Rozdział 18.

Kolejny dzień w Asgardzie minął całkiem spokojnie. Loki był zajęty, mało co go w tym dniu widziałam. Nie wiedziałam, co on takiego robi, po tylu naszych dziwnych sprzeczkach chyba po woli traciłam zainteresowanie nim. Kochałam go nadal, ale to już nie to samo co na początku. Tak czuję.

Pod wieczór, leżałam na łożu w komnacie Lokiego, czytając jakąś książkę. Poprosiłam Lokiego, aby przyniósł mi ich trochę z Ziemi, ponieważ nie mam co robić. Zamiast siedzieć i się zamartwiać zabijającą mnie moją mocą, to wciągnę się w świat książkowy. Przez cały dzień siedziałam i czytałam tę książkę, ale muszę przyznać, że nie przeczytałam nawet pięciu stron. Cały czas myślałam o sprawie z Lokim. Chciałabym, aby było tak jak dawniej, ale co ja mogę poradzić. Do tego potrzebne jest zainteresowanie dwóch stron, a jak na razie już trzeci dzień z rzędu Loki nie okazywał mi tego zainteresowania. Całymi dniami go nie było, a ja nawet nie mogłam wyjść z jego komnaty, z jednej strony, że nie znałam zamku i zapewne bym się zgubiła, a z drugiej... Nie chciałam nikogo widzieć.

Zbliżała się północ. Nie mogłam spać. Za mocno przyzwyczaiłam się, że zawsze przytulam się do Lokiego, a go nadal nie było. Nadal nie wiem, gdzie on jest i co on robi. Nie chciałam go szpiegować, bo nawet nie miałam na to ochoty.

Usłyszałam cichy dźwięk zamykających się drzwi. Zamknęłam oczy, udając, że śpię. Nie chciałam z nim rozmawiać, ani na niego popatrzeć, jak na razie on mnie zbywał, więc dlaczego ja nie mogę robić tego samego wobec niego?

- Wiem, że nie śpisz. Umiem to wyczuć.- Oznajmił. Łóżko przede mną ugieło się pod ciężarem chłopaka.- Co dzisiaj robiłaś?- Spytał po chwili. Nie otworzyłam nawet oczu, aby na niego spojrzeć. Ja też go będę zlewać przez kolejne trzy dni.- Przepraszam, że nie miałem dla ciebie czasu przez ostatnie dni, ale załatwiałem kilka ważnych spraw...- Przerwał gdy podniosłam się z łóżka. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz, aby on nie wszedł, choć wiedziałam, że może łatwo się tutaj przedostać. Nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. "Kilka ważnych spraw". Oczywiście, że nie powie mi, co to za sprawy, bo ostatnio wszystko przede mną ukrywa. Nie mówi mi nic.

Oparłam się dłońmi o umywalkę i wzięłam dwa głębokie wdechy. Spojrzałam w lustro na swoje odbicie. Sińce pod oczami, blada twarz, włosy potargane. Wrak człowieka.

- Sam, o co ci chodzi?- Głos mężczyzny dobiegł zza drzwi. Cichy i smutny.- Nie chciałem, żeby to tak wyszło, po prostu musiałem to załatwić, jutro się wszystkiego dowiesz.- Zapewnił, pukając lekko w drzwi. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Przecisnęłam się między Lokim i położyłam się na luzko, przykrywając się szczelnie kołdrą. Laufeyson położył się obok mnie, odgarniając włosy z mojej twarzy.- Wyglądasz koszmarnie, jadłaś coś przez ostatnie dni?- Spytał, patrząc na mnie uważnie. Pokręciłam głową.- Nie możesz...

- Mogę nie jeść przez długi czas, jestem taka jak ty, pamiętasz?- Skwitowałam, tym samym mu przerywając. Przymknął oczy, kładąc głowę na poduszkę. Przez chwilę się nie odzywał.

- Nie chciałem, aby to wszystko tak wyglądało. Obiecuję, że jutro wszystkiego się dowiesz, muszę tylko dopiąć to na ostatni guzik, aby się...- Przerwał nagle, zaciskając szczękę.- Prwie się wygadałem, może chodźmy już spać, co?- Zaśmiał się cicho. Patrzyłam na niego uważnie. Jego rysy twarzy były delikatne gdy tak leżał z zamkniętymi oczyma.

- Wiesz, że cię kocham, prawda?- Zagadnęłam. Nie odpowiedział mi, jedynie uśmiechnął się. Poczułam łzy w oczach. Myślałam, że choć odpowie mi, że on też mnie kocha, zwykły uśmiech nic nie znaczył. Odwróciłam się do niego plecami i zacisnęłam oczy. Po chwili chłopak wtulił się we mnie, całując w kark.

