Chanyeol

Otworzyłem dla niego drzwi prowadzące do kawiarni po czym sam wszedłem do środka zamykając za sobą.

Uwielbiałem tu przychodzić z Kai'em, gdy czasami urywaliśmy się z lekcji. Mieli tutaj najlepszą kawę w całym mieście i chciałem, żeby szatyn także polubił to miejsce.
Zamówiłem dla siebie to co zwykle czyli duże Americano, a przy okazji udało mi się dowiedzieć, że Baekhyun lubi Cappuccino.
Gdy złożyliśmy zamówienie zabrałem go na piętro gdzie ustawione było dużo stolików, kanap i foteli, w których naprawdę bardzo przyjemnie spędzało się czas.

Zajęliśmy stolik w kącie sali. Baek zajął wygodnie miejsce w fotelu, a ja usiadłem naprzeciwko niego.
Przez dłuższą chwilę w ciszy czekaliśmy na nasze napoje, a ja w tym czasie mogłem po prostu bliżej mu się przyjrzeć. Wciąż pocierał marznięte dłonie. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie dotyku jego delikatnej skóry. Nie wiem co mnie podkusiło, ale uznałem, że złapanie go za dłonie będzie dobrym pomysłem. Na szczęście szatyn nie miał zamiaru protestować.

Kelnerka postawiła przed nami zamówioną kawę po czym odeszła uśmiechając się delikatnie.
Wziąłem łyk, żeby rozgrzać zmarznięte ciało i podniosłem znów wzrok na chłopaka. Udało mi się zauważyć, że tym razem to on mi się przyglądał i gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały szatyn spuścił wzrok lekko speszony. Jednak ja uśmiechnąłem się biorąc kolejny łyk.

- Długo znacie się z Jong In'em? - zapytał nagle przerywając ciszę.
- Od dzieciństwa tak naprawdę. Co chwilę pakował się w kłopoty, a ja go z nich zawsze wyciągnąłem. I tak już zostało choć ostatnio to on pomaga mnie. - stwierdziłem przypominając sobie te wszystkie sytuacje.
- Chodzi o twojego ojca?
- Między innymi, ale nie rozmawiajmy o nim.
- Dobrze, w takim razie o czym chcesz rozmawiać?
- O tobie. - odparłem uśmiechając się do niego.
- O mnie? - zapytał zaskoczony.
- Chcę cię lepiej poznać.

Policzki chłopaka delikatnie się zarumieniły, ale pokiwał lekko głową po czym napił się kawy.

- Mogę powiedzieć to samo, więc słucham co chciałbyś wiedzieć?
- Co lubisz robić? Poza nauką oczywiście, bo już wiem, że jesteś geniuszem.
- Bez przesady, do geniusza mi daleko. Oprócz siedzenia w książkach to lubię... Grać. - odparł nieśmiało.
- Jak to? Na czym? - zapytałem spoglądając na niego z zaskoczeniem.
- Gram na pianinie od jakiegoś czasu. Lubię to. Bardzo odpręża i pozwala mi zapomnieć o wszystkim.
- Jeśli powiesz mi, że jeszcze śpiewasz to... - zaśmiałem się i upiłem łyk kawy.
- No... Czasami...

Spojrzałem na niego kompletnie zszokowany.
Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale zaskoczył mnie tym naprawdę pozytywnie. Czułem, że w tym chłopku jest zdecydowanie coś więcej niż tylko wizerunek dobrego ucznia.

- W takim razie kiedyś chciałbym tego doświadczyć.
- Jeszcze nigdy nie śpiewałem ani nie grałem dla nikogo poza moją mamą.
- Na początek możesz coś zagrać. Ja znów mogę zagrać coś dla ciebie.

