzić całej nocy, co? - zapytał kpiąco.
- Jeśli będzie trzeba to poczekam nawet całą wieczność - założyłem ręce na klatce piersiowej i trzymałem się myśli, że nawet siłą mnie stąd nie wygoni.
Jimin tylko głośno westchnął i skierował się do dalszej części mieszkania. Nie wiedziałem co tak naprawdę mam ze sobą zrobić. Przesiedzieć tu całą noc, na kanapie? No cóż... przynajmniej widoki mam ładne.

Moje przemyślenia jednak przerwał właściciel mieszkania podsuwając mi pod nos schludnie ułożone ubrania.
- Łazienka prosto i w lewo. Pan Kim wskaże ci twoją sypialnię.
- Czekaj... - w ostatniej chwili go zatrzymałem - kim jest ten "Pan Kim"?
- To... mój dobry kolega - uśmiechnął się do mnie i odszedł.
Poczułem jak mój żołądek robi fikołka. Czyżbym się spóźnił?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top