Baekhyun

Jak zawsze nie musiałem długo czekać aż Sehun zaparkuje pod moim domem.
Miałem nadzieję, że humor bruneta choć trochę uległ poprawie.
Jednak, gdy wsiadłem do samochodu wiedziałem, że tak się niestety nie stało.

- Dzień dobry Sehun. - przywitałem się jak zwykle uśmiechając się w kierunku chłopaka.
- Hej Baek. - odparł obojętnie nawet nie spoglądając w moim kierunku po czym ruszył.

Westchnąłem i oparłem się na fotelu patrząc na profil bruneta. Mimo, iż nie widziałem dokładnie jego twarzy wiedziałem, że wpatruje się przed sobie tym charakterystycznym dla siebie wzrokiem w dodatku z nutą wkurwienia.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się pod domem Chen'a, ponieważ miałem nadzieję, że jemu uda się poprawić nastrój Sehun'a.

Gdy znaleźliśmy się pod domem szatyna on oczywiście był już gotowy i od razu podbiegł do pojazdu siadając z przodu na miejscu pasażera.

- Witam panowie. - odparł uśmiechając się.
- Dzień dobry hyung.
- Hej Chen.
- Co się dzieje Hunnie? Wstałeś znów lewą nogą? - zaśmiał się szatyn.
- Wstaje tą nogą, którą mam bliżej do podłogi. Poza tym... Hunnie? - odparł spoglądając na chłopaka z zaskoczeniem.
- No tak, mam dzisiaj dobry dzień co znacza także dzień dobroci dla ciebie. Mam nadzieję, że się cieszysz.
- Jasne, zobacz aż podskakuje z radości. - prychnął przewracając oczami.
- Ale w twojej wypowiedzi zauważyłem pewien błąd, czy ty także? - zapytał Chen spoglądając na bruneta z uśmiechem.
- Miło cię widzieć Chennie. - odpowiedział odpalając silnik i uśmiechając się pod nosem.
- Znacznie lepiej.

Zaśmialiśmy się, a Sehun mimo wszystko razem z nami.
Kamień spadł mi z serca, gdy Chen'owi udało się poprawić brunetowi humor. Co jak co, ale tylko on potrafił zrobić to dobrze i skutecznie. Wiedziałem doskonale dlaczego, jednak nie chciałem narazie mówić tego głośno.

Sehun skierował się w kierunku domu Kyungsoo zabierając go oczywiście razem z nami.
Uznałem, że jest to idealna okazja, żeby poruszyć temat spotkania we czwórkę skoro byliśmy wszyscy razem.
Oparłem się na fotelu po czym westchnąłem starając się, żeby brzmiało to jak najbardziej naturalnie.

- Nie daje rady! Nie ma nowy, żebym nauczył się tego całego materiału na sprawdzian z biologii w przyszłym tygodniu.
- Rany! Kompletnie zapomniałem o nim! - zawołał Kyungsoo spoglądając na mnie z przerażeniem.
- Jasne Baekkie. Zawsze mówisz, że nic nie umiesz, a potem i tak dostajesz 100 procent. - zaśmiał się Sehun.
- Ale tym razem nie żartuję. Potrzebuję sobie wszystko powtórzyć. Wam swoją drogą także by się przydała dobra powtórka. - odparłem spoglądając na Chen'a, który uśmiechnął się pod nosem.
- Baekhyun ma rację. Każdemu z nas to dobrze zrobi. - stwierdził szatyn.
- Proponuję spotkanie we czwórkę w ramach powtórzenia materiału.
- Jestem za! - zawołał Kyungsoo.
- No nie wiem... - zaczął Sehun, ale Chen nie dał mu dokończyć.
- Moi rodzice wyjeżdżają w tym tygodniu na kilka dni, także zapraszam do siebie. - powiedział chłopak uśmiechając się promiennie.
- Więc rozumiem, że robimy nockę w domu Chen'a, żeby uczyć się biologii? To mi się podoba. - odparł brunet uśmiechając się chytrze.

Na jego słowa zaśmiałem się razem z Kyungsoo, a Chen przewrócił oczami i uderzył delikatnie w ramię chłopaka siedzącego obok. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy co Sehun mógł mieć na myśli. Jednak nie dziwiło nas to. W końcu znaliśmy go już trochę czasu.