Baekhyun uśmiechnął się szerzej. Nie zamierzałem w żaden sposób na niego naciskać. Chciałem, żeby zrobił to, gdy już będzie gotowy i zaufa mi na tyle, żeby podzielić się ze mną swoją muzyką. Doskonale wiedziałem jakie to trudne dlatego tak niewiele osób wiedziało o tym, że potrafię grać na gitarze i pisać. To było coś niezwykle w pewien sposób intymnego dlatego tak ciężko czasami było się tym podzielić z innymi.

- Zgoda, zastanowię się nad tym. - odparł biorąc do ręki kubek.
- Ja też nie grałem dla nikogo poza moją mamą i Kai'em. On jest jedyną osobą, której zaufałem na tyle, żeby powiedzieć mu o tym wszystkim. No i oczywiście teraz jesteś jeszcze ty. - stwierdziłem opierając się łokciami o stolik.
- Dlaczego zdecydowałeś się o tym powiedzieć także mnie? Praktycznie się nie znamy. - zapytał spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Prawda, nie wiem jak to wytłumaczyć, ale czuję do ciebie w pewnym sensie zaufanie w jakimś stopniu. Nie mam pojęcia czym to jest spowodowane, ale tak jest.

Baekhyun przez chwilę po prostu na mnie patrzył lekko zaskoczony. Najwidoczniej nie spodziewał się usłyszeć ode mnie czegoś takiego. Nie dziwiłem mu się. Sam się zastanawiałem dlaczego czuję się w ten sposób. Chciałem po prostu być z nim szczery.

- Cieszę się, że to słyszę. Wiesz... Od ciebie też bije bardzo pozytywna aura. Zupełnie inna niż od wszystkich.
- Kai zawsze mi to powtarza. Dziękuję naprawdę.
- Jong In wydaje się być w porządku. - stwierdził wspominając spotkanie ze srebrnowłosym, które miało miejsce nie tak dawno.
- Bo jest. Może wydawać się inaczej przez to co o nim mówią, ale większość z tego to zwykłe brednie. - odparłem i trochę się we mnie zagotowało na myśl o tych wszystkich rzeczach, które o nim mówili.
- Ludzie często lubią sobie dopowiadać różne rzeczy. Usłyszą jedno, ale żeby urozmaicić nieco historie dodają informacje od siebie, które często są zwykłym kłamstwem.
- Dokładnie. Dlatego nie znoszę wszystkiego rodzaju plotek. - zaśmiałem się.
- Witam w klubie.

Zaśmiałem się ponownie razem z szatynem.
To było naprawdę niesamowite, że aż tyle mieliśmy ze sobą wspólnego. Nie sądziłem, że kiedyś spotkam osobę, z którą będę rozumiał się aż tak dobrze. Jedną osobą do tej pory był Kai i myślałem, że to się już nie zmieni, ale najwidoczniej życie pisze różne scenariusze.

- Dlatego zawsze stoję po jego stronie, ponieważ tylko ja wiem jaka jest prawda.
- Rozumiem, cieszę się, że to mówisz, bo teraz wiem, że wszystkie inne opinie są nieprawdziwe.
- Jong In znosi to naprawdę dzielnie. Ja nie wiem co bym zrobił na jego miejscu. - odparłem upijając łyk kawy.
- Także byś sobie poradził.
- Doprawdy? Skąd to wiesz? - zapytałem spoglądając na niego z ciekawością.
- Czuję to po prostu. Mimo wszystko jesteś silną osobą. Dajesz sobie radę z wieloma rzeczami. - stwierdził uśmiechając się.
- Ale jednak postawić się i walczyć o marzenia wciąż nie potrafię. - westchnąłem spuszczając wzrok.

Zdawałem sobie z tego sprawę, że mimo, iż na boisku potrafiłem być nieustraszony to jednak, gdy przychodziło do konfrontacji z ojcem stawałem się po prostu zwykłym tchórzem. Nie miałem w sobie na tyle dużo odwagi, żeby w końcu powiedzieć czego tak naprawdę chcę. Może przez to, że poniekąd nie chciałem go rozczarować i sprawić, że jego idealny syn nagle nie byłby już tym wymarzonym.

