Baekhyun

Obudziłem się, gdy promienie słoneczne zaczęły muskać moją twarz. Otworzyłem powoli oczy i próbowałem się podnieść, ale coś mi na to nie pozwalało. Gdy zdałem sobie sprawę, że jakiś ciężar przygniata mnie do materaca zacząłem się zastanawiać co to takiego. Próbowałem to z siebie zrzucić, ale nie spodziewałem się, że to będzie takie ciężkie. Wziąłem głęboki oddech i wkładając w to tyle siły ile tylko miałem zrzuciłem z siebie nieznajomy obiekt i podniosłem się do pozycji siedzącej. Spojrzałem w prawo i okazało się, że ten nieznanym mi ciężarem był nie kto inny jak Sehun. Jednak co mnie zdziwiło to to, że nie obudził się, gdy to zrobiłem tylko mruknął coś pod nosem i obrócił się na drugi bok.

Zaśmiałem się cicho po czym wstałem z kanapy i ruszyłem do kuchni, żeby napić się wody.
Ku mojemu zdziwieniu zastałem tam Chen'a, który już zajmował się przygotowaniem dla nas śniadania. Gdy zobaczył jak wchodzę do pomieszczenia uśmiechnął się delikatnie w moim kierunku.

- Wcześnie się obudziłeś. Sądziłem, że znajmiecie moją kanapę do późnego popołudnia. - zaśmiał się mieszając coś w garnku łyżką.
- Zapewne spał bym dłużej, gdyby nie fakt, iż nie mogłem obrócić się na drugi bok przez Sehun'a, który chyba za dobrze się czuje na twojej kanapie. - odparłem uśmiechając się po czym usiadłem przy wyspie naprzeciwko kuchni.
- Nie zdziwię się jeśli spędzi na niej całe popołudnie.

Zaśmiałem się wiedząc, że zapewne tak właśnie będzie.
Sehun uwielbiał spać, a teraz miał okazję, żeby zostać na kanapie Chen'a tak długo dopóki go w końcu nie obudzi.

Szatyn nałożył do miseczki ryżu po czym do następnej wlał przygotowaną zupę. Położył oba naczynia przede mną, a następnie wyciągnął z lodówki kimchi oraz talerzyk ugotowanych wodorostów.
Wszystko wyglądało naprawdę pysznie i dopiero teraz poczułem jak burczy mi w brzuchu.

Nagle do kuchni z przytulną do klatki piersiowej poduszką wszedł Kyungsoo. Jego włosy sterczały we wszystkie kierunki, a oczy ledwo trzymał otwarte. Wyglądał naprawdę uroczo i chyba jeszcze nie bardzo wiedział co się wokół niego dzieje. Usiadł obok mnie i przez chwilę patrzył w jeden punkt.

- Dzień dobry. - odparłem uśmiechając się do niego.
- Ach! Tak dzień dobry! - odpowiedział wracając do rzeczywistości.
- Dobrze się spało? - zapytał Chen nakładając ryżu do kolejnej miseczki.
- Tak, nawet bardzo, ale jeszcze bym sobie pospał, ale Sehun rozwala się na całej kanapie. - mruknął niezadowolony.
- Wiem coś o tym. - zaśmiałem się przypominając sobie o sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu.
- No niestety taki już jest nasz Sehun. Wygoda własna przede wszystkim. - odparł Chen po czym postawił miseczkę z zupą i drugą z ryżem przed Kyungsoo.

Brunet uśmiechnął się widząc świeże i ciepłe jedzenie. Ja także nie mogłem się już doczekać, żeby zacząć jeść. Chen podał nam jeszcze sztućce. Wyjął z lodówki sos sojowy i postawił go obok reszty potraw.

- Przydało by się wyciągnąć śpiącą królewne z łóżka na śniadanie. - zaśmiał się Chen.