- Ja ciebie też kocham i to nawet nie wiesz jak bardzo.- Szepnął i odetchnął cicho. Tak zasneliśmy.

Następnego dnia, myślałam, że będzie inaczej, tak jak obiecał Loki. Jednak się myliłam. Wyszedł zanim wstałam i zniknął na resztę dnia. Zawiódł mnie, oklamał. Płakałam przez dwie godziny. Czułam się głupio, że mu uwierzyłam. Brzmiał tak bardzo wiarygodnie, ale chyba zapomniałam o tym, że Loki jest bogiem kłamstw, a ta nic nie warta obietnica, powiększyła tylko jego kolekcję.

Nagle do komnaty wpadł jej właściciel i stanął uśmiechnięty w drzwiach.

- Możesz już ze mną iść.- Oznajmił.

- Zawiodłam się na tobie, Loki.- Powiedziałam, skubiąc notkę od swetra, który miałam na sobie.

- Co...? Ah, mówiłem, że dzisiaj się wszystkiego dowiesz, a teraz właśnie cię tam zabieram.- Wyjaśnił. Uniosłam brwi, spoglądając na niego.- No, chodź. To nie może długo czekać.- Ponaglił. Gdy wiedział, że nie wstanę, podszedł do łóżka i pociągnął mnie za ręce.- Chodź.- Szepnął, całując mnie lekko w usta.

- Nie możemy posiedzieć tutaj?- Spytałam, wtulając twarz w jego szyję.

- Mhm, fajny pomysł, ale mam co innego w planach.- Oznajmił i pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia.

Spacerem pokonaliśmy Tęczowy Most, udając się do kopuły. Spodziewałam się spotkać tam strażnika, ale go nigdzie nie było. Za to, po drugiej stronie na podłodze stały świece, rozłożony koc i jedzenie, które nawet stąd ładnie pachniało i wyglądało na pyszne.

- To robiłem przez ostatnie dni. Najwięcej zajęło mi proszenie wszystkich, aby dzisiaj nie korzystali z mostu. Ciężko było, ale nawet Haimdall obiecał, że nie będzie zerkał w tę stronę.- Wyjaśnił, prowadząc mnie w stronę "piknika". Usiedliśmy na kocu.

Jedliśmy, między czasie rozmawialiśmy o rzeczach kompletnie nie ważnych w tym momencie. Obecnie staliśmy już na krańcu kopuły. Loki stał za mną, przytulając mnie od tyłu. Patrzyliśmy w rozciągający się przed nami kosmos.

- Przepraszam cię za to, co mówiłam dzisiaj.- Odezwałam się, splątując place naszych dłoni.

- Miałaś prawo być na mnie zła. Nie winię cię za to.- Oznajmił, całując lekko moją szyję.- Chcę załatwić jeszcze jedną sprawę, pozwolisz, że cię teraz puszczę?- Za nim odpowiedziałam odsunął się ode mnie. Stałam sztywno, patrząc ze łzami w oczach na galaktykę.

- Loki, jeśli będziesz tak dalej rob...- Odwróciłam się do niego przodem i zamarłam. Mężczyzna klęczał na jednym kolanie, a w ręku trzymał otwarte pudełeczko z pierścionkiem.

- Wiem, że nie układało się nam przez ostatni czas zbyt dobrze, ale... Chcę być z tobą do końca życia, na zawsze... Mimo twoich chumorków i mojego debilizmu, nadal cię bardzo kocham i nadal będę cię kochał...

- Świetnie to powiedziałeś...- Mruknęłam, a on skarcił mnie rozbawionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się lekko.

- Samatho Stark, czy wyjdziesz za mnie?- Zadał w końcu to pytanie. Spodziewałam się tego, ale i tak byłam zaskoczona i szczęśliwa. Z oczu poleciały mi łzy szczęścia.

- Tak... Tak!- Prawie krzyknęłam. Uśmiechnął się i włożył pierścionek na mój palec. Wstał i pocałował mnie mocno i namiętnie. Oddałam pocałunek z równą czułością i namiętnością.

____________________

Rozdział w końcu powstał. Miał być wcześniej, wiem, ale kupiłam puzzle i siedziałam nad nimi ostatni tydzień i nie miałam siły pisać, ale już skończyłam i oto rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba.

Dziękuję za waszą cierpliwość.

Dziękuję również za gwiazdki i komentarze.

Do zobaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top