- Nie ty jedyny, ale nie przejmuj się tym aż tak. Przyjdzie ten właściwy moment, w którym uznasz, że przyszedł na to najwyższy czas. - odparł szatyn.

Podniosłem znów na niego wzrok. Patrzył na mnie łagodnie, a jego oczy świeciły się delikatnie. Przez dłuższą chwilę po prostu się w nie wpatrywałem, ale opamiętałem się. Cieszyłem się, że ktoś jeszcze pokładał we mnie takie nadzieje. Baekhyun mógł przyjrzeć się temu z zupełnie innej perspektywy dlatego tak bardzo liczyła się dla mnie jego opinia.

- Miło, że tak uważasz. Wszyscy mówią, że niczego się nie boję, bo w końcu gram na pozycji atakującego i wiele razy podjąłem wielkie ryzyko, ale w rzeczywistości boję się wielu rzeczy. - odparłem szczerze.
- Nie przejmuj się tym. Czasami, jednak dobrze jest się bać, bo mimo wszystko strach motywuje.
- Tak... Chyba masz rację.

Pokiwałem głową po czym upiłem kolejny łyk kawy.
Zauważyłem, że Baekhyun zamyślił się nagle. Jego wyraz twarzy zmienił się i uśmiech zniknął, a w jego miejscu pojawiło się zmartwienie. Coś zaczęło go niepokoić. Przez chwilę rozważałem jak delikatnie dowiedzieć się co się stało. Chciałem mu pomóc nie ważne o co chodziło.

- Wszystko w porządku Baek? - zapytałem pochylając się delikatnie.

Chłopak nagle oprzytomniał i znów przeniósł na mnie wzrok. Odepchnął ten niepokój i ponownie zmienił wyraz twarzy. Zauważyłem, że chciał ukryć to tak jakby nic się nie stało.

- Tak, oczywiście. Czemu pytasz?
- Wyglądałeś jakby coś cię zaniepokoiło. Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić, nie chcę w żaden sposób na ciebie naciskać. - odparłem natychmiast nie chcąc zrazić chłopaka.
- Nie, w porządku. Nie chcę tylko, żebyś pomyślał, że coś jest ze mną nie tak. - zaśmiał się nerwowo.
- Daj spokój. Po tym co ja powiedziałem dziwię się, że nie pomyślałeś, że coś ze mną jest nie tak. Chcę Ci pomóc, jeśli tylko będę potrafił.

Baekhyun westchnął. Zawahał się przez chwilę, ale mimo wszystko zaczął mówić.

- Od jakiegoś czasu chodzi za mną takie dziwne uczucie. Nie cały czas, ale pojawia się i znika. Nie potrafię tak do końca tego opisać. - odparł nieśmiało uciekając wzrokiem.

Zamyśliłem się przez chwilę analizując jego słowa.
Sam czasami miałem dziwne przeczucia, ale nie wiedziałem jak na nie reagować, ponieważ ustępowało dość szybko i nie pojawiało się zbyt często.

- Często się pojawia? - zapytałem skupiając na nim całą swoją uwagę.
- Ostatnio coraz częściej. Wiem jak to brzmi, ale trochę mnie to niepokoi.
- Nie przejmuj się. Nie bardzo wiem jak ci pomóc. Potrzebuję czegoś więcej. Coś jeszcze szczególnego czujesz?
- Takie... Uczucie jakby ktoś mnie wolał. Jakbym musiał iść w tamtym kierunku, ale nie wiem w jakim celu.
- W takim razie może następnym razem warto pójść za tym przeczuciem.
- Może masz rację...

Widziałem, że szatyna zaczyna to męczyć. Był zdezorientowany tą sytuacją, lekko zakłopotany i zawstydzony. Nie chciałem, żeby tak się czuł. Ani mi na myśl przyszło myśleć, że coś z nim jest nie tak. Sam czasami miałem tego typu dziwne przeczucia i nie raz sądziłem, że to ze mną jest coś nie w porządku. Jednak teraz wiedziałem, że nie tylko ja byłem nie z tego świata.