Nagle usłyszeliśmy kroki i jak na zawołanie do pomieszczenia wszedł Sehun. Z ledwo otworzonymi oczami dotarł do wyspy i usiadł na wolnym krzesełku obok mnie. Nic nie powiedział tylko przeczesał dłonią włosy. Były w jeszcze gorszym stanie niż te Kyungsoo. Chen próbował powstrzymać się od śmiechu i bez słowa postawił przed nim miseczki z jedzeniem. Szatyn przygotował jeszcze porcje dla siebie i usiadł naprzeciwko nas. Gdy gospodarz podniósł pałeczki my także wzięliśmy się za jedzenie.

Nagle Chen sobie o czymś przypomniał i wstał po czym podszedł do szafki. Wyciągnął z niej szklankę i nalał wody do środka. Wrzucił do niej jakąś tabletkę, która wręcz natychmiast rozpuściła się w niej. Wrócił po chwili do nas i postawił naczynie przed Sehun'em.

- To na kaca. - odparł po czym uśmiechnął się.
- Bardzo śmieszne. Nie mam kaca. - prychnął brunet w końcu otwierając oczy.
- Mhmm... Oczywiście. - mruknął szatyn przewracając oczami.

Mimo wszystko jednak Sehun wziął do ręki szklankę z wodą i opróżnił ją jednym dużym łykiem. Zaśmialiśmy się po czym wróciliśmy do jedzenia. Przyznam, iż naprawdę dobrze się z nimi bawiłem. Aż tak, że kompletnie straciłem poczucie czasu i nie miałem pojęcia o której godzinie tak naprawdę poszliśmy spać. Domyślam się, iż było późno. Bardzo późno.

Spojrzałem na zegarek znajdujący się na ścianie za Chen'em i zaskoczyło mnie to, iż zobaczyłem na nim godzinę 13:00.
Czy my naprawdę aż tak długo spaliśmy?

- Rozumiem, iż każdy z nas dzisiaj nie przejmował się wstaniem do szkoły. - odparłem spoglądając na każdego z chłopaków.
- Proszę cię Baekkie. Naprawdę sądzisz, iż Sehun byłby w stanie wstać o tak wczesnej porze? Zważywszy jeszcze na to jaką ilość alkoholu wczoraj wypił. - zaśmiał się Chen polewając ryż sosem sojowym.
- Wcale nie wypiłem dużo. Stać mnie na więcej. Nawet mnie głowa nie boli. - prychnął brunet wkładając do ust kimchi.
- Na szczęście nie mamy dzisiaj nic ważnego do zrobienia, więc możemy się zrelaksować. - stwierdził Kyungsoo z uśmiechem.
- Prawda. Jest piątek, więc można by iść na imprezę. Podobno Changkyun organizuje jedną u siebie, jeśli chcecie to możemy się wybrać. - odparł Sehun spoglądając na Chen'a.
- Nie lubię tego typu imprez. Wolę zostać w domu i obejrzeć kolejny sezon serialu. - odparł szatyn.
- W takim razie obejrzę z tobą.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Ponieważ nawet podczas oglądania filmu nie potrafisz się zamknąć. - zaśmiał się przenosząc wzrok na bruneta.
- Nie prawda... - mruknął.
- Owszem prawda. - stwierdził Kyungsoo przełykając ryż.
- Poza tym miałem oglądać ten sezon z Baekhyun'em jak wszystkie inne.

Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Sięgnąłem do kieszeni spodni po czym wyciągnąłem urządzenie. Od razu otworzyłem wiadomość i zacząłem czytać.

"Hej Baekhyun,

Mam nadzieję, że godzina 15 ci odpowiada. Spotkajmy się w parku przy tej samej ławce co ostatnim razem.

Chanyeol"

Moje serce natychmiast przyspieszyło. Kompletnie zapomniałem, że mam się zobaczyć dziś z Chanyeol'em. Miałem tylko dwie godziny, żeby się przygotować. Bardzo mało czasu, a musiałem jeszcze dotrzeć do domu.
Szybko skończyłem swoją porcje ryżu oraz zupy po czym ruszyłem do salonu. Zacząłem pospiesznie pakować swoje rzeczy.

