4. Nigdy więcej śmierci
Wbijcie dłoń między moje żebra
Kręćcie młynki w moim wnętrzu
Ocierajcie się o wnętrzności
Niech one zamienią się w popiół
I wypłyną ze mnie na jałową ziemię
Pragnę żeby powstała z nich rzeka
Płynąca kwasem wyżerającym dziury
Zabijać będzie pobliskie drzewa
Topić zwierzęta i ludzi
A ich zwłoki wleją się w nurt
Będę jak lawa, płynąca po zboczach
Zabiorę wam domy i całe majątki
Pochłonę rodzinę i spalę dzieci
Niosąc za sobą ich niewyraźne krzyki
Szkarłat przybierze kolor beznadziejności
Powstaną z mojej żółci pomniki
Składać będą do nich cześć sekciarze
A ja ześlę na nich łaskę
Oddam im część bólu i niezrozumienia
A następnego dnia pochłonę wisielców z drzewa
Stworzę armię wyznawców
Niech wystawią mnie ponad Boga
A potem zwalą na samo dno
I powstaną ze mnie jeziora
Które stworzą zabójcze bagna
Opłynę wokół równika świat
I na powrót wrócę do miejsca mega upadku
Wpłynę do środka
I przeleję się na kawałek papieru
Historię wysyconą smutkiem
Moje wewnętrzne apogeum
Jeżeli się nie mylę, napisałam ten wiersz w przypływie nienawiści do siebie. Kiedy zdałam sobie sprawę ile relacji zaprzepaściłam, bo nie potrafiłam odezwać się w momencie, kiedy sytuacja tego wymagała. Ale w tym wszystkim mój egoizm kazał mi sądzić, że to nie moja wina, że cały świat, a w szczególności Bóg, sprawiają że moje życie to pasmo porażek. Czasami zdarza się coś dobrego, ale ja to i tak spieprzę, bo nikt z góry nie chce mi pomóc. To chyba był pierwszy poważniejszy moment, kiedy zaczęłam nienawidzić Boga. Drugi był kiedy mój ojciec wykrzyczał mi prosto w twarz, że bez Boga nie ma miłości w rodzinie. Szkoda tylko, że robił to w momencie kiedy stałam przed nim z zakrwawionymi nogami, podrapanymi rękoma do krwi, załzawiona, nie mogąca złapać normalnego oddechu. Heh... A potem było już tylko gorzej, a ja Boga zaczęłam nienawidzić tak samo jak siebie. Chociaż... nie. Kłamię. Siebie nienawidzę bardziej.
Kodoku
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top