- Nie przejmuj się tym tak. - odparłem pochylając się w jego kierunku.
- Ja tylko... Nie chciałem, żeby to brzmiało... Jakbym...
- Jakbyś zwariował. - dokończyłem za niego widząc rosnące w nim zakłopotanie.

Uśmiechnąłem się szerzej widząc jak jego policzki robią się czerwone. Był naprawdę uroczy.

- Dokładnie... - westchnął uciekając wzrokiem.
- Nie martw się nie jesteś w tym sam, bo siedzisz właśnie przy stole z możliwe bardziej obłąkanym chłopakiem, ale powiem Ci, że jak to mówią, tylko wariaci są coś warci. - odparłem łapiąc go delikatnie za dłoń.

Baekhyun złapał w końcu ze mną kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się po czym przygryzł delikatnie wargę.

- Tak masz rację, ale nie sądzę, żebyś był aż tak obłąkany. - zaśmiał się.
- Uwierz mi jeszcze się przekonasz, że wiem co mówię.

Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Westchnąłem sięgając do kieszeni po urządzenie i zadałem sobie jednocześnie sprawę, że wciąż trzymam dłoń na dłoni Baekhyuna. Zabrałem ją natychmiast lekko speszony i przeczesałem dłonią włosy po czym spojrzałem na ekran telefonu. Gdy zobaczyłem na wyświetlaczu imię ojca przewróciłem oczami po czym odłożyłem komórkę z powrotem do kieszeni płaszcza.
Jednak nie umknęło mi ciekawskie spojrzenie szatyna.

- Może się przejdziemy? Droga do domu zajmie nam trochę czasu, a już zaczęło się ściemniać. - odparłem natychmiast chcąc uniknąć pytań Baekhyuna o mojego ojca.
- Jasne, chodźmy. - stwierdził podnosząc się z miejsca.

Zapłaciłem jeszcze za kawę po czym razem z szatynem ruszyliśmy do wyjścia.

- Następnym razem ja płacę. - odezwał się Baekhyun idąc obok mnie.
- Daj spokój, to ja cię zaprosiłem, więc ja płacę. Nie ma o czym mówić.
- Jest o czym, ponieważ mogłem po prostu za siebie zapłacić. - odparł krzyżując ręce na piersi.
- Uznajmy, że to moja rekompensata za spóźnienie, w porządku? - zaśmiałem się spoglądając na lekko obrażonego szatyna.

Jednak mimo wszystko po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Próbował udawać oburzonego, ale nie wychodziło mu to najlepiej.

- Niech będzie, ale ja płacę następnym razem.
- Zgoda. - pokiwałem głową przysuwając się do niego.

Szliśmy tak po prostu rozmawiając o wszystkim co ślina nam na język przyniesie i dawno nie czułem się tak dobrze jak przy nim. Specjalnie wybraliśmy dłuższą drogę, żeby móc się jeszcze nacieszyć swoim towarzystwem zanim przyjdzie się nam na dziś pożegnać. Nie przeszkadzało nam nawet, iż słońce schowało się już za horyzontem i przemierzaliśmy ulice w blasku latarni trzymając się blisko siebie.
Czułem się przy nim tak swodobnie. Od dawna nie czułem się tak... Szczęśliwy.

