Baekhyun
Następnego dnia lekcje minęły naprawdę szybko.
Nie wiedziałem czego to była zasługa. Może po prostu tego, że nie mogłem się doczekać aż po szkole udam się razem z Sehun'em i Kyungsoo do domu Chen'a. Dawno nie organizowaliśmy wspólnej posiadówki, więc przyznam, że byłem naprawdę podekscytowany. Poza tym to był idealny sposób, żeby poprawić Sehun'owi humor i sprawić, żeby choć na chwilę przestał myśleć o przyjeździe swojego znienawidzonego brata. Miał się zrelaksować i razem z chłopakami na pewno tego dopilnujemy.
Nigdzie tego dnia jednak nie widziałem Chanyeol'a. Domyślałem się, że zapewne ma dzisiaj sporo treningów, ponieważ jeśli dobrze się orientowałem to za tydzień miał odbyć się kolejny mecz.
Nie mieliśmy dziś lekcji matematyki, więc nie mogliśmy spotkać się w klasie. Nasze drogi nie skrzyżowały się, jednak przez cały dzień, ale wiedziałem, że spotkam go w piątek. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś taki jak Park Chanyeol zaprosił mnie na spacer. Gdy chłopak zadał mi wczoraj to pytanie przez chwilę sądziłem, że żartuje, ale jak zobaczyłem w jego oczach szczerość i nadzieje zdałem sobie sprawę, że naprawdę mówi poważnie. Nie zastanawiałem się nad tym w ogóle i po prostu zgodziłem się.
Stałem właśnie przy szafce chowając do niej niepotrzebne mi narazie książki, a obok mnie stał Kyungsoo opowiadając o czymś zawzięcie, jednak przyznam, że moje myśli zajmował w tamtym momencie czarnowłosy chłopak, więc nie bardzo słuchałem tego co do mnie mówił. Wiedziałem, że nie było to zbyt uprzejme, ale nic nie mogłem na to poradzić. Poza tym to dziwne uczucie, które ogarnęło mnie, gdy wyszedłem z kawiarni z Chen'em nagle powróciło i nie mogłem się skupić na żadnej z ostatnich kilku lekcji. Zastanawiałem się co to może oznaczać i dlaczego wciąż nie daje mi spokoju.
- Baekhyun, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - westchnął Kyungsoo przerywając swój monolog.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Właśnie widzę, tylko o czym tak zawzięcie myślisz? - zapytał spoglądając na mnie z troską.
- O niczym ważnym. - odparłem uśmiechając się delikatnie.
- Baekkie, jeśli coś się dzieje to wiedz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. - powiedział kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Tak wiem Kyungsoo. Nie martw się wszystko jest w porządku.
- Skoro tak mówisz. W takim razie chodźmy już. Muszę jeszcze iść do sklepu, jak myślisz co powinienem kupić?
- Kup po prostu coś słodkiego. Sehun'owi więcej nie będzie potrzebne do szczęścia. - stwierdziłem zamykając szafkę.
- Racja, kupię mu ptysie. Jak będzie jadł to przynajmniej nie będzie gadał. - zaśmiał się Kyungsoo, a ja razem z nim.
Odwróciłem się i chciałem ruszyć z brunetem w kierunku wyjścia, gdy nagle coś przykuło moją uwagę.
Na końcu korytarza, którym nikt raczej nie chodził prócz oczywiście woźnych i sprzątaczek zobaczyłem coś dziwnego.
Wyglądało to jakby w ścianie powstała szpara, która powoli zaczynała się powiększać. Coś kazało mi podejść bliżej i sprawdzić to tak naprawdę jest. To uczucie, które nie chciało mnie opuścić od końca czwartej lekcji i ciekawość sprawiły, że powoli zacząłem zmierzać w kierunku szpary. Z każdym krokiem widziałem ją coraz wyraźniej i niemalże byłem w stanie nawet z tak dużej odległości poczuć bijące z niej zimno. Chciałem sprawdzić co się za tym kryje, ale z drugiej strony coś mówiło mi, żeby jednak tego nie robić, żeby uciekać jak najdalej. Jednak ciekawość była zbyt silna i nie mogłem nic na to poradzić.
- Baekhyun! Idziesz?! Mamy mało czasu! Dobrze wiesz, że Chen nie lubi jak się ktoś spóźnia!
Otrząsnąłem się, gdy nagle usłyszałem głos Kyungsoo. Niemalże natychmiast zatrzymałem się i odwróciłem z powrotem w jego kierunku.
- Tak idę! - zawołałem wracając do bruneta.
