∆~2~∆

Jack. Jeśli coś ode mnie chcesz, najpierw zapukaj!

— Jestem tu, cymbale. Sam jesteś kundlem! — wtrącił Woods.

Wtedy nerkojad nas dostrzegł. Wciąż nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że widzi mimo braku oczu..

— Kto to? — spytał wskazując na mnie — I co ci jest?

O, właśnie. Jack, zaprowadź Jeff'a do Smiley'a i wróć tutaj.

Chłopak kiwnął głową i pomógł wstać czarnowłosemu.

— Tylko zwróć mi noże! — krzyknęłam, gdy wychodzili z gabinetu.

Jakoś tak nagle poczułam się niezbyt pewnie w towarzystwie Slendermana. Pewnie dlatego, że zostaliśmy sami.. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważyłam dosyć dużą biblioteczkę zapełnioną przeróżnymi książkami. Musi bardzo lubić czytać.. Tylko czym?

Domyślam się, że jesteś tu, bo nie masz się gdzie podziać?

— W pewnym sensie, tak.

Jestem pod wrażeniem tego, z jaką łatwością zaatakowałaś Jeff'a. Pozwolę ci się tu zatrzymać pod warunkiem, że zostaniesz jednym z moich proxy.

— Zgadzam się. — odparłam bez zastanowienia. Jack kiedyś mi opowiadał o proxy i ich zadaniach.

Wtedy Operator kazał mi zdjąć bluzę, a ja, zdziwiona, wykonałam polecenie. Mężczyzna wstał i podszedł do mnie, po czym przyłożył swoją wielką dłoń do mojego prawego przedramienia. Syknęłam, bo miejsce, które dotykał, zaczęło mnie piec. Po jakiejś minucie, która dla mnie trwała wieczność, puścił moją rękę i nagle przestałam odczuwać ten ból.

— Naznaczyłem cię. Od tej chwili musisz wykonywać moje polecenia. Jeśli się sprzeciwisz — zginiesz.

Dokładnie obejrzałam swoje przedramię. Pojawiła się na nim blizna w kształcie przekreślonego kółka.

Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. Inaczej będę musiał cię zabić.

— Nie zawiodę. — zapewniłam, chociaż odczuwałam strach. Postanowiłam jednak, że zrobię wszystko, aby odzyskać swojego przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top