V

Dwa tygodnie później

Dzień w dzień ten pieprzony dupek nachodził mnie w pracy. Dzisiaj jadąc do niej, już byłem przygotowany na kolejną taką akcję. 
- Dzień dobry - powiedziałem i ukłoniłem się w stronę pani recepcjonistki. Odpowiedziała tym samym dodając do tego ten swój typowy uśmiech. Pani Kang jest naprawdę cudowną osobą, ale kiedy uśmiecha się w ten sposób zaczynam się jej bać.. 
- Jakieś życzenia na dziś Panie Jiminie? 
- Dzisiaj proszę wpuścić tego chłopaka na górę.
- Naprawdę? Skąd ta nagła zmiana? - zapytała zdziwiona.
- Można powiedzieć, że.... przygotowałem dla niego niespodziankę.
- Ouh.. no dobrze, jak Pan sobie tylko życzy. Miłej pracy!
- Dziękuję! - odpowiedziałem radośnie na jej słowa i wjechałem na górę. Od razu zabrałem się do papierkowej roboty. Jako szef muszę mieć wszystko pod kontrolą. Ale nawet nikt nie wie ile szczęścia mi to daje. Rzuciłem wszystko, żeby stworzyć to. Nie mogę teraz narzekać.
Spojrzałem na zegarek. Godzina 14. Dziś ten chłopak, Jeon, coś się spóźnia. Zacząłem właśnie czytać kolejny dokument kiedy usłyszałem dźwięk windy. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- No to do dzieła - wyszeptałem do siebie. 
Otworzyłem drzwi biura i żwawo ruszyłem przed siebie.
- Jimin! - usłyszałem jego głos.
-  Witaj Jungkookie. 
- Ja.. ucieszyłem się kiedy Kang wpuściła mnie tu. Jednak zmieniłeś zdanie? Możemy porozmawiać? 
- Tak, ja.... - właśnie w tej chwili przyszedł Jae. Podszedł do mnie, bardzo blisko podszedł i jedną ręką złapał mnie w pasie. Nachylił się nade mną i złożył ""pocałunek"" na moich ustach. Oczywiście wszystko z góry było ustawione. To był nawet jego pomysł. 
Kiedy się ode mnie oderwał mogłem dokończyć moją kwestię - tak.. ekhem.. na czym skończyliśmy Jungkookie? - zapytałem trzymając dłoń Jaejoonga. 
Nic mi nie odpowiedział. Zakrył ręką usta i pobiegł z powrotem do windy. 
- Jak Pan myśli  - zwróciłem się do Jae - więcej tu nie przyjdzie? 
- Oby. Skończyły mi się dobre plany na tego chłopaka - odpowiedział, poprawił garnitur i wrócił do pracy.

Jak zawsze zamykałem firmę o 21. Poprawiłem zegarek na swojej ręce kiedy ktoś złapał moje ramię. 

- Myślisz, że odstraszysz mnie od siebie takimi sztuczkami? 
Odwróciłem się i oniemiałem. Nigdy nie przypuszczałem, że jest taki silny psychicznie.
- A.. co ty tu robisz?
- Myślałeś, że sobie pójdę i zostawię cię raz na zawsze, co? Przez te trzy lata nauczyłem się trochę cierpliwości i wytrwałości, nie mogłem przestać cię szukać, więc teraz, kiedy w końcu stoisz przede mną myślisz, że tak łatwo odpuszczę?
- Um... tak właśnie myślałem.
- Cieszę się, że chociaż ten jeden raz ty mogłeś się mylić, a nie ja - jego wzrok przeszywał moją duszę. Gdzie mój dawny Jungkookie?
- Mogę wiedzieć dokąd teraz jedziesz? - zapytał.
- Do domu.. - chwilę zastanawiałem się nad swoimi słowami - chcesz jechać ze mną?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top