Spojrzałem jeszcze ostatni raz za siebie, jednak szpary już nie było w ścianie, a dziwne uczucie znów ustąpiło.
O co w tym wszystkim chodziło?
- W porządku Baekkie? - zapytał spoglądając w tym samym kierunku co ja.
- Jasne, możemy iść. - odparł po czym obaj ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
Postanowiłem zignorować to co się przed chwilą stało. Równie dobrze to mogła być po prostu moja bujna wyobraźnia albo też mogło to być spowodowane zbyt dużym stresem. Ostatnio faktycznie za bardzo się tym wszystkim przejmuję. Powinienem zrobić tak jak kazał mi Chen i po prostu się odprężyć i przestać tak nałogowo myśleć o tym, że muszę wszystkich zadowolić. Czas, żebym w końcu zaczął choć trochę myśleć o sobie, a nie wciąż o innych.
***
Spakowałem do plecaka wszystkie potrzebne rzeczy po czym ruszyłem na dół. Mama czekała już na mnie w holu. Była tak zadowolona z faktu, iż nie będzie mnie dzisiaj w domu, że zgodziła się nawet osobiście zawieść mnie do Chen'a. Cieszyła się, że spędzę czas z przyjaciółmi, a ona będzie mogła zaprosić swoje koleżanki i obejrzeć swój ulubiony serial w ciszy i spokoju. Choć i tak zwykle przesiadywałem w swoim pokoju, więc nie sądzę abym jakkolwiek mógł jej przeszkadzać.
- Spakowałeś wszystko co będzie Ci potrzebne? - zapytała wkładając na stopy czarne trampki.
Nienawidziła ich nosić, ale nie mogła przecież prowadzić samochodu w szpilkach.
- Tak mamo. - odparłem zakładając na się siebie kurtkę.
- W porządku, masz tutaj jeszcze bulgogi, które przed chwilką zrobiłam. Musicie przecież coś jeść. - stwierdziła podając mi pudełeczko.
- Dziękuję, ale przecież Chen ma jedzenie mamo. - zaśmiałem się wkładając je do plecaka.
- Domyślam się skarbie, ale zawsze miło jest coś przynieść od siebie, a teraz chodź już. Muszę jeszcze zdążyć coś załatwić w kilku miejscach.
Ruszyłem za nią w kierunku wyjścia. Wsiedliśmy do ukochanego czarnego Jaguar'a mojej mamy. Jeśli miała gdziekolwiek jechać to tylko tym samochodem. Twierdziła, że za kierownicą Opla ojca czuje się źle, więc jeździła tylko swoim.
Uśmiechnąłem się, gdy w radiu usłyszałem głos K.Will'a. Lubiłem go słuchać i nie ukrywałem, że był dla mnie pewnego rodzaju inspiracją. Chciałem kiedyś śpiewać choć w pewnym stopniu tak dobrze jak on.
Jednak wiedziałem, że nad tym trzeba ciężko pracować, a z podejściem mojego ojca raczej nie liczyłem na żaden sukces w tym kierunku.
Po około dziesięciu minutach samochód mamy zatrzymał się na podjeździe przed domem Chen'a. Chwyciłem plecak i wysiadłem z pojazdu uśmiechając się jeszcze do mamy.
- Baw się dobrze skarbie! - zawołała uśmiechając się szeroko.
Zamknąłem drzwi po czym przez chwilę jeszcze patrzyłem jak odjeżdża. Zaczęło się już robić zimno, więc ruszyłem w kierunku wejścia do domu przyjaciela.
Zapukałem, a po chwili w drzwiach stanął uśmiechnięty szatyn.
- Dobrze cię widzieć Baekhyunnie! Wspaniale, że już jesteś! Pomożesz mi coś jeszcze przygotować. - odparł wciągając mnie do środka.
- Ciebie również miło wiedzieć hyung. W czym mogę Ci pomóc? - zapytałem idąc za szatynem do salonu.
- Mam coś dla Sehun'a, ale potrzebuję twojej opinii.
- W porządku.
Zawsze zazdrościłem Chen'owi. Jego rodziców nigdy nie było w domu, więc można by było powiedzieć, że należał praktycznie do ich syna. Salon był urządzony w nowoczesnym stylu w beżowych i pastelowych kolorach. Gdzieniegdzie czarne dodatki dodawały wszystkiemu klasy i elegancji. Uwielbiałem jego kanape, która była ogromna, a nie dało się opisać tego jak wygodna była. Położyłem na niej plecak po czym natychmiast wyciągnąłem z niego pudełko, które dała mi mama.
