7. Rodzina?

POV. Aphrodi

Ja to ich jednak nie rozumiem. To już nie można odwiedzić przyjaciółki z dzieciństwa?

           - Przestań kłamać Love!- cały Jude. Jak zwykle się na mnie drze. Nie pojmuję jego toku myślenia.

           - Czemu miałbym kłamać?- ja rozumiem. Nie jestem przyjazną duszyczką no, ale weźcie. Żeby od razu oskarżać o kłamstwo? No bez jaj.

           - Co się tu dzieje?- w drzwiach stała pani, którą wcześniej widziałem na recepcji.- Mieliście się tylko zapytać-  zapytać? o co? - i co? Od razu krzyczycie! Cały szpital was słyszał!- dokończyła dość mocno zdenerwowana.

           - Bardzo panią przepraszamy.- odpowiedział jej Evans.

           - Przepraszam, że się wtrącam, ale o czym mowa?- w końcu zapytałem.

Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie.- No co? Tylko pytam.

           - Mieli tu przyjść by poprosić o pozwolenie na widzenie z pacjentką- wskazała na Shi-, a udzielić je może tylko ktoś z rodziny.

           - Zaraz! A skont pani wie, że Aphrodi jest z rodziny?- krzyknął Jude. A ten wciąż swoje.

            - Taki jesteś pewny siebie? To co powiesz na to- pokazałem mu statystyki dotyczące pokrewieństwa. Zamurowało go.

           - Aphrodi czy mógłbyś to wypełnić, proszę?- zapytał Mark po czym podał mi kartkę i skłonił się w pół. Zatkało mnie. On mnie o coś prosi? MNIE?! Uśmiechnąłem się szczerze i powiedziałem.

Nie ma sprawy.- po czym wziąłem kartkę z długopisem i zacząłem uzupełniać.- Proszę bardzo.- podałem mu wypełnione papiery.

           - Dziękuje- i znowu się ukłonił.

           - Żaden problem.

           - A więc nie mam teraz żadnych zastrzeżeń.- recepcjonistka wzięła papiery i wyszła.

            - Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteście rodziną. Przecież macie dwa zupełnie różne charaktery.- jeski Jude skończ juz.

           - Nie do końca się z tym zgodzę. Ale weź już skończ co Judi. To się już..... nudne robi.-  z tego wszystkiego ziewło mi się.

           - Takie to zabawne, że już ziewasz?- odpowiedział z nutką sarkazmu w głosie.

           -Nie, po prostu przez przypadek zamiast wziąść takie tam leki wziąłem leki nasenne i...... teraz.... chcę mi si- no i usnąłem. Świetnie. Ale lądowanie przynajmniej miałem miękki. Ciekawe na co spadłem?

POV. Jude

Nie znałem Lova od tej strony. Zawszę był irytujący i arogancki. A teraz? Leży na moich kolanach. Dlaczego? Bo zemdlał i prawie wywalił się na ziemię. No to go złapałem. Tak jakoś wyszło. Ale trzeba przyznać, że słodko wygląda jak śpi.[ Podświadomość: Jude ogarnij się! Co ty wygadujesz? Od  kiedy jesteś gejem?!] Racja. Co ja to gadam. To tylko chwilowe.

Mam nadzieje że się spodobało.

402 słow


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top