- Dobra jedziemy, nie możemy przecież czekać księciu zbyt długo czekać, prawda Baekhyun? - zaśmiał się brunet.
- Cieszę się, że nastrój ci się poprawił Sehun. - prychnąłem przewracając oczami.
- Jaki książę? Chyba nie mówisz o Chanyeol'u. - odparł Chen spoglądając na bruneta.
- Dokładnie o nim. Wczoraj kiedy szedłem parkiem zobaczyłem te dwójkę samych siedzącą na ławce.
- Że co?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! - zawołał zaskoczony Kyungsoo spoglądając w moim kierunku.
- Tylko rozmawialiśmy. - westchnąłem.
- Skoro Baekhyun tak mówi to należy mu wierzyć mimo, iż możemy mieć co do tego inną teorie.
- Dziękuję hyung. - odparłem z wdzięcznością spoglądając na chłopaka.
- Dobra, dobra, ale Park Chanyeol raczej nie usiadł by tak po prostu koło jakiegoś chłopaka w miejscu publicznym i nie rozmawiałby jak gdyby nigdy nic.
- Oh już daj spokój! Nie bądź zazdrosny Sehun. - zaśmiał się Chen puszczając mi oczko.
- Ja?! Zazdrosny!? Proszę cię Chennie. Raczej współczujący.

Przewróciłem oczami słysząc jego słowa.
Nie podobało mi się to co mówił o Chanyeol'u, ale nie chciałem nic mówić. Nie powinno się w ten sposób szufladkować ludzi, jednak nie zdecydowałem się zwrócić mu uwagi, ponieważ nie wypadło mi tego robić. Przynajmniej nie w tym momencie. Czułem, że nie ma racji, ale nie miałem zamiaru mu tego udowadniać.

- Jak przygotowania do kolacji? - zapytał Kyungsoo, gdy Sehun zaparkował przed szkołą, więc wysiedliśmy z pojazdu.
- W porządku, ale nie ukrywam, że trochę się stresuję. - odparłem idąc z chłopakami w kierunku szkoły.
- Jaka kolacja? - zapytał brunet.
- Mój ojciec dostał zaproszenie na kolacje od swojego nowego współpracownika, więc kazali mi iść razem z nimi.
- Wiesz kim jest ten jego współpracownik? - odparł Chen.
- Nie mam pojęcia, ale przyznam, że jestem ciekawy.
- Ja również, więc mam nadzieję, że zapamiętasz to, że to ja ci pomagałem przy wyborze stroju, który na pewno zachwyci tam wszystkich. - stwierdził z przekonaniem Kyungsoo.
- Zaraz... Czemu to on ci doradzał, a nie ja? - oburzył się Sehun.
- Po prostu zadzwonił do mnie wczoraj, więc od razu zapytałem go o zdanie. - odparłem wchodząc do sali od matematyki.
- Chyba powinienem się obrazić. - mruknął.
- Weź przestań Hunnie. Od kiedy to zrobił się z ciebie jego stylista? - zapytał Chen.
- Od jakiegoś czasu, ale jeśli tak bardzo chcesz to mogę zostać również twoim stylistą. - odparł uśmiechając się do szatyna po czym zajął swoje miejsce.

Kyungsoo szybko zajął miejsce w ławce przed nim tak, żeby Chen musiał zająć to obok Sehun'a. Stanąłem przy swoim miejscu po czym przybiłem D.O piątkę.
Dopiero teraz podniosłem wzrok rozglądając się po klasie. Moje spojrzenie niemalże natychmiast spotkało się z Chanyeol'em, który już siedział w tej samej ławce co ostatnio. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie co odwzajemnił.
Spuściłem po chwili wzrok lekko zawstydzony i zająłem miejsce w ławce.

Kusiło mnie przez chwilę, żeby do niego podejść i dowiedzieć się o co chciał mnie zapytać wczoraj. Jednak stwierdziłem, że to nie jest najlepszy pomysł, więc tylko odwróciłem się jeszcze raz w jego kierunku i mogłem dostrzec jak miejsce zajmuje obok niego Kai.
Widziałem lekkie zdenerwowanie na twarzy Kyungsoo, gdy spostrzegł srebrnowłosego. Pewnie domyślał się, że chłopak będzie chciał poznać odpowiedź, a brunet najwidoczniej jeszcze nie był na to gotowy.
Jednak nie mógł trzymać go w niepewności do końca życia.

