8. Pan Horan bierze mnie na karnawał.
NIALL'S P.O.V.
Za każdym razem kiedy widziałem Amy odczuwałem w sercu nieznane mi do tej pory uczucie. A teraz pytała się mnie czy dam jej buziaka, nie miałem wyjścia. Pochyliłem się i pocałowałem ją w czoło, usłyszałem kroki, odwróciłem się, ale w drzwiach nie było Megan.
Pochyliłem się znów, dałem jej jeszcze raz buziaka w policzek i życzyłem jej dobrej nocy.
- Kocham cię Panie Horan.
- Ja też cię kocham Amy. - odpowiedziałem z uśmiechem.
Amy zamknęła oczy, a ja wyszedłem z pokoju zostawiając lekko uchylone drzwi. Megan nie było w salonie, jednak nie zajęło mi dużo czasu obejść to małe mieszkanie i znalazłem ją w kuchni. Siedziała sama na krześle i... płakała.
Podszedłem do niej szybko i przyklęknąłem, tak żeby widzieć jej twarz, którą schowała w dłoniach.
- Co się dzieje? - spytałem, wiedziałem, że nie byłem niegrzeczny w jakikolwiek sposób, ale jakimś dziwnym sposobem zaczął mnie obchodzić los Megan i Amy.
Szybko wytarła twarz i delikatnie się uśmiechnęła.
- To nic. - powiedziała. - Po prostu jest mi trochę przykro z powodu tego co się dzisiaj stało.
Delikatnie wziąłem jej dłoń w swoją i uścisnąłem.
- Wszystko będzie dobrze.
- Mam nadzieję. - oddała uścisk.
***
Skończyliśmy jeść z Joshem lunch w pobliskiej restauracji, podczas gdy Josh sprawdzał nasz plan na jutro. Dzisiaj było jakieś spotkanie z menadżerami i dostaliśmy te plany. To brzmiało jakbyśmy byli w szkole, w której jest nudno, a jeszcze gorzej było bez chłopaków.
- Ok, jutro o dziewiątej rano mamy być w ''Corey's Studio''. - powiedział Josh i zrobił telefonem zdjęcie.
- Ok. Och, wiesz może ile zostało nam jeszcze do wyjazdu?
- Woah, nawet nie zaczęliśmy pracować, a ty już chcesz wyjeżdżać. - zaczął się droczyć.
- Nie o to mi chodziło, głupi ośle. Tęsknię za chłopakami, to wszystko. - odparłem.
- Od teraz trzy tygodnie. Nie tęsknij tak za nimi, ja tu jestem. Mogę być jak Zayn. Jeśli chcesz mogę być też Harry'm z jego loczkami albo Liamem z jego brakiem włosów. Louis, hmmm... Mogę codziennie jeść marchewki, żeby być jak on. - Josh zaczął żartować.
Pogadaliśmy trochę zanim Josh zdecydował, że powinniśmy poszukać jakiegoś klubu. Spojrzałem na zegarek i uznałem, że szesnasta to ''zbyt wcześnie'', żeby iść z nim do klubu.
Parę dni temu Amy powiedziała mi, że kończy lekcje o szesnastej, więc ja już miałem plany co z nią będę robić. Odmówiłem mu, mówiąc, że idę do przyjaciół. Najwidoczniej uwierzył, ale trochę mnie to zdziwiło, bo wiedział, że nigdy wcześniej nie miałem żadnych znajomych w LA.
Rozeszliśmy się i szybko poszedłem do przedszkola Amy. Z daleka zobaczyłem, że bawi się na placu obok szkoły. Podszedłem i zatrzymałem się przed ogrodzeniem.
- Amy! - zawołałem ją. Obróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się. Podbiegła do mnie, a ja uklęknąłem przed nią.
- Jak się dzisiaj czujesz? - spytałem.
- Dobrze. - odpowiedziała. Mimo wszystko wiedziałem, że to co się wczoraj wydarzyło wciąż na niej ciążyło.
- Po drugiej stronie ulicy jest karnawał. Chcesz iść ze mną? - zapytałem. Obok hotelu widziałem plakat mówiący, że parę przecznic dalej jest karnawał. Oczy Amy zajaśniały.
- Chcę iść! Mama nigdy wcześniej nie brała mnie na karnawał. - powiedziała.
- W porządku, chodźmy. - odparłem. Amy pobiegła pożegnać się i wróciła. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy.
MEGAN'S P.O.V.
Pożegnałam się z koleżankami i wyszłam z salonu. Wiedziałam, że nie muszę się śpieszyć, żeby zabrać Amy ze szkoły, bo moja szefowa pozwoliła mi wyjść godzinę wcześniej. Powiedziała, że musi być taki dzień.
Kupiłam słonecznik i ubrałam się w niebieską sukienkę. W torebce miałam ubranie dla Amy, żeby się przebrała kiedy będzie biegała po placu zabaw.
Poszłam do szkoły, ale gdy tam dotarłam i zobaczyłam, że Amy nie ma w miejscu, gdzie zwykle na mnie czeka, zaniepokoiłam się i to na poważnie. Pobiegłam do budynku i zaczęłam ją wołać, ale jedyną osobą, która się pojawiła była pani Bloom.
- Dzień dobry pani Bloom. - przywitałam się. - Widziała pani Amy?
