Jutro, po siódmej lekcji, biblioteka

Patrzyłam przez okno. Amerykańskie życie może wydawać sie idealne. Jednak moje takie nie było. Moja siostra to  oczko w głowie rodziców. dla mnie rodzice są bardzo oschli. Każą mi się 24/7 uczyć. Moja siostra jest idealna. Miała przyjaciół, była popularna. A najważniejsze, że jest zakochana w Najpopularniejszym chłopakiem w szkole-Cameronie Boyce. Chłopak jest serio wkurzający. Puszy się tylko dlatego, że jest "gwiazdą".

-Amelia!-Nauczycielka fizyki, pani Ross krzyknęła

-T-tak?-ocknęłam się.

-Prosiłam cię, żebys została po lekcjach.

-Dobrze...

Ughh,  co ona odemnie chce?!

*Po lekcji*

-Amelia, mam do ciebie prośbę.-spojrzała na mnie błagalnie.-Mam takiego ucznia, jest strasznie słaby w fizyce. Proszę,pomóż mu.

-Dobrze. Który to uczeń?

-Powinnien być na sali gimnastycznej. Idź tam i mu powiedz o tym.

-Ale, kto to jest?

-Aaaa, zapomniałam. Ten uczeń to Cameron.Cameron Boyce.

-D-dobrze!- powiedziałam. Ta baba chyba sobie żartuje. Ale skoro mus to mus. Skierowałam się w strone sali gimnastycznej. Lekko uchyliłam drzwi. Zobaczyłam Camerona  siedzącego na ławce i czytajacego jakąś książkę.

Wow, on umie czytać!

Weszłam na sale. Cameron spojrzał na mnie. Wstał. Miał na sobie strój koszykarski. Koszulkę na ramionczkach i krótkie spodenki.

-Cameron tak?-zapytałam trochę głupie.

-A ty jesteś..?- chłopak lustrował mnie wzrokiem.

Spojrzałam na niego. Był wysokim, szczupłym chłopakiem Szatyn miał ciemne oczy i dużo piegów. 

-Halo, jesteś tam?-zapytał

-T-tak! o co pytałeś?

-O to, jak sie nazywasz.

-A-amelia...

-A nazwisko poznam?-chłopak podszedł do mnie kilka kroków.

-Smith.-Odsunełam się.

-To co chcesz?- wziął swój plecak i schował do niego książkę.

-Masz ze mna korepetycje z fizy.

Chłopak przerwał pakowanie się.

-Co? Ja nie potrzebuje korepytycji!

-Pani inaczej twierdzi  skoro kazała mi cię poduczy. Jutro, po siódmej lekcji, biblioteka.-Odwróciłam się

-Ale ja mam jutro tylko 6 lekcji!- krzyknął za mną chłopak.

-A ja 7!

Pomachałam mu na pożegnanie i poszłam. Podbiegła do mnie siostra.

-Hejj, Amelia!-Przytuliła mnie. Mimo, że rodzisve traktowali mnie no... Natalie nigdy nie podniosła na mnie ręki, uderzyła itd. Byłam dla niej najważniejsza. No, tak bynajmnien mówiła.

-Siemka. nie zgadniesz co.

-Dawaj!.- spojrzała na mnie.

-Będę miała znaczy będę udzielała koreperycji Cameronowi!- spodziewałam sie wkurzenia.

-Oooo zazdroszczę, ale nie dziwię się, że pani ciebie wybrała! jesteś bardzo mądra!

-Wiesz, muszę już iść.Mam lekcje. pa.

-Narka.-Natalie poszła na informatykę.

Gdy szłam do sali minęłam Camerina. Zatrzymał się  i szepnął mi do ucha:

-Do jutra, piękna

Piękna..?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top