- Dzień dobry klaso! - zawołał profesor Suho wchodząc do sali.
- Dzień dobry. - odpowiedzieliśmy.
- Mam nadzieję, że humory wam dzisiaj dopisują, ponieważ temat na dziś to wasze ukochane ciągi geometryczne i arytmetyczne.

Przez klasę przeszedł jęk niezadowolenia na co nauczyciel zareagował śmiechem.

- Rozumiem i również podzielam wasz entuzjazm, ale co trzeba to trzeba, więc zabieramy się do pracy. Aha! Byłbym zapomniał! Dziękuję za referat Chen, naprawdę doskonała robota. - odparł uśmiechając się szeroko w kierunku szatyna.

Odwróciłem się za siebie, żeby pogratulować chłopakowi. Sehun nie ukrywał dumy, ponieważ objął Chen'a ramieniem uśmiechając się.

- Mój zdolny chłopak. - odparł brunet na co Chen zaśmiał się tylko i uwolnił się po chwili z jego uścisku.
- Bardzo zabawne Sehun, ale tak wiem, że jestem zdolny.
- Pamiętajcie, że niedługo zaczynamy pracować nad projektami, które wam przydziele za kilka tygodni, a teraz temat lekcji. - powiedział z uśmiechem Suho po czym odwrócił się w kierunku tablicy, żeby zapisać na niej temat.

Otworzyliśmy książki i zeszyty.
W istocie nie widać było po żadnym uczeniu zapału do uczenia się ciągów, które były tak bardzo przez nich znienawidzone, ale jednak profesor Suho starał się jak tylko mógł, żeby poprowadzić lekcje w jak najbardziej pożyteczny sposób.
Starałem się notować wszystko o czym mówił, a w każdym razie to co wydawało mi się być najbardziej istotne. Spojrzałem ukradkiem na Kyungsoo, który jako jedyny był naprawdę zaangażowany w lekcje mimo, że nie przepadł za ciągami. Jednak domyśliłem się, że robił te wszystkie notatki i starał się jak najlepiej zrozumieć dany temat, żeby potem móc tak samo dobrze wytłumaczyć go Kai'owi. Mimo, iż cały czas zapierał się, że nie wie co zrobić to ja mimo wszystko wiedziałem, że prędzej czy później się zgodzi. Zbyt bardzo zależało mu na pomocy innym.

Nagle poczułem jak siedzący za mną Chen delikatnie trąca mnie w ramię. Odwróciłem się za siebie, gdy profesor Suho zajęty był zapisywaniem na tablicy przykładów, a szatyn podał mi złożoną karteczkę z uśmiechem na twarzy.
Wróciłem do pierwotnej pozycji po czym przeczytałem to co było na niej napisane.

"Wtedy w parku zanim twój znajomy nam przerwał chciałem cię zapytać o twój numer telefonu, żebym mógł w jakiś sposób się z tobą skontaktować niż tylko na lekcjach matematyki."

Chanyeol.

Przeczytałem wiadomość jeszcze raz uprawniając się, że na pewno jest do mnie. Ale nie było innej możliwości, ponieważ to ze mną wczoraj rozmawiał w parku. Nie mogłem jednak uwierzyć, że Park Chanyeol chciał prosić mnie o numer telefonu. Zaśmiałem się cicho pod nosem zastanawiając się co powinienem zrobić. Przyznam, że przez chwilę się zawachałem, ale jednak postanowiłem zignorować głos w podświadomości, który mówił mi, że może to nie jest najlepszy pomysł.
Jednak wziąłem do ręki długopis i napisałem pod wiadomością Chanyeol'a odpowiedź.