- Czyli zasnął na stole? - zapytał dla pewności Baekhyun nie mogąc przestać się śmiać.
- Tak, a ja byłem tym, który musiał go holować do domu. - zaśmiałem się przypominając sobie ten dzień, który wciąż czasami wypominałem Kai'owi.
- Przynajmniej Kyungsoo nie będzie się nudził. - stwierdził, gdy zapanował nad śmiechem.
- Może będzie miał na niego dobry wpływ i Jong In się w końcu weźmie do nauki.
- Martwisz się?
- Oczywiście. To mój najlepszy przyjaciel i chce dla niego jak najlepiej. Wiem, że jest bardzo zdolny, ale nie ma zbyt dobrych warunków, żeby się rozwijać.
- Skądś to znam... - westchnął.
- Ale nikt w życiu nie ma łatwo.
- Prawda, każdego dnia musisz starać się coraz bardziej.
- Ale dla niektórych to wciąż mało.

Baekhyun spojrzał na mnie z żalem w oczach. Nie chciałem zaczynać tego tematu, ale czułem się coraz bardziej przytłoczony tym wszystkim. Poniekąd chciałem po prostu to z siebie wyrzucić, a wiedziałem, że jemu mogę zaufać.

- Nie bierz tego tak do siebie Chan.
- Staram się. Próbuje cały czas iść przed siebie, ale nie jest to łatwe, gdy ktoś mówi ci, w którą stronę masz iść.
- Rodzice mają zakodowane, żeby sprawić, że ich dzieci osiągną wszystko co najlepsze. Jednak czasami wydaje im się, że wiedzą co będzie dla nich lepsze, gdy tak naprawdę próbują spełnić swoje ambicje. - stwierdził szatyn.
- Musisz przestać, bo czuję się przy tobie jak kompletny głupek. - zaśmiałem się wkładając dłonie do kieszeni płaszcza czując obniżającą się coraz bardziej temperature.
- Wybacz. Czasami mówię różne rzeczy nie bardzo się nad tym zastanawiając. - odparł lekko speszony przeczesując dłonią włosy.
- Nie przejmuj się tym. Ja robię tak cały czas.

Zaśmialiśmy się.
Dostrzegłem nagle, że szatyn cały czas pociera o siebie dłonie. Na zewnątrz było dość mroźno zważywszy, iż zbliżała się zima, a on przez brak kieszeni w kurtce musiał jakoś sobie z tym radzić. Przypomniałem sobie, że zawsze noszę parę rękawiczek w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyciągnąłem ją, więc i podałem Baekhyun'owi, który spojrzał na mnie lekko zaskoczony.

- Włóż je. Są trochę za duże, ale dłonie przestaną Ci marznąć. - odparłem uśmiechając się.
- A co z tobą? - zapytał.
- Ja sobie poradzę. Mam kieszenie w końcu, a ty nie, więc włóż moje rękawiczki.

Szatyn uśmiechnął się delikatnie po czym wziął ode mnie rękawiczki. Włożył je i przyznam, że było to naprawdę urocze o ile za duże były dla niego. Miał takie malutkie rączki w porównaniu z moimi gigantycznymi dłońmi.

- Dziękuję.
- Nie ma za co. Nie pozwolę, przecież, żebyś sobie je odmroził.

Szatyn zaśmiał się cicho, a jego policzki znów przybrały czerwoną barwę, ale zastanawiałem się czy tym razem to była wina panującego lekkiego mrozu.

- Jesteśmy na miejscu. - odparł nagle Baek zatrzymując się przed domem, który jak się okazało należał do niego.
- Cieszę się, że udało nam się spotkać. Naprawdę miło spędziłem czas. - stwierdziłem stając naprzeciwko niego.
- Ja również. - pokiwał lekko głową uśmiechając się.
- Następnym razem się nie spóźnię. Obiecuję. - zaśmiałem się przeczesując dłonią włosy.
- Trzymam cię za słowo.

Nagle drzwi domu Baekhyuna otworzyły się i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu wyszedł z niego mój ojciec.
Poczułem jak ciśnienie mi się podnosi, gdy tylko jego wzrok spotkał się z moim.

