IV

- Jimin! -krzyknąłem - porozmawiajmy.
- Nie mam czasu - odpowiedział mi szorstko.
- Ale..
- Panie Jaejoong. Proszę odesłać nieproszonego gościa do domu - zwrócił się do tego swojego pieprzonego asystenta (jego uroda naprawdę mogła pochłonąć każdego..)
- JIMIN! - krzyknąłem jeszcze głośniej i złapałem go za rękaw marynarki - dokładnie tak samo jak zrobiłem to trzy lata temu kiedy odchodził.
- Spieszę się! Proszę mnie zostawić w spokoju - wyszarpał się i od razu ruszył przed siebie po czym wsiadł w swój samochód.
- Proszę Pana. Byłbym wdzięczny gdyby wyszedł pan z budynku - powiedział do mnie (nadal niezwykle opanowany.. czy on jest jakimś demonem?) pan WIELKI WSPANIAŁY Jae.
- Kiedy on wróci? - w ogóle nie zważałem na jego słowa. Teraz dla mnie liczyła się tylko i wyłącznie rozmowa z Jiminem.

- Proszę wyjść z budynku.

Westchnąłem tylko głęboko zrezygnowany widząc, że nic to nie da i wyszedłem na jego życzenie. Gdyby nie był tak przystojny nigdy bym tego nie zrobił.

Rozejrzałem się dookoła. Zaraz po mojej lewej stronie stała drewniana ławeczka. Usiadłem na niej i postanowiłem czekać na moją miłość..

Jimin pov.

Jechałem jak szalony przez miasto. Krew buzowała w moich żyłach. Na samym spotkaniu ciężko było mi się skupić na czymkolwiek. Jak on do cholery jasnej mnie znalazł? Może i moja firma jest znana, ale... moje nazwisko też jest przecież powszechne w tym kraju. Zawsze mógł to być jakiś inny Jimin Park. Nie mógł sobie dać spokoju?
- Panie Park? Wszystko w porządku?
- Tak tak.. przepraszam. Wracajmy do pracy.
Kiedy zagłębiliśmy się w projektach udało mi się na chwilę jakoś zapomnieć o sytuacji w hallu. Spotkanie było owocne i doszliśmy już do całkiem niezłego planu. Czuję, że to będzie dobra inwestycja. Pożegnałem się z Panem Shinem, wyszedłem z jego biura i udałem się do swojej firmy. Na dworze było już ciemno. Lampy powoli zaczęły rozświetlać całe miasto. To spotkanie było baaardzo długie, ale za to jestem zadowolony z jego efektów.
Jadąc znów uderzyły we mnie wspomnienia dzisiejszego południa oraz tamtego dnia. Miałem nadzieję, że kiedy dotrę do firmy nie spotkam Jungkooka. Mam dzisiaj słabe nerwy. Kiedy dojechałem ujrzałem ciemną postać na ławce pod budynkiem. Na moje nieszczęście to on na niej siedział i wpatrywał się w jakiś martwy punkt. Jednak kiedy tylko usłyszał trzaśnięcie drzwi samochodu od razu do mnie podbiegł.
- Proszę nie uciekaj nigdzie. Potrzebuję tylko z tobą porozmawiać - powiedział smutnym głosem.
- NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI! - oczywiście wkurwiony odpowiedziałem i pobiegłem do biura. Rzuciłem teczkę na biurko. Poluzowałem krawat i podszedłem do okna. Stał przed wejściem. Jak dobrze, że za mną nie poszedł. Pieprzony stalker.
Kiedy tylko odszedł i wsiadł w taksówkę od razu wyszedłem i pojechałem do domu. Wziąłem gorący prysznic, a po wszystkim położyłem się do łóżka. Wierciłem się i kręciłem z boku na bok. Spojrzałem na zegarek. 3.30
- Czuję, że to będzie długa noc...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top