- Co się dzieje Baekhyun? - zapytał Chen zaniepokojony idąc za mną.
- Zapomniałem kompletnie, że mam się z kimś zobaczyć. Muszę szybko wrócić do domu i się przygotować. - odparłem zamykając plecak.
- W porządku. Może Sehun cię odwiezie?
- Nie, poradzę sobie, a wy spędźcie miło czas. Pa! - zawołałem po czym wręcz wybiegłem z domu Chen'a.

Biegłem przed siebie modląc się, żebym zdążył na jakikolwiek autobus, który zabierze mnie do domu.
Na moje szczęście w ostatniej chwili mi się udało wsiąść i po jakiś 10 minutach dotarłem do domu. Nikogo nie było oczywiście w środku, ponieważ moi rodzice o tej porze byli w pracy, więc miałem cały budynk dla siebie.
Odłożyłem rzeczy do pokoju po czym ruszyłem w kierunku łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. Co w moim przypadku wcale nie było aż tak szybkie, ponieważ musiałem zadbać przede wszystkim o swoje włosy, które były naprawdę wymagające. Gdy skończyłem się myć, wysuszyłem włosy, a następnie wróciłem do pokoju. Spojrzałem na zegarek. Zajęło mi to godzinę, więc musiałem się pospieszyć. Zajrzałem do szafy i tu pojawił się znacznie większy problem.

Nie miałem pojęcia co na siebie włożyć. W mojej szafie było mnóstwo ubrań, ale zawsze miałem problem z wyborem czegokolwiek. Złapałem na początek parę czarnych, obcisłych spodni, a następnie moje spojrzenie przykuł beżowy sweterek. Było dziś dość zimno, więc uznałem, że będzie to dobry pomysł, żeby go założyć. Włożyłem na siebie ubrania po czym stanąłem przed lustrem. Wyglądałem całkiem nieźle. Uśmiechnąłem się delikatnie i wygładziłem sweter, który doskonale przylegał do mojego ciała. Przeczesałem jeszcze dłonią włosy układając je w lekkim nieładzie. Włożyłem jeszcze sweterek w spodnie uwydatniając talię.

Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze ponad pół godziny, więc spokojnie mogłem udać się na przystanek autobusowy i zaczekać na pojazd, który zabierze mnie na miejsce spotkania. Założyłem kurtkę po czym wyszedłem z domu. Po kilku minutach byłem już na przystanku. Usiadłem na ławce i cierpliwie czekałem aż przyjedzie autobus. Spojrzałem na ekran telefonu. Miałem jeszcze pół godziny, więc mogłem wziąć głęboki oddech wiedząc, że na pewno będę o czasie.

Wsiadłem do autobusu i z uśmiechem usiadłem z tyłu na wolnym miejscu. Zdziwiło mnie to, że nie było prawie w ogóle ludzi, jednak nie przeszkadzało mi to. Czekała mnie krótka podróż, więc usiadłem wygodnie i jak zawsze skupiłem się na obserwowaniu widoków za oknem. W jakiś sposób mnie to uspokajało, a trasa mijała szybciej.
Spojrzałem ponownie na ekran telefonu sprawdzając czy przypadkiem Chanyeol nie wysłał mi wiadomości. Nie wiedzieć czemu nagle zacząłem się stresować.

Co jeśli o mnie zapomni? Albo może tylko żartował?

- Można?

Wyrwałem się z zamyślenia, gdy usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem głowę w jego kierunku i zobaczyłem uśmiechającego się do mnie Leeteuk'a.

