37. Trochę zabawy.

MEGAN'S P.O.V.

- Eleanor powiedziała mi, że razem gdzieś dzisiaj wychodzicie. Na zakupy? - zapytał mnie Niall, kiedy przygotowywał się do pracy. On i chłopcy pracowali już od 3 dni i chociaż myślałam, że będę sama w domu to towarzyszyła mi właśnie Eleanor.

- Oh, tak. Eleanor chciała znaleźć jakieś pamiątki dla swoich kuzynów. - odpowiedziałam mu. Ukroiłam kilka kromek tosta, posmarowałam je masłem, położyłam na talerzu przed Niallem i nasypałam do miski płatki dla Amy.

Niall wymamrotał podziękowania i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam go i skoncentrowałam się na Amy jedzącej swoje śniadanie. Czasami, zerkałam na Nialla. W naszym związku zaczynało się dziać coraz lepiej i cieszyłam się z tego. Nawet jeśli wciąż myślałam o tym co powiedzieli fani, Niall zawsze robił coś bym nie zajmowała się myśleniem. Innego dnia, gdy spotkałam Paula, ochroniarza chłopaków, na obiedzie, nie patrzył na mnie zbyt przychylnym wzrokiem, ale Niall wyszeptał coś w stylu: 'Ma swój okres, nie przejmuj się nim.'

Wiem, że w rzeczywistości Niall starał się i próbował, ale czasami jakaś część mnie nie mogła go zaakceptować. Wciąż bałam się tego, że odejdzie ze względu na jego karierę lub że nie będzie już mógł znieść mnie i Amy. Zastanawiałam się czy to małżeństwo było tylko tymczasowe czy inaczej.

- Tu jest moja karta kredytowa. Po prostu jej użyj, jeśli później będziesz chciała coś kupić, gdy wyjdziesz z Eleanor. - powiedział Niall i wręczył mi kartę.

- Niall, nie potrzebuję jej. - powiedziałam i usiłowałam mu ją oddać.

- Zachowaj na wszelki wypadek, okay? - powiedział i sięgnął, żeby pogłaskać mój policzek. Odwróciłam głowę, bo myślałam, że to nie jest czas i miejsce, szczególnie, że obok była Amy.

- W porządku Amy, skończyłaś? - zapytał ją Niall.

- Tak, tato. - powiedziała Amy i wytarła usta.

- Okay, chodź już.

Codzienna rutyna teraz się już skończyła. Niall odwoził Amy do szkoły za każdym razem, gdy jechał do pracy, a ja odbierałam ją o szesnastej, już bez spóźniania. Niall wracał do domu około dwudziestej trzydzieści pod warunkiem, że nie jeździł nigdzie po pracy.

- Pocałuj mamę. - poinstruował Amy, gdy odprowadziłam ich do drzwi. Uklęknęłam i dostałam buziaka w policzek. W odpowiedzi ucałowałam jej nos. - Powiedz pa pa. - powiedział Niall.

- Pa mamo.

- Pa kochanie. - powiedziałam, zanim dziewczynka nacisnęła guzik od windy. Niall wciąż stał przede mną, ale kiedy zobaczył biegnącą przez korytarz Amy pocałował mnie szybko w usta i poszedł za nią.

Zazwyczaj całował mnie albo w policzek albo czoło, gdy jechał do pracy, ale nie dzisiaj. Pocałował mnie w usta. To było więcej niż szybki buziak, ale wystarczyło by moje serce eksplodowało.

NIALL'S P.O.V.

- Amy. - zawołałem. - Tata wrócił!

Uniosłem brwi, kiedy Amy nie wybiegła z miejsca gdziekolwiek była. Zazwyczaj bardzo się cieszyła, gdy wracałem do domu. Skierowałem się do kuchni, kiedy zobaczyłem, że w salonie ich nie ma, ale pomieszczenie również było puste. Nie mogły wciąż być na zakupach, bo była już dziewiąta wieczorem.

Poszedłem do pokoju Megan i tam były moje dwie ulubione dziewczyny.

- Tato patrz! Mama nakłada coś fioletowego na swoją buzię. - powiedziała podekscytowana Amy, kiedy wszedłem do pokoju. Megan siedziała naprzeciwko lustra, a Amy przyglądała jej się z zaciekawieniem.

Spojrzałem na Megan po czym uśmiechnąłem się i zaśmiałem w kierunku Amy. Przyciągnąłem ją do łóżka i posadziłem sobie na kolanach.

- To maseczka na twarz, Amy. - poinformowałem ją. Dziewczynka kontynuowała przyglądanie się swojej mamie, zanim Megan się nie odezwała.

- Oh, patrz, jest już dwudziesta pierwsza trzydzieści. Musisz iść spać.

- Ah, nie chcę! - Amy zaczęła się kłócić.

- Oh, daj spokój, jutro jest piątek, a potem weekend. - próbowałem pocieszyć Amy.

- Okay, ale ty musisz mnie położyć do łóżka. Nie chcę, żeby mama to robiła, bo jest niegrzeczna. - poprosiła i jęknęła w tym samym czasie Amy. Zaśmiałem się, kiedy Megan otworzyła szerzej oczy.

