11. Dobry wieczór
Ona wróciła
I stanęła przede mną z uśmiechem
Zatrzymałam się i spojrzałam
W jej radosne oczy
Kiedy moje straciły blask
Ujrzałam odbicie swojego smutku
W jej szerokim uśmiechu
Zamilkłam i pokręciłam głową
A ona rozłożyła ramiona
Podeszła i bez słów mnie nimi objęła
Zapłakałam
Bo na krzyk już było za późno
Nic nie mówiła
Z resztą tak jak zawsze
Ale ja słyszałam jej słowa w głowie
Te gesty i czyny
Które przelałam na skórę
Dni czystości odeszły wraz z jej ciepłem
A ja zbrukałam się grzechem
Pomimo, że się wyrywałam
Trzymałam mnie mocno w swoich ramionach
Tylko ona mi została
Kiedy prosiłam, aby odeszła
I tak bardzo pragnęłam, jej nie widzieć
Nie czuć
Nie dotykać
Nie słyszeć jej myśli
Panicznie wołałam obcych
Wyciągałam spod jej ciała dłonie
Jednak oparcie nie nadchodziło
A jej ciepło stało się przejmujące
Nigdy nie mówiła dzień dobry
Zawsze witała się na dobranoc
Moje myśli zanurzyły się w chłodzie poranków
Za to ja zatopiłam smutki
W jej głębokim sercu
Które zawsze było dla mnie otwarte
Chociaż pragnęłam jego zamknięcia
Pęknięcia na drobne kawałki
Do jasnej cholery chciałam umrzeć
Pomimo, że w środku walczyłam
Głowa kazała mi żyć
A ciało umierało i pragnęło dobicia
Serce bolało, ukrywając się w jej ramionach
Proszę przytul mnie
Ten ostatni raz
Nie chcę czuć jej zimna
Tylko twoje ciepło
Które oddam w całości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top