"Chyba powinienem przeprosić cię za zachowanie Sehun'a i mam nadzieję, że będę miał ku temu okazję"
735-899-650

Baekhyun

Uśmiechnąłem się po czym odwróciłem się do Chen'a podając mu złożoną karteczkę, która ponownie powędrowała do bruneta.
Dyskretnie obserwowałem chłopaka, który rozłożył po chwili kartkę, a gdy przeczytał co się na niej znajduje na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zauważyłem, że Kai chciał zajrzeć i dowiedzieć się o co chodzi, ale Chanyeol natychmiast schował przed nim kartkę przy okazji patrząc na niego zdenerwowanym spojrzeniem na co srebrnowłosy zareagował unosząc ręce w geście obronnym po czym wrócił do notowania czegoś w zeszycie.

Brunet wrócił po chwili wzrokiem w moim kierunku i uśmiechnął się do mnie uroczo.
Odwróciłem po chwili wzrok lekko zawstydzony nie wiedząc tak naprawdę dlaczego. Ale w tym intensywnym spojrzeniu brązowych oczu Chanyeol'a było coś wyjątkowego, coś co mnie onieśmielało. Wróciłem wzrokiem do profesora Suho próbując skupić się na prowadzonym przez niego wykładzie, jednak mimo wszystko moje myśli wędrowały w kierunku siedzącego kilka ławek za mną chłopaka, który wszedł w posiadanie mojego numeru telefonu. Sama świadomość, że może do mnie tak po prostu zadzwonić, że chciał go mieć, żeby do mnie dzwonić sprawiała, że uśmiechałem się sam do siebie.
Jeśli oczywiście o mnie nie zapomni...

Lekcja mimo wszystko minęła dość szybko. Na pewno szybciej niż się spodziewałem.
Podniosłem się z miejsca i jeszcze raz odwróciłem się w kierunku Chanyeol'a. Jednak po chwili zobaczyłem jak Kyungsoo wybiega z klasy jak torpeda. Zaskoczony spojrzałem w jego kierunku po czym złapałem kontakt wzrokowy z Chen'em. Natychmiast ruszyliśmy za nim zostawiając zaskoczonego Sehun'a z tyłu.

- Ej! Chłopaki dokąd to!? Zaczekajcie! - zawołał biegnąc za nami.

Zauważyłem jak brunet zmierza w kierunku wyjścia ze szkoły, więc skierowałem się za nim.
Nie uciekł zbyt daleko, gdy udało mi się go dogonić.

- Kyungsoo! Co się stało? - zapytałem zatrzymując go i chwytając za ramię.
- Po prostu nie chciałem wpaść na Kai'a. Nie jestem jeszcze gotów, żeby podjąć decyzję.
- Rozumiem, ale wiesz, że nie możesz wiecznie uciekać.
- Baekhyun ma rację. - odezwał się nagle Chen podchodząc do nas.
- Wiem, że ma, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu. - stwierdził Kyungsoo przeczesując dłonią włosy.
- Zrób po prostu tak jak czujesz. Nie zastanawiaj się nad tym za dużo. Pamiętaj czym więcej myślisz i analizujesz tym więcej będziesz miał wątpliwości. - odparł Chen.
- Jasne, zapamiętam. Nie martwcie się poradzę sobie.

Uśmiechnąłem się chcąc dodać brunetowi otuchy.
Nie powinien aż tyle nad tym myśleć. Tak jak wcześniej powiedziałem przez to, że tak analizuje całą tę sytuację ma coraz więcej wątpliwości. Czasami dobrze jest zrobić coś bez większego namysłu nie zważając na konsekwencje, ponieważ może wyniknie z tego coś dobrego, a w tym przypadku Kyungsoo nie miał się czym przejmować.

- Boże! Co was napadło?! Pali się?! - zawołał Sehun podbiegając do nas.
- Nie, wszystko w porządku. Stwierdziliśmy po prostu, że przydałoby nam się trochę ruchu. - odparł Chen uśmiechając się do niego.
- Jasne, a ja jestem głupi. - prychnął brunet.
- Ty to powiedziałeś nie ja. - zaśmiał się szatyn po czym ruszył powoli w kierunku szkoły, a ja razem z Kyungsoo wraz z nim.
- Bardzo zabawne Chennie. - odparł udając obrażonego, ale mimo wszystko ruszył za nami.