- Jasne, siadaj. - odparłem także uśmiechając się do chłopaka.
- Dzięki, dokąd się wybierasz? - zapytał siadając obok.
- Na spotkanie ze znajomym. - odpowiedziałem nie chcąc zdradzać jego osobowości.
- Rozumiem. Ja za to lecę na dodatkowe zajęcia. Matma to jednak nie mój konik. - zaśmiał się.

To prawda. Leeteuk był wspaniały jeśli chodziło o przedmioty humanistyczne, ale nie radził sobie kompletnie ze ścisłymi. Ja z kolei miałem kompletnie na odwrót.

- Musisz mi kiedyś pomóc tak jak obiecałeś. - odparł spoglądając na mnie z szerokim uśmiechem.
- Jasne, czemu nie. W końcu dałem słowo.
- Właśnie, mój obecny nauczyciel nie potrafi solidnie mi wytłumaczyć materiału, więc może tobie się uda. - zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Postaram się.

Większość osób uważała mnie za matematycznego geniusza, ale prawda była taka, że wcale nie byłem tak dobry jak uważali. Jeszcze wiele musiałem się nauczyć. Jednak nie ukrywam, iż pochlebiało mi to, że tak uważali.

- Dawno cię nie widziałem. - odparł nagle Leeteuk.
- Byłem dość zajęty. Tyle nauki do tego jeszcze stypendia.
- No tak, zawsze podziwiałem twoje podejście do tego wszystkiego Baekhyun-ssi. - zaśmiał się klepiąc mnie delikatnie delikatnie po ramieniu.
- Dziękuję, ale pamiętaj, że wciąż czekam na twoją pierwszą książkę. - odparłem wstając z siedzenia.
- Oczywiście, będziesz pierwszym, który się dowie, gdy w końcu ją skończę. - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Do zobaczenia. - rzuciłem, gdy autobus zatrzymał się na moim przystanku, a drzwi się otworzyły.

Gdy znalazłem się na zewnątrz wziąłem głęboki oddech po czym ruszyłem w kierunku parku. Przyznam, iż miło było ponownie spotkać Leeteuk'a. Byliśmy bardzo blisko niegdyś, ale gdy obaj poszliśmy w nieco innym kierunku jeśli chodziło o college to nasz kontakt trochę się urwał, jednak wciąż mogliśmy na siebie liczyć.

Przemierzałem powoli park rozglądając się dookoła. Mimo, iż było już dość chłodno i nieco mroźne powietrze delikatnie muskało moją twarz to jednak cieszyłem się tym spacerem i nie miałem zamiaru narzekać.
Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem, iż nie tylko ja postanowiłem udać się na spacer. W parku było sporo dzieci wraz z rodzinami, które nie zważały na dość zimną pogodę, ale bawiły się w najlepsze. Gdy piłka nagle należała się pod moimi nogami nieco się zdziwiłem. Spojrzałem w kierunku, z którego do mnie dotarła i zobaczyłem stojących niedaleko chłopców, którzy najwidoczniej oczekiwali, iż podam im ich własność. Zaśmiałem się po czym wziąłem lekki rozbieg i kopnąłem piłkę w ich kierunku. Jeden z chłopców idealnie przyjął ją na klatkę piersiową po czym pomachał mi ręką. Odmachałem mu po czym ruszyłem znów przed siebie.

Gdy znalazłem się w wyznaczonym miejscu Chanyeol'a jeszcze nie było. Odetchnąłem po czym zająłem miejsce na ławce. Na tej samej, na której jakiś czas temu siedziałem z brunetem.
Spojrzałem na zegarek. Była idealnie 15:00.
Lubiłem być punktualny i zawsze byłem wszędzie o czasie. Nienawidziłem się spóźniać, ale nie miałem nic przeciwko, gdy ktoś to robił. Gdy było to nie więcej niż pół godziny. To byłem w stanie tolerować.