- Chanyeol? Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być na treningu? - zapytał podchodząc bliżej.
- Nie, skończyłem go jakieś trzy godziny temu. - odparłem przewracając oczami.
- Dobry wieczór. - odezwał się nagle Baekhyun odwracając się i stając obok mnie.
- Tak... Dobry wieczór. Chodź Chanyeol jedziemy do domu. - odpowiedział nieco obojętnie mój ojciec co jeszcze bardziej mnie zirytowało.
- Chyba wolę się przejść. - odparłem przeszywając go wzrokiem.
- Nie wygłupiaj się i chodź. - prychnął po czym wsiadł do samochodu stojącego na podjeździe, którego wcześniej nie zauważyłem.
- Napisze później Baekhyun. Do zobaczenia.
- Jasne, do zobaczenia. - odpowiedział uśmiechając się co odwzajemniłem i zająłem miejsce w samochodzie.

Mój ojciec po chwili ruszył, a ja zapiąłem pas i odwróciłem głowę w stronę okna nie mając ochoty z nim rozmawiać. Jednak najwidoczniej on miał inny zamiar.

- Myślałem, że po treningu zostawałeś, żeby jeszcze poćwiczyć. - odezwał się.
- Tak, ale tym razem miałem inne plany. - odparłem obojętnie.
- Masz na myśli spędzanie czasu z nim zamiast poświęcenie go na doskonalenie umiejętności? - prychnął.
- On ma imię i tak wolałem spędzić go z nim. - warknąłem próbując jeszcze panować nad gniewem.
- Nie spodziewałem się tego po tobie synu. Sądziłem, że sport jest dla ciebie ważny. Twoja drużyna i wygrywanie, a tymczasem ten chłopak odciąga cie od tego.
- Wcale nie. Należy mi się też coś od życia niż tylko w kółko bieganie po boisku. Kocham futbol, ale chcę też poświęcać czas na inne rzeczy.
- Jeśli będziesz miał takie podejście to na pewno nie dostaniesz się w przyszłości do profesjonalnej drużyny. - stwierdził kręcąc głową.
- Nigdy w życiu nie powiedziałem, że mam zamiar się do takowej dostać. - prychnąłem nie myśląc już o konsekwencjach tego co powiem.
- Nie mam zamiaru w tym momencie o tym z tobą rozmawiać. Pogadamy jak ci przejedzie i przejrzysz na oczy, bo tamten chłopak ewidentnie zawrócił ci w głowie. - warknął ojciec zatrzymując się na podjeździe.
- Jasne, może lepiej w ogóle już o niczym ze mną nie rozmawiaj skoro nie masz zamiaru słuchać tego co mówię. - syknąłem wysiadając z samochodu.
- Chanyeol! Chanyeol wróć nie skończyłem! - wołał za mną jednak ja byłem już przy drzwiach i wpadłem do środka.

Skierowałem się od razu do pokoju zamykając za sobą drzwi. Rzuciłem płaszcz na łóżko po czym sam się na nie rzuciłem. Westchnąłem zakrywając twarz dłońmi. Miałem dość tego wszystkiego. Nie mogłem więcej znieść tego, że ojciec cały czas dyktował mi warunki, a to, że nagle próbował zrzucić całą winę na Baekhyuna było szczytem wszystkiego. Wiedziałem, że będzie chciał jeszcze kontynuować te rozmowę, ale ja nie miałem zamiaru mu na to pozwolić. Byłem zmęczony i musiałem od tego odpocząć.

Sięgnąłem po telefon i napisałem wiadomość do Kai'a.

"Jesteś w domu?"

Odpisał niemalże natychmiast co niezmiernie mnie ucieszyło.

"Jasne do tego sam jak palec jak zwykle"

"Będę za 10 minut"

Gdy wysłałem wiadomość chwyciłem znów płaszcz po czym wyszedłem z pokoju, a następnie opuściłem dom nie zważając na nic. Rodzice byli tak zajęci, że nawet nie zauważyli, że po prostu wyszedłem mając zamiar zostać na noc u jedynej osoby, która mogła mi jakoś pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top