***

Po zakończonych zajęciach od razu wróciłem do domu. Moja mama kazała mi się nigdzie dzisiaj nie szwędać ze względu na to, że idziemy na tę całą kolekcję. Nie narzekałem, ale nie uśmiechało mi się iść w odwiedziny do osoby, której nie widziałem w życiu na oczy. Jednak wiedziałem, że dla mojego ojca jest to ważne, więc nie mogliśmy go zostawić samego.

Włożyłem czarny obcisły, cienki sweter, który kazał mi założyć Kyungsoo, a do tego błękitne spodnie, a następnie stanąłem przed dużym lustrem w moim pokoju. Przeczesałem dłonią włosy po czym przechyliłem delikatnie głowę na bok. Uśmiechnąłem się stwierdzając, że nie wyglądam wcale tak źle jak się spodziewałem. Wyglądałem całkiem nieźle. Zarzuciłem na siebie jeszcze marynarkę pod kolor spodni i wziąłem głęboki oddech.

"No Baek naprawdę nie najgorzej" - pomyślałem po czym chwyciłem telefon i schowałem go do kieszeni spodni.

Wystarczyło tylko zrobić dobre pierwsze wrażenie. Reszta jakoś pójdzie.

- Baekhyun! Chodź idziemy! - usłyszałem nagle głos mojej mamy.

Rzuciłem jeszcze raz okiem na swoje odbicie w lustrze po czym ruszyłem schodami na dół.
Moi rodzice już czekali w korytarzu. Mój tata dość poważnie potraktował to zaproszenie i ubrał nawet garnitur, a mama swoją ulubioną czerwoną sukienkę. Zacząłem się zastanawiać czy my na pewno idziemy na kolacje do kolegi z pracy ojca czy może do premiera.
Podszedłem do nich pewnym krokiem. Rodzice zlustrowali mnie wzrokiem po czym spojrzeli na siebie wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.

- Możemy iść? - zapytałem spoglądając na nich zdezorientowany.
- Oczywiście. Jejku synku. Wyglądasz cudownie. - zawołała z zachwytem.
- Mamo... - mruknąłem czując, że za chwilę znów się zacznie.
- No dobrze chodźmy.

Wsieliśmy do ulubionego srebrnego Opla ojca po czym ruszyliśmy w drogę. Zdziwiło mnie to, że po niecałych dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Nie spodziewałem się, że mieszkają tak niedaleko nas.
Z ulgą stwierdziłem, że nie był to żaden pałac tak jak uprzednio myślałem. Był to dwupiętrowy dom podobny do naszego, jednak zaprojektowany w nieco bardziej nowoczesny sposób.
Ojciec zaparkował samochód na podjeździe po czym razem ruszyliśmy w kierunku drzwi. Zapukał delikatnie, a następnie zaczęliśmy oczekiwać aż ktoś otworzy. Nie czekaliśmy długo, ponieważ po chwili w drzwiach stanął dość wysoki czarnowłosy mężczyzna. Uśmiechnął się szeroko, gdy spostrzegł ojca po czym uścisnął go tak jakby byli przyjaciółmi od wielu lat.

- Jak dobrze cię widzieć Jung! Cieszę się, że przyjęliście nasze zaproszenie! - zawołał wciąż obejmując ojca.
- Ciebie również miło widzieć Hyuk! To my dziękujemy za zaproszenie! - odparł odsuwając się od mężczyzny.
- Wejdźcie do środka proszę.

Posłusznie pokolei weszliśmy do domu. Mężczyzna, który jak się okazało miał na imię Hyuk zamknął drzwi za nami po czym podszedł do mojego ojca, żeby się z nim jeszcze raz przywitać.
Ja w tym czasie miałem chwilę, żeby rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Był to nowoczesny salon w czarno-białych kolorach. Duża skórzana kanapa, dwa białe fotele, kominek, stolik ze szkła no i puchaty czarny dywan. Nad kominkiem stało kilka złotych pucharów. Zastanawiałem się do kogo mogą zależeć.
Czyżby pan Hyuk grał w coś w swojej młodości?