Gdy minęło dziesięć minut zacząłem się stresować. Co chwilę spoglądałem na wyświetlacz telefonu w nadziei, iż dostanę jakąś wiadomość od Chanyeol'a. Przez moment nawet przeszło mi przez myśl, iż zapomniał o naszym spotkaniu. Jednak jakiś czas temu sam wysłał mi SMS potwierdzający. Więc czemu nagle miałby zmienić zdanie?

Zacząłem nerwowo rozglądać się dookoła. Miałem nadzieję, że gdzieś uda mi się dostrzec bruneta. Nie powinno być to trudne, gdyż był naprawdę wysoki. Jednak po kolejnych pięciu minutach z każdą chwilą teraz bardziej docierał do mnie fakt, iż się nie pojawi. Przyznam, że poczułem bolesne ukłucie w sercu. Naprawdę cieszyłem się, iż będę miał znów okazję z nim porozmawiać. Wychodziło, jednak na to, że nie będzie mi to dane.

Podniosłem się powoli z miejsca i już miałem odejść, gdy nagle zobaczyłem postać bruneta szybkim krokiem zmierzającego w moim kierunku. Nie potrafiłem ukryć uśmiechu, który natychmiast pojawił się na mojej twarzy. Po chwili znalazł się przede mną oddychając ciężko.

- Wybacz Baekhyun. Coś mnie zatrzymało. - odparł, gdy w końcu złapał oddech.

Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. W jego oczach mogłem dostrzec zakłopotanie, ale widziałem też w nich skruche.
Domyślałem się, iż naprawdę się spieszył, jednak nie było tego po nim widać. Jego kruczo-czarne włosy były w nie nagannym stanie, na jego skórze nie było widać ani kropli potu, a jego ubiór był doskonały. Czarny, dopasowany sweter, do tego długi płaszcz w szarym kolorze oraz ciemne spodnie z gładkiego materiału. Wszystko wyglądało na nim świetnie.

- Nie szkodzi. Przez chwilę, jednak myślałem, że o mnie zapomniałeś. - zaśmiałem się nerwowo.
- Skąd! Oczywiście, że nie! Coś mi nagle wypadło, ale obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Zwykle się nie spóźniam. - odparł niemalże natychmiast.
- W porządku. Wierzę Ci.

Chanyeol zaśmiał się po czym zilustrował mnie wzrokiem. Przyznam, że byłem nieco zdziwiony tym, iż zrobił to tak bezpośrednio, ale nie miałem nic przeciwko. Gdy wrócił znów do moich oczu uśmiechnął się szeroko.

- W takim razie chodźmy na spacer, a potem ci jakoś wynagrodze moje spóźnienie. - odparł po czym stanął obok mnie, a następnie ruszyliśmy przed siebie.

Szedłem przez park tuż obok Chanyeol'a. Zaskoczyło mnie to, że tak po prostu zaproponował mi to spotkanie, a do tego w miejscu publicznym. Wiedziałem, że moja obecność raczej nie wpłynie pozytywnie na jego status w szkole, ale najwidoczniej jemu to wcale nie przeszkadzało. Co jakiś czas spoglądałem dyskretnie w jego kierunku. Brunet chyba zorientował się, że mu się przyglądam, ponieważ zaśmiał się cicho po czym także skierował na mnie spojrzenie. Czułem, że moje policzki robią się czerwone, więc szybko odwróciłem wzrok znów patrząc przed siebie.

- Co cię zatrzymało, jeśli mogę zapytać oczywiście. - odezwałem się, aby przerwać ciszę.
- Trening niespodziewanie mi się przedłużył i straciłem poczucie czasu. Gdy wszedłem do domu zdałem sobie sprawę z tego, że zostało mi tylko dziesięć minut, więc tak szybko jak tylko potrafiłem wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i wybiegłem z domu. Jednak zapomniałem, że stwierdziłem, iż się przejdę i pożyczyłem samochód koledze z drużyny do jutra. - zaśmiał się po czym włożył dłonie do kieszeni płaszcza.
- Czyli... Skoro nie miałeś samochodu to...
- Tak musiałem biec.

