I was made for lovin' you
(utwór w mediach)
Alice Brown siedziała dziś kolejny dzień z rzędu u Steve'a Harrington'a. Może nie zabrzmi to za realnie, ale razem naprawdę szybko i dobrze się uczyli. Jako iż zbliżał się koniec ich nauki w liceum Hawkins oboje zmuszeni byli przysiąść do ocen.
Steve musiał wyjść z jednego zagrożenia u nauczyciela, który totalnie go nie znosił i zresztą z wzajemnością. Chociaż chłopak myślał, że rodzice załatwią za niego tą sprawę, to z przymusu Alice postanowił sam dać sobie radę.
Natomiast dziewczyna nie musiała wychodzić z żadnego zagrożenie, ani poprawiać żadnej oceny, gdyż nie było takiej potrzeby. Po prostu jej nadprzyrodzona ambicja nie dawała za wygraną, dlatego też zawzięcie wkuwała podręczniki aby podciągnąć wszystkie oceny na wzorowe.
Tego dnia, kiedy Alice studiowała książkę do zajęć z języka obcego Steve jak gdyby nigdy nic wylegiwał się w łóżku. Zapewne nie miał zamiaru w ogóle się uczyć.
- Będziesz tak leżał cały dzień, czy weźmiesz się za tą matematykę?
- Yhym...
- No nie mrucz, weź się za to bo będziesz kiblował jak Munson.
- Jeszcze nie kibluje! A nawet jeśli to tylko jeden rok!
- Już wszyscy zakładają, że będzie kiblował na spokojnie jeszcze z trzy.
- No i co z tego? Jak nie poprawie tej jedynki to ojciec porozmawia z tym gościem.
- Nie bądź tego taki pewien. Jesteś już dorosły Steve...
- Nie, ja jestem dojrzały i bardzo młody. Ty zresztą też.
Chłopak podniósł się z łóżka i podszedł do parapetu, na którym stało radio.
- I zamierzam wykorzystać ten czas na naukę...
- Ohoho, nawet tak nie mów. Powinnaś się zabawić.
- I?
- I zamierzam tego dopilnować. - powiedział włączając radio-odtwarzacz przy którym chwilę majstrował.
Alice przewróciła na to oczami i wróciła do czytania książki, w czym niestety po chwili przeszkodziła jej głośna muzyka puszczana przez Steve'a.
Spojrzała na niego ostro ze ściągniętymi brwiami, a chłopak jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się szeroko nie zdając sobie sprawy z ewentualnie możliwej kłótni z przyjaciółką.
Kiedy tylko wybrzamiały pierwsze słowa piosenki Steve zaczął bujać się i piskliwie śpiewać. Robił to celowo. Kto jak kto, ale Alice bardzo dobrze wiedziała, że chłopak potrafi śpiewać. Idiota. Celowo ją rozpraszał...
Tonight I wanna give it all to you
In the darkness, there's so much I wanna do
And tonight I wanna lay it at your feet 'Cause girl, I was made for you
And girl, you were made for me
Kiedy wypiszczał pierwszą zwrotkę piosenki, tanecznym krokiem podszedł do Alice i łapiąc za ręce postawił ją do pionu i zaczął bujać się rytmicznie...
I was made for lovin' you baby
You were made for lovin' me
And I can't get enough of you baby
Can you get enough of me
- Masz coś na myśli?!
- Co? Może. Znaczy nie! Po prostu próbuje cię rozruszać! Nie zawsze będziesz taka młoda, no zabaw się choć raaaz!
Mam inne wyjście? - No niech Ci będzie!
- Świetnie! No to na początek śpiewamy!
Tonight I wanna see it in your eyes
Feel the magic
Rozbrzmiał głos Steve'a, a z czasem i głos Alice stawał się coraz to głośniejszy.
There's something that drives me wild And tonight we're gonna make it all come true
- No widzisz?! Dobrze ci idzie! Teraz wystarczy, że zaczniesz się ruszać! Możesz nawet skakać w miejscu! - Alice tylko przewróciła oczami na co chłopak zaśmiał się w duchu.
Jednak po chwili zastosowała się do słów Steve'a i razem zaczęli skakać!
'Cause girl, you were made for me
And girl I was made for you
Oboje wykrzyczeli sobie w twarze ostatnie słowa zwrotki i natychmiast zaczęli wczuwać się w słowa refrenu. Bujali się i skakali w rytm muzyki, bawiąc się naprawdę przednio.
Kiedy utwór dobiegł końca, wybrzmiewając coraz ciszej wraz ze strasznie głośny akompaniamentem Steve'a, który jakoś chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że piosenka właśnie się skończyła.
- No i co, zadowolony z siebie jesteś?
- No i co, stało ci się coś? - przedrzeźnił ją. - Oczywiście że jestem z siebie zadowolony! Przez jakieś trzy minuty nie przymulałaś.
- Na prawdę strasznie miły jesteś.
- A ty strasznie drętwa... - mruknął.
Po chwili dostał po głowie poduszką. Oj wiedział jak ją sprowokować, a zazwyczaj wychodziło mu to zadowalająco i kończyło się oczekiwanym przez niego skutkiem.
Natychmiast rzucił się na łóżko po poduszki i zaczął rzucać w dziewczynę. Po chwili ona również jakimś cudem znalazła się na łóżku i dalej zawzięcie okładali się poduszkami.
W pewnym momencie Steve zawisnął nad Alice.
- Chyba wygrałem, poddajesz się? - zapytał parząc w jej oczy.
Natomiast ona patrzyła na jego zarysowana szczękę, usta... oczy.
- Chyba nie mam innego wyjścia. - odpowiedziała po chwili.
Steve uśmiechnął się na skutek wygranej bitwy i również skupił uwagę na jej ustach.
- Poddaje się Steve. - wyszeptała.
Po tych słowach chłopak powoli przysunął twarz do twarzy dziewczyny, a następnie złożył na jej ustach delikatny, ledwo wyczuwalny pocałunek...
Kiedy odsunął się, aby zobaczyć reakcję dziewczyny ta przyciągnęła go do namiętnego pocałunku.
- Już nie chcesz się uczyć? - zapytał kiedy oderwali się od siebie aby zaczerpnąć powietrza.
- Mówiłeś, że jestem za drętwa.
- Chyba jednak zmienię zdanie. - powiedział ponownie składając na jej wargach pocałunek.
I tak właśnie rozpoczął się związek Steve'a Harrington'a i Alice Brown. Najlepszych przyjaciół od 1980 roku, którzy od tego dnia, zamierzali nie opuszczać się już do końca swoich dni.
°•○●○•°
Chyba coś mi zakończenie nie wyszło, no ale cóż. Wybaczcie mi to moi drodzy <3
Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do innych prac które znajdziecie na moim profilu :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top