- Pani jest zapewne żoną Jung'a. - odparł mężczyzna podchodząc do mojej mamy.
- Tak, Soyeon, bardzo miło mi Pana poznać. - odpowiedziała i uścisnęła jego dłoń.
- Ach! Mów mi Hyuk proszę! Zapewne chcielibyście poznać także moją żonę. Skarbie! Pozwól na chwilkę do nas! - zawołał, a po chwili w salonie pojawiła się szczupła, uśmiechnięta blondynka.
- Oh! Już jesteście! Kochanie mogłeś powiedzieć mi wcześniej! Bardzo miło mi państwa poznać. Jestem Hyerin. - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy po czym uścisnęła ręce moich rodziców.

Stałem z boku przyglądając się całej tej sytuacji i zastanawiałem się przez chwilę kiedy sobie przypomną o moim istnieniu. Na szczęście moja mama w porę się otrząsnęła i złapała mnie za ramię przysuwając mnie bliżej.

- A to nasz syn, Baekhyun. - powiedziała kładąc dłoń na moim ramieniu.
- To jest wasz syn!? Bardzo miło mi cię poznać. - zawołał z entuzjazmem Hyuk.
- Mnie również miło pana poznać. - odparłem nieśmiało i uścinąłem jego dłoń.
- Naprawdę przystojny z ciebie chłopak. - stwierdziła blondwłosa kobieta także ujmując moją dłoń.
- Dziękuję. - odpowiedziałem czując, że moje policzki robią się lekko czerwone.

Nie byłem przyzwyczajony do tego typu komplementów i przyznam, że słowa kobiety mnie zaskoczyły.

- Może zawołamy tutaj naszego syna. Jest w tym momencie w kuchni pilnuje, żeby moje warzywa się za bardzo nie spiekły. - zaśmiała się blondynka.
- Mamo, wszystko jest już gotowe. Wystarczy pomieszać sałatkę i doprawić zupę.

Odwróciłem się słysząc znajomy mi głos. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyłem wchodzącego do salonu Chanyeol'a. Nie spodziewałem się, że przychodząc na te kolacje do kolegi ojca tak naprawdę przychodzę także do niego.
Brunet wyglądał doskonale w czarnej koszuli, której rękawy podwinął przed łokieć oraz spodnie w tym samym kolorze.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały chłopak zatrzymał się w miejscu nie do końca wiedząc czy dobrze widzi. Uśmiechnął się po chwili szeroko i stanął obok ojca. Odwzajemniłem uśmiech nie wiedząc czy powinienem się odezwać i przywitać z brunetem. Jednak patrząc w jego brązowe oczy nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa.

- Miło cię widzieć Baekhyun. - odezwał się nagle Chanyeol uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Ciebie również Chanyeol. - odpowiedziałem nieśmiało czując jak moje policzki nie wiedzieć czemu robią się bardziej czerwone.
- To wy się znacie? - zapytał zaskoczony ojciec bruneta.
- Tak od niedawna uczęszczamy razem na lekcje matematyki. - odparł chłopak spoglądając w kierunku ojca po czym od razu wrócił wzrokiem do mnie.
- No proszę co za zbieg okoliczności! - zaśmiała się moja matka.
- Niezwykłe, w takim razie tak dla formalności to mój syn Chanyeol. - powiedział Hyuk, a brunet uścisnął dłoń mojego ojca po czym mojej matki.
- Bardzo miło mi państwa poznać. - odpowiedział z uśmiechem pochylając się lekko.
- Nam również.

Spojrzałem ukradkiem na moją mamę. Była wręcz nim oczarowana. Jego manierami, usposobieniem i wyglądem. Nie dziwiłem jej się. Chanyeol miał w sobie coś dzięki czemu niemalże od razu zyskiwał sympatię każdego. Nie ważne w jakim wieku.

- Dobrze w takim razie zapraszam do stołu. - odezwała się nagle matka Chanyeol'a i ruszyła w kierunku jadalni.

Stół oczywiście był nakryty wręcz perfekcyjnie. Widać, że wszystko miało swoje miejsce. Piękna zapewne porcelanowa zastawa, idealnie czyste kieliszki, przystawki, które wyglądały naprawdę apetycznie i serwetki złożone w piękne kwiaty.

- Siadajcie proszę, a ja przyniosę pierwsze danie. - odparła z uśmiechem gospodyni.