Spojrzałem na niego zaskoczony, ale zaśmiałem się widząc, że chłopaka naprawdę to bawi. Jednak przebiegnięcie takiej odległości nie sprawiło mu zbyt dużego problemu.

- W takim razie zazdroszczę kondycji.
- Nie ma czego. Biegam tylko po boisku, ale na takie biegi długodystansowe się w życiu nie zapiszę. - stwierdził uśmiechając się szeroko.
- Ale byłbyś całkiem niezły zważywszy, że pokonałeś taki dystans w niecałe pół godziny. - odparłem spoglądając w jego stronę.
- Dziękuję, ale obiecuję, że następnym razem będę punktualnie. Więcej się nie spóźnię.

Poczułem dziwne uczucie w środku, gdy powiedział następnym razem.

Czy Chanyeol naprawdę chciał spotkać się ze mną więcej niż tylko ten jeden raz?

Wszystko na to wskazywało, a ja nie mogłem się powstrzymać od szerokiego uśmiechu. Co nie umknęło oczywiście uwadze bruneta.

- Wrócić też masz zamiar biegiem? - zapytałem nieco rozbawiony całą tą sytuacją.
- Oj nie! Wolę poczekać na autobus. Moje stopy mają już dość na dziś. - zaśmiał się.
- W takim razie poczekam z tobą. W końcu jadę w tym samym kierunku.
- Będzie mi bardzo miło.

Znów powoli przeniosłem na niego wzrok. Uśmiechał się do mnie uroczo, a w jego oczach mogłem dostrzec małe iskierki. Cudownie błyszczały sprawiając, że oczy bruneta przybierały całkiem inną barwę. Miałem szczęście, że przez delikatny mróz jaki panował na zewnątrz to na niego mogłem zrzucić winę jeśli chodziło o kolor moich policzków.

- Jak idą przygotowania do meczu? - zapytałem chcąc nieco zmienić temat.
- Pełną parą. Trenerowi bardzo zależy na zwycięstwie, ponieważ to dało by nam prowadzenie w tabeli, ale także ogromną satysfakcję z pokonania największego przeciwnika.
- Udało wam się ich już kiedyś pokonać? W sensie uniwersytet z Busan.
- Tak, ale to było dawno, dopiero wtedy zaczynałem trenować. Dlatego to zwycięstwo by tak wiele dla nas znaczyło, dla szkoły i dla mojego taty oczywiście. - westchnął po czym przeczesał dłonią włosy.
- A dla ciebie?

Chanyeol spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Najwidoczniej nie spodziewał się takiego pytania.

- Cóż... Nie często ktoś mnie pyta o zdanie. Jednak jestem częścią drużyny i to, że odnosimy sukcesy oznacza, iż jesteśmy coraz lepsi.
- Tylko nie stresuj się za bardzo. Na pewno pójdzie ci świetnie jak zawsze. - odparłem po czym uśmiechnąłem się do niego.
- Ależ oczywiście, jednak to nie będzie łatwy mecz, więc nie ukrywam, iż przydało by mi się dodatkowe wsparcie. - stwierdził po czym spojrzał na mnie wymownie.
- Że ja? - zapytałem zaskoczony.
- Tak, chciałbym, żebyś przyszedł na mecz skoro już powiedziałeś, że kiedyś przyjdziesz mi kibicować. Więc jak będzie?

Zaśmiałem się po czym spuściłem na chwilę wzrok. Po chwili znów wróciłem do jego oczu. Nigdy nie byłem wielkim fanem tego sportu, ale może dla tego chłopaka to się zmieni.

