15.
Bardzo się przestraszyłam tego głosu. Wszystko czego teraz pragnęłam to znaleźć się w innym miejscu. Gdziekolwiek byle nie tu. Nie musiałam się nawet odwracać. Już wiedziałam kim jest osoba mówiąca.
- Ej słuchasz ty mnie?!
Szybko wyciągnęłam z kieszeni pieniądze.
- Reszty nie trzeba.- powiedziałam kładąc pieniądze na blat przed kucharzem. Szybko wzięłam torbę i z tam tond wybiegłam.
-Ej wracaj tu!!
Biegłam ile sił w nogach. Musiałam z tam tond uciekać. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać.
Biegłam
Chciałam uciec
Zapaść się pod ziemie
Biegłam
Byle gdzie
Jak najdalej
Biegłam
Aż musiałam się zatrzymać
Przede mną zatrzymała się czarna, mroczna limuzyna. Muszę przyznać, że się przestraszyłam. Nagle tylne okno otworzyło się. Moje źrenice miały dostać szału. Tego się nie spodziewałam. Serce zaczęło mi szybciej bić. Aż bolało. Nie tylko ze strachu, ale również z wizyty tego człowieka. Zrobiłam złą minę. Nie bał się. Ta ja się bałam. Panicznie. Ten dzień nie mógł być już gorszy. Zaczęłam się cofać by uciec, jednak za mną stali jego ludzie. Znalazłam się w pułapce. Jak ptaszek w klatce, której nikt nigdy nie otworzy. Ktoś złapał mnie za rękę. Bym nie uciekła. Zaczęłam się szarpać. Jednak byłam za słaba. W końcu się odezwałam.
- Czego od mnie chcesz?!
Nie odpowiedział. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Wie, że nienawidzę gdy go ukazuje.
- Odpowiedz!!!
- Musisz mi pomóc.
- Niczego nie muszę.
- A chcesz by wszyscy dowiedzieli się o twoim sekrecie? O tym, którego tak skrycie strzeżesz od tylu lat? Naprawdę tego chcesz?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Jeśli mu odpuszczę będzie mnie szantażował do końca życia. Jednak jak odmówię.... nie wiem co gorsze.
- A czego chcesz?
- Pomocy.
- W czym?
- W takiej jednej, małej sprawie.
- A jaśniej się nie da ?!
Westchnął oschle. Spojrzał na mnie tym swoim szyderczym wzrokiem. Widać, że nie chcę mi się tłumaczyć.
- Nie ma co tłumaczyć. Jesteś mi potrzebna i tyle.
- Jak niby?
- Eh. Ile ty masz tych pytań. Potrzebna jest mi twoja technika.
- Jaka technika?
- Powinnaś się domyślić, o którą mi chodzi.- wyszczerzył zęby.
Zrozumiałam go dokładnie. Wiem o czym mówi. Jedna z moich pierwszych technik.
- Mówisz o TEJ technice?
- Tak. O demonicznym mroku.
- Do czego ci ona?! Wiesz przecież jak działa. Czy już zdążyłeś przez te lata zapomnieć.
- Pamiętam i to dobrze. Nie wiesz ile razy oglądałem nagrania, na których ją wykonujesz. Od miesięcy to planowałem. To co. Wchodzisz w to czy może wolisz by twój koszmar w końcu się spełnił??
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Mam go już dosyć. Miał mi dać spokój.
- Dobrze, ale mam trzy warunki.
- Jakież to?
- Po pierwsze. Nikomu nie powiesz, że z tobą współpracuje i zostawisz moją rodzinę w spokoju. Po drugie. Masz mi wszystko mówić i nie knuć za moimi plecami tak jak to było cztery lata temu.
- A trzeci warunek?
- Gdy już skończymy zostawisz mnie i wszystkich z mojego otoczenia. I już nigdy nie wrócisz. Odpuścisz sobie. Na zawszę. Rozumiesz ?!
Zaczął nad czymś rozmyślać. W końcu spojrzał na mnie.
- Niech będzie.
Przynajmniej jeden sukces.
- Za tydzień pod stadionem o 9 rano. Nie spóźnij się.
Dodał, a po chwili auto zniknęło w ciemnościach nocy.
Znowu się zaczyna. Nie boje się go. Boje się, że tym razem mogę spowodować więcej szkód i nie wyjść z tego tak dobrze jak cztery lata temu. Dalej mój organizm nie jest jeszcze sobą. Ciągle to mam. W żyłach. Czuje to. Widzę to. W żyłach, na skórze, we włosach. Wszędzie. To jest we mnie. Żywi się mną. Nie, nie boje się. Jestem przerażona. Masakrycznie. Nigdy się tak nie bałam jak teraz. Cała się trzęsę. Kręci mi się w głowie. Muszę wrócić do domu. Inaczej nikt mnie nie znajdzie. Nikt mi nie pomoże. Dlaczego? Przecież mam ciotkę. Jest tylko jedno wytłumaczenie.
Bo nawet ja nie wiem gdzie jestem.
Siemanko.
Witam po przerwie.
I jak się podoba? Tak trochę inaczej.
Kim był tajemniczy mężczyzna?
Czego chcę od dziewczyny?
O jaki sekret chodzi i co wydarzyło się cztery lata temu?
Wszystkiego dowiecie się wkrótce. ( 685 słowa )
Do następnego. Papatki
*Autorka*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top