Ojciec zajął miejsce naprzeciwko pana Hyuk'a, moja matka obok męża, a ja nie chcąc oddzielać się od rodziny usiadłem obok mamy.
Spodziewałem się, iż Chanyeol zajmie miejsce obok ojca, jednak on zostawił wolne miejsce i usiadł naprzeciwko mnie. Znów złapaliśmy kontakt wzrokowy, a chłopak uśmiechnął się szeroko jak to miał w zwyczaju. Odwzajemniłem uśmiech ciesząc się mimo wszystko, że wybrał akurat to miejsce.
Pani Park weszła po chwili do jadalni niosąc w dłoniach dużą tace. Położyła przed nami miseczki z mają ulubioną zupą z wodorostów. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że to zbieg okoliczności, ale mimo wszystko cieszyłem się, że pani Park miała taką intuicję.
Przyniosła jeszcze miseczki dla swojej rodziny po czym zajęła miejsce między swoim mężem, a Chanyeol'em.

- Życzę smacznego. Mam nadzieję, że mi wyszła. - powiedziała uśmiechając się nerwowo.
- Na pewno będzie pyszne. W każdym razie mogę ci zagwarantować, że mój Baekhyun zje każdą zupę z wodorostów, ponieważ tak ją uwielbia. - zaśmiała się moja mama.
- Mamo... - mruknąłem spoglądając na rodzicielke.
- Przepraszam synku.

Westchnąłem po czym wziąłem do ręki pałeczki. Poczułem na sobie znów intensywne spojrzenie Chanyeol'a, więc złapałem z nim kontakt wzrokowy. Chłopak uniósł delikatnie kącik ust w górę widząc moje zakłopotanie. Przyznam, że trochę poprawiło mi to humor, więc wziąłem się od razu do posiłku.
Byłem zaskoczony, ponieważ zupa była naprawdę pyszna. Szybko, ale też w kompletnej ciszy skończyliśmy pierwsze danie, a pani Park od razu ruszyła do kuchni po kolejną potrawę odnosząc przy okazji przy małej pomocy Chanyeol'a brudne naczynia.
Przygotowane przez nią bulgogi oraz pieczone warzywa z ryżem i sosem sojowym wyglądały równie wspaniale jak zupa. Zastanawiałem się podczas jedzenia czy tym razem także zjemy wszystko w kompletnej ciszy, jednak szybko tego pożałowałem.

- Więc Baekhyun jak sobie radzisz w szkole? - zapytał nagle Pan Park.

Przeniosłem na niego wzrok nerwowo przełykając kawałek marchewki.

- Całkiem dobrze. Nie mam żadnych problemów z nauką, a nawet bardzo to lubię. - odparłem uśmiechając się delikatnie.
- Nasz syn jest bardzo skromny. W zeszłym roku otrzymał dwa stypendia z matematyki i fizyki, a teraz stara się o wyróżnienie z dziedziny chemii. - wtrącił ojciec.

Zaśmiałem się nerwowo biorąc do ręki kieliszek i upijając łyk wina, które przed chwilą nalewał dla nas gospodarz.
Chętnie zgromił bym ojca wzrokiem, ale przez moje położenie nie miałem jak tego zrobić. Wiedziałem, że będzie musiał to zaznaczyć mimo, iż ja chciałem odpowiedzieć na to pytanie po prostu dość zbywająco. Jednak nie obyło by się bez chwalenia w przypadku mojego ojca.

- Niesamowite. W takim razie macie naprawdę bardzo zdolnego syna. Serdecznie gratuluję tak wspaniałych wyników. - zawołała pod wrażeniem pani Park.
- Nasz syn również ma mnóstwo osiągnięć tylko, że w nieco innej dziedzinie. - zaczął mówić pan Park.

Na jego słowa mogłem dostrzec jak ciało Chanyeol'a zesztywniało. Jego ojciec miał zamiar poruszyć właśnie ten temat, na który brunet zapewne nie miał najmniej ochoty rozmawiać. Wiedziałem o tym, ponieważ chłopak sam mi o tym mówił i to wczoraj.