- Zgoda będę. - odpowiedziałem.
- Cudownie. Załatwię ci najlepsze miejsca. Możesz przyprowadzić kogo tylko chcesz. - odparł z promiennym uśmiechem.
- Dziękuję, ale wiesz, że nie musisz. Znam tylko podstawy tego sportu. - zaśmiałem się nerwowo.
- To i tak dużo. Niektórzy nawet tego nie potrafią zrozumieć.
- No cóż...
- Ale cieszę się, że tam będziesz. Przynajmniej jedna osoba nie będzie miała w stosunku do mnie aż tak wysokich oczekiwań.
- Twój tata też będzie? - zapytałem spoglądając na lekko posmutniałego Chanyeol'a.
- Tak oczywiście. Nie mógłby przegapić takiego meczu. Zwłaszcza, że jakiś czas temu także grał przeciwko uniwersytetowi w Busan i także byli ich największymi przeciwnikami. Spór między tymi szkołami trwa już od dłuższego czasu.

Zauważyłem, że to pytanie nieco zepsuło mu humor zapewne ze względu na ojca.
Musiałem to jakoś naprawić, więc delikatnie przysunąłem się bliżej niego tak, żeby nie zauważył i spojrzałem na niego z uśmiechem.

- Powinni się bać, bo teraz nasza szkoła ma najlepszego atakującego i rozgrywającego.
- Oczywiście oraz kolegów, którzy chronią mu tyły, żeby on mógł dobiec z piłką do końca boiska. - zaśmiał się, a ja byłem zadowolony, iż tak szybko udało mi się osiągnąć sukces.

Chanyeol mimo wszystko wydawał się być pogodną osobą. Odkąd go poznałem nie widziałem go bez uśmiechu na ustach. Oprócz tej jednej sytuacji, która miała miejsce przy stole w jego domu.

- Ale nie mówmy już o piłce. Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. - odparł po czym kopnął dzieciom piłkę, która wylądowała pod jego nogami jak mnie jakiś czas temu.
- W porządku. - pokiwałem lekko głową.
- Chciałbym cię poznać, więc możesz mi powiedzieć czy...
- Chanyeol?

Zatrzymaliśmy się i jednocześnie podnieśliśmy wzrok. Przed nami stanął Jong In, który widocznie był nieco zaskoczony, ale mimo wszystko uśmiechnął się delikatnie.

- Hej Jong In, co ty tutaj robisz? - zapytał brunet.
- Tak po prostu nabrałem ochoty na spacer i napisałem nawet do ciebie czy nie chcesz wyjść ze mną, ale nie odpowiedziałeś i teraz wiem dlaczego. - odparł srebrnowłosy spoglądając ma mnie z większym uśmiechem.
- Wybacz, byłem zbyt zajęty, żeby sprawdzić telefon. - odparł Chanyeol lekko zakłopotany przeczesując dłonią włosy.
- Nie szkodzi, miałem trochę czasu, żeby pomyśleć, ale dobrze, że na ciebie wpadłem Baekhyun. Dzwoniłem jeszcze niedawno do Kyungsoo, ale nie odbiera. Nie wiesz gdzie może być?

Spojrzałem lekko zaskoczony na Jong In'a i uśmiechnąłem się delikatnie, gdy zobaczyłem tę iskierkę nadziei w jego oczach. Czyli naprawdę zależało mu na tych korepetycjach, jednak oczywiście zestresowany Kyungsoo nie miał nawet odwagi z nim jeszcze porozmawiać. Chyba wiedziałem jak mogę pomóc im obu.

- Nie wiem gdzie jest, ale mogę spróbować do niego zadzwonić. - odparł po czym sięgnałem do kieszeni po telefon.
- Byłbym naprawdę wdzięczny. - odpowiedział uśmiechając się szeroko.

Odblokowałem urządzenie po czym od razu wybrałem numer Kyungsoo. Przyłożyłem telefon do ucha i po chwili usłyszałem sygnał. Nie musiałem czekać długo, żeby usłyszeć głos brubeta.