- Moja mama to przygotowała. Mam nadzieję, że będzie smakować. - odparłem z uśmiechem wręczając mu pudełko.
- Na pewno. Dziękuję. - zaśmiał się po czym skierował się w stronę kuchni.
- Więc o co chodzi? Co takiego przygotowałeś dla Sehun'a? - zapytałem idąc za nim.
- Wiesz... Zrobiłem dla niego to, ale nie wiem czy mi wyszło. - odparł wskazując garnek.
Podszedłem bliżej i zajrzałem do niego. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem przepysznie wyglądający i pachnący rameyon. Wiedziałem, że Sehun będzie zachwycony, bo po pierwsze on kocha rameyon, a po drugie zrobił je Chen, więc tym bardziej zje nawet cały ten garnek.
Odwróciłem się w kierunku szatyna, który spoglądał na mnie niepewnie. Stresował się trochę, widziałem to w jego oczach. Zapewne pierwszy raz coś takiego robił.
- Ty to ugotowałeś? - zapytałem biorąc do ręki łyżeczkę.
- Tak, ale robiłem to pierwszy raz w życiu, więc nie mam pojęcia czy cokolwiek z tego wyszło. - odparł przeczesując dłonią włosy.
Pochyliłem się nad garnkiem i zanurzyłem w nim łyżeczkę. Wziąłem do ust trochę ciepłego wywaru. Zamarłem na chwilę po czym znów spojrzałem na Chen'a. Przez moment nie byłem w stanie uwierzyć w to, że naprawdę robił rameyon pierwszy raz w życiu.
Musiał kłamać. Choć Chen był osobą, która nigdy nikogo nie okłamała. Jednak naprawdę byłem pod wielkim wrażeniem.
- Naprawdę nigdy wcześniej tego nie gotowałeś? - zapytał spoglądając na niego ze zdziwieniem.
- No tak. Jest aż tak źle? - westchnął zakłopotany.
- Nie ma opcji, że robiłeś to pierwszy raz w życiu Chen.
- Ale tak było, więc powiedz mi szczerze co myślisz.
- Myślę, że jest świetne. W restauracjach mogę pozazdrościć. Sehun po zjedzeniu tego odda ci serce. - stwierdziłem biorąc do ust kolejną łyżeczkę.
- Bardzo śmieszne Baekhyun, ale dziękuję. Miejmy nadzieję, że mu będzie smakowało. - zaśmiał się po czym ruszyliśmy z powrotem do salonu.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, więc Chen poszedł otworzyć. Ja za to zająłem miejsce na kanapie i wiedziałem, że ciężko mi będzie się z niej podnieść. Było na niej zbyt wygodnie.
Nagle zobaczyłem jak zaraz za Chen'em do salonu wchodzi uśmiechnięty Kyungsoo, więc na mojej twarzy także pojawił się szeroki uśmiech. Chłopak niósł w ręce dużą torbę, więc przyznam, iż zastanawiało mnie to co takiego w niej ma.
- Dobre wieści chłopcy. Mam wszystkie ulubione rzeczy Sehun'a. Ptysie, suszone wodorosty, kimchi, czekoladowe ciastka mojej mamy, mleko bananowe...
- Sądzisz, że uda nam się to wszystko zjeść? - zaśmiał się Chen spoglądając na wyciągne z torby przez bruneta jedzenie.
- Spokojnie, Sehun jest zdolny do wszystkiego. Nie pamiętasz jak zostawiliśmy go na chwilę i po jego torcie urodzinowy nie było ani śladu. - odparł Kyungsoo rozkładając jedzenie po czym zajął miejsce obok mnie.
- W sumie to prawda. W razie czego damy mu wszystko, gdy my już nie będziemy mogli nic przełknąć. Chłopak ćwiczy, więc potrzebuje kalorii. - stwierdził Chen, a my zaśmialiśmy się.
- To prawda, w takim razie przygotujmy wszystko zanim się tutaj zjawi. - odparłem uśmiechając się.
- Już jestem moi drodzy! Mam nadzieję, że nie oczekiwaliście mojego przybycia zbyt długo!
Wszyscy jednocześnie odwróciliśmy się w kierunku wejścia do salonu. Gdy zobaczyliśmy w nich uśmiechniętego Sehun'a byliśmy w lekkim szoku. Nie sądziliśmy, że tak po prostu sobie wejdzie do domu Chen'a. Najwidoczniej czuł się tutaj jak u siebie, ale szatyn nie był z tego do końca zadowolony.