- Doprawdy? No to opowiadajcie. - odparła moja mama zaciekawiona.
- Chanyeol jest rozgrywającym i atakującym szkolnej drużyny futbollowej. Mają już na swoim koncie kilka dość istotnych zwycięstw. Między innymi tytuł najlepszej drużyny ubiegłego sezonu. - odpowiedział z dumą pan Park.
- Wow... To naprawdę fantastycznie. - zawołał mój ojciec z uznaniem.
- W tym sezonie walczy o tytuł króla strzelców, jak ja sprzed kilkunastu lat.

Chanyeol przewrócił tylko oczami słysząc słowa ojca.
Czyli to do niego należą te złote puchary nad kominkiem w salonie. Jego ojciec także grał w futboll. Zapewne dlatego pragnie, żeby jego syn poszedł w jego ślady i tyle wymaga od potomka. W końcu zapewne jest ich jedynym synem.
Chanyeol wziął łyk wina po czym złapał ze mną kontakt wzrokowy. Spojrzałem na niego ze współczuciem po czym uśmiechnąłem się blado.

- Bez przesady tato. Wiele osób ma szansę na ten tytuł. Jeszcze nic nie jest pewne. - odparł brunet biorąc do ust kawałek papryki.
- Jasne, ale nie mają z tobą szans, jeśli się bardziej postarasz. Masz w sobie tą samą krew co ja, więc jesteś urodzonym zwycięzcą.

Chanyeol wbił pałeczki w kawałek mięsa słysząc słowa ojca. Sam spojrzałem na niego z wyrzutem, jednak szybko odwróciłem wzrok. Miałem wielką ochotę coś powiedzieć, ale nie wiedziałem czy mi wypada. Zapewne nie, więc wolałem siedzieć cicho, żeby nie zepsuć dobrego wrażenia jakie zrobiłem na rodzicach Chanyeol'a. Jednak kusiło mnie, żeby stanąć w obronie bruneta i powiedzieć co nieco jego ojcu. Co zapewne później miało by spore konsekwencje w postaci mojej wściekłej matki.

- Zawsze bardzo lubiłem futbol, jednak byłem jedynie fanem na trybunach, nigdy nie grałem. Ale przyznam, że bardzo chętnie obejrzał bym jeden z waszych meczy. - odezwał się nagle mój tata uśmiechając się do Chanyeol'a.
- Koniecznie musisz przyjść Jung! Zobaczysz mojego syna w akcji jak wygrywa kolejny mecz. - odparł z dumą pan Park.
- Sam nie wygrywam tych meczy tato. To zasługa całej drużyny, a w dużej mierze naszych obrońców i... - zaczął Chanyeol jednak ojciec nie miał zamiaru dać mu dokończyć.
- Widzą państwo, mój syn także jest niezwykle skromny. Zupełnie jak jego ojciec. - zaśmiał się mężczyzna.

Ostrożnie wziąłem do ust ostatni kawałek mięsa po czym spojrzałem na Chanyeol'a, który jednym dużym łykiem opróżnił kieliszek z winem. Widziałem w jego spojrzeniu, że jest już naprawdę zirytowany. Nie wiedziałem jak długo uda mu się jeszcze utrzymać te wszystkie emocje w sobie.

- Mamo, mogę już iść do pokoju? Zabiorę ze sobą Baekhyun, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. - odparł brunet spoglądając na rodzicielke.
- Dobrze skarbie, ale nie chcecie już nic zjeść?

Chłopak spojrzał na mnie pytająco, ale dostrzegłem w jego oczach te iskre nadziei, że zgodzę się na jego propozycje.
Uśmiechnąłem się delikatnie po czym przeniosłem wzrok na panią Park.

- Nie dziękuję, ale było naprawdę pyszne. - odparłem nieśmiało.
- Cieszę się bardzo kochany. W takim razie możecie iść. Potem przyniosę dla was deser. - powiedziała z szerokim uśmiechem.

Chanyeol niemalże od razu podniósł się z miejsca, a ja poszedłem w jego ślady. Chłopak poczekał aż stanę obok niego po czym obaj ruszyliśmy na górę.
Nie byłem w stanie opisać szczęścia jakie mnie ogarnęło, ponieważ nie musiałem spędzić tego wieczoru przy stole z naszymi rodzicami, ale z samym Park'iem Chanyeol'em.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top