- Hej Baekkie! Co słychać?
- Cześć Kyungsoo. Mam do ciebie pewną sprawę.
- W porządku, o co chodzi?
- Podjąłeś już decyzję odnośnie udzielania korepetycji? - zapytałem spoglądając na stającego przede mną Kai'a, który przyglądał mi się uważnie i ze skrzyżowanymi ramionami wyczekiwał odpowiedzi.
- Chodzi ci o Jong In'a, prawda? Myślałem o tym i chyba się zgodzę, ale nie mogę się zdecydować, żeby mu to powiedzieć.
- Cudownie! W takim razie możesz mu to właśnie teraz od razu powiedzieć. - odparłem z uśmiechem.
- Że co proszę?! Baekhyun gdzie ty jesteś!? Co ty planujesz?! Baekhyun przysięgam ci, że cię zabije!

Jednak ja nie miałem zamiaru go słuchać tylko podałem telefon Kai'owi, który z szerokim uśmiechem przyłożył go do ucha.

- Hej Kyungsoo, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - zaczął po czym odszedł kawałek dalej zostawiając nas na chwilę samych.

Wiedziałem, że Kyungsoo dotrzyma obietnicy, ale byłem pewien, że jeszcze mi podziękuje. W końcu nie każdy ma okazję, żeby spędzić tyle czasu z Jong In'em, a wiem, że wielu chętnie zamieniło by się miejscami z brunetem. Jednak Kyungsoo na tym zależało, ale ktoś musiał mu trochę pomóc.

- Może jemu uda się dotrzeć do Kai'a, bo ja już nie daje rady. - westchnął Chanyeol spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Kyungsoo na pewno sobie poradzi. Lepszego korepetytora nie znajdziesz. - odparłem pełen dumy.
- W takim razie nie muszę się już o niego martwić. - zaśmiał się.
- Kyungsoo jest po prostu czasami dość niezdecydowany i wydaje mi się, że Jong In go trochę onieśmiela.
- Tak zauważyłem, że w towarzystwie Kai' a dużo osób czuje się dość niepewnie, ale uwierz mi, że to on jest zwykle dużo bardziej zestresowany.

Zaśmiałem po czym zauważyłem, że Jong In do nas wraca.

- Dziękuję Baekhyun. - odparł z szerokim uśmiechem oddając mi telefon.
- Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem pomóc.
- W takim razie nie będę już wam przeszkadzał. Bawcie się dobrze i do zobaczenia jutro na treningu hyung. - powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej po czym pomachał nam i odszedł.

Patrzyliśmy przez chwilę jak znika w oddali. Spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się.
Nie miałem pojęcia co mógł pomyśleć sobie Jong In, ale jego wyraz twarzy wydawał się bardzo obiecujący.

Westchnąłem po czym spojrzałem na swoje dłonie. Były prawie całe czerwone. Nic dziwnego w końcu już trochę czasu spędziliśmy na zewnątrz, a przez lekki mróz, który panował moje dłonie były trochę zmarznięte. Złączyłem je ze sobą i zacząłem pocierać, żeby je rozgrzać choć trochę. Nie dawało to zbyt dużo, ale warto było próbować.
Nagle czyjeś duże dłonie przykryły moje. Zdziwiło mnie to jak ciepłe były. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Chanyeol'a, który uśmiechał się do mnie. To jego dłonie próbowały ogrzać moje. Odwzajemniłem uśmiech czując jak moje serce przyspiesza swój rytm, gdy czułem tak bliską obecność bruneta.
Przez dłuższą chwilę po prostu trwaliśmy w takiej pozycji patrząc sobie oczy. Dopiero Chanyeol zdecydował się odezwać.

- Może masz ochotę na kawę? Pójdziemy w miejsce gdzie jest cieplej.
- Bardzo chętnie. - odparłem uśmiechając się po czym przygryzłem dolną wargę.

Brunet nagle puścił moje dłonie i razem ruszyliśmy w kierunku kawiarni, a podczas drogi ja próbowałem opanować swoje szybko bijące serce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top