Rzucił brunetowi wściekłe spojrzenie, a ja z Kyungsoo narazie siedzieliśmy cicho obserwując dalszy przebieg wydarzeń.
- Nie słyszałeś o czymś takim jak dzwonek do drzwi? - warknął krzyżując ręce na piersi.
- Owszem słyszałem, ale uznałem, że nie było to konieczne, aby go używać. Chciałem wam zrobić małą niespodziankę. Poza tym domyślałem się, że czekacie już tylko za mną. - odparł podchodząc bliżej szatyna.
- Następnym razem wolałbym jednak, żebyś chociaż zapukał. Jakoś nie uśmiecha mi się, żebyś tak po prostu wchodził sobie do mojego domu.
- Spokojnie Chennie, przecież do łazienki bym ci nie wszedł. Czekał bym grzecznie w salonie albo w twoim pokoju. - stwierdził uśmiechając się szeroko.
Chen miał najwyraźniej ochotę coś powiedzieć, ale ostatecznie ugryzł się w język i tylko westchnął zrezygnowany.
Sehun przeszedł obok niego po czym położył torbę na stole. Otworzył ją, ale nagle zamarł widząc co znajduje się na stole. Spojrzał pokolei na każdego z nas zastanawiając się zapewne o co w tym chodzi.
- To my w końcu się uczymy biologii czy robimy domówke? - zapytał zatrzymując wzrok na Chen'ie.
- Uczymy się, ale tak na pusty żołądek jest niezdrowo. - odparł szatyn uśmiechając się delikatnie.
- Dokładnie. Badania potwierdzają, że człowiek z pełnym żołądkiem uczy się znacznie lepiej. - odezwał się nagle Kyungsoo.
- Niech wam będzie. Na szczęście przyniosłem coś do popicia. - zaśmiał się wyciągając na stół zawartość swojej torby.
Przyznam, że byłem w lekkim szoku, gdy zobaczyłem cztery butelki piwa, carton soku pomarańczego, dwie puszki innego piwa i jeszcze do tego trzy butelki soju.
Spojrzałem na Kyungsoo, którego oczy powiększyły się jeszcze bardziej, gdy zobaczył to wszystko. Chen chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej nie wiedział jak. Jednak po jego wyrazie twarzy mogłem stwierdzić, że mimo wszystko spodziewał się czegoś takiego. Zwłaszcza po Sehun'ie.
Przeczesał dłonią swoje brązowe włosy po czym spojrzał na bruneta.
- Chyba nie sądzisz, że uda nam się wypić to wszystko? Jutro mamy szkołę. - odparł krzyżując ręce na piesi.
- To nie znaczy, że nie możemy trochę urozmaicić naszego wieczoru. Dawno nie piliśmy razem soju, więc czas to zmienić. - stwierdził siadając obok mnie na kanapie.
- Jesteś niemożliwy, ale dobra niech ci będzie napije się z tobą, ale jest jeden warunek.
- Co tylko zechcesz Chennie.
Szatyn jednak tylko się uśmiechnął po czym zniknął w kuchni. Sehun spojrzał na mnie pytająco za to ja tylko uśmiechnąłem się delikatnie wiedząc co Chen szykuje.
Naprawdę już chciałem zobaczyć jego minę, gdy dowie się o co w tym chodzi.
Nagle szatyn wrócił do salonu z miseczką w jednej ręce i sztućcami w drugiej. Postawił wszystko przed Sehun'em na stoliku po czym uśmiechnął się.
- Musisz to zjeść. - odparł krzyżując ręce na piersi.
- Żartujesz sobie? Naprawdę zrobiłeś dla mnie rameyon?! - zapytał spoglądając na chłopaka z czystym szokiem w oczach.
- Tak i siedziałem nad tym pół dnia, więc radzę Ci nie narzekać i to docenić.
Brunet wziął do ręki łyżkę, a następnie zanurzył ją w potrawie. Wziął do ust trochę ciepłego wywaru, a jego mina w tamtym momencie była po prostu bezcenna.
Przeniósł znów wzrok na Chen'a, który lekko zdenerwowany oczekiwał na jego opinie. Jednak nie miał się kompletnie czym przejmować, ponieważ sam próbowałem i byłem zachwycony, a poza tym po wyrazie twarzy Sehun'a mogłem stwierdzić, że jest pod równie wielkim wrażeniem co ja.
- Mówiłem już, że cię kocham? - odezwał się nagle po czym wziął do ręki pałeczki.
Chen tylko się zaśmiał, a ja z Kyungsoo razem z nim.