- Amy tu nie ma. Powiedziała mi, że idzie z pani przyjacielem. - odpowiedziała pani Bloom, a ja byłam bliska zawału. Kim mógł być mój ''przyjaciel''? Wszyscy moi przyjaciele pracują ze mną i w tej chwili powinni być w pracy.
- To był mężczyzna czy kobieta? Widziała pani jak wyglądała ta osoba? - spytałam przerażona.
- Mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy, bo miał kaptur i okulary. Nie zna go pani? - wyjaśniła i spytała na końcu. Była tak samo przerażona jak ja. Amy była jedną z jej uczennic i jeśli cokolwiek by jej się stało, ona i szkoła odpowiadają za to.
Miałam odpowiedzieć ''Nie, nie jest moim przyjacielem'', kiedy uświadomiłam sobie, że to Niall. To mógł być Niall? Tak. Może Amy była mała, ale nie była głupia. Nauczyłam ją, że pod żadnym pozorem nie wolno wychodzić z nikim innym, ale najważniejsze, nauczyłam ją, żeby nie kłamała. Więc nie mogła skłamać pani Bloom.
- Jest moim przyjacielem, tak przypuszczam. Dziękuję pani Bloom. - wybiegłam nie dając jej czasu na odpowiedź. Jej twarz wyrażała jedynie zdezorientowanie.
W tej chwili Amy miała być ze mną i miałyśmy do załatwienia ważną sprawę. A teraz była z Niall'em i nawet nie wiem gdzie.
Wyciągnęłam swój telefon i wybrałam numer Niall'a. Wiele razy. Ale nikt nie odbierał. Nie byłam pewna czy Amy była z Niall'em, ale jeśli z nim była byłoby to dla mnie dużo prostsze.
***
Była już dwudziesta, a Niall wciąż nie odbierał telefonu. Wybierałam jego numer znowu, znowu i jeszcze raz dopóki telefon nie zaczął piszczeć. Niski poziom baterii. Ze złości rzuciłam go na sofę, bo nie mogłam na podłogę. Gdybym to zrobiła mój iPhone leżałby pewnie teraz w milionach kawałeczków, jeśli tak by się stało Amy byłaby zawiedziona. Zbierałam na niego pół roku, żeby miała dostęp do internetu. Z oczywistych powodów nie mogłam jej kupić laptopa.
Jęknęłam z frustracji, kiedy usłyszałam śmiech na korytarzu za drzwiami. Ktokolwiek to był nie był blisko wejścia, ale śmiał się na tyle głośno. Albo po prostu rozpoznałam czyj to był głos.
Dotarło do mnie podwójne pukanie na co dosłownie zeskoczyłam z sofy. Nie miała nawet szansy przebrać się z sukienki na coś wygodniejszego. Otworzyłam gwałtownie drzwi sprawiając, że z głośnym hukiem uderzyły w ścianę co przestraszyło Amy w ramionach... Niall'a.
- Mamo, to było głośne. - fuknęła Amy. Wciąż była w swoim szkolnym mundurku i trzymała w dłoniach niebieskiego, pluszowego delfina. Jej plecak był na ramieniu Niall'a.
- Amy, na dół. - powiedziała chłodno, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z Niall'em. Bałam się, że za chwilę wybuchnę przed nim.
Postawił ją, a ta wchodząc do mieszkania cały czas gadała o tym co robiła.
- Pan Horan wziął mnie na karnawał. Jedliśmy watę i piliśmy soki owocowe. Później jeździliśmy i Niall dał mi tego delfina.
Kiedy skończyła, nie mogłam nic poradzić. Miałam wrażenie, że Niall rzucił na nią jakieś zaklęcie, bo jedyne co robiła to gadała o nim. Nie chciałam tego, ale nie wytrzymałam.
- Cicho Amy! Umyj się i idź do łóżka! - podniosłam głos. Zobaczyłam, że Amy się wzdryga, ale ogarnęła mnie złość.
- Mamo... - Amy zaczęła płakać.
- Idź do pokoju! - wrzasnęłam na nią. Zabrała swojego delfina i pobiegła z płaczem do siebie.
- Megan, czemu ją straszysz? - usłyszałam podniesiony głos Niall'a, ale nie krzyczał.
Zabrałam od niego rzeczy Amy i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Dzięki, że ją przyprowadziłeś.
Zatrzasnęłam drzwi przed jego twarzą i upadłam na podłogę. Przysunęłam kolana do klatki i schowałam twarz między kolanami. I wtedy pierwszy raz odkąd Amy zachorowała, naprawdę się rozpłakałam.
______________________________________
UUUU.... Niall aka porywacz... :D
Mam nadzieję, że tłumaczenie Wam się podoba. :)
Dzisiaj żadnych ogłoszeń, jednak zapraszam do mnie na drugie opowiadanie, ale nie tylko do mnie.
Mam nadzieję, że znajdą się tutaj jacyś fani 5 Seconds of Summer. Jestem ich fanką (jeśli ich nie słyszeliście, polecam) i zapraszam na przeczytanie ''#Everything Changes'' o Luke'u Hemmingsie. Jego autorką jest @Ashialla. Nawet jeśli ich nie słyszeliście to warto je przeczytać. :)
Do zobaczenia! :)
P.S. Chcę Wam podziękować, bo jesteście najlepszymi czytelnikami ever. <3 :* :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top