- Nie jestem niegrzeczna. - zaczęły się obie kłócić.

- Jesteś! Nie pozwoliłaś mi nałożyć na buzię tej fioletowej rzeczy. - Amy zaczęła się dąsać.

- Dobrze, dobrze, chodź Amy. - wciąłem się w tą jakże miłą rozmowę.

Wziąłem jej rękę i wyprowadziłem z pokoju. Stawała się coraz większa i wyższa, żeby ją wszędzie nosić. Weszliśmy do jej pokoju, a ona wskoczyła na łóżko. Przytuliła delfina i przykryłem ją kocem po czym przyklęknąłem, żeby pocałować ją w czoło.

- Tato. - zawołała Amy.

- Tak, kochanie?

- Jedna piosenka?

Popukałem się kilka razy w podbródek, tym samym trzymając ją w niewiedzy. Czekała cierpliwie, aż w końcu pokiwałem głową i usiadłem na brzegu łóżka. Pogłaskałem jej krótkie, jasne włosy i zacząłem śpiewać. Zaśpiewałem dwie albo trzy linijki i usłyszałem lekkie pochrapywanie. Pomyślałem, że zasnęła dość szybko, bo nie lubiła spać, więc w ciągu dnia musiała być cały czas rozbudzona. Pocałowałem ją jeszcze raz w czoło i wyszedłem z pokoju.

Wszedłem do pomieszczenia obok, gdzie Megan wciąż nakładała maseczkę. To było dziwne, bo nigdy tego nie robiła.

Usiadłem na łóżku i zacząłem rozmowę:

- Czemu nagle robisz tą maseczkę? Nie widziałem wcześniej, żebyś ją sobie robiła.

- Oh, Eleanor mi kupiła. Chciała, żebym spróbowała i powiedziała jej jak działa. Powiedziała, że to oczyści moją twarz czy coś. - odpowiedziała Megan, opowiadając o maseczce. To mi przypomniało, że Eleanor i Megan miały gdzieś dzisiaj wyjść.

Rozejrzałem się po pokoju próbując znaleźć jakieś torby, ale nic takiego nie było.

- Kupiłaś coś dzisiaj? - zapytałem.

- Oh... Sukienkę dla Amy. - odpowiedziała, a ja czekałem na dalszą część odpowiedzi.

- To wszystko?

- Tak. - stwierdziła i wytarła ręce kawałkiem ręcznika.

- Dlaczego nie kupiłaś niczego sobie? Dałem ci kartę, żebyś mogła jej użyć. - powiedziałem, ale użyłem chyba zbyt ostrego tonu.

- Mogę ci ją oddać. - odparła z chłodem w głosie. Wstała z krzesła i podeszła do torebki. Szybko podszedłem i zakryłem jej dłoń.

- Nie chcę jej. Zachowaj ją, jeśli będziesz chciała coś kupić.

- Wciąż mam trochę pieniędzy.

- Wiem, że masz. Schowaj na wszelki wypadek, okay? - wiedziałem, że nadepnąłem jej na odcisk, ale w tym momencie i tak była na mnie zła. Wiedziałem, że nie potrzebuje moich pieniędzy, ale to była moja odpowiedzialność. Po prostu chciałem ją uszczęśliwić.

- Mogę tej maseczki? - zapytałem nagle.

Megan popatrzyła na mnie i uniosła brwi. Zrobiłem coś co zwróciło jej uwagę.

- Po co?

- Bo chcę, żeby moja twarz była równie oczyszczona jak twoja. - zażartowałem i zauważyłem uśmiech wkradający się na twarz Megan. Podniosłem saszetkę i powiedziałem:

- Nałóż mi.

- Sam to zrób. Nauczę cię. - powiedziała Megan.

- Proszę. - poprosiłem i wydąłem wargi.

Patrzyła się na mnie obojętnie, zanim zdecydowała:

- Okay. - usiadłem na łóżku, a Megan dodała. - Po tym jak się umyjesz. Śmierdzisz.

Wyraz mojej twarzy kompletnie się zmienił, a wtedy zobaczyłem śmiejącą się Megan. Boże! To był dźwięk, który chciałbym słyszeć każdego dnia. Jeśli jedynym sposobem na to by się śmiała, było mówienie, że śmierdzę mogę robić tego więcej.

Wziąłem szybki prysznic, co zaskoczyło Megan, ale właściwie o to nie dbałem, więc zamiast tego poprosiłem ją, żeby się mną zajęła. Megan nie kłóciła się tylko poprosiła, żebym położył głowę na kolanach. Zaczęła głaskać moją twarz i nakładać zimny płyn.

Ta noc wydawała się nie mieć końca. Po tym całym 'zabiegu', Megan usłyszała jak mój żołądek wydaje dźwięki, więc zrobiła mi kanapki z tuńczykiem. Usiedliśmy w salonie jedząc kanapki i oglądając jakiś horror ku niezadowoleniu Megan.

Właściwie nie oglądałem filmu. Byłem bardziej skoncentrowany na przytulaniu Megan, gdy drgała w strasznych momentach. Szybko zasnęła, ale ja ją wciąż trzymałem. Dobrze było normalnie z nią porozmawiać.

Definitywnie dobrze było być we właściwym małżeństwie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top