Szatyn przyniósł jeszcze po miseczce dla każdego z nas po czym wspólnie zjedliśmy przyrządzony przez chłopaka posiłek. Przyznam, że naprawdę tego mi było potrzeba po całym tym stresującym dniu. Gdy byłem w towarzystwie moich przyjaciół wszystko inne jakoś przestawało mieć znaczenie. Liczyło się tylko to, aby miło spędzić razem czas.
Gdy skończyliśmy Chen z pomocą Kyungsoo odniósł naczynia do kuchni. Następnie wrócili do nas siadając wygodnie na ogromnej kanapie. Szatyn wpadł po chwili na jeszcze lepszy pomysł i rozłożył tę kanapę tak, że wielkością przypominała duże łóżko. Oczywiście nie potrafiliśmy ukryć zdziwienia jakie to w nas wywołało. Sehun za to po prostu rzucił się na materac mrucząc cicho z zadowolenia. Usiadłem z Kyungsoo naprzeciwko niego nie dając Chen'owi innego wyjścia jak, żeby usiadł obok bruneta. Naturalnie rzucił nam wściekłe spojrzenie, ale mimo wszystko zajął pozostałe mu miejsce.
- W porządku, w takim razie możemy zacząć. - odparł Chen, a ja wyciągnąłem z plecaka książkę od biologii.
- My naprawdę mamy zamiar się tego uczyć? - zapytał rozczarowany Sehun.
- Owszem, po to się tutaj zebraliśmy. - stwierdził szatyn spoglądając na chłopaka.
- Myślałem, że to tylko taki pretekst, żeby się spotkać we czwórkę. Weźcie, na pewno nie macie najmniejszej ochoty, żeby się uczyć biologii, chyba, że byłby to ten przyjemny temat, na który mógłbym zrobić nawet cały wykład.
- Nie chcemy słuchać twoich wykładów na ten temat. - odparł zdecydowanie Chen.
- Jesteś pewien? - zapytał dla pewności uśmiechając się do siedzącego obok chłopaka.
- Tak jestem. Dobrze, więc co twoim zdaniem możemy robić zamiast uczyć się na sprawdzian z biologii tak jak to było ustalone?
- Zagramy sobie w jedną z moich ulubionych gier. Jest to rodzaj gry w butelkę, ale nie do końca. Kręcimy pustą butelką i osoba na, którą wypadnie ma dwa wyjścia albo opowie na pytanie albo bierze szota. Co wy ma to?
- No nie wiem... - mruknął Kyungsoo przeczesując dłonią włosy.
- Nie dajcie się prosić. Będzie fajnie. - stwierdził z przekonaniem Sehun.
Zastanawiałem się nad tym przez chwilę. Przyznam, że trochę obawiałem się pytań jakie mogą paść z ust Sehun'a, ale nie chciałem go zawieść i trochę przejęła nade mną kontrolę ciekawość.
Poza tym co takiego mogło się stać.
- W porządku, może faktycznie będzie fajnie. - odparłem po czym wzruszyłem ramionami.
- No mój chłopak, a ty Kyungsoo? - zapytał brunet uśmiechając się szeroko i spoglądając na niezdecydowanego D.O.
- No dobrze. Niech będzie. - westchnął także się uśmiechając.
Sehun zaklaskał z radości po czym wręczył mnie i Kyungsoo po puszce piwa.
- To na rozgrzewkę.
Zaśmialiśmy się, a następnie otworzyliśmy napoje.
Niemalże jednocześnie przenieśliśmy wzrok na Chen'a. Chłopak nie wyglądał na przekonanego. Najwidoczniej nie bardzo podobał mu się ten pomysł. Jednak Sehun oczywiście nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. Uśmiechnął się uroczo do szatyna po czym chwycił stojącą na stoliku butelkę piwa i wyciągnął ją w kierunku siedzącego obok Chen'a.
Chłopak przeniósł wzrok na bruneta, który wpatrywał się w niego swoimi brązowymi oczami.
- Nie daj się prosić Chennie. - mruknął pochylając się w jego kierunku.
Szatyn przewrócił oczami po czym wziął do ręki butelkę.
- Dobra wchodzę w to. - westchnął Chen.
- Tak! No to będzie zabawa! - zawołał uradowany, a następnie wziął do ręki butelkę soju po czym położył ją na środku między nami wszystkimi.
Nie wiem czemu, ale czułem, że wszyscy jeszcze będziemy tego żałować, a raczej wszyscy prócz Sehun'a, który będzie się bawił wyśmienicie. No, ale czego się nie robi dla